Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2010, 20:47   #21
razdwaczy
 
Reputacja: 1 razdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znany
Leonardo poczuł się prawie jak w domu. Z tym, że ta beczka bimbru nie była jego bratem, a jego żona nie była kuzynką, którą kochał. No i miał nadzieję uniknąć kąpieli w gnojówce, kiedy opuści to domostwo.

Wiedział, że przesadza. Wiedział, że jego brat nie był ochlejem, anie nierobem. Nawet, jeśli byłby tym drugim, to i tak bogactwo jego rodziców wystarczyłoby zarówno na jego hulanki, jak i na jej utrzymanie. Oraz na dzieci, dodał szybko. Wiedział też, że to raczej nie jego brat nasłał nań zbirów, aby utopili go w gównie. W sumie, przyznał to z bólem Michaleangelo nie jest taki zły. Po prostu w jego odczuciu nikt nigdy nie byłby wystarczająco dobry, aby zapewnić Alessandrze to, na co zasługiwała. W jego wyobraźni była anielicą, ba boginią, która zstąpiła na ten świat, aby dodać mu trochę doskonałości, której tak tu brakowało. Fakt, że w rzeczywistości była to suka , która lubiła patrzeć na jego rozterki, zaczął docierać do Leo dopiero niedawno.

- Buongiorno signor! - powitał gospodarza. Po chwili zreflektował się, że ten go nie rozumie i powtórzył pozdrowienie po imperialnemu.

- Bądź pozdrowiony gospodarzu.

Przyjrzał mu się dokładniej. Faktycznie wyglądał jakby przechodził właśnie trudny okres. Tileańczyk z trudem powstrzymał się, przed pytaniem, czy kiedykolwiek miał okres dobry.

Wyciągnął rękę. Co prawda uczono go, by nie bratał się z gminem, ale z drugiej strony uczono go też, by nie sikał przy obcych i nie przyrzekał wszystkiego każdemu, kto poprosi.
Nauka, śladem ogarów i niedawno spotkanego furiosus poszła w las.
- Nazywam się Leonardo. A To moi kamraci.
To mogło zabrzmieć trochę bufonowato, ale Foxellini miał dość traktowania go jak przydupasa Bretończyka. To nie było nic osobistego, ale szlachecki honor dawał o sobie znać.

Leonardo chciał jeszcze pochwalić zaradność gospodarza, ale rozejrzał się wokoło i przestraszył się, że zostanie to poczytane jako obelga.
Wchodząc do budynku postanowił zachować czujność. Znał paru pijaków i wiedział, że każdemu może odbić, kiedy się ubzdryngoli.
 
razdwaczy jest offline