Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2010, 19:23   #21
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Kimkolwiek byli, znajdowali się w złym miejscu, o złej porze. Paladyn jechał, opierając dłoń na rękojeści miecza, bardziej z przyzwyczajenia niż z poczucia realnego zagrożenia.
Na wsparcie trafił mu się jeden ze zbirów. Oraz Laure, którego dotychczasowe błędy niczego nie nauczyły. Bard i czaromiot w jednym, znowu pchał się na pierwszą linię.
Iulus zaś został przy reszcie ekipy, gotów zarówno do pomocy dla wyruszających w stronę przeciwnika, jak i do obrony obozowiska. Helfdan zaś... Paladyn nie wiedział, gdzie jest Helfdan. Wyruszył samotnie na łowy, co zresztą nie dziwiło, gdyż najemnicy paladyna bali się lasu. No i wydarzenia spod wieży, nie wpłynęły za dobrze na ich relacje z Helfdanem. Zaś sam tropiciel był jak kot. Chadzał własnymi drogami, a Raydgast nie miał ochoty iść jego śladami.

"Komitet powitalny" dreptał zaintrygowany, bowiem widok był zaiste niecodzienny - pomijając fakt że gromada zmierzająca do Pyłów niemalże żywej duszy na trakcie nie napotkała, w miarę podchodzenia do podróżników najpierw Aesdil a potem i inni dostrzegli że są wśród nich i niewiasty! Zakłopotanie pogłębiał fakt że najwidoczniej byli również młodzikami - o tyle o ile udało się dostrzec na twarzach i w sylwetkach opatulonych zimowymi ubiorami.
Tak się jakoś złożyło że to najwidoczniej na pyskatego barda padło by odezwać się do dwojga przyjaciół zmierzających ku obozowisku.
- Witajcie podróżnicy - powiedział miłym dla ucha głosem, a widząc cztery wierzchowce pod siodłem i trzech jeźdźców zerknął w kierunku sań - Możemy jakoś pomóc? Dokąd droga wiedzie?
Paladyn tylko westchnął z politowaniem słysząc te słowa... Droga wszak była tylko jedna, prowadziła tylko w jedno miejsce. Rzekł więc do grupki podróżnych, którzy albo zabłądzili, albo... Na razie nie zakładał drugiej możliwości. -Powinniście zawrócić. Pyły to nie miejsce dla poszukiwaczy skarbów. Zwłaszcza w zimie.

Czarodziejka przyglądała się mężczyznom uważnie. Rozpoznała w nim jeźdźców ze snu, jaki jej i jej przyjaciołom ukazał się, gdy gościli u wróża. Henryczek wyjaśniając sen wspominał coś o przeznaczeniu... Dziewczyna spojrzała pytająco na Kalela. Czy to wszystko dzieje się na prawdę? Tui wydawało się to wielce nieprawdopodobne, ale przecież miała przed sobą tyle dowodów. Najwyraźniej bogowie faktycznie przygotowali im jakieś zadanie do wykonania, a oni teraz wędrowali właściwą drogą ku jego wypełnieniu.
- Witajcie! Miła to odmiana widzieć innych ludzi na tym pustym trakcie. Pomocy pilnej nam nie trzeba - a słysząc słowa paladyna ucieszyła się w duchu, że sprawa od razu została jasno postawiona - Z drogi do Pyłów nie zawrócimy. Wiemy, że to miejsce niebezpieczne nawet latem, ale mamy swoje powody, dla których musimy tam pojechać. Z resztą i wy tam zmierzacie. Nie obawiacie się?
-Jednych gna tam misja, innych zemsta, mnie obowiązek.-
odparł paladyn spoglądając na Tuę.- A co ciebie tam pcha dziewczyno? My niezupełnie mamy wybór, ale ty i twoi kompani możecie zawrócić.
Paladyn zastanawiał się po co ta grupka zmierza to tak niebezpiecznego miejsca. Nie wyglądali na głupców, mamionych elfimi skarbami, które ponoć skrywają Pyły. Nie wyglądali też na doświadczonych rębajłów i zabijaków. Ot, grupka młodzieży, która wierzy, że swymi siłami pokona zło. Przeciw temu Raydgast nic nie miał, ale wolałby by poszli zwalczać zło w innym, bardziej bezpiecznym miejscu.

Oczywiście paladyn nie mógł się powstrzymać. Oczywiście wiedział lepiej. Oczywiście wskazywał innym lepszą, właściwą drogę. Laure westchnął równie głośno co Raydgast wcześniej.
- Ktoś z was jest może ranny czy chory? - zapytał wskazując sanie - skoro osoby do czwartego wierzchowca nie było widać zapewne tam się znajdowała - A skoro wieczór zapada może przyłączycie się do naszego obozowiska?
- Chyba nie myślisz panie, że mając wybór, wolałabym zimę na szlaku do Pyłów od ciepłego łóżka w domu? -
mówiąc to Tua uśmiechnęła się w duchu. Im udało się jakoś to połączyć.
Zaniepokoiły ją pytania pierwszego z mężczyzn. Był nazbyt chętny do pomocy, a jak tylko zobaczy nieprzytomną Sorg na pewno ją rozpozna i uzna jej przyjaciół za wrogów... Trzeba go jakoś odciągnąć od bardki nim ta się nie ocknie. Tylko w jaki sposób? Nagle jakoś wersja o religii zakazującej zbliżania się do chorej zdała się być lepszym pomysłem niż na początku.
-Jeśli któreś z was jest ranne... Iulus z chęcią pomoże. Jako kapłan Tyra jest biegły w leczeniu chorób jak i ran.- rzekł paladyn ucinając sprawę leczenia i wskazując palcem przycupniętą przy ognisku sylwetkę kapłana. Spoglądał na Tuę, która zapewne była przywódczynią tej małej grupki i oceniał jej osobę. Żadne z trójki nie cuchnęło złem. Przedstawił się więc.- Jestem Raydgast Silvercrossbow, paladyn i członek Zakonu Torma. A jak ci na imię?

Tua gorączkowo myślała. Raydgast Silvercrossbow... Dziewczyna pamiętała to nazwisko. Sorg czytała im list od tego elfa, było w nim napisane, że to właśnie ten paladyn głównie poszukuje bardki. I że zna nazwiska jej towarzyszy... Czy nie chce on jej skrzywdzić? Czy do Pyłów jedzie właśnie dlatego, że spodziewał się ją tam odnaleźć? Więc czy nie domyśla się, że ma przed sobą jej towarzyszy? Trzeba będzie jak najszybciej się rozeznać, w tym, czy można im zaufać. Czarodziejka miała nadzieję, że pomoże jej w tym ten elf. Sorg najwyraźniej mu ufała; że też jest ona teraz nieprzytomna...
- Ja nazywam się Ligia Keer, a to jest... Jakob Horn. - dziewczyna nigdy nie była dobra w wymyślaniu jakichkolwiek nazw, zwłaszcza tak z zaskoczenia, ale miała nadzieję, że brzmiały one wystarczająco wiarygodnie - I wybaczcie, ale najpierw musimy porozmawiać z naszą towarzyszką czekającą przy saniach. Dołączymy do was wkrótce, jeśli pozwolicie.
-Oczywiście...-
odparł paladyn potwierdzając skinieniem głowy swe słowa. Nazwiska i imiona podane przez dziewczynę, nic mu nie mówiły. Co tylko bardziej pobudzało ciekawość. Ale też nie mógł przesłuchiwać każdego, kogo napotkał.

Laure zaś uśmiechnął się i skłonił głowę.
- Aesdil Laure, zwany Złocistym.
Nie ciągnął rozmowy dalej, na razie podróżnicy zachowywali się dość tajemniczo. Może warto przedyskutować to z Iulusem, tym bardziej że wyglądało na to że jedna im droga wypada, niezależnie od chęci czy niechęci paladyna. Zerknął raz jeszcze na sanie.
- Zapraszamy do ognia - powiedział serdecznie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline