Wątek: The Cave
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2010, 14:30   #87
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Nikołaj obserwował w bocznym lusterku oddalający się budynek, zdawał się być zaprzątnięty jakimiś myślami. Odezwał się dopiero gdy biuro Benza zniknęło im z oczu.
- Masz jakiś pomysł na plan?
- Sprawdzamy mieszkanie Benza? –
były żołnierz nie odwrócił wzroku od drogi - Wątpię czy coś znajdziemy, ale przed wyjazdem do Southompton chyba warto by było tam zajrzeć.
- Jest na pewno zamknięte, chcesz się włamać? Mam lepszy pomysł. Złóżmy Willsowi propozycje spotkania i dogadania się.
- To go zaskoczy, ale może czegoś się dowiemy. Jestem za, ale co to Southompton? Jeśli tam jest Benz?
- Myślisz, że palnęli go w głowę i tam zostawili? Są dwa wyjścia albo żyje i jest u nich albo...

Radović zamilkł na chwilę, walczył z słowami i myślami.
-...albo już go nie ma wśród nas.
- Wszystko dla ciebie jest takie proste? - Tym razem spojrzał na Nikołaja - Nie wiemy czy tamci dorwali Benza.

Radović odwrócił gwałtownie wzrok w stronę kierowcy. Zaczął mówić szybko, z akcentem, wyraźnie zdenerwowany.
- Polak uciekł. Może żyje, może nie. Ja i Leblanc mieliśmy zostać zabici przez Morsa. Obudź się! Oni chcą nas zabić!
- W takim razie dlaczego od razu tego nie zrobili? Dlaczego nas stamtąd wyciągnęli? Potrafisz to wyjaśnić Sherlocku?
- Dlatego chce spotkać się z Willsem. Może kogoś z nas nie mogli wyeliminować? Na przykład znanego i szanowanego doktora Benza. Postanowili rozdzielić i wtedy wyeliminować? Albo co bardziej prawdopodobne Wills miał wtedy inne rozkazy.

Halrow ciężko westchnął.
- Jeżeli mamy spotkać się z Willsem to musimy się przygotować i to bardzo dobrze. Musimy być gotowi działać jak oni. I to mi się nie podoba.
- Mam pomysł. Jak stoisz z kasą? Będziemy potrzebować dwóch tanich telefonów.
- To nie problem, opowiadaj.
- Zadzwonisz dzisiaj z obrzeży i umówisz z nim się na jutro, 12 przy Big Benie. Ciebie będzie trudniej poznać po głosie. Wyrzucisz telefon. Jutro zadzwonisz o czasie by przyszedł pod London Eye, ja załatwię by bok jednego wagonika był pomalowany. Do niego wsiądziemy we trójkę i pogadamy. Nie ustawi tam zabójców. W okolicy jedynym potencjalnym gniazdem snajperskim jest tylko Big Ben, tam raczej też nikogo nie ustawi. Zaproponujemy mu nie puszczenie materiałów do telewizji jeśli on da nam żyć. To kupi nam sporo czasu. A materiały oczywiście są zabezpieczone już w tej chwili.
- Czy to rozsądne abyśmy obaj się z nim spotkali? Może jeden z nas powinien pilnować tyłów?
- I tu właśnie się waham. Jeden z nas może pilnować tyłów ewentualnie jeśli masz dużo kasy to mogę nam zorganizować ochronę pleców.
- Chyba nie powinniśmy mieszać do tego innych ludzi, przynajmniej jeszcze nie teraz.
- I tak ktoś musi nam zabezpieczyć materiał. Kwestia czy ci ludzie nie wykorzystają go nawet gdy dogadamy się z Willsem
- Ochrona pleców, ufasz tym ludziom?
- Zależy. Że osłonią mnie? Tak. Że sami nie użyją naszych zeznań by szantażować rządy? Nie do końca.
- Chyba musimy zaryzykować, nie wiele opcji nam zostało.
- No to zaryzykujemy. Jedno mi nie daje spokoju. Byłeś w SAS, prawda?
- Byłem.
- I nie znasz tego Morsa?
- Od kilku lat nie mam kontaktu z tymi ludźmi, rzuciłem to, ale może mógłbym spróbować się czegoś o nim dowiedzieć.
- Przydałoby się. Wtedy zawsze można go odwiedzić lub zlecić to komuś.
- Odnowię kontakty, ale nic nie obiecuję.
- Okey.

Resztę drogi spędzili w milczeniu.

***

Rozstali się pod mieszkaniem Nikołaja, trzecia strefa, obrzeża. Mniej kamer, mniej zabytków, mniej wszystkiego. Po za biedą... Radović nie mieszkał jednak w slumsach, po prostu na obrzeżach. Gdy wyjmował kulę z tylnego siedzenia obejrzał się czy nikogo nie ma w okolicy i rzucił do Collina.
- Dwa telefony. Jak masz za dużo kasy i dla naszej trójki przydałyby się nowe aparaty i numery. Nasze mogą być na podsłuchu.
- Postaram się to załatwić - odrzekł od razu Harlow.
- Broni na boku na pewno nie chcesz? Kule z Twojej łatwo zlokalizować.
- To na pewno dobry sprzęt? Nie chce żeby coś się nagle zacięło albo żeby okazało się, że wcześniej bawił się tym jakiś lokalny gangster.

Harlow wysiadł z samochodu by im się łatwiej rozmawiało. No i oczywiście by obaj lepiej widzieli okolice.
- Zaciąć się nie zatnie. LeBlanc się o tym przekonał ale co do poprzednich właścicieli nic zagwarantować nie mogę.
- Załatw coś małego, tak na wszelki wypadek.
- Okey. O rachunku za to i naszą ochronę dam znać. Kasa mi się kończy.
- Spróbuję znaleźć naszego żołnierza, kiedy i gdzie się spotykamy?
- Za dwie godziny pod...

Nikołaj chwilę się zastanawiał.
- Na Tower Bridge od strony Tower of London.
- Załatwione, potrzebujesz czegoś jeszcze?

Radović chwilę się zastanawiał.
- Tak. Kulki w głowie Morsa ale o to potem się zatroszczymy.
Serb już kuśtykał do drzwi klatki schodowej gdy usłyszał głos Harlowa.
- Nie jesteś tylko mechanikiem Nikołaj, dlaczego Benz wziął cię na wyprawę?
Odwrócił się, Collin też był częściowo odwrócony tyłem, musiał się zdecydować na zadanie pytania jak już wracał do samochodu.
- By ktoś dbał o radio i by mieć kogoś pewnego. Obaj mieliśmy złe przeczucia a wiedział, że na mnie może polegać. Jak widać czasem warto ufać intuicji. Do tego Wills nalegał by wziął kogoś kto zna się na broni, zasugerował LeBlanca. Rodger się jednak do niego nie ograniczył.
- Tak myślałem, słusznie zrobił - ruszył w kierunku auta - 2 godziny, Tower Bridge.
- Trzymaj się.

Collin kiwnął tylko głową i wsiadł do samochodu.

***

Winda na całe szczęście działała, inaczej by go szlag trafił podczas wchodzenia po schodach. Radović chyba w końcu zrozumiał czemu ci pokręceni angole mieszkali w domkach szeregowych. Jakby pokręcony francuz i amerykański patryjota w jednym postrzelił ich z włoskiego pistoletu.
Mieszkał w małej kawalerce w której panował bałagan charakterystyczny dla samotnie mieszkającego mężczyzny. Ciuchy niekoniecznie leżały na swoim miejscu, brudne naczynia zwykle pozostawały brudne dopóki czyste się nie skończyły... Co tu dużo mówić, Radović nie przywiązywał uwagi do porządku.
Pierwsze co zrobił to uchylił okno, w domu nie był od trzech dni, panował tutaj zaduch. Potem pokuśtykał do kanapy i klnąc spróbował usiąść nie zginając nogi. Częściowo mu się udało, prawie nie bolało. Prawie... Do spodu łóżka były przyklejone cztery koperty, odkleił wszystkie. Ciężko usiadł na kanapie, miał w końcu dużo odpoczywać.
W każdej kopercie były zawinięte w folię pieniądze. Jego oszczędności, jakoś nie ufał bankom. W trzech pierwszych po tysiąc funtów w czwartej trzysta. Radović był naprawdę dobrym mechanikiem do tego kawalerem, kasy miał sporo. Zbierał na nowy samochód. Teraz priorytety miał inne.
Niechętnie wstał z łóżka opierając się o kulę. Miał mało czasu a dużo do roboty. Przed wyjściem musiał jeszcze coś spisać.

***

Miejsce spotkania z Erminem, nie było daleko. Zrobił zakupy w pobliskim Tesco i zamówił taksówkę. Postrzał w nogę cholernie utrudniał życie. Dwa skrzyżowania dalej między blokami było boisko. Zwykłe boisko na jakim dzieciaki kopią piłkę. Kopały i teraz, przekrzykiwały się i śmiały. Ermin siedział sam na ławce i patrzył się na grających. Nie zwracał uwagi na przechodniów. Radović wiedział dlaczego, po prostu o bezpieczeństwo dbali inni. Obok niego stały dwie reklamówki z jakiegoś marketu i torba podróżna.
Na przykład tamtych trzech wyrostków palących w bramie szlugi. Albo tamten student siedzący na innej ławce, zupełnie jakby pilnował grającego młodszego brata. Radović by się nie zdziwił jakby obstawą okazał się też taksiarz siedzący w samochodzie czy obściskująca się parka. Pewnie paru kolejnych mafiosów było gdzieś ukrytych, tak, że Nikołaj ich nie widział.
Generalnie było tu takie zagęszczenie klamek, że tylko cały oddział SAS mógłby spróbować dokonać aresztowania a i to wynik mógłby być różny.
Erwin był starszy o niego o jakieś dziesięć lat, Nikołaj oceniał go na jakieś czterdzieści pięć lat. Życie mieli podobne tylko, że mafioso uciekł z Bałkan dopiero gdy zaczęło mu się palić pod dupą. O dziwo poznali się dopiero w Londynie, obaj podczas załatwiania formalności co do pobytu. Kontakt udało im się zachować przez te wszystkie lata, Ermin ciągle przekonywał Nikołaja do wstąpienia do rodziny. Radović zawsze odmawiał nigdy nawet nie pytając jaką rodzinę Ermin reprezentuje.
Serb usiadł na ławce obok swego rodaka uważając by nie urazić rannej nogi. Odezwał się po serbsku.
- Widzę, że poważnie wziąłeś moje ostrzeżenie.
Mafioso spojrzał na niego, skrzywił się na widok rannej nogi.
- I coś mi mówi, że nie zrobiłem błędu. Kto to Ci zrobił?
- Pojebany francuz uważający się za amerykańca. Zresztą z nim wiąże się moja prośba. Ale najpierw mały prezent.

Radović podał dla towarzysza reklamówkę z Tesco, Ermin wyjął zawartość. Whisky, jedna z droższych. Nikołaj jakoś nigdy nie lubił tego alkoholu ale jego rodak po wyrwaniu się z biedy lubił otaczać się wszystkim co drogie. Starszy z Serbów obejrzał butelkę, uśmiechnął się, widać Radović dobrze trafił w gust towarzysza.
- Dzięki ale widzę, że nie czas na przyjacielskie rozmowy. W co wdepnąłeś.
- Słyszałeś o wyprawie do jaskiń pod Londynem?
- Słyszałem.
- Brałem w niej udział, okazało się, że wdepnąłem w niezłe rządowe gówno.

Wyciągnął z wewnętrznej kieszeni kurtki kopertę.
- Tu masz zeznania szefa tej wyprawy, dalej masz to co ja się dowiedziałem.
Mafioso obrócił w palcach kopertę widać, że tego się nie spodziewał. Nie otworzył jej jednak.
- Jak rozumiem ma to być gwarancja bezpieczeństwa dla Ciebie.
- Tak.

Chwilę milczeli obserwując grających.
- Prosiłeś mnie o coś jeszcze. I nie sprecyzowałeś co potrzebujesz. Miałem ciężki wybór.
- Możemy tu o tym rozmawiać?
- Jedno z nie wielu nie monitorowanych w Londynie miejsc.
- Co masz?
- Modelami nie będę Ciebie zanudzać. Chciałeś coś o dużym kalibrze, mam obrzyna z strzelby.

Ermin szturchnął nogą torbę.
- Ale nie wiem czy przyda Ci się w Twoim stanie.
- Też tak sądzę.
- Mam colta 1911 jakbyś tamtego stracił. 11,43 mm, solidna armata.
- Mów dalej.
- Ale głośna. Mam też browninga HP z tłumikiem, wcześniej używanego przez wojsko Angielskie.
- Interesujące. Jaki kaliber?
- 9mm. Trzynaście naboi w magazynku.

Radović skrzywił się.
- Jeden francuz myślał, że dziewiątka wystarczy. Mylił się.
- Miałeś szczęście.
- Nie chcę by moim wrogom pomogło nawet ono.
- A co powiesz na tetetke? Rodzimą wersje M57, ciężko było ją przemycić.
- Tłumik?
- Co najwyżej z butelki.

Serb chwilę milczał, zastanawiał się.
- Dobra. Wezmę tetetke i browninga. Do każdego zapasowy magazynek a do browninga tłumik. Potrzebowałbym jeszcze czegoś kieszonkowego.
- Chcesz brzęczeć przy każdym kroku? Mam .38
- To daj jeszcze ją z kompletem naboi. Ile ze mnie zedrzesz?
- Zedrzeć? Dla Ciebie jak dla brata... Dobra, powiedz ile masz kasy.
- Trzy koła.
- Dwa osiemset.

Radović wyjął z wewnętrznej kieszeni trzy pliki banknotów, z ostatniego odjął dwie setki.
- Coś jeszcze?
- Nawet dużo. Ale zapłacę później, może być?
- Zależy za co. Czołgu ci nie załatwię.
- Potrzebuję by jutro o 12 bok jednego z wagoników London Eye był pomalowany na zielono. Nie mocno, tak by był zaznaczony. I potrzebuję obstawy, jutro 12, London Eye.

Ermin chwilę milczał.
- Kasę będę potrzebował jeszcze dziś. To nie problem. Wymień cenę.
Kwota padła. Nie mała.
- Zapłaci mój znajomy.
- Skoro tak to...
- Ermin, chodzi o mój tyłek. Więc może cena niech zostanie ta sama. Ja się zastanowię za to czy po wszystkim nie wspomóc Twojej rodziny.
- Za zastanowienie się zniżki nie mogę Ci dać. Zrozum, moi szefowie mają cyngli...
- A cyngli z doświadczeniem? Takich jak Ty? Wątpię. Cena jak dla brata, ok.?
- Cena jak dla brata. Ech... Podrzucić Ciebie gdzieś.
- London Bridge.
- Wsiądź do taksówki, nie policzy Ci za kurs.
- Dzięki za wszystko. Uważaj na siebie.
- Ty też i pamiętaj w tym cholernym kraju nawet w muzeum sprawdzają czy nie masz broni.
- Pamiętam.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline