Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2010, 19:00   #34
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Nie miał czasu na dyskusję z własnym cieniem. Istotą jednocześnie obcą i bliską mu zarazem.
Nie rozumiał tej sytuacji, ale... wiedział, że cień go nie okłamuje. Wiedział, że wskazuje mu właściwą drogę w mroku tego świata. A to wystarczyło mu... na razie.
Ścigał Lorraine, wściekając się na siebie, na to że nie był dość szybki by ją złapać. I na samą malarkę, która lekceważyła zagrożenie, tak jak Brigid. I na cień, na jego drwiące uwagi. Celne uwagi.
Poza tym jednak nie pozostało mu nic innego jak biec za nią. I być nadal wodzonym za nos. I martwić się tym, że coraz rzadziej migała mu przed oczami jej sukienka, coraz rzadziej słyszał jej kroki, coraz częściej musiał zdawać się na wskazówki swego cienia.
Zupełnie jakby malarka naprawdę chciała mu uciec. Nie rozumiał jej. Choć w sumie, nie rozumiał żadnej kobiety.

A później znikła mu całkiem sprzed oczu.
Zatrzymał się na moment rozglądając na około. Próbując przeniknąć spojrzeniem otaczający go mrok. Nadaremno. Bał się.
Bał się, że Lorraine się coś stało.
Kilka kroków przeszedł rozglądając się i docierając do wrót, lecz te go nie wypuściły. Mrok niczym dzikie zwierzę, zaatakował. Na złość drwalowi zgęstniał tworząc zaporę nie do przejścia.
Ciemność szykowała się do ataku. Czy dziwiło to Kristberga? Ani trochę... dla niego ten mrok, zawsze był bestią... niemal osobistym wrogiem czekającym tylko na okazję do ataku.
Nie potrafił pojąć, czemu dziewczyny tego nie zauważały.
A teraz ciemność zdecydowała się zmierzyć z drwalem, gdy był sam. I popełniła błąd. Drwal był sam, ale nie był bezbronny. Uniósł wysoko lampkę górniczą i ta rozbłysła nagle złotym jasnym światłem.
Błysk jasnego, złotego światła na ułamek sekundy przywrócił na moment koloryt światu. Odsłoniły jego dawny splendor. Boki korytarza nie pozostawały już szare, a jak kamień, żywe, wyciosane i niosące ślady wyciosań. Podłoga barwy seledynowej... Na moment mógł czuć się bezpiecznie. Zauważył też, że zaraz po błysku ciemność zamykająca bramy cofnęła się na bok, a teraz dygotała jak uderzona membrana. Ciemne maski oddalały się od drwala jakby bojąc się kolejnej flary.
Zraniona niczym uderzeniem bata, ciemność cofnęła się niczym psiak z podkulonym ogonem.
Jej macki już nie szykowały się do ataku, trzymając się z dala od księżycowej poświaty lampy. Wiedząc, że w każdej chwili blask, może stać się groźny.
Niemniej wrota pozostały zamknięte, a Lorraine, poza zasięgiem wzroku i być może głosu...
-Ruszaj, znajdź ją... znajdź Lorraine.- rzekł drwal. A cieniowi nie trzeba było powtarzać dwa razy. Oderwał się i posłuszny rozkazowi swego właściciela znikł w czeluściach mroku, po drodze wykrzywiając się w parodię sylwetki drwala.
Kristberg podszedł do wrót i spojrzał na nie. Miał wrażenie, że smugi ciemności rzucały mu wyzwanie. Nie chciał jednak przyciągać uwagi tutejszych słonecznymi rozbłyskami.
-Jeśli nie ustąpisz, użyję lampy.- zagroził Kristberg, kierując lampę, na wrota.
Nie uzyskał żadnej reakcji. A nie mógł dalej czekać. Po raz kolejny lampa rozbłysła słonecznym światłem, zmuszając mrok do rejterady. Blask wręcz niszczył pasemka, ciemności trawiąc je niczym kwas.

Efekt jednak był zadowalający. Brama dała się otworzyć i Kristberg przez nią przeszedł, by ruszyć w dalszą pogoń za dziewczyną. Ruszył na ślepo... stracił cienia, sam niewiele widział. A im bardziej oddalał się od zamku, tym ciemność stawała się coraz gęstsza i silniejsza. Krąg blasku jaki tworzyła lampka powoli się zmniejszał. Drwal wołał za Lorraine, ale nie otrzymywał odzewu. Szedł dalej, czując jak ta ciemność oblepia go niczym smoła. Czuł jak w niej tonie, niczym w bagnie... Drwal miał wrażenie, że zaczyna się dusić, choć nie była to prawda.
Lecz przede wszystkim dławiła go rozpacz, wywołana tym, że zgubił Lorraine. Po raz trzeci więc użył blasku słonecznego lampki, by przegonić otaczający go mrok. Dwa razy, to już pomogło.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline