Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2010, 14:29   #87
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Boston
6 lipca 1921 roku
Popołudnie


Wszyscy poza Leonardem Lynchem

Zaprzyjaźniony hotel na uboczu, o którym wspominał Vincent, był małym pensjonatem prowadzonym przez wdowę Julię Sunsberg – leciwą już damę o miłym, życzliwym usposobieniu. Pokoje w nim były przestronne, kuchnia smaczna, a co więcej gospodyni dawała każdemu gościowi klucz do pokoju, do którego dostać się można było bezpośrednio z korytarza. Domownicy nie przeszkadzali sobie wzajemnie i – poza posiłkami w kuchni – mogli w ogóle się nie widywać.

Pokój wynajęty dla Hieronima był spory i gustownie umeblowany i widać było, że Niemiec czuje się w nim dobrze. Co bystrzejszy obserwator ludzkiej natury mógł bez trudu zauważyć manierę starszego człowieka skłaniającą go do oglądnięcia dosłownie każdego kąta pokoju i każdej ozdoby,. Szczególną uwagę poświęcił zawartości oszklonej biblioteczki stojącej w pobliżu okna.

- Ładnie tutaj – stwierdził Hieronim po wstępnej prezentacji przybyłych.

Niemiecki uczony był znany z nazwiska Amandzie Gordon, szczególnie, kiedy okazało się, ze jest antropologiem. Studiując tą dziedzinę wiedzy, trafiła bowiem na książkę „Korzenie tabu” jego autorstwa. Pozycja ta, z tego co pamiętasz, napisana była mądrze i przystępnie przez osobę, która zdawała się pomieszkiwać z większością prymitywnych ludów na Bliskim Wschodzie – potomków Berberów, sunnitów, szyitów i tym podobnych. A teraz autor tej książki całował jej dłoń z europejską niewystudiowaną elegancją. .

Przy kawie i herbacie oraz wspaniałych wypiekach wdowy Sunsberg mieliście okazję porozmawiać z człowiekiem, którego Victor Prood nazywał zarówno przyjacielem, jak też pokładał wielkie nadzieje w wiedzy przez niego posiadanej. I bynajmniej nie chodziło mu o wiedzę akademicką.

Bez wątpienia niemiecki naukowiec robi wrażenie. Wydaje się być otwarty i wesoły, lecz za tą charyzmatyczna postawą kryje się bystry umysł i wiedza.

Zachęceni zaczęliście opowiadać to, co do tej pory udało się wam ustalić. Hieronim słuchał uważnie, czasami dopytał o jakiś interesujący go fragment lub poprosił o powtórzenie. Kiedy mówiliście o wyglądzie Victora, najwyraźniej wstrząsnęło to jednonogim mężczyzną. Szybko jednak zapanował nad gniewnym grymasem, który pojawił się na jego twarzy i już do końca waszej relacji jego twarz przypominała kamienną maskę.

Trwało to dość długo. Za oknem zapadał wczesny wieczór. Hieronim nabił fajkę, zapalił a potem poprawił się w fotelu i spojrzał na was z życzliwością i pewnego rodzaju podziwem. Widać było, że wasza opowieść zaintrygowała Niemca. Że zrobiliście na nim dobre wrażenie.

- Wszystko to brzmi bardzo ponuro – mruknął z zamyśleniem. – Dobrze więc. Ja wysłuchałem was, a teraz zapewne wy chcecie dowiedzieć się czegoś ode mnie. Pytajcie, proszę.

Leonard Lynch


Knajpka znajdowała się w pobliżu Duvarro Sprocket. Brudna, zadymiona, z kiepskim jadłospisem i podłym żarciem. Na umówiony sygnał barman podawał cienkie piwko, więc robotnicy z twojej zmiany popijali „herbatkę” zajadając się kanapkami z czymś tłustym w środku.

Trafiłeś na dwóch znajomych z brygady z którą współpracowałeś: Billa i Johna. O dziwo, kiedy postawiłeś im pierwsze piwko, zrobili się dość przyjemni i koleżeńscy. W naturalny sposób pokierowałeś rozmowę na temat wybuchu w fabryce, a stamtąd poszło w stronę Rosjan pracujących w fabryce. I okazało się, że akurat John miał scysję z jednym z nich. Niejakim Iwanem, na którego inni Rosjanie wołali „Paszka”. Więc John był na niego cięty i dawał upust swojemu gniewowi niewybrednym słownictwem.

Fabryczne syreny wezwały was do pracy i okazało się, że dzisiejszego wieczoru czeka was ciężki załadunek, do którego zagoniono wszystkich niewykwalifikowanych – w tym ciebie.
Ładowaliście ciężkie skrzynie oznaczone znakami, które spowodowały, że mocniej zabiło ci serce. Na każdej z przenoszonych do podstawionego na torach pociągu widać było namalowany napis KUTURB.

Pomiędzy pracującymi ludźmi kręcił się mężczyzna o szerokiej i nieprzyjemnej twarzy i ponurym spojrzeniu. Jak szybko się dowiedziałeś – człowiek zleceniodawcy strategicznego – który pilnował załadunku.

Jeździłeś z taczką w tę i z powrotem podając się coraz bardziej nerwowej atmosferze. Nie było mowy o „urwaniu się w bok” bez narażania się na oper.
Powoli robiło się ciemno. Pracownik KUTURBA, wraz z samym Figginsem, zapieczętował jeden z trzech wagonów na bocznicy i zaczęliście nosić skrzynie do kolejnego wagonu. Zapowiadał się naprawdę pracowity wieczór ....

KUTURB coś wywoził z terenu Duvarro Sprocket.

Pytanie - dokąd i co?
 
Armiel jest offline