Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-11-2010, 19:23   #21
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Kimkolwiek byli, znajdowali się w złym miejscu, o złej porze. Paladyn jechał, opierając dłoń na rękojeści miecza, bardziej z przyzwyczajenia niż z poczucia realnego zagrożenia.
Na wsparcie trafił mu się jeden ze zbirów. Oraz Laure, którego dotychczasowe błędy niczego nie nauczyły. Bard i czaromiot w jednym, znowu pchał się na pierwszą linię.
Iulus zaś został przy reszcie ekipy, gotów zarówno do pomocy dla wyruszających w stronę przeciwnika, jak i do obrony obozowiska. Helfdan zaś... Paladyn nie wiedział, gdzie jest Helfdan. Wyruszył samotnie na łowy, co zresztą nie dziwiło, gdyż najemnicy paladyna bali się lasu. No i wydarzenia spod wieży, nie wpłynęły za dobrze na ich relacje z Helfdanem. Zaś sam tropiciel był jak kot. Chadzał własnymi drogami, a Raydgast nie miał ochoty iść jego śladami.

"Komitet powitalny" dreptał zaintrygowany, bowiem widok był zaiste niecodzienny - pomijając fakt że gromada zmierzająca do Pyłów niemalże żywej duszy na trakcie nie napotkała, w miarę podchodzenia do podróżników najpierw Aesdil a potem i inni dostrzegli że są wśród nich i niewiasty! Zakłopotanie pogłębiał fakt że najwidoczniej byli również młodzikami - o tyle o ile udało się dostrzec na twarzach i w sylwetkach opatulonych zimowymi ubiorami.
Tak się jakoś złożyło że to najwidoczniej na pyskatego barda padło by odezwać się do dwojga przyjaciół zmierzających ku obozowisku.
- Witajcie podróżnicy - powiedział miłym dla ucha głosem, a widząc cztery wierzchowce pod siodłem i trzech jeźdźców zerknął w kierunku sań - Możemy jakoś pomóc? Dokąd droga wiedzie?
Paladyn tylko westchnął z politowaniem słysząc te słowa... Droga wszak była tylko jedna, prowadziła tylko w jedno miejsce. Rzekł więc do grupki podróżnych, którzy albo zabłądzili, albo... Na razie nie zakładał drugiej możliwości. -Powinniście zawrócić. Pyły to nie miejsce dla poszukiwaczy skarbów. Zwłaszcza w zimie.

Czarodziejka przyglądała się mężczyznom uważnie. Rozpoznała w nim jeźdźców ze snu, jaki jej i jej przyjaciołom ukazał się, gdy gościli u wróża. Henryczek wyjaśniając sen wspominał coś o przeznaczeniu... Dziewczyna spojrzała pytająco na Kalela. Czy to wszystko dzieje się na prawdę? Tui wydawało się to wielce nieprawdopodobne, ale przecież miała przed sobą tyle dowodów. Najwyraźniej bogowie faktycznie przygotowali im jakieś zadanie do wykonania, a oni teraz wędrowali właściwą drogą ku jego wypełnieniu.
- Witajcie! Miła to odmiana widzieć innych ludzi na tym pustym trakcie. Pomocy pilnej nam nie trzeba - a słysząc słowa paladyna ucieszyła się w duchu, że sprawa od razu została jasno postawiona - Z drogi do Pyłów nie zawrócimy. Wiemy, że to miejsce niebezpieczne nawet latem, ale mamy swoje powody, dla których musimy tam pojechać. Z resztą i wy tam zmierzacie. Nie obawiacie się?
-Jednych gna tam misja, innych zemsta, mnie obowiązek.-
odparł paladyn spoglądając na Tuę.- A co ciebie tam pcha dziewczyno? My niezupełnie mamy wybór, ale ty i twoi kompani możecie zawrócić.
Paladyn zastanawiał się po co ta grupka zmierza to tak niebezpiecznego miejsca. Nie wyglądali na głupców, mamionych elfimi skarbami, które ponoć skrywają Pyły. Nie wyglądali też na doświadczonych rębajłów i zabijaków. Ot, grupka młodzieży, która wierzy, że swymi siłami pokona zło. Przeciw temu Raydgast nic nie miał, ale wolałby by poszli zwalczać zło w innym, bardziej bezpiecznym miejscu.

Oczywiście paladyn nie mógł się powstrzymać. Oczywiście wiedział lepiej. Oczywiście wskazywał innym lepszą, właściwą drogę. Laure westchnął równie głośno co Raydgast wcześniej.
- Ktoś z was jest może ranny czy chory? - zapytał wskazując sanie - skoro osoby do czwartego wierzchowca nie było widać zapewne tam się znajdowała - A skoro wieczór zapada może przyłączycie się do naszego obozowiska?
- Chyba nie myślisz panie, że mając wybór, wolałabym zimę na szlaku do Pyłów od ciepłego łóżka w domu? -
mówiąc to Tua uśmiechnęła się w duchu. Im udało się jakoś to połączyć.
Zaniepokoiły ją pytania pierwszego z mężczyzn. Był nazbyt chętny do pomocy, a jak tylko zobaczy nieprzytomną Sorg na pewno ją rozpozna i uzna jej przyjaciół za wrogów... Trzeba go jakoś odciągnąć od bardki nim ta się nie ocknie. Tylko w jaki sposób? Nagle jakoś wersja o religii zakazującej zbliżania się do chorej zdała się być lepszym pomysłem niż na początku.
-Jeśli któreś z was jest ranne... Iulus z chęcią pomoże. Jako kapłan Tyra jest biegły w leczeniu chorób jak i ran.- rzekł paladyn ucinając sprawę leczenia i wskazując palcem przycupniętą przy ognisku sylwetkę kapłana. Spoglądał na Tuę, która zapewne była przywódczynią tej małej grupki i oceniał jej osobę. Żadne z trójki nie cuchnęło złem. Przedstawił się więc.- Jestem Raydgast Silvercrossbow, paladyn i członek Zakonu Torma. A jak ci na imię?

Tua gorączkowo myślała. Raydgast Silvercrossbow... Dziewczyna pamiętała to nazwisko. Sorg czytała im list od tego elfa, było w nim napisane, że to właśnie ten paladyn głównie poszukuje bardki. I że zna nazwiska jej towarzyszy... Czy nie chce on jej skrzywdzić? Czy do Pyłów jedzie właśnie dlatego, że spodziewał się ją tam odnaleźć? Więc czy nie domyśla się, że ma przed sobą jej towarzyszy? Trzeba będzie jak najszybciej się rozeznać, w tym, czy można im zaufać. Czarodziejka miała nadzieję, że pomoże jej w tym ten elf. Sorg najwyraźniej mu ufała; że też jest ona teraz nieprzytomna...
- Ja nazywam się Ligia Keer, a to jest... Jakob Horn. - dziewczyna nigdy nie była dobra w wymyślaniu jakichkolwiek nazw, zwłaszcza tak z zaskoczenia, ale miała nadzieję, że brzmiały one wystarczająco wiarygodnie - I wybaczcie, ale najpierw musimy porozmawiać z naszą towarzyszką czekającą przy saniach. Dołączymy do was wkrótce, jeśli pozwolicie.
-Oczywiście...-
odparł paladyn potwierdzając skinieniem głowy swe słowa. Nazwiska i imiona podane przez dziewczynę, nic mu nie mówiły. Co tylko bardziej pobudzało ciekawość. Ale też nie mógł przesłuchiwać każdego, kogo napotkał.

Laure zaś uśmiechnął się i skłonił głowę.
- Aesdil Laure, zwany Złocistym.
Nie ciągnął rozmowy dalej, na razie podróżnicy zachowywali się dość tajemniczo. Może warto przedyskutować to z Iulusem, tym bardziej że wyglądało na to że jedna im droga wypada, niezależnie od chęci czy niechęci paladyna. Zerknął raz jeszcze na sanie.
- Zapraszamy do ognia - powiedział serdecznie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 12-11-2010, 23:15   #22
 
Lynka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemu
Tua zwróciła konia w drugą stronę i popędziła konia, chcąc dołączyć do Meave, by w trójkę mogli tym razem ustalić dokładny plan działania. Czarodziejka opowiedziała przyjaciółce krótko jak przebiegała rozmowa i o swoich domysłach o tym, kogo spotkali.
- Myślę, że temu elfowi możemy zaufać. Z resztą w tej sytuacji i tak nie mamy lepszego wyjścia. Trzeba tylko jakoś pogadać z nim na osobności i wprost powiedzieć prawdę. Wtedy się dowiemy czy możemy razem dalej podróżować, czy nie. Co o tym sądzicie? Może macie jakiś lepszy pomysł? - spytała z nadzieją.
Maeve zmarszczyła brwi, rozmyślając przez chwilę nad słowami młodszej towarzyszki. Tua była wyraźnie wszystkim przejęta, a przynajmniej tak się zaklinaczce wydawało. Sytuacja nie była zbyt ciekawa i szczerze mówiąc nie mieli jakiegoś specjalnego wyboru. Propozycja Tui brzmiała rozsądnie, z resztą rudowłosa zaklinaczka nie miała jakiegoś lepszego pomysłu. Czuwanie przy saniach, wbrew temu, co niektórzy mogliby pomyśleć, wcale nie sprawiło, że zaczęła wymyślać plany. Z resztą, nigdy nie była w tym dobra. Zwykle działała bardziej pod wpływem impulsu niż jakiegoś planu. A, że dotąd jej się udawało? Cóż, widocznie Mystra miała wobec niej jakiś plan.
- Nie jestem i nigdy nie byłam mistrzem planowania. - Wzruszyła ramionami Maeve. - Wydaje mi się, że innego wyjścia specjalnie nie mamy. Musimy jednak pomyśleć o jakimś wyjściu awaryjnym. No wiesz, gdyby coś nie wyszło. Nie wiem czemu, ale nie mam dobrego przeczucia co do tego.
- Jeśli się okaże, że oni nie są godni zaufania to będzie trzeba uciekać... albo zostać by dać szansę Sorg na oczyszczenie się z zarzutów, jakiekolwiek by one nie były. Choć obie rzeczy będą trudne, jeśli szybko nie odzyska przytomności. A tak w ogóle... duży jej urósł siniak? - spytała Tua odciągając koc z głowy bardki, uprzednio tylko upewniając się czy nikt niepowołany nie zauważy ukrytej pod nim dziewczyny.
Maeve miała ochotę się roześmiać, choć wiedziała, że to zaboli Tuę. W jej oczach wszystko było takie łatwe. Brzmiała jakby nie wątpiła,że uda im się uciec przed mężczyznami, którzy zapewne nie tylko byli dużo bardziej doświadczeni, ale i silniejsi. Nie wspominając o tym, że one miały w swoim szeregu tylko jednego mężczyznę i to takiego, który częściej pakował ich w kłopoty niż z nich wyciągał. Choć może była to ocena niesprawiedliwa, w oczach Maeve jednak prawdziwa.
- Tua, to nie jest takie proste, wiesz o tym? A co jeśli nie dostaniemy szansy na żadną z tych rzeczy? Oni zapewne są dużo bardziej doświadczeni i silniejsi. Spójrzmy prawdzie w oczy, o to nie trudno. Nie wiem, nie słuchaj mnie jeśli nie chcesz. Po prostu jestem chyba z natury sceptyczna, co do takich spraw. - Wzruszyła ponownie ramionami, spoglądając na twarz Sorg, którą Tua właśnie lekko odkryła. - Siniak jak siniak. Wiadomo było, że urośnie. Kalel w końcu przyłożył jej dość mocno.
Czarodziejka do dość dużego krwiaka przyłożyła bardce trochę śniegu. Z westchnieniem odpowiedziała przyjaciółce:
- Myślisz, że nie wiem tego wszystkiego? Ale co innego możemy zrobić? Chyba tylko się wycofać, a tego przecież nie chcemy, prawda? Możemy teraz tylko dopracować jak najlepiej nasz plan, żeby nic nie wzbudziło ich podejrzeń zanim elf nie powie nam czy możemy im wszystkim zaufać.
Trójka przyjaciół pogrążyła się w krótkiej i konkretnej dyskusji, planując jak najlepiej osiągnąć ich cel i w razie niepowodzenia omówili plan awaryjny. Kalel miał zostać z Sorg, a do obozu nieznajomych poszły Tua i Meave.

Czarodziejka nieśmiało podeszła do ogniska prowadząc za sobą przyjaciółkę. Czekała na reakcję obcych.
 
__________________
"A może zmieszamy wszystko razem i zobaczymy co się stanie?"
Lynka jest offline  
Stary 13-11-2010, 18:46   #23
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Kobiety. Na to słowo najemnicy zareagowali nad wyraz żywo i wszyscy wpatrzyli się jak w obraz w Helfdana, który zrelacjonował cóż to za “potwory” najprawdopodobniej podążają ich śladem. Z jednej strony dobrze bo przestali trząść się jak osiki wpatrując w każdy krzak jak we wroga, z drugiej jednak - dumał Manorian - zapewne zaczną się niezdrowo podniecać. Tak źle i tak niedobrze. Gdy więc Raydgast z Laure i jednym najemnikiem ruszyli na spotkanie drugiej grupy, Iulus postanowił dać jakieś konstruktywne zajęcie reszcie ekipy. Helfdan wyjechał na zwiad połączony z polowaniem, i nie zanosiło się, by w najbliższym czasie wrócił, kapłan musiał więc radzić sobie sam.

Najpierw nakazał zepchnąć jego wóz jak najbliżej namiotów i ognia, tuż obok co większej kępy krzaków, a następnie ustawił najemników za nim tak by większość z nich miała czyste pole strzału na ścieżkę przed i za nimi; a reszta osłaniała ich plecy. Jednocześnie przeprowadził i przywiązał konie do pobliskiego drzewa, tak by mieć na nie baczenia, ale by nie ucierpiały w trakcie walki. Po wykonaniu wszystkich tych czynności sam nałożył na siebie pełną płytę. Najemnicy początkowo nie byli zbyt chętni do współpracy - w końcu na horyzoncie widzieli tylko trzy dzierlatki, które podniecaly ich wyposzczoną wyobraźnię. Gdy jednak Iulus, nie przebierając w słowach, przypomniał im Alehandrę spoważnieli i bardziej niż żwawo rzucili się do pracy.

Gdy Paladyn z pozostałymi wrócili do obozu napotkali na zabunkrowaną gromadkę wojaków szczerzących na nich groty strzał, tuż za nimi pobłyskiwała groźnie kapłańska płyta.
- Hasło?!- krzyknął zza osłony jeden z najemników
- E chyba nie znają - odstrzelmy im dupy... - zarechotał drugi
- Cisza! - warknął kapłan i wychodząc zza wozu zwrócił się do paladyna. - Jak wygląda sytuacja? Co to za jedni; wyglądają na zagrożenie?
- Dwie dziewuszki i chłopak.- odparł paladyn spoglądając za siebie, gdy podjechał do kapłana.- Wyglądają na młodzików bez większego doświadczenia, ale... uparli się by jechać do Pyłów i coś kręcą. Za długo się naradzali, no i wykręcali od odpowiedzi. Niemniej zła od nich nie wyczułem.
- Może to nieroztropne dzieciaki rządne sławy i chwały, acz podejrzane to, iż do odpowiedzi się nie garną i to w majestacie prawa - Iulus wskazał głową na paladyńskie symbole - może to najemnicy przez Sticka najęci do pomocy. Mogą wszak być neutralni, czy nawet dobrzy z gruntu, lecz za błyszczącą monetą się uganiający, choćby z potrzeby chwili. W takim razie spróbują nas zwieść a potem zabić, lub wyprzedzić i wrogów ku nam napuścić.- kapłan zmarkotniał.
- Zalecam ostrożność. Helfdan już ich okrąża by sprawdzić czy nie wloką za sobą nikogo. Najemników sformujemy w małe grupy i rozstawimy w około by pilnowali obozu.- zaproponował.
-Nie wiem, jakie są ich motywy. I nie wydają się groźni, ale Alehandra też się nie wydawała...- skinął głową paladyn. Uśmiechnął się lekko dodając. - Trzeba też dopilnować, aby kiecki nie odebrały tropicielowi trzeźwego spojrzenia na świat. A i Laure już chyba wpadł w sidła ich oczu, bo stał się ponad miarę gościnny. Ciekawe czy i wobec szpetnych bab, elf bywa tak wylewny?
- O grzeczności na trakcie nie słyszałeś, mości paladynie? - sarknął Laure podjeżdżając do rozprawiających - Co do wylewności to dobrze że wszystkiego nie powiedziałeś o naszej liczebności i tym gdzie kto z nas przebywa, Helfdan zwłaszcza. Bo o Iulusie zdążyłeś już wspomnieć. Fakt jest jednak faktem że podejrzanie się zachowują. Spodziewałem się że jadą do elfich siedliszcz w tym lesie, jednak przyznali że do Pyłów zmierzają. Dobrze że dopilnowałeś przygotowań. Mówią ci coś imiona Ligia Keer i Jakob Horn?
-Nie są mi znane. Może tobie Iulusie...wiesz coś o kompanach Sticka?- odparł Raydgast nie przejmując się uszczypliwością elfa.
- Dobre pytanie, wiesz może, Iulusie? Pytałem w Siole i Twierdzy, ale tam tylko Sticka widziano - ale na jego miejscu nie afiszowałbym się z towarzyszami czy najmitami.
- Takoż i ja w Siole języka zasięgnąłem i jeno o samym Sticku tamój słyszano- skinął głową kapłan- ze znanych mi współpracowników jeno Sorg Bardka, innych z nim nie widziano. A tyczy się to też jego szlaku już od Srebrnych Marchii, przez Wybrzeże Mieczy i aż tutaj na północy. Niezbyt to chyba w jego guście w grupie się afiszować, szczególnie, że z misją raczej tajną ruszał. Nie można jednak wykluczyć że tutaj już jakąś bandę zbiera. - zasępił się na chwile - cóż dywagacje zdaje się już nam na niewiele się zdadzą, trzeba kobiety te wybadać ale ostrożność zachować. Zaraz wydam rozkazy najemnikom co by obóz obstawili.
- Jeśli sam wyruszył to albo jest szalony, albo nadzwyczaj pewien swego... - rzucił Laure w zamyśleniu - Choć pewnie też ci którzy go wynajęli byli w stanie przydać mu do pomocy jakieś towarzystwo które by miało na niego czekać w wyznaczonym miejscu.
- Zapewne - mruknął kapłan wpatrując się w kobiety - trudno, próbujmy się czegoś od nich dowiedzieć skoro już zaprosiliście je do ognia.
-Zostawić ich samych też nie możemy... Nie w Pyłach, w każdym razie- odparł paladyn wzruszając ramionami.
Kapłan spuścił głowę i mruknął: Jeśli są niewinni, a tylko głupi to niegodziwością było by ich na pastwę Pyłów zostawiać.

Więcej nie zdążył rzec, bo dwie młode kobiety podjechały do obozu, przywiązały wierzchowce i zbliżyły się do ognia. Raydgast gestem zaprosił je by usiadły, po czym rozpoczął rozmowę.
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.

Ostatnio edytowane przez Nightcrawler : 13-11-2010 o 20:13.
Nightcrawler jest offline  
Stary 13-11-2010, 19:48   #24
 
Callisto's Avatar
 
Reputacja: 1 Callisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znany
Paladyn spojrzał po dziewczynach i rzekł spokojnym tonem głosu.- A wasz towarzysz tutaj nie dołączy?
Po czym kontynuował wskazując dziewczynom miejsca przy ogniu.- Tak więc, po co jedziecie do Pyłów?
Maeve zabrała głos. - Towarzysz pilnuje rzeczy. Uważam, że przezorny zawsze ubezpieczony, więc poprosiłam by został. Dla odmiany, bo ostatnio wszystko zdaje się omijać. - Uśmiechnęła się lekko. - A czemu do Pyłów? Dostałam wiadomość, że mój dawny towarzysz tam jest. Koniecznie muszę go odnaleźć. - Dodała.
- Z tego co nam wiadomo długotrwałe przebywanie w Pyłach może skończyć się co najmniej szaleństwem - jak nie gorzej - powiedział zdziwiony Laure.
- Szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie czym to się może skończyć. Muszę go odnaleźć. Wielokrotnie ratował mnie z opresji, więc tym razem może uda mi się odwdzięczyć. - Odpowiedziała rudowłosa Maeve, wzruszając ramionami. Nie chciała dłużej drążyć tego tematu, nie chciała w ogóle o tym mówić. Jednak z doświadczenia wiedziała, że półprawda jest lepsza niż kłamstwo.
- A reszta spośród Was? Czy również jesteście z tego samego powodu? - dopytywał Aesdil.
- Myślę - odpowiadała z zastanowieniem Tua - że Pyły są naszym przeznaczeniem. - Sama, tak na prawdę uwierzyła w to dopiero teraz, gdy spotkała jeźdźców ze snu i wolała na razie nie wdawać się w szczegóły, przynajmniej dopóki nie będą mogli zaufać obcym.
-Zabawne, bo my też za kimś jedziemy.-oparł paladyn to spoglądając w ogień, to znacząco na kapłana.- Jak ma na imię ten...towarzysz?
Nie skomentował słów Ligii, spojrzał na nią jedynie ze współczuciem. Cóż...osobiście bałby się takiego przeznaczenia.
- I jak, pani, brzmi Twoje imię? - zapytał Laure Maeve. Słowa o przeznaczeniu przywołały nieprzyjemne skojarzenia po spotkaniu z “falą”, kiedy to nimfy wspomniały o wojownikach wiary ... czy jakoś tak. A spotkanie z wróżami w Uran dodatkowo niechęć do takiej gadki pogłębiły.
- Na imię mi Marie. - Skłamała Maeve, przywołując pierwsze imię,które przyszło jej do głowy. - A poszukiwany przeze mnie towarzysz ma na imię Hourun. Wątpię byście go spotkali na swojej drodze, nie należał do specjalnie towarzyskich ludzi. - I znowu półprawda. Szczerze mówiąc to nie miała pojęcia, czy lubił towarzystwo, bo zwykle podróżowali tylko we dwoje...
Czarodziejka bojąc się, że ta rozmowa może trafić na kłopotliwy grunt, kiedy to będą musiały więcej kłamać, postanowiła przystąpić do ich planu. Podniosła głowę patrząc na jastrzębie i spytała:
- Czy te piękne ptaki należą do was?
Laure uśmiechnął się, zadowolony z pochwały. Spojrzał w górę, pomilczał chwilę przywołując jastrzębia i wyciągnął przedramię, na które z łopotem spłynął chowaniec.
- Ten akurat tak, to Kull, mój ... przyjaciel. Panie, choć oczywiście wolna droga przed Wami - bo nie sądzę paladynie byśmy mieli prawo komukolwiek jej wzbraniać, prawda? - to może razem wybierzmy się do Pyłów, dla bezpieczeństwa? - powiedział spokojnie i spojrzał na Raydgasta, mając nadzieję że i on dostrzeże korzyść z wzięcia gromady podróżników pod obserwację. Choć ostatni przykład, “brania Alehandry pod obserwację”, może być nieco zniechęcający...
-Nie możemy wszak zostawić was samych. Dwójka dziewcząt i chłopak. My podróżujemy licznie, a i tak obawiam się, że może to nie wystarczyć.- rzekł wzruszając ramionami. Następnie dodał.- Skoro jednak uparłyście się narażać życie, to cóż...rozumiem wasze powody, ale wolałbym nie narażać młodych dzierlatek na upiory z Pyłów.
Tui nie spodobały się słowa paladyna o dzierlatkach. Już chciała dodac coś o tym, ze pozory mylą, ale na szczęście w ostatniej chwili ugryzła się w język. Jeszcze obudziłaby jakieś podejrzenia...
- Twój przyjaciel, pani, kim jest z zawodu? - dodał naraz Laure zwracając się do Marie.
Maeve uśmiechnęła się pod nosem. Nigdy nie pomyślałaby o sobie jako o młodej dzierlatce. Nie była stara, w końcu miała ledwie 20 lat, ale nie była też młoda jak Tua.
- Z tą młodą dzierlatką to chyba nie do mnie było adresowane,co? - Zaczęła żartobliwie Maeve. - Tak się składa, że z moich towarzyszy jestem chyba najstarsza. Co, oczywiście nie oznacza, że najmądrzejsza. A co do Houruna... Nie miał jakiegoś szczególnego zawodu, jeśli dobrze pamiętam. Chwytaliśmy się najróżniejszych robót, gdyśmy razem podróżowali. - Dodała, nieco roztargnionym głosem. Odciągnięcie tego jedngo mężczyzny od ogniska okazało się być trudniejsze niż myślała. Mówiła Tui, że ma złe przeczucia.
Młodsza z kobiet roześmiała się słysząc komentarz Meave, że nie jest najmądrzejsza z grupy. Chyba nikt z ich drużyny ostatnio nie wykazał się rozsądkiem. Kalel wypijając eliksir uzdrawiający, Sorg chcąc za wszelką cenę ujawnić swoją tożsamość przed nieznajomymi, a Tua w czasie jej próby w lesie. Tylko Meave nie popełniła ostatnio żadnej gafy.
-A po co ów Hourun udał się do Pyłów?- spytał paladyn spoglądając wprost na Maeve. Po chwili uśmiechnął się dodając.- Z moich towarzyszy zapewne też jestem najstarszy, ale staruszkiem się nie czuję.
Maeve roześmiała się na “staruszka”. Nie mogła się powstrzymać, co nie zdarzało jej się często. Jednak biorąc pod uwagę to wszystko, co ich czekało i miało czekać może dobrze byłoby trochę “rozładować” smutek.
- Jeśli mam być szczera - nie mam pojęcia po, co ani jak tam trafił. My... - Urwała na chwilę i zagryzła wargę. Wkraczała na bolesny temat, nie chciała otwierać się przed obcymi, ale oni z kolei nie chcieli przestać zadawać pytań. - Nie widziałam go od pewnego czasu... Rozstaliśmy się ze względów bezpieczeństwa. - Powiedziała, tonem wyraźnie dającym do zrozumienia, że nie życzy sobie dalej ciągnąć rozmowy o Hourunie. To była ciągle świeża rana, czy tego chciała, czy nie.
Paladyn skinął głową dodając.- My i tak musimy jechać do Pyłów. Więc poszukując Sticka, możemy i poszukać tego.. Houruna. Nie ma powodu, by i wy też musiały tam jechać. To naprawdę nie jest miłe miejsce.
Maeve poczuła się jakby potraktowano ją jak niesamodzielną i słabą dziewczynkę, którą się nie czuła. Czuła się silną kobietą i nie miała zamiaru ustępować.
Czarodziejka poruszyła się nerwowo słysząc imię Sticka. “Trzeba się pospieszyć.” pomyślała
- Dziękuję za tę ofertę, ale Hourun nie zaufa obcym. Nie ma takiej możliwości. Poza tym, dzięki niemu nie jestem słabą dziewczynką, to on zrobił ze mnie osobę, którą jestem i choćby w ten sposób mogę mu się odwdzięczyć. - Ucięła temat Maeve, a przynajmniej miała nadzieję, że ucięła.
-Nie o to chodzi.- zaśmiał się krótko paladyn po czym dodał.- To nie kwestia siły czy samodzielności. Tylko miejsca. Pyły to... cóż... gdybym miał wybór, to bym nigdy tam się nie udał.
Maeve uniosła brwi. - Cóż, widocznie ja jestem inna. Nie pierwszy raz z resztą. Hourun potrzebuje mojej pomocy, ja mu jej udzielę. Koniec kropka.
Paladyn uśmiechnął się kwaśno... nie chciał mówić na głos, jaką pomoc można udzielić tym, którzy zbyt długo przebywają w Pyłach.
- Chwileczkę - westchnął Laure - zmierzch zapadł, a Wasi towarzysze ciągle tam tkwią, w ciemnościach i daleko od ognia. Może podejdźmy, Iulusie, do ... - z zakłopotaniem Laure zdał sobie sprawę że do tej pory nie dowiedzieli się kim jest “osoba potrzebująca pomocy”.
Siedzący obok Manorian pokiwał głową od razu kontynuując wątek towarzysza, choć do tej pory był milczący i raczej bacznei przyglądał się obcym:
- Jeśli wasz towarzysz ranion, lub chorobą zmorzony, chętnie pomogę, choć Tyr sprawiedliwy panem jest prawa, wszelako łaskę leczenia swym kapłanom udziela na równi z innymi bóstwami - pierwszy raz uśmiechnął się ciepło do kobiet, a jego wzrok złagodniał, choć w duszy jego wciąż tlił się zalążek podejrzenia.

- Faktycznie należałoby po nich pójść, ale może ja to zrobię - Tua podniosła się - Ale jeśli nie miałbyś panie nic przeciwko, to chciałabym żebyś mi towarzyszył - zwróciła się do Złocistego, bojąc się, że ten się nie zgodzi lub jego przyjaciele zwietrzą jakiś podstęp - Chciałabym ci przy okazji pokazać coś, co być może cię zainteresuje.
Aesdil zatrzymał się w pół słowa. Nie trzeba specjalnie wybujałej wyobraźni by przypomnieć sobie zdarzenie w Wieży Urgula. Spojrzał znacząco na paladyna i kapłana i odpowiedział spokojnym, równym głosem, wdzięczny za to że Płomień w jego piersi gorzał pełnym ogniem.
- Oczywiście, pani. Iulusie, Raydgaście, gdyby potrzebna była Wasza pomoc bądźcie w pogotowiu - powiedział z naciskiem, mając nadzieję że chociaż Iulus zorientuje się co zacz - nadal nie miał zaufania do rozumu paladyna.
Kapłan skinął nieznacznie głową, a jego dłoń w pancernej rękawicy, niby to od niechcenia powędrowała w stronę leżącego obok niego miecza.

- Więc chodźmy - czarodziejce kamień spadł z serca. Już się bała, że elf będzie na tyle podejrzliwy, że przestraszy się krótkiego spaceru z nieznaną mu, młodą dziewczyną Tua ruszyła w stronę sań, oglądając się czy Aesdil idzie za nią.
Laure ruszył za Tuą, uważnie się rozglądając.
Paladyn niespecjalnie przejął się teatralnym niemal zachowaniem Laurego. Oczywistym było, że te dziewczyny coś ukrywają. Z jakiegoż powodu trzymałyby swój wóz w odległości od obozowiska. Czemu tak długo się naradzały?
Jedyną odpowiedzią było to, że nie mówiły całej prawdy. Raygast potarł czoło w zamyśleniu, splótł dłonie razem. I spojrzał na siedzącą przed nim Marie.- Czymże się parasz, kiedy nie wyruszasz na niebezpieczne wyprawy?
- Niczym szczególnym. Tym i owym. Swego czasu pływałam na statku. Oczywiście nikt wtedy nie wiedział, że jestem kobietą. - Odparła Maeve jakby to była najbardziej naturalna rzecz na świecie. - Jestem wolnym duchem i zwykle biorę to,co się nawinie pod rękę w danym miejscu o danym czasie. Nie jestem jakoś wybredna.
-Taa...pamiętam, te czasy.- uśmiechnął się paladyn do siebie.- Gdy dyscyplina zakonna nie była tym, co mnie krępowało. Bycie wolnym duchem ma swoje zalety. Ale potem...-westchnął spoglądając w ogień.- Z czasem wszystko się zmienia.
- Z czasem wszystko się zmienia. - odpowiedziała rozbawiona Maeve.
- To prawda...choć ponoć w Pyłach niewiele.- odparł paladyn, po czym zaczął opowiadać to co sam usłyszał. Dla siedzącego obok Iulusa, nie było to nic nowego. Wszak to samo rzekł im, zanim wyruszyli. Opowiedział o skażeniu ziemi, która sprawia że nic tam nie rośnie. O skażeniu które ma zgubny wpływ na przebywające tam osoby. O zniszczeniu w Splocie, o miejscach martwej magii, jak i dzikiej magii, gdzie każdy czar wyzwala ruletkę magicznych efektów. O duszach uwięzionych w Pyłach. O duchach które oszalały pod wpływem tego miejsca, a które błądzą tam, by wywrzeć swą zemstę na żywych. O legionach szkieletów, którym nikt nie może zapewnić ostatecznego spoczynku.
 
Callisto jest offline  
Stary 13-11-2010, 20:03   #25
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Gdy Tua była pewna, że znaleźli się na tyle daleko, że przyjaciele elfa ich nie usłyszą, postanowiła powiedzieć mu, to co już wcześniej zaplanowała. Serce waliło jej jak młotem. Była gotowa w każdej chwili rzucić zaklęcie, gdyby okazało się, że Sorg niesłusznie zaufała Aesdilowi.
- Panie Laure... Czy znał pan pewną bardkę imieniem Sorg? - spytała nieśmiało zwalniając nieco kroku.
Mimo elfiego wzroku Aesdilpotknął się. Ze zdumieniem wpatrzył się w “Ligię Kern”.
- Tak, znam - powiedział powoli - dziewczyna nie wyglądała na łowcę nagród czy agentkę ścigającą bardkę. Zaraz jednak odwrócił się ku saniom i mężczyźnie pilnującym ich - nader gładkim, zupełnie jak ... Kalel, wedle opisu!
- Kim jesteście?! - rzucił gorączkowo.
- Tak na prawdę nazywam się Tua Meravel. Wiem, że ludzie ścigający Sorg, a pana towarzysze, znają moje nazwisko. Dlatego skłamałam. W liście pisał pan do Sorg o tych mężczyznach. Proszę mi tylko powiedzieć czy grozi jej od nich jakieś niebezpieczeństwo?
Elf potarł twarz, z trudem oswajając się z nagłą zmianą sytuacji. Zaraz jednak uzmysłowił sobie że im dłużej będzie się namyślał tym mniej pewne jest by Tua uwierzyła jego zapewnieniom.
- Tam na saniach ... jest Sorg? - zapytał by zyskać chwilę czasu i samemu zastanawiając się nad odpowiedzią na pytanie dziewczyny.
Czarodziejce nie spodobało się, że nim jeszcze elf odpowiedział na jej pytanie zaczął wypytywać się o bardkę. Choć z drugiej strony widziała jak jest skołowany. Tylko czy to nie dlatego, że zastanawia się w jaki sposób mógłby pojmać w ich pułapkę?
- Proszę odpowiedzieć mi na pytanie - odsunęła się trochę od Aesdila w razie gdyby chciał nagle ją zaatakować.
- Spokojnie! - Laure powiedział pospiesznie, przypominając sobie raport Lususa i to co zapisał on o Tui - Iulus chciał wypytać Sorg o ... pewnego barda, wymogłem na nim by odbyło się to w mojej obecności, a i Iulus nie zamierzał jej zrobić niczego złego, po prostu ... wypytać.
- A paladyn? - spytała krótko dziewczyna.
- Nie jest specjalnie zainteresowany Sorg, poza tym by dowiedzieć się gdzie przebywa Stick, bard z którym była wcześniej - odpowiedział Aesdil choć z nieco mniejszą pewnością siebie - kto wie co tak naprawdę Raydgast zamierza - To jak, Sorg jest z Wami? - zapytał, zapewne niepotrzebnie, bowiem sanie były coraz bliżej.
Tua stanęła nie chcąc by doszli sań nim wszystko nie zostanie wyjaśnione. - Tak, jest z nami, ale czy może się ujawnić bez obawy o swoją głowę?
- Po co tak naprawdę jedziecie do Pyłów? - zapytał powoli Aesdil, bowiem nowa myśl zaczęła kiełkować mu w głowie - I gdzie jest Lusus?
Czarodziejka nie chciała się wdawać w wyjaśnienia w tamtym miejscu i czasie. Dużo czasu by trzeba było na wdawanie się w szczegóły, a towarzysze Złocistego mogą w każdej chwili zacząć się niepokoić i tu przyjść. Jak wtedy zareaguje elf? Wciąż nie odpowiedział na jej pytanie. Tua jednak wiedziała, że musi odpowiedzieć mu, bo inaczej może nie zechcieć im pomóc:
- Mnie i Meave nawiedzały sny o Pyłach. Z resztą każdy z nas jest w jakiś sposób związany z tym miejscem. Niejedna wróżba nam to mówiła, a i ludzie bardziej wiarygodni też tak twierdzili. Możesz mi wierzyć panie, że wolałabym uniknąć wizyty w miejscu takim jak Pyły - dziewczyna wzdrygnęła się wspominając swój sen.
Laure powątpiewająco spojrzał na Tuę gdy wspomniała o wróżbach, ale ugryzł się w język. Najwidoczniej dziewczyna w to wierzyła .... a jeśli nie to będzie czas wydobyć prawdę. Tylko dlatego odpowiadał na jej pytania, ale i tak....
- Żal że nie powiedzieliście od razu kim jesteście, ale rozumiem to ... poniekąd. Co do Sorg to wedle mojej wiedzy nie grozi jej szubienica czy cokolwiek podobnego, jeśli tylko uczciwie i zgodnie z prawdą odpowie kapłanowi Tyra na pytania o Sticku - położył nacisk na parę słów.
Dziwny wzrok elfa Tua bardzo dobrze odczytała, bo spodziewała się takiej reakcji. Sama z resztą wątpiła w swoje przeznaczenie aż do czasu, kiedy spotkała na swojej drodze ludzi ze snu.
- Trudno było zaufać, gdy ścigali nas już w miastach, a i pana list do Sorg nie brzmiał zachęcająco. Jednak, chyba wie pan, że Sorg jest dość... - Tua szukała odpowiedniego słowa - narwana czasami, prawda? Z tym się wiąże jeszcze jedna przeszkoda...
- List?? Ten z Podkosów??!! Dostaliście go?? - to był wieczór cudów, tym bardziej że Laure zdał sobie sprawę z poczuciem winy że zapomniał zostawić list Sorg w innych osiedlach - a mógł to na przykład zrobić w Sielskim Siole.
- Jaka przeszkoda? - Aesdil wspomniał łup w ... głowę, jaki otrzymał od bardki. Gdyby tylko wiedział ile głów już lutnia Sorg rozbiła...
- Taak, dostaliśmy go. - dziewczyna uśmiechnęła się widząc zaskoczenie elfa - A przeszkoda... Gdy zobaczyliśmy was przed nami na trakcie to nie do końca udało nam się spokojnie ustalić taktykę... - Tua zmieszała się - Sorg chyba czuje się winna, że przez nią i my jesteśmy ścigani i nie chciała dopuścić do sytuacji, w której my narażalibyśmy się na spotkanie z wami, a ona spokojnie by się ukrywała. Dlatego gdy głucha na nasze prośby już niemal się ku wam wyrwała... Kalel powstrzymał ją siłą. - zakończyła zmieszana obserwując reakcję Aesdila
- Stała jej się krzywda? - zapytał spokojnie, wiedząc że za chwilę będzie miał potwierdzenie słów Tui.
- Niee, przecież nie dopuścilibyśmy żeby stało jej się coś poważnego! Tylko.. taki mały siniak. - odpowiedziała ciągle zmieszana
- Zaraz ją obejrzę, jeśli przekroczy to moje umiejętności to Iulus Manorian, którego darzę szacunkiem - położył nacisk na ostatnie słowa, by uspokoić Tuę - na pewno pomoże. Natomiast co do krzywdy ... - obejrzał się na obozowisko - Wiedz, pani, że podróżujemy w dość ... ciekawej kompanii. O ile za szanownego Manoriana, imć Silvercrossbowa i ten, no, Helfdana tropiciela - to ostatnie imię wymienił z nieco mniejszą pewnością siebie, no ale półelf aż taki napalony chyba nie był - mogę ręczyć że żadna krzywda Was nie spotka, to nie radziłbym którejś z Was znaleźć się samej w obecności najemników których prowadzi paladyn, jeśli wiesz pani co mam na myśli.
Tua uśmiechnęła się w odpowiedzi - Nie jesteśmy aż takie bezradne na jakie wyglądamy, ale dziękuję, panie za ostrzeżenie. Na pewno będę ostrożna w obecności tych najemników. Ale może chodźmy już do sań. Pewnie pana przyjaciele w obozowisku już się niepokoją. - i poszła w kierunku Kalela już z daleka uśmiechając się do niego uspokajająco.
Laure potrząsnął głową. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw, a ostatnie słowa Tui sprawiły że zaczął się także zastanawiać nad pewnością siebie dziewczyny. Być może sporo się zmieniło od momentu gdy usłyszał o drużynie Sorg...

- Wszystko w porządku, Kalel - czarodziejka rzekła od razu do chłopaka - Pan Aesdil wie co się stało i twierdzi, że Sorg nie grozi ze strony jego towarzyszy niebezpieczeństwo. Pokażmy mu ją. - Dziewczyna zaprowadziła elfa do sań i wskazała na bardkę. Cały czas stała obok i obserwowała co zrobi Aesdil, by w razie potrzeby móc interweniować.

Aesdil spojrzał na Kalela i skinął mu głową. Ugryzł się w język - cokolwiek by nie powiedział, nie nastroiłoby ich to do siebie przychylnie. Zamiast tego podszedł prędko do sań.
- Sorg! - wyrwało mu się na widok nieruchomej twarzy dziewczyny - Sorg, pomogę Ci! - powiedział uspokajająco, choć widział że jest nieprzytomna. Obejrzał ją, delikatnie przechylił jej głowę.
- Jak ją ... powstrzymałeś, mości Kalelu? - zapytał chłopaka spokojnym głosem.


- Egomet arcessere vis mini vulunus curavi, IAM! - zanucił zaklęcie, łagodnie, bez pośpiechu, choć ręce mu drżały. Niestety, nie dało to efektu - bardki nie dało się wybudzić. Jednak opuchlizna na policzku - a przede wszystkim na kości - znacznie się zmniejszyła.
Zastanowił się co robić, ale uznał że nie ma co czekać - urazy głowy są niebezpieczne. Nie zdążył się jednak odezwać, bowiem Tua zrobiła to pierwsza.

- Możemy już wracać do pana przyjaciół? Im dłużej będziemy zwlekać tym bardziej będą się oni niepokoić o pana. Czy zawsze podchodzicie tak ostrożnie do nieznajomych młodych kobiet? - zapytała z niewielką nutką ironii w głosie dziewczyna. Nie uważała by ta ostrożność była zbyt wielka, ale mimo wszystko wydało jej się to zabawne. Jednocześnie odbierała od Kalela nosidełko ze smoczkiem od razu zakładając je i chowając małego smoczka pod kurtką by zbytnio nie zmarzł. Mały był zaniepokojony tą ciągłą zmianą opiekunów, wyczuł niecodzienność sytuacji. Tua głaskała go delikatnie.

Laure chwilę milczał, zaszokowany widokiem pseudosmoka. Powstrzymał się od komentarza - będzie jeszcze czas na rozmowę. Ale z nowym podziwem spojrzał na Tuę i Kalela. Noszą wszak jakieś dwadzieścia pięć tysięcy sztuk złota ze sobą...
- Mam nadzieję że to jedna z uwag które potwierdzają prawdziwość przysłowia “Kto się lubi ten się czubi” - błysnął naraz uśmiechem. Spoważniał.
- Nie Wy jedni mieliście trochę przejść w podróży, nie dziwcie się że jesteśmy ... ostrożni - machnął ręką - Może będzie okazja opowiedzieć - rzucił wracając spojrzeniem do Sorg.
- Starczy tej maskarady. Trzeba szybko odkryć karty nim bez nadziei zakałapućkacie się w fałszywe imiona, cele i znajomych. Zabierzmy Sorg do ogniska. Tak będzie lepiej. Wyjaśnijmy tę sytuację jak najszybciej. Krzywda Wam się nie stanie - powiedział wodząc spojrzeniem od Tui do Kalela i z powrotem. Płonął z niecierpliwości by oddać Sorg we wprawne w leczeniu dłonie Manoriana.
- Dziękuję ci , panie Laure, za pomoc. Jestem pewna, że i Sorg będzie wdzięczna, gdy się tylko obudzi. - Tua dygnęła lekko, chwyciła dwa konie za uzdy i zaczęła je prowadzić w stronę obozu.
- Nie ma za co, ważne teraz żeby obyło się bez niepotrzebnych ... podejrzeń - westchnął Aesdil - Może ja pierwszy zacznę mówić?
- Oj tak. To chyba będzie najlepsze wyjście. - odpowiedziała dziewczyna. Ulżyło jej, że elf wziął na siebie przynajmniej początek rozmowy. Potem już jakoś pójdzie...
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline  
Stary 13-11-2010, 20:55   #26
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Laure przez te kilkadziesiąt uderzeń serca jakie zajął marsz ku obozowisku głowił się jak to rozegrać. “Chyba najlepiej będzie ... prosto z mostu...”
- Iulusie, Raydgaście - powiedział gdy stanęli już w kręgu światła rzucanego przez ognisko - wydaje mi się że doszło do nieporozumienia. Ci podróżnicy, co prawda z obawy przed oskarżeniami pod adresem bardki Sorg, zataili swe imiona. To drużyna którą prowadził giermek Lusus do Elethieny Froren. Tak naprawdę Sorg jest z nimi, tu, na tych saniach, kontuzjowana, i twoja pomoc Iulusie bardzo by się przydała. Imiona swe podali gdy upewnili się że Sorg nie stanie się krzywda, a ja dałem im to zapewnienie, na mocy naszej wcześniejszej rozmowy na jej temat - powiedział kładąc nacisk na ostatnie słowa, w razie gdyby komuś jednak zachciało się przesłuchań. Usilnie starał się zachować spokój, a nie było to łatwe w tej sytuacji. Jednak jego niecierpliwe wiercenie się nie pomogłoby w rozmowie.
Iulus wytrzeszczy oczy ze zdziwienia po czym mruknął pod nosem - no to Ci dopiero niespodzianka; mam nadzieję, że nie będzie nazbyt bolesna - po czym dodał głoseniej zwracająć się do Laure - oczywiście dane Tobie słowo podtrzymuje, Bardce krzywda się nie stanie, bynajmniej nie z mojej strony - bo jak mówicie to już krzywda się jej stała.

Tua postanowiła wesprzeć elfa. Chciała by ci mężczyźni jak najszybciej im zaufali i przestali osądzać niesłusznie Sorg. Niech to wszystko będzie już za nimi.
- Tak na prawdę nazywam się Tua Meravel. Przepraszamy za te kłamstwa, ale wiedzieliśmy, że Sorg jest poszukiwana. Nie mieliśmy pojęcia kto nasłał tą pogoń, a ni z jakiego powodu. Sorg niczemu nie zawiniła i jeśli tylko pozwolicie jej mówić, na pewno wyzna wam prawdę. - powiedziała, żarliwie broniąc przyjaciółki, choć nie padły jeszcze żadne oskarżenia.
Skoro Tua się przedstawiła prawdziwym imieniem, Maeve uznała, że ona również powinna.
- Ja naprawdę nazywam się Maeve Talaudrym. - Powiedziała, czekając na reakcję obcych.
- Ach, to pani pokonała Bastora - przypomniał sobie Laure i skłonił głowę z uznaniem - Widzieliśmy jego truchło, nawet w jakiś czas po Waszym odjeździe robiło wrażenie. Dobrze że nie dopuściła pani do ... bardziej bezpośredniego starcia Lususa z tym potworem... - powiedział przypominając sobie dziwnie mętne słowa giermka w raporcie na ten temat.
Maeve uśmiechnęła się blado na wspomnienie Bastora i podziału jaki nastąpił w drużynie po tym, co zrobiła. Rozmówca zdawał się nie znać szczegółów i może to było nawet lepiej, przynajmniej nie będzie oceniana ze względu na swoje metody.
- Wtedy sądziłam i nadal sądzę, że bezpośrednie starcie Lususa z tym stworem mogłoby nie skończyć się dobrze. Niestety wtedy uraziłam chyba jego honor, czego długo mi nie wybaczył.Uznałam jednak,że czasem trzeba coś poświęcić dla dobra ogółu. - Powiedziała Maeve zgodnie z prawdą.
- Musi mi to pani kiedyś opowiedzieć - Laure odpowiedział zaintrygowany doborem słów dziewczyny. Na razie jednak zerknął w bok, na Raydgasta, woląc nie rozwodzić się przy nim na temat honoru i roztropności paladynów.
-Oskarżeniami? Kto im nawkładał takich głupot do głowy?- zdziwił się paladyn, pocierając czoło dłonią. Pojawienie się owej grupki wraz z Sorg nieco komplikowała się. Wskazał na Iulusa dodając.- On poniekąd sprawił, że była poszukiwana. Kapłan Iulus szukał Sticka, a że Sorg go spotkała, to i jej poszukiwać zaczęto. - a tak to przynajmniej paladyn zapamiętał, z tłumaczeń Thunderdragona, które już wtedy wydały mu się mętne. Do dziś bowiem nie wiedział, czemu właściwie oskarżano Sticka. I o co. O to że się interesował Urgulem? Wszystko to było planowane i robione chaotycznie i na podstawie niepewnych przesłanek. Nic tedy dziwnego, że dwa Zakony nie potrafiły złapać jednego barda i jego “pomocnicy”. Nic tedy dziwnego, że jechali powstrzymać Sticka, nie wiedząc nawet co planuje i gdzie.- A potem... zrobił się niezły mętlik.
Wzruszył ramionami.- Zresztą nieważne. Wiemy, gdzie jest Stick, a Zakony to już pewnie zapomniały o całej sprawie.
- Nie, mości Raydgaście - poprawił go kapłan- również sir Thunderdragon wcześniej już Stickiem był zainteresowan i on list gończy za Sorg prawomocnym uczynił. Ale nie mam póki co zamiaru z niego korzystać choć spoczywa w mym namiocie, a i kopie przedstawiłem Ci przy wyjeździe z Uran już do Pyłów. Wszak rozumiem, że miałeś kilka rzeczy na głowie a Bardka najmniejszą z nich była. Nie ma to znaczenia - dokończył całkiem szczerze wzruszając ramionami na znak iż jest to dość obojętne.
Paladyn machnął tylko ręką ze zrezygnowaniem. Wyprawa robiona na szybko, wyprawa w której jeden przedstawiciel Zakonu, dowodzący bandą rzezimieszków z zaułków Uran, ma polować na barda, który ponoć pognał do Pyłów...w celach jak dotąd nie wiadomych. Wyprawa w której dowódcy praktycznie nie było... Wyprawa ta wydawała się Raydgastowi kpiną. Zwłaszcza teraz....gdy śnieg sypał mocno. Jeszcze tylko czekać, aż to całe towarzystwo rozlezie się po Pyłach. Paladyn czuł się jak dworska niańka pilnująca urwisów, niż jak rycerz Zakonu.

- Pomyłka - wiemy gdzie może być Stick. I mimo wszystko dobrze byłoby gdybyście powiedzieli co wiecie na jego temat- Laure poprawił odruchowo ale nie czepiał się już paladyna, czekając na odpowiedź Tui.
- Myślicie o Pyłach? - Spytała Tua - I chyba lepiej żebyście najpierw wypytali Sorg. Wszystko co wiem o tym Sticku pochodzi z jej opowieści.
-Jeśli Sticka nie ma w Pyłach, to jeden problem z głowy. A i wtedy zmartwienia Iulusa.- tu paladyn spojrzał na siedzącego kapłana.- okazałaby się bezpodstawne. Pozostanie tylko sprawa Alehandry.
- Właśnie - warknął elf - napotkaliście może na niewiastę posługującą się tym imieniem? Egzotycznej urody, południowej, z blizną pewnie po poparzeniu, ciągnącą się przez twarz aż do obojczyka. Małomówna, o zimnych oczach i dysponująca potężną magią... - nie zapomniał co czarodziejka - lub zaklinaczka - mu zrobiła. Nienawiść trzymał ukrytą głęboko w sercu, czasami jednak nieco się uzewnętrzniała...
Czarodziejka pokręciła głową. Z pewnością zapamiętałaby gdyby jakakolwiek kobieta władającą magią, a już zwłaszcza potężną, przewinęła się w jej okolicy. Trudno było by to raczej zapomniec.
- Ale może najpierw wybudźmy Sorg, a potem będziemy rozmawiać na inne tematy? - nieśmiało, choc trochę niegrzecznie popędziła nowych znajomych.
Maeve również nie przypominała sobie aby napotkali taką kobietę. A na pewno by zapamiętała. W końcu taka wyróżniałaby się spośród napotkanych na ich drodze ludzi.
Kalel za to ożywił się wyraźnie.
- Jak byliśmy w Uran, czekając na was - zwrócił się do Maeve i Tui - to jakaś czarodziejka zrobiła w karczmie lodową zawieję. Dzięki niej udało nam się wymknąć. Miała ciemną, nietutejszą karnację... ale żadnej blizny nie pamiętam.. Chyba nie było. Sorg potwierdzi... jak się obudzi - zakończył niepewnie.
- To nieco niegrzecznie rozmawiać na takie tematy bez udziału osoby szczególnie tym wszystkim zainteresowanej. - Dodała Maeve, kiwając głową w kierunku nieprzytomnej koleżanki.
Paladyn spojrzał to na Iulusa, to na Laure czekając, aż skorzystają z okazji by zabawić niewiasty rozmową, która nie będziecie dotyczyła drażliwych tematów. Skoro jednak się nie odezwali, to sam zaczął zwracając się do obu dziewczyn.- Pochodzicie spoza Królestwa? Bo ja, o przyznaję ze wstydem, nie wyściubiłem nosa poza granice ojczyzny. Zawsze trzymały mnie tu, albo obowiązki albo zobowiązania, a potem... przysięgi. A różne ciekawe opowieści krążą o innych regionach Faerunu.
Uśmiechnął się pod nosem, wyobrażając sobie minę Helfdana na wieść że ominęły go pogaduszki z “sikoreczkami”. I minę dziewczyn, gdy poznają półelfa. O tak, tropiciel robił wielkie wrażenie na płci przeciwnej. Niekoniecznie pozytywne, ale ciężko im było przejść obok niego obojętnie...

Tua spojrzała na paladyna i skrzyżowała ręce na piersiach:
- Na prawdę sądzę, że jeśli pan kapłan ma możliwość ocucenia Sorg to może najpierw niech to zrobi? Porozmawiać można chyba później - powiedziała dobitnie.
- Racja szanowna Pani, nie ma sensu teraz roztrząsać sprawy, gdy jedyna osoba, która może rzucić światło na nasze zadanie leży złożona chorobą i nie tomna - Iulus skinął głową w stronę Tui. - Prowadź zatem nie traćmy czasu. O domniemanej winie porozmawiamy już z Sorg; oczywiście razem - dodał spoglądając na Laurego. Aesdil skinął głową i poruszył się jakby chciał podejść do sań - ledwo stał w miejscu.
Czarodziejka wskazała stojące nieopodal sanie, załadowane ich zapasami i leżącą na tym wszystkim jej przyjaciółkę.
- Tu jest, panie. Choć może najpierw dobrze by było ją stamtąd ściagnąć.
- Iulusie, przeniesiemy Sorg do ognia? - zapytał Laure i podszedł do sań.
- Nie powinniśmy jej ruszać póki nie stwierdzę w jakim jest stanie - zaprotestował stanowczo kapłan. - Zresztą nie położymy jej przecież na śniegu - po czym ściągnął pancerne rękawice i pochylił się nad ranną. Po chwili błękitna poświata słynęła z jego dłoni na potłuczoną twarz bardki i Sorg z trudem otworzyła oczy. Ukontentowany kapłan na powrót wyprostował się i rzekł- To niech mi ktoś teraz wyjaśni kto jej tak przywalił.
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline  
Stary 14-11-2010, 00:26   #27
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Trzy krótkie gwizdy rozległy się tuż na granicy cienia rzucanego przez konary drzew, następne co było słychać to odległe parsknięcie i chrzęst śniegu pod kopytami wierzchowca. Obok drzewa stał tropiciel. Strzepnął śnieg z płaszcza szarego koloru i podszedł do ognia. Po chwili doczłapał jego wierzchowiec. Miał dostatecznie dużo czasu na dość bezczelne rzucenie okiem na ich gości lecz o dziwo najwięcej uwagi poświęcił swojemu towarzyszowi. Uśmiechnął się do niego ni to po przyjacielsku ni to ostrzegawczo.

- Prawdziwa noc cudów. Niespodzianka goni niespodziankę. Jestem Helfdan jednak jak mniemam mnie już znacie chyba bo chyba ktoś tu ma nieco za długi język… a może i piórko. Panie i panowie wybaczą jednak tak długo siedzieliście i pituszyliście, że w tej zaspie odmroziłem sobie to i owo. Pora się teraz nieco rozgrzać. Ruszył do swojego namiotu. W blasku ogniska wyraźnie było widać przemoczone buty, spodnie i rękawice. Na odchodne rzucił jeszcze do paladyna. – Nikt za nimi nie jechał… jelenia dzisiaj nie przywiozłem, chyba dostatecznie dużo siedzi przy ogniu.

Po chwili było słychać krzątanie w namiocie jasno i wyraźnie sugerujące, że nie miał ochoty dużej spędzić w tych mokrych łachach. Gdy wyszedł zza zasłony płótna był już w innych ciuszkach i innym nastroju. W ręku trzymał duży bukłak a w drugiej kociołek. Ewidentnie zbliżała się chwila na specjalność zakładu… grzane winko. Przezorny tropiciel zapewnił mu odpowiednią moc gwarantujące niezamarzanie, skrywaną jednak w dużej ilości korzeni, miodu i przypraw. Kociołek spoczął nad ogniem a półelf mieszał jego zawartość tak, żeby się nie zagotowała… jednocześnie przysłuchując się dyskusji.

Na Aesdila uśmiechy półelfa wpłynęły podobnie jak Płomień na ochronną sferę Alehandry.
- Pomóc Ci Sorg? Staniesz sama na nogi?
- Wszystko w porządku Sorg? Jak się czujesz? - zapytała zmartwiona Tua. Zignorowała pytanie kapłana i przybycie kolejnego mężczyzny do ogniska. Podejrzliwie tylko spojrzała na elfa, nie podobał jej się jego entuzjazm w pomocy Sorg. Z tego co opowiadała dziewczyna nie znali się w końcu długo... jakąś godzinę czy dwie. Skąd więc taka troska? Trzeba będzie mieć tego elfa na oku. Najpierw jednak musiała się dowiedzieć czy aby na pewno Kalel nie za mocno uderzył bardkę. W końcu dwa kilo monet w głowę to nie przelewki.
- Doznała niewielkiego wstrząsu mózgu po silnym uderzeniu - powiedział kapłan do Aesdila widząc, że kobieta nie bardzo się nim przejęła, nie wspominając o podziękowaniu za przywróceniu jej koleżanki do stanu użyteczności - powinna szybko stanąć na nogi, ale zalecam odpoczynek i nie przemęczanie przez przy najmniej jeden dzień. Wstrzymaj się narazie też z odpytywaniem, może być jeszcze chwile skołowana.
- Nie miałem nawet takiego zamiaru - odpowiedział elf, teraz już spokojny - Sam użyłem leczniczego zaklęcia, ale widać że co specjalista to specjalista - uśmiechnął się do Iulusa dziękując mu za pomoc.

Sorg zerkała po twarzach pochylających się nad nią osób. Słyszała ich pytania i starała się na nie odpowiedzieć. Po chwili uniosła dłoń i dotknęła obolałej szczęki.
- Co się stało?- udało jej się wyszeptać, krzywiąc się przy tym z bólu. Zerkała niespokojnie na Tuę starając się wyczuć jak powinna się zachować.
- Wszystko jest w porządku. - Tua uśmiechnęła się uspokajająco do Sorg. Sama też, słysząc głos dziewczyny poczuła się spokojniejsza.
- Dziękuję bardzo panie Iulusie. Pozwolicie, że rozłożymy może namiot i położymy tam Sorg, by mogła spokojnie odpocząć i dojść do siebie?
-Nie ma pośpiechu... równie dobrze możemy porozmawiać rano.- wzruszył ramionami paladyn spoglądając na niebo. Robiło się już coraz ciemniej. Laure jedynie uśmiechnął się do Sorg pokrzepiająco - jeszcze zdąży się nagadać.
- To w takim razie może ja z Kalelem rozłożymy namiot. Meave, zostaniesz z Sorg? - spytała czarodziejka.
Maeve skinęła głową na znak, że zgadza się. “Ktoś w końcu musi pilnować tej małej wariatki” pomyślała z lekkim rozbawieniem.
Nie wiedząc jak się zachować wśród obcych bardka zamknęła oczy udając osłabienie. Postanowiła poczekać aż znajdą się w namiocie i tam wypytać wspóltowarzyszy jak się przedstawia ich sytuacja. Czuła niepokój i lęk, ostatnie co pamiętała to dyskusję z Tuą i Kalelem, a teraz leży na saniach obolała a obcy mężczyźni dysputują o rozmowach. Miała dziwne uczucie, że te rozmowy będą dotyczyły jej, a dopóki nie wiedziała kim są nieznajomi nie zamierzała nic mówić.

Tua prędko poszła rozłożyć z Kalelem namiot. Szeptem wyjaśniła mu, że na razie chyba bezpieczniej będzie nie zdradzać się jej i Meave ze swoimi mocami, tak na wszelki wypadek. W końcu nie wiedzą na ile mogą ufać nieznajomym. Namiot został postawiany nieco z brzegu obozowiska, niedaleko ich sań, koni i muła, potem zaś chcieli zabrać się za transportowanie Sorg do jego wnętrza.
Paladyn przyglądał się tym wszystkim knowaniom ze stoickim spokojem. I to jak szybko owinęli sobie elfa wokół palca. Brakowało tylko smyczy, na której mogłyby Laure uwiązać.
Raydgast miał szczerą nadzieję, że jutro wszystko się wyjaśni i przynajmniej parę osób wróci do domu.

Helfdan upił łuk gorącego wina i ze zdziwieniem się przypatrywał całej tej scenie. Miłe słówka, gładzenie po główce i pytania o zdrowie… i to wszystko w stosunku do osoby, która szwendała się po królestwie z wrogiem numer jeden.

- A może jeszcze panience zagrzać stópki i utulić ją do snu!- Popatrzył na resztę. Co najmniej lekko zdziwiony - Czy tylko ja pamiętam o tym, że ta dzieweczka jeździła z bardem? Czy tylko ja widzę, że jej cholerna rana jest wynikiem jakiegoś taniego przedstawienia?

Siadać na zadkach i odpowiadać na pytania, a nie mościć sobie gniazdka! Mieli siłę szopki odstawiać to teraz będą mieli siłę odpowiadać na pytania.

-Nie... Jak masz pytania, to pytaj.- odparł paladyn tropicielowi, wzruszył ramionami. -Ale prawdy chyba nie usłyszysz. A ja tu za sąd robić nie mam zamiaru.

- Cieszę się, że przynajmniej ktoś ma równie zmrożone jajca żeby teraz o chędożeniu nie myśleć! - Helfdan rzucił paladynowi w podzięce na łaskawe zezwolenie. Widząc, że panienka nagle onieśmielona próbuje się wymknąć wstał i zagrodził jej drogę. - A teraz ślicznotko jak takaś do śpiewów chętna tedy słucham jak to z tym Stickiem było?
- Skoro pan taki niecierpliwy - wtrąciła się gniewnie Tua - i chce koniecznie dziś rozmawiać, to proszę chociaż pozwolić Sorg spokojnie usiąść. Ledwo co przytomność odzyskała po dość ciężkim ciosie! - po czym spytała przyjaciółki nieco spokojniejszym głosem - Zgadzasz się Sorg?
Czarodziejka nie chciała przemęczać dziewczyny i najchętniej by teraz po prostu ominęła tropiciela, ale wiedziała, że to oni są tu gośćmi, a mężczyźni maja nad nimi sporą przewagę Nie mogli za bardzo się stawiać.

- Ty mi damulko z uprzejmościami nie wyjeżdżaj. Nie ja ją tej przytomności pozbawiłem… jak mówię siadać na zadkach to znaczy siadać! Chyba, że macie ochotę żebym ściągnął pasa i was po nich wysmagać. - Tropiciel tracił cierpliwość z ♦tymi pannicami. Zupełnie jakby rozmawiali w jakimś zajeździe w najbezpieczniejszej części królestwa a nie w lesie na skraju największego cmentarzyska.

Maeve prychnęła rozeźlona. Nie znosiła gdy mężczyźni się zachowywali w ten sposób. Działało to na nią zawsze w jednakowy sposób - zachęcało ją do konfrontacji. A wszyscy, którzy ją znali wiedzieli, że nie odpuści dopóki nie dopnie swego
- Och, oczywiście. Wielki straszny mężczyzna przeciwko kobietom. Straszne, naprawdę. - Powiedziała ironicznie. - Czy to tak boli pomyśleć trochę, a nie atakować od razu? Może my zasypiemy ciebie gradem pytań, oczekując odpowiedzi i zaczniemy grozić jeśli jej nie dostaniemy. Co ty na to? Dziewczyna się dopiero obudziła, do jasnej cholery! Dajże jej chociaż dojść do siebie! - Prychnęła rozeźlona Maeve, zaciskając pięści. Musiała wziąć głęboki oddech by się uspokoić. Nie podziałało.- Zachowujesz się jak jakiś gówniarz, co natłucze biednej dziewczynie, bo nie była na siłach odpowiadać. No pogratulować, naprawdę! Pozwól mi sobie uścisnąć dłoń, bo właśnie dostałeś tytuł największego gbura! No, dalej, nie mogę się doczekać jakąż to kąśliwą uwagę teraz usłyszę. Co, uderzysz mnie również? Hm, czekam. - Dorzuciła.

- Prawdę powiedziawszy to mało mnie to obchodzi cukiereczku. Ja jej tego guza nie nabiłem… ale może się to dużo gorzej dla was skończyć jak dalej będziecie myślały, że możecie nie odpowiadać na pytania! Tropiciel próbował zakończyć ten bezsensowny harmider.

- CUKIERECZKU?! - Wrzasnęła Maeve. No nie, tego to już było naprawdę za dużo. - Czy ja ci, do jasnej cholery, wyglądam na jakiegoś cukiereczka. Może mam się ubrać w krótką sukieneczkę i dla ciebie zatańczyć, skoro jestem cukiereczkiem, co?! - Prychnęła. - Nikt nic nie mówi, że nie chcemy w ogóle odpowiadać na twoje cholerne pytania! W przeciwieństwie do niektórych po prostu szanujemy samopoczucie innych. Widocznie jednak ty nie potrafisz. To musi być bardzo wygodne, mieć tak ograniczone horyzonty, nie przejmować się samopoczuciem innych, co? Po namyśle - słowo gbur jest dla ciebie za lekkie określenie. Nie jestem gorsza od ciebie dlatego, że jestem kobietą i żądam szacunku dla siebie i moich towarzyszy, bo bez względu na to, co o nas sądzisz zasługujemy na niego.

- Obudź się dziewczyno z tego snu. Gdyby nas tu nie było już dawno leżałbyś pod jednym z tych najemników i byś czuła jak bardzo go interesuje twoje samopoczucie! W zadku mam wasze samopoczucie. - Półelf Popatrzył na nią ja na rozwrzeszczanego bachora któremu trzeba dać po uchu żeby oprzytomniał. – Cukiereczku na szacunek to trzeba sobie zasłużyć. To że nie masz kutasa między nogami i walisz koleżankę mieszkiem po głowie szacunku we mnie nie wzbudza.

Maeve roześmiała się złośliwie. No, tropiciel na prawdę nie wiedział z kim zadziera. Myśli, że jest delikatną kobietką, która nie umie się obronić? Oj, oj to się pomylił. - Och, naprawdę? Czyli powinnam być wdzięczna za ratunek? Powinnam ci paść do stóp i całować je z wdzięcznością, bo nie wiem jak sobie poradzić z wielkim, silnym i niebezpiecznym mężczyzną? - Powiedziała ironicznie. - Tak w ogóle, to pomyliłeś się. To nie ja ją uderzyłam, bo mam lepsze sposoby, żeby uciszyć ludzi. I na twoim miejscu nie chciałabym się o nich przekonać. - Prychnęła rozeźlona. Jeszcze chwila, a nie powstrzyma się i odpłaci mu się pięknym za nadobne. I to nie będzie przyjemne.

Heldfan zaniósł się długim i gromkim śmiechem. Ta dziewczyna była wściekła niczym rosomak. Przez chwilę zastanawiał się czy nie zamknąć jej jadaczki pocałunkiem i nie zaciągnąć jej do namiotu. Szybko jednak stwierdził, że mogłaby mu odgryźć język i może coś jeszcze… Zachowywała się zupełnie tak jakby nie otaczała ją zgraja najemników czekających tylko na pretekst żeby ją powalić na ziemię i dogłębnie przeszukać czy nie ma ukrytych jakiś ostrzy w gorseciku albo w majtkach. Machnął na nią ręką, tyle miał jej do powiedzenia co zawziętej osie chcącej dobrać się do soczystej gruszki.

Maeve wzięła głęboki oddech i zagryzła wargę do krwi. Ten mężczyzna irytował ją coraz bardziej. Do tego stopnia, że miała ochotę użyć magii. Nie chciała jednak się zdradzać tak szybko.

- Powiedzmy, że tym razem wygrałeś. Miej satysfakcję, ciesz się nią, chełp się nią, bo następnym razem, jeśli takowy będzie, równie łatwo nie odpuszczę.

- Jakie w ogóle ma pan prawo do przesłuchiwania i wymuszania odpowiedzi na Sorg? Coś więcej ponad własną pięść? - wtrąciła się rzeczowo Tua. Chyba ten mężczyzna nie będzie przemocą zmuszał bardki do zwierzeń w obecności paladyna i kapłana?!

- Tu gdzie jesteśmy to w zupełności wystarczy. - Opowiedział jej spokojnie tropiciel, jakby już zupełnie zapomniał o jej koleżance. Ba nawet uraczył ją odpowiedzią na tak naiwne pytanie. – Otóż poszukują was stróże prawa w połowie królestwa za konszachty z kimś kto próbuje obudzić wielkie zło. Jak się dowiedzieliście my poszukujemy tego kogoś i udało nam się już przelać sporo krwi w tej intencji. Niestety głównie naszej i naszych towarzyszy. W waszym najlepszym interesie jest to, żeby powiedzieć nam to co chcemy się dowiedzieć, a nie pytać się do czego mamy prawo. Czy to tak trudno zrozumieć?

- Przedstawiciel prawa, kapłan zezwolili na rozmowę jutro. Kim pan jest, że wszczyna pan burdę o przyspieszenie jej? - głos czarodziejki stracił tylko nieco na spokoju.

- Niestety moi towarzysze, zapomnieli o tym, że jak ostatnio odłożyli zadawanie pytań na później to ta osoba wypruła mi flaki. Ja nie mam takiej krótkiej pamięci i dlatego wolę zapytań wcześniej. I właśnie teraz jest odpowiedni moment na takie pytania. Jeżeli uważaliście inaczej to trzeba było posłuchać koleżanki i zamiast walić ją po łepetynie próbować nas unikać. Teraz nie bardzo macie możliwość wyboru. Popatrzył na nią tak jakby lepiej już nie mógł uzmysłowić jej ich położenia. Czwórka młodych podróżników i dziesiątka zaprawionych w bojach mężczyzn z czego na skórze każdego z nich zapisanych było kilka walk a ekwipunek nie pozostawał złudzeń co do swojej magiczności. Trzy kobitki i chłoptaś nie spotkali w lesie wiejskich głupków tylko doświadczonych zbrojnych z czego co najmniej połowa wyglądała jakby zgwałcili swoje matki a siostry sprzedali do burdelu. Ten nieogolony dryblas ze śmiesznym akcentem powtórzył to co już mówił podobnym jej dziewczynom setki razy. – To nie będzie bolało. Jak tylko szczerze odpowiecie na nasze pytania.
Słowa tropciela, choć w tak zawoalowany sposób, dały odpowiedź na pytanie Tui. Mężczyzna zaczął się kłócić po prostu ot tak, z powodu jego własnego widzimisię. Dziewczyna odwróciła się w stronę Iulusa z pytającym spojrzeniem. Czy zmienił zdanie i nie pozwoli skołowanej Sorg odpocząć, czy też będzie konsekwentny? Ten tylko uspokajająco kiwnął głową.

Paladyn tylko się uśmiechnął zerkając to na kobietę, to na tropiciela. Helfdan zawsze robił wrażenie na kobietach... co nie zawsze dobrze wróżyło tropicielowi. Za to najemnicy nie byli tak powściągliwi - od początku z zainteresowaniem (tym większym, że nie mieli pojęcia o czym mowa) przysłuchiwali się rozmowie, a teraz szczerzyli zęby i rechotali w głos słuchając, jak drobny rudzielec bezczelnie wtyka tropicielowi szpilę za szpilą, nie przejmując się zupełnie groźbami mężczyzny. Omalże w głos nie dopingowali dziewczyny - tylko surowa mina paladyna powstrzymywała ich przez radosnym pohukiwaniem i robieniem zakładów.

Stanowczy ton i sposób mówienia mężczyzny podziałał na bardkę jak przysłowiowa “płachta na byka”. Zacisnęła zęby krzywiąc się przy tym z bólu i oparła o Kalela. “Nic mu nie powiem, ciekawe czy też mnie natłucze?” pomyślała spoglądając na niego spod oka.
-Kto jak kto ale ja pamiętam o tym z kim Sorg podróżowała - zwrócił się do Helfdana kapłan - ale obiecałem też spokojną rozmowę z nią Aesdilowi. Ponadto mimo podchodów i wątpliwego źródła ran bardki - obrażenia były jak najbardziej prawdziwe. - zerknał na Aesdila - a groźby i agresja raczej niewiele nam tu pomogą. Co ważniejsze rankiem z pomocą Tyra i w jego majestacie będę mógł lepiej ocenić jej słowa i intencje. A dopiero jeśli to nie pomoże wrócimy do Twoich, Tropicielu, karczemnych sposobów. - burknął na koniec. Po czym dodał jeszcze - a straż przy ich namioce obejmą najemnicy pod moją i paladyna wodzą. Nie ulega to wątpliwośći.

- Obiecałeś mu to za nim wymieniał sekretnie z nią listy czy przed tym? - Helfdan popatrzył zdziwiony na kapłana. – Póki co chce jej zadać kilka pytań… nawet jej nie groziłem, nie mówiąc o wyciąganiu żelastwa. Więc nie ma co się pieklić bo to nie gówniarze podróżujący ze Sticikiem będą mi mówić co mam robić.
Kapłan skrzywił się i spojrzał na barda.
- Jakie znowu listy? O czym on gada?
Laure wyprostował leniwie nogi.
- Miałem znaleźć Sorg, jak widać łatwiej mi było nawiązać z nią kontakt niż tobie znaleźć ślady czyjejkolwiek bytności w Fortecy, tropicielu od siedmiu boleści. - Odwrócił się do kapłana. - Napisałem list, zachęcając Sorg do skontaktowania się z tobą i wyjawienia co wie o Sticku. Żałuję tylko że w innych osadach nie zostawiłem takowych, może prędzej byśmy się spotkali.

- To ty tak twierdzisz elfie. Póki co wydaje mi się, że każdy bard prowadzi do Sticka. Jak ktoś z nim nie podróżuje to się okazuje, że pisze listy odnośnie poczynań tych co za nim gonią… osobie lekko mówiąc nie chcącej udowodnić swojej niewinności. Helfdan cieszył się z nagłej wylewności barda. – A może chcesz być na przesłuchaniu, żeby słyszeć czy nie ma jakiegoś haka na ciebie? Roześmiał się w głos.

- Co ci się wydaje czy też nie, na szczęście niewiele mnie obchodzi - uśmiechnął się Laure.

- Jak na kogoś tak zaprawionego w bojach językiem spodziewałem się czegoś więcej… Odpowiedział rozczarowany Helfdan. – A nie potrafiłbyś tak dwunastozgłoskowcem zripostować?
- Za bardzo zmarzłeś, mógłbyś nie zrozumieć. Zwłaszcza że, jak sam powiedziałeś, jaja odmroziłeś - elf pokiwał z troską głową.

Tropiciel coś szybko przeliczył w głowie i po chwili odpowiedział ze smutkiem w głosie. - Zabrzmiało to tak jak wyzwiska impotenta skierowane pod adresem dziwki, że mu nie staje… a wina nie leży po jej stronie przecież. - Helfdan wzruszył ramionami. – Wystarczyło powiedzieć nie, nie potrafię. I już.

- Biedaku, naprawdę? A zawsze wydawałeś się taki ... gotowy - zdziwił się Aesdil.

- Jeżeli jedno zdanie wypowiedziane, przez takiego prostaka jakim ja jestem Powiedział tropiciel może wywrócić do góry nogami twój obraz rzeczywistości znaczy to ni mniej ni więcej, że teraz jest odpowiedni moment na rozmowę z bardką o jej mentorze.

- Niech żyje zgoda - skinął głową Laure w parodii potakującego ukłonu.
 
baltazar jest offline  
Stary 14-11-2010, 20:05   #28
 
Callisto's Avatar
 
Reputacja: 1 Callisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znany
-Dosyć tej pyskówki !- krzyknął Raydgast, wstając by spojrzeć na wszystkich z góry.- Prawda jest taka Iulusie, że nie jestem pewien, czy w świetle prawa, możemy kogokolwiek sądzić, choć Sorg można aresztować. Ale to teraz mało ważny detal. -Spojrzał na kobiety.- Prawdą jest także, że po tym przedstawieniu jakie wyście odstawiły, nie mamy powodu wierzyć kolejnym waszym słowom. Ale i to mnie mało obchodzi. Są ważniejsze sprawy na głowie.
Sorg przesuwała wzrokiem od jednego mówiącego do drugiego starając się zorientować o czym mówią. Najpierw wyszło że Maeve walnęła ją w głowę, potem wyszło, że to nie ona. Wiedziała napewno, że nie zrobił tego mężczyzna,który nalegał na przepytanie jej tu i teraz, cały czas o tym zapewniał. Ciągle przypominając, że to “nie on walnął ją w łeb”. Mimowolnie pomasowała obolałą szczękę zastanawiając się co robić dalej. Żałowała,że nie udało im się “schować” w namiocie i że wspóltowarzysze nie mogą jej uświadomić co naopowiadali zebranym na polanie mężczyznom. Z uwagą śledziła rozwijającą się awanturę. Krzyczeli jedno przez drugie i dopóki się kłócili ze sobą ona w spokoju mogła spróbować zebrać myśli. “Co im powiedzieć? Czy uwierzą w to co powiem? Komu powiedzieć? Wszystkim czy nie? Tu i teraz? Czy udawać, że nic nie pamiętam? I kto mi przygrzmocił?” Zerkała po twarzach współtowarzyszy i próbowała sobie przypomnieć ostatnie chwile zanim straciła kontakt z rzeczywistością.
Paladyn spojrzał wreszcie na Laure dodając.-Jak ty swoje działania nazywasz nawiązaniem kontaktu to współczuję poczucia rzeczywistości.Skaczesz przy dziewczynach jak pudelek. Ale dość o tym. -znów spojrzenie paladyna spoczęło na kobietach.- W waszym dobrze pojętym interesie, jest wyjawienie powodów, dla których wyruszacie do Pyłów. Albo zawrócenie jeśli nie są dość ważne. To nie miejsce na beztroskie plądrowanie. Czy wyjawicie swe powody dziś, czy jutro... wszystko jedno.
Bardka starała się odpowiedzieć na to zapytanie, jednak nie dała rady przebić się gwar rozmów. Czekała więc aż wreszcie pozwolą jej dojść do głosu, nie miała siły przebijać się przez gwar ich “dyskusji”.
Tua podniosła brwi słysząc słowa paladyna. Mają zawrócić, jeśli jakiemuś szlachcicowi nie spodobają się ich powody dla których podróżują?! Jego niedoczekanie!. Już chciała coś powiedzieć, ale ugryzła się w język. Dość kłótni było na ten wieczór. Zacznie dyskutować, gdy Rydgast zacznie już wydawać im rozkazy.
- Nie jesteśmy typem ludzi, którzy “beztrosko plądrują”. - Powiedziała urażona Maeve. - Nie jesteśmy ludźmi, którzy jeżdżą od miasta do miasta po to, by pookradać ludzi. Doprawdy, to nie w porządku nas tak oskarżać. Wszakże my nikogo o nic nie oskarżamy. Nie wymagamy, by od razu nam zaufano. To zrozumiałe, że nie ufacie - my również nie mamy powodów by od razu ufać obcym.
-Nie wiem, jakim typem ludzi jesteście pani. Na pewno takim, co kłamią przy pierwszym spotkaniu.- mruknął paladyn.- Niewinni do kłamstw posuwać się nie muszą.
- Czasami posuwają się do kłamstw by uchronić bliskich, o których los się obawiają. - Westchnęła ciężko Maeve. - Takim typem ludźmi jesteśmy.
-Kłamstwa nikogo nie chronią. Prędzej czy później obracają się przeciw temu, kto je wypowiedział. Tak jak teraz.- odparł paladyn, uśmiechając się lekko.
- Może lepiej bym wyszedł na skakaniu przy nich, niż na podróżowaniu z twoimi najemnikami, zwłaszcza znającymi się na czarach - rzucił zimno Laure, odnosząc się do wcześniejszych słów Raydgasta.
- W to nie wątpię, że byś chciał. Ale jak widać im brak twego towarzystwa nie bardzo doskwierał.- odgryzł się paladyn.
- Możliwe. Za to znając ciebie dziwię się że dostałeś tak odpowiedzialne zadanie jak ściganie barda - obstawiałem że dostaniesz w Uran dowództwo nad magazynem z pościelą. Trudno, stało się inaczej - Aesdil uśmiechnął się uroczo.
-Popracuj nad dowcipami...- uśmiechnął się w odpowiedzi paladyn.- Bo na razie bardziej usypiasz niż obrażasz.
- Zrobię to - obiecał Laure - zwłaszcza o paladynach z Królestwa Pięciu Miast. Znacząco różnią się od tych spotykanych w innych krainach.

Sorg spoglądała to na wydzierającego się mężczyznę to na Meave. Mimo obolałej szczęki wtulona w ramiona Kalela odwracała głowę raz w jedną raz w drugą stronę zastanawiając się które któremu przywali. Coraz większe zamieszanie i coraz większy harmider sprawiał, że jeszcze bardziej zamykała się w sobie postanawiając nic nikomu nie mówić. “Nie ufała już żadnemu z nich, a wprost przeciwnie coraz bardziej się przekonywała, że lepszym wyjściem dla niej była ucieczka. Ale cóż... decyzję podjęto za nią.” Przymknęła oczy i wtulając głowę w pierś Kalela starała się nie słuchać wrzasków i wymyślić co robić dalej.

- Najemnicy! - krzyknął wreszcie zirytowany Iulus - okrążyć ich wszystkich z głównym uwzględnieniem krzyczącej dwójki - wskazał na Maeve i Helfdana - W imieniu prawa i na podstawie listów gończych za bardką Sorg jesteście aresztowani, do wyjaśnienia sprawy. Prosze Sorg wraz z jednną osobą towarzyszącą by udała się ze mna i Aesdilem Laure na bok celem omówienia kwesti swej potencjalnej winy., Prosze uznać to za gest chęci wyjaśnienia tych okoliczności a nie agrsji z mej strony, gdyż jak mówi Prawo Tyra każdy jest niewinnym póki win się mu nie udowodni. A reszta spokój już nie ma sensu kłócić się po środku dziczy! Sir Raydgast - prosze czuwajcie nad przebiegiem rozmowy pozostając między obozowiskiem a nami.
Sorg słysząc krzyk o aresztowaniu zacisnęła ramiona na szyi Kalela. Postanowiła nie puszczać go za żadne skarby świata. “Idziemy razem albo wcale” postanowiła. “Poooooooooooowieszą mnie! Pooooooooowieszą! Co ten mężczyzna wygaduje, najpierw, ze aresztowana, potem że - niewinna, póki mi winy nie udowodnią. Poooooooooowieszą mnie, powieszą jak nic!””
- On ze mną idzie! - odparła wskazując na Kalela. “Wszystko wskazuje na to, że to on mi przywalił. Niech więc razem ze mną ponosi konsekwencje swoich czynów”, pomyślała kurczowo trzymając się chłopaka.
-Słyszeliście sługę Tyra - westchnął paladyn, do swych najmitów.- Wykonać polecenie. - najemnicy posłusznie, acz niezbyt entuzjaztycznie ,okrążyli rzeczone osoby... choć zważywszy na ich liczbę nie było to proste. Zwarzywszy na dotychczasowe wydarzenia nie spodziewali się po owym “aresztowaniu” rewelacji; za to z bólem przyjęli koniec przedstawienia.

Zdzwienie Tui było coraz większe. Po zakończeniu dyskusji między dziewczętami, a tropicielem kłócić zaczęli się między sobą mężczyźni i z tego powodu kapłan każe ich wszystkich aresztować? Nonsens! Głupota! Kabaret! Czarodziejka miała ochotę się roześmiać. To nie mogło się dziać na prawdę.
Sorg miała już tylko ochotę wydrzeć się “CIIIIIIIIIISZZZZZZZAAAAAA!!!”, rozbrzmiewało to w jej głowie coraz bardziej.

Tropiciel zaś zwrócił się do najemników mających ich pilnować. - Wiecie co chłopaki ja sobie teraz naleję nieco winka a wy miejcie baczenie czy ta wyszczekana wiewiórka nie będzie chciała kąsać. Ale uważajcie, żeby wam czegoś nie odgryzła. - Oddalił się od niej i z gorącym kubkiem wina śledził przesłuchanie głównej podejrzanej. A mężczyźni nie dali sobie dwa razy powtarzać - jeden po drugim boczkiem zbliżali się do kociołka, zanurzając w nim kubki, po czym wracali na swoje stategiczne pozycje, obserwując dalszy rozwój wydarzeń.

Kalela ogarniał coraz większy niepokój. Tak jak przypuszczał, sprawy pozostawione swojemu biegowi toczyły się coraz gorzej. Nie dość, że oczywiście oskarżono ich o chyba wszystkie możliwe przewiny, to na dodatek oskarżyciele coraz szczodrzej raczyli się winem. Nawet nie chodziło mu o to, że nikt nie zaproponował poczęstunku, lecz co myśleć gdy banda zbirów spod ciemnej gwiazdy upija się coraz bardziej grożąc przy okazji sądami?

No nie, teraz to już przesadził. Wyszczekana wiewiórka?! Jak on śmiał! Wszystko w Maeve zabulgotało i nie wiedziała jak długo wytrzyma. - Jeśli ja jestem wiewiórą to ty nie jesteś niczym innym jak wielkim, obrzydliwym wieprzem! - Krzyknęła za nim rozjuszona Maeve.

- To by nawet pasowało...bo ostatnia mu brzuch rozpruła.- wtrącił paladyn i rzekł do Maeve.- Niech panna da spokój dalszej wymianie słów, szkoda nerwów.
- Zgoda, dam sobie spokój. Ale przysięgam, że jeśli ktoś tutaj skrzywdzi moich towarzyszy, albo ten obślizgły gad spróbuje mnie choćby dotknąć to nie ręczę za siebie. Po namyśle... Jeśli ktokolwiek spróbuje mnie dotknąć nie ręczę za siebie. - Parsknęła Maeve, zaciskając pięści tak mocno, aż zbielały jej kostki palców.
-Nie wątpię.- rzekł paladyn pocierając dłonie, by na koniec rzec.- Ale nie sądzę byś miała okazję na realizację swych gróźb. Oni wiedzą co ich czeka, w przypadku takich prób.- tu zerknął na swych najemników, a potem spojrzał na Helfdana.- A on... w przypadku kobiet, więcej szczeka niż gryzie. Siłą żadnej nie weźmie.
Maeve skinęła głową, rozluźniając się lekko, jednak ciągle miała się na baczności. Podczas ostatnich miesięcy zbyt wiele razy byli zaskakiwani. Nie chciała aby znowu to się stało.

- To fakt tyle jest takich co same się proszę, że nie mam czasu na te co trzeba je siłą brać. - Helf pokiwał głową przyznając rację paladynowi. Podniósł zadek i wręczył mu napełniony winem kubek. – Jak jeszcze się dostatecznie nie rozogniłeś to, to na pewno cię rozgrzeje. A ty Wiewiórko chcesz też? Coś mi się wydaje, że nim kapłan i bard poobracają twoją koleżankę to trochę czasu minie… nie wspominając już o tym, że trochę się naszczekałaś i w paszczy mogło zaschnąć. Jak na ten przykład takiemu staremu odyńcowi jak mnie.

-Napić to się radziłbym. Odrobina na nerwy nie zaszkodzi.- paladyn przyznał tropicielowi, rację wypijając nieco wina z kubka.- Jak widzisz, nic ci przy Helfdanie nie grozi, jakieś dziołchy się znajdą do pocieszenia go. Choć Pyły, to ostatnie miejsce, gdzie bym szukał kochanki.

Nie odniósł się do przechwałek tropiciela, bo był świadkiem tylko jednej zainteresowanej tropicielem. I dwóch zainteresowanych jego uśmierceniem, Britty i Alehandry. A wino... było dobre. I pozwalało zapomnieć o farsie, jaką była ta pospieszna wyprawa.

- A tam, Pyły dobre jak każde inne miejsce… jak się nie jest zbyt wybrednym i się nie pogardzi nieco kościstym siedzeniem. - Półelf roześmiał się bo dobry humor mu wracał. Być może grzaniec już przyjemnie się zagnieździł w jego trzewiach. Stare przyzwyczajenia wzięły górę nad nim i jego wzrok powędrował taksując co to za kobiałki i co tam pod tymi płaszczami i grubymi ubraniami mogą ukrywać.
Słowa tropiciela ponownie wzbudziły w Maeve wrodzoną złośliwość. Stwierdziła, że zemsta może być jednak słodka. Skoro potrafi używać magii bezgłośnie, czemu tego nie wykorzystać! Na początku chciała skrzywdzić tego mężczyznę, jednak teraz stwierdziła, że upokorzenie będzie lepsze. Widmowy odgłos wydał jej się do tego nada najlepiej. Skupiając się na czarze, Maeve wyobraziła sobie reakcję drużyny na jej słodką zemstę. Tak, zdecydowanie jej się ta perspektywa podobała. Tak więc po chwili ze strony tropiciela rozległ się odgłos...puszczania bąków. Najpierw cichy, a potem coraz głośniejszy aż w końcu stał się bardzo dobrze słyszalny nawet z pewnej odległości. Echo ponioslo się daleeeko po lesie, burząc wieczorną ciszę...
A paladyn tylko milcząco pokiwał głową boki. Znów tropiciel i kultura osobista rozminęli się po drodze.
Tua uniosła brwi poraz wtóry tego dnia zaskoczona. Westchnęła i cicho poinformowała Meave, że udaje się do namiotu. Chciała nakarmić smoczka, ale nie chciała, by ktokolwiek tu go zauważył. Tym razem nikt jej nie zatrzymywał, tylko jeden z najemników czujnie powiódł za nią wzrokiem... Może w tym wzroku było coś więcej niż czujność, jednak nikt z obecnych nie zwrócił na to uwagi.

Ponieważ czar nie odniósł takiego efektu jakby Maeve chciała, stwierdziła, że trzeba kontynuować dopóki mogła. Następnym dźwiękiem jaki jej przyszedł do głowy był ten zarezerwowany do stanów najwyższego uniesienia. I to bynajmniej nie religijnego. Takiego dźwięku raczej nikt nie chciałby wyprodukować wśród innych. Chociaż kto go tam wiedział. Skoro tamten odgłos go nie zawstydził... Jednak spróbować nie zaszkodzi, nie? Zaklinaczka ponownie skupiła się na czarze, korzystając z faktu, że może go rzucić bez inkantacji, mając nadzieję, że tym razem się uda. Oczywiście poczekała aż tropiciel ustawi się w odpowiedniej pozycji...i zaczęła koncert. Nagle rozległ się odgłos przeżywania rozkoszy przez mężczyznę. Ten również rozległ się echem w obozie, zaczynając jako cichszy i kończąc jako wyraźnie słyszalny.
Czy zdziwi ją jeszcze coś tego wieczoru? Tua nawet się nie obejrzała. Przyspieszyła tylko kroku jakby cienki materiał namiotu miał ją odgrodzić od wszystkich niedorzeczności czyhających na nią wśród tych ludzi.

Sorg wyglądała na tak przestraszoną, że rzucanie zaklęć nie było jej w głowie. Elf chyba nie pokusiłby się o pierd bo sam był świadkiem kilku tuzinów takich odgłosów co wieczór przy tej wyprawie. Została zatem inna możliwość… a właściwie dwie. Tropiciel rzeczywiście był zadowolony z wina ale nie aż tak. Pomieszał trunek w kociołku i nalał porcyjke do kubka nim całkiem zniknie. - I widzisz drogi Raydgastcie wszystkie te wiedźmy są takie same. Wykorzystują język do paplania zamiast do dawania przyjemności… a na koniec dnia to by chciały słyszeć jak się facet przy nich spuszcza.

Paladyn słysząc te odgłosy dochodzące od tropiciela, wpierw się winem zakrztusił, potem chwilę patrzył na niego wybałuszając oczy. Dopiero jego słowa, pozwoliły mu zrozumieć sytuację. Skomentowal ją krótko.- Widać ta tutaj woli przyjemności robione językiem zachować na inną okazję. Nie każdej kobiecie się podobasz. Britta cię tego nie nauczyła?
Maeve westchnęła ciężko, powoli zaczynało jej brakować pomysłów na zawstydzenie tego gbura. Co jeszcze mogła zrobić?
- Gdybym ja miała dawać przyjemność takiemu gburowi to już bym się wolała w zakonie na resztę życia zamknąć. - mruknęła pod nosem. - Taki to pewnie się nawet by porządnie odwdzięczyć nie umiał.
-Nie wchodź na ten temat, proszę. Jeszcze mu przyjdzie do głowy, pokazać czym może odwdzięczyć.- odparł szybko paladyn i łyknął wina nerwowym ruchem dłoni. Tam się Iulus bawił w śledczego, Laure w obrońcę, a tu Helfdan i Maria...czy jak jej tam naprawdę było, darli ze sobą koty o duperele. Paladyn nie sądził, że kiedykolwiek zatęskni za tym by już się znaleźć w Pyłach.

Eh i się zaczęło, mówisz takiej że nie chce się mu jej nawet tykać kijem a to już o jednym. Najpierw jakieś ekstatyczne krzyki po lesie się niosą, a teraz jeszcze chciałaby żeby się jej odwdzięczyć. – Cóż, tobie to chyba w ramach rewanżu powinienem pierdnąć do ucha. Ale niech stracę poczęstuję cię winem. Trochę powinno cię rozgrzać. Policzki i nochal masz już do reszty czerwone jeszcze sobie je odmrozisz. Taka kulturalna osóbka z całą pewnością jak pije nie gada jednocześnie. Półelf strącił resztki trunku ze swojego kubka po czym nalał Wiewiórce grzańca i jej podał. Korzenny aromat roztaczał się wokół, a para ulatniająca się z gorącego napoju do rozgrzania żołądka po tylu godzinach spędzonych na mrozie. Helfdan był ciekawy co zwycięży rozsądek czy niechęć do wieprza.

Maeve prychnęła, ale nie odezwała się słowem. Cóż, plan się nie udał, ale nie oznaczało to, że więcej już nie spróbuje może nie tego wieczora, ale przy najbliższej nadarzającej się okazji coś wymyśli. Jakąś tam satysfakcję jednak miała. Nie poddała się bez walki, a dla niej znaczyło to dużo. Jako, że była osobą rozsądną przyjęła wino mrucząc ciche - Dziękuję. - Nie dla tego, że była naprawdę wdzięczna tropicielowi, lecz czuła, że tak wypada, by coś mu udowodnić. Nie przeszkodziło jej to oczywiście spojrzeć na Helfdana z obrzydzeniem. Właściwie rzecz biorąc to zniżyła się do jego poziomu, zachowała się jak smarkula... Gdyby Hourun tu był zapewne byłoby mu za nią wstyd. Ale go nie było, a teraz ona była zmuszona przebywać z obcymi mężczyznami w tym jednym ciągle nawijającym na jeden temat. Nie było to przyjemne, ale cóż mogła zrobić. Wzdychając ciężko wzięła łyk wina, czując jak przyjemnie rozgrzewa ją od wewnątrz. Szczerze mówiąc, to miała ochotę rzucić to wszystko w cholerę, rzucić ich wszystkich w cholerę. Jednak nie mogła i doskonale o tym wiedziała. Jeśli chciała odzyskać Houruna musiała nauczyć się wytrzymywać z tymi ludźmi. Czy tego chciała czy nie.

Chwilę się jej przyglądał dopiero teraz miał czas zobaczyć jakiego koloru ma oczy i jak wygląda jej twarz… wcześniej wykrzywiał ją tylko grymas złości. Teraz obrzydzenia, ale jakby tak leżało odwrócona do niego tyłem to może by go tak to nie drażniła. Kto to tam może wiedzieć. – Proszę bardzo. Powiedział tropiciel. – Jak chcecie to tam jest ciepłe żarcie. Pokazał ręką i sam skierował się do sąsiedniego ogniska przy którym Gruby Kerstan jak co wieczór przygotował pikantną polewkę gulaszową. Nalał sobie do miski i maczał w niej twardy czarnych chleb chwilę czekając by rozmiękł. By następnie ze smakiem go pochłaniać. Mięsa nie było dużo, więcej marchwi i kalarepy ale mimo wszystko był to smakowity posiłek, którym mógł delektować się w ciszy.

Paladyn zaś popijał resztki wina w milczeniu, jednym uchem słuchając odgłosów przesłuchania. W zasadzie pojawienie się bardki Sorg, przynosiło więcej kłopotów niż korzyści. A problemów Raydgast miał dość... zerkał to na Maeve, to na Helfdana, zdając sobie, że oprócz oczywistych kłopotów, mogą pojawić się kolejne.
 
Callisto jest offline  
Stary 16-11-2010, 14:30   #29
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Tymczasem Aesdil wstał i podszedł do Sorg. Uśmiechnął się by dodać jej otuchy.
- Chodź Sorg, porozmawiamy z mości Iulusem, tak najszybciej wyjaśnimy co zacz ze Stickiem - powiedział spokojnie.
- Przykro mi, że to robię, ale zmusiliście mnie do tego wszyscy - Iulus spojrzał na Aesdila za ciskając szczęki. - A teraz proszę, byś odpowiedziała na jego pytania - zwrócił się do bardki - ponieważ obiecałem że będzie miał pierwszeństwo rozmowy z tobą, a ja swoich obietnic dotrzymuję zawsze. Chcę żebyś tylko wiedziała, iż pragnę się dowiedzieć co łączyło cię ze Stickiem i gdzie on jest.
- I takie właśnie jest moje pytanie - odpowiedz proszę co o nim wiesz. Na to właśnie umówiłem się z imć Manorianem - powiedział Laure, nadal spokojnie - Rozważy to, a jak wykorzysta te informacje - jego wola. Ważne żebyś powiedziała szczerze to co wiesz o tym jegomościu. Krzywda Cię nie spotka.
Trzymając z całej siły dłoń Kalela Sorg zerknęła na znanego jej barda:
- Laure... ja nic nie wiem... naprawdę nic... proszę uwierz mi! - zerknęła potem na kapłana i dodała - Stick był moim nauczycielem, uczył mnie bardowania, nic więcej o nim nie wiem! Odpowiem na każde pytanie jeżeli będę cokolwiek wiedziała. Tylko niech ten... - wskazała na tropiciela - ten... przestanie wydzierać się na moje współtowarzyszki, one nic nie wiedzą.

Kalel czuł jak w jego dłoń wpijają się paznokcie Sorg, lecz dziennie powstrzymał się od syknięcia, a nawet jakoś udało mu się nie okazać zaniepokojenia najmniejszym grymasem na twarzy. - Sorg.... - powiedział lekko wahając się, czy wypada mu zwrócić uwagę na pewną oczywistość - Im bardziej mówisz, ze nic nie wiesz, tym bardziej ci nie wierzą. Powiedz im co wiesz zamiast się zapierać.
Dziewczyna odwróciła się w jego stronę i syknęła - Takiś mądry to sam powiedz! Powiem jak tylko będę wiedziała co chcą wiedzieć.
Aesdil spojrzał to na Sorg, to na Kalela, to na Iulusa.
- Chyba już powoli emocje opadły - rzekł choć nie był pewien czy pyskówka nie zacznie się na nowo - Powiedz nam po kolei - jak, gdzie i kiedy poznałaś Sticka, gdzie podróżowaliście, czego Stick szukał, jakich miał innych towarzyszy i dlaczego nie jesteście razem? Iulusie, jeśli coś jeszcze przychodzi ci do głowy, pytaj śmiało, pewnie sam nie wyczerpię wszystkich możliwości.
Zerknęła na Złocistego z uwagą i próbowała sobie przypomnieć to o co ją pytał. Pulsujący ból w szczęce powodował, że trudniej jej się było skupić na pytaniach. Zacisnęła z całej siły zęby, równocześnie z całej siły zaciskając dłonie na koszuli tkwiącego przy niej Kalela. - Ja... grałam, w karczmie, on przyszedł posłuchać... - zaczęła wspominać. - Nie szukał... przynajmniej ja nie pamiętam czy szukał.- zamilkła próbując sobie przypomnieć kogo lub czego szukał Stick jak podróżowali razem. - Na początku wypytywał mnie o wuja. Czy utrzymuje z nim kontakt czy nie. Kiedy dowiedział się że nie to przestał o niego pytać.

- Czy w trakcie Waszych podróży, Stick odwiedzał biblioteki, świątynie czy inne miejsca gromadzące wiedzę, lub magią się parające? czy widziałaś jakoby coś stamtąd wynosił lub kopiował - kapłan ze srogą miną wpatrywał się w dziewczynę, widać jednak, że nie chciał jej straszyć jeno poważnie podchodził do swego obowiązku i próbował ją również naprowadzić na to co najbardziej dla niego było by istotne
- W jednym z miast często znikał na całe dni. Było to w Bibliotece. Jednak nie umiem wam powiedzieć czy coś kopiował i czy coś przynosił. Ja nic nie widziałam. Wydawało mi się to normalne, że zbiera materiały do kolejnej ballady, do tego aby wykorzystać ją w swoich utworach. To tam kazał mi czytać księgi, ale żadnej konkretnej, po prostu kazał mi się uczyć. Zawsze powtarzał, że bard musi mieć oczy i uszy otwarte, że powinien zgłębiać wiedzę jak chce być dobrym bardem. Zbierać informacje, wykorzystywać je w swoich utworach. Czytałam więc, słuchałam opowiadań innych i starałam się spamiętać jak najwięcej.
- Najlepiej chyba będzie pytać po kolei. Gdzie była ta karczma w której Cię znalazł? I kiedy to było? Sam był czy z kimś jeszcze? - Laure pytał ciągle spokojnie, łagodnie, nie chcąc przestraszyć dziewczyny bardziej niż już to miało miejsce.
Bardka spojrzała na Aesdila i zaczęła odpowiadać na jego pytania:
- Kilka tygodni spędziliśmy w Mirthilaran, tam odwiedzaliśmy bibliotekę, sklepy z antykami i magicznymi przedmiotami. Stick czegoś szukał, ale wydawało mi się że poszukuje po prostu wiedzy tak jak każdy bard. Jak to za każdym razem mi powtarzał. Uczył mnie jak się targować, jak słuchać i wykorzystywać wiedzę do własnych potrzeb. Jak tworzyć ballady, aby inni chcieli ich słuchać. Tam nauczyłam się też dobrze pisać i czytać, bo wcześniej nie przykładałam do tego uwagi. Wydawało mi się, że to iż potrafię śpiewać... to po prostu wystarczy. Właściwie, jak teraz sobie przypominam, to on musiał mieć jakiś list, który pozwalał mu na dotarcie do cennych woluminów. W każdej bibliotece pokazywano je nam bez żadnego sprzeciwu. Mogliśmy oglądać i zagłębiać się we wszystko co tam się znajdowało.
- Dojrzałaś może jakąś księgę która szczególnie zainteresowała Sticka? Albo czy może usłyszałaś o jakiejś poszukiwanej przez niego? A przynajmniej o jaką tematykę rozpytywał?
- Nie - odparła dziewczyna krótko.

- Dokąd się udaliście z tamtego miejsca? Jak długo z nim byłaś? I dlaczego odeszłaś?
- Jednego dnia wrócił z tego swojego włóczenia się beze mnie i powiedział że jutro ruszamy. I ruszyliśmy na południe w stronę Esper. Pojechaliśmy do Biblioteki i dalej. Mijaliśmy kolejne miasta i wsie, Stick robił się coraz bardziej ponury. Zaczął się czepiać o byle co, narzekał na wszystko i wszystkich. Zwłaszcza w Esper, gdzie nie przyjmowano go zbyt dobrze. Postanowiłam odejść jak któregoś dnia zakomunikował mi że jedziemy do Marathiel. Nie miałam ochoty tam jechać i doszłam do wniosku, że niczego się już od niego nie nauczę więc się rozstaliśmy.
- Jak wyglądało to “niezbyt dobre przyjęcie”? - zaciekawił się Laure - O co poszło?
- Nie byli zbytnio zachwyceni naszą obecnością.Lekceważyli go nie traktowali jak barda któremu należy się szacunek.
- O kogo jeszcze wypytywał, prócz znajomości z wujem? Miałaś go do kogoś doprowadzić?
- O nikogo konkretnego. Przynajmniej nic takiego sobie nie przypominam.
- Twój wuj - czy interesował go z jakiegoś konkretnego powodu? Czym się zajmuje? - Laure słyszał już wcześniej o zajęciu imć Raelisa, ale chciał by Sorg powiedziała o nim Iulusowi.
- Nie - po prostu pytał czy z wujem mam kontakt. Nie dociekał jak rzekłam, że nie utrzymuje kontaktu z rodziną.
- Skąd wiedział że masz wuja? O kogoś jeszcze z Twojej rodziny dopytywał?
- Mnie pytasz? Nie wiem skąd wiedział. Nie dopytywał się o nikogo więcej. Myślałam, że po prostu pyta o rodzinę.
- Czym się interesował? Przybył do Królestwa we własnych interesach czy cudzych? Skąd się wywodził?
- Interesował się wszystkim. Był bardem,to chyba normalne? Nie wiem po co przybył do Królestwa, nigdy go o to nie pytałam. Wydawało mi się, że po wiedzę wszak zwiedzaliśmy biblioteki, sklepy z antykami. Skąd przybył nie wiem, wiem za to, że często opowiadał mi o górach Torilu, o rzekach Mirar, Dessarie, omiastach takich jak Mirthilaran, Waterdeep, Candlekeep.
- Jak Stick wygląda? Był może tej samej urody co czarodziejka która rozpętała zawieruchę w karczmie w Uran?
- Był przystojnym mężczyzną. Panny i nie tylko panny traciły dla niego głowę. Zarówno jego aparycja jak i talent sprawiały, że kobiety się do niego garnęły. Nie przyglądałam się czarodziejce w Uran. Musieliśmy wiać a nie podziwiać jej wygląd.

- No właśnie Sorg - niespodziewanie Kalel włączył się do przesłuchania - Tyle czasu byliście razem, czy zaiskrzyło między wami? Połączyło was coś więcej niż tylko stosunek mistrz - uczeń? Ty wyglądasz do rzeczy, a mówisz, że i on przyciągał spojrzenia. - Młody łotrzyk zaczął sobie wyobrażać Sorg i Sticka idących pod rękę miejskim rynkiem i z rozbawienia zaczął przygryzać wargę.
Słysząc słowa Kalela odwróciła się i przykopała mu w kostkę - Cicho bądź!
- Auć - wyrwało się chłopakowi, który postanowił nic więcej już nie mówić. Znaczy się przez czas jakiś.
- Możesz opisać go dokładniej? Ty go znasz, my - nie. A może nam się to przydać.
- Wtedy wyglądał tak, dziś może inaczej. Co będę wam go opisywać. Poszukujecie go i nie wiecie jak wyglądał? To kogo wy właściwie szukacie? Mogliście obok niego przełazić już nie raz - zdenerwowała się lekko Sorg.
Laure westchnął i spojrzał w tym momencie na Manoriana. On z całej grupy wszak powinien wiedzieć najlepiej jak Stick wygląda.
Kapłan zastanowił się.
- Przydały by się jakieś szczegóły, bo przyznam szczerze, że osobiście go nie widziałem, znam go tylko z opisu jednego z kapłańskiej starszyzny. A był... po prostu zwyczajny.
- Nie wyróżniał się żadnym charakterystycznym szczegółem. Przystojny mężczyzna w sile wieku przyciągający wzrok kobiet. Zadbany, sławny bard więc taki napuszony jak każdy mężczyzna co chce być podziwiany.
- Był zasobny w złoto? Czy miał przy sobie coś szczególnego? - drążył Złocisty.
- Miał złoto, ale był dobrym a nawet bardzo dobrym bardem, więc nie wydawało mi się to dziwne.
- Wspominał że ma jakieś znajomości w Królestwie? - Aesdil pytał dalej.
- Nie wspominał, ale nie mieliśmy problemu z dostaniem się do domów wielu wielmożów. Wpuszczano nas wszędzie. - Sorg przełknęła ślinę i zerknęła najpierw na Kalela, potem na Laure. Następnie skierowała wzrok na popijających wino i rzekła: - Napiłabym się czegoś jeśli pozwolicie. Spragniona jestem. - po czym próbowała zwilżyć spieczone usta.

Kapłan przyniósł jej kubek z winem, lecz podgajać go od razu spytał:
- Pamiętasz jakieś nazwiska tych wielmożów? O czym z nimi rozmawiał?
Przełknęła wino i odrywając kubek od ust odparła:
- Nie pamiętam. A o czym rozmawiali nie słyszałam, kiedy on rozmawiał ja śpiewem albo graniem zabawiałam towarzystwo. Kiedy oglądaliśmy księgi u nich w domach to on przy mnie z nimi nie rozmawiał. Ale... - zawahała się i zerknęła na stojącego przed nią kapłana. - Pamiętam... że szczególnie interesowały go stare zbiory zwłaszcza kiedy dotyczyły starszych ras, próbował się do nich dostać.
- Wskazałabyś nam które to były domostwa? Oczywiście mówię o sytuacji w której wracalibyśmy z Pyłów i jedna wypadałaby nam droga - no, to była odległa przyszłość, ale i zawsze jakiś trop, zdaniem barda.
- Tak - odparła bez wahania, mając jednak nadzieję, że już wtedy będzie gdzieś indziej niż przesłuchujący ją mężczyźni. - Czy to wszystko? Czy możemy już iść do naszego namiotu? - była głodna ale o to już prosić nie zamierzała, chciała jak najszybciej znaleźć się osobno z przyjaciółmi.
Laure spokojnie skinął głową. - Z mojej strony to wszystko, dziękuję. - Westchnął i odwrócił się do Iulusa. - Nic więcej nie przychodzi mi do głowy, przynajmniej na razie. - Coś go jednak tknęło. - Nie, jeszcze jedno pytanie - po co jedziecie do Pyłów? - powiedział zwracając się najpierw do bardki.
Kapłan już się miał odezwać, gdy jego myśli na głos wypowiedział bard. Spojrzał więc tylko na kobietę i skinął głową w oczekiwaniu na odpowiedź.
Sorg zesztywniała słysząc ostanie pytanie. Zerknęła nerwowo na Kalela po czym odparła, to co jej pierwsze na myśl przyszło:
- Meave towarzyszymy, szuka przyjaciela.
- Zdawało mi się że pani Tua co innego mówiła - zdziwił się Aesdil.
- Nie wiem co mówiła Tua, ja... ja... straciłam przytomność, więc nie wiem co mówiła - odparła bardka i zachwiawszy się oparła się mocniej o Kalela.
Kalel podtrzymał Sorg i poczuł, że się trzęsie ze zmęczenia. Zrobiło mu się głupio, że to przez niego tak się czuje, więc natychmiast powiedział - Nie widzicie, że jej stan się pogarsza? Dajcie jej odpocząć, tego grzańca co go widziałem jak żłopaliście też moglibyście jej podać. Gdzie wasze serca?
- Nie chcę grzańca! Chcę do namiotu! - syknęła Sorg do Kalela - A tam sobie porozmawiamy... - dodała patrząc na niego znacząco i pocierając obolałą szczękę.
Laure ciężkim wzrokiem popatrzył na Kalela, jednak nic nie powiedział. Nie było sensu zaogniać sytuacji.
- Iulusie? Czegoś jeszcze chciałbyś się dowiedzieć?
- Możemy już iść? - spytała bardka niecierpliwie. Po czym przypomniała sobie coś i odwracając się w stronę barda spytała: - Laure... czy mogę Cię o coś ja zapytać?
- Oczywiście - odpowiedział zdziwiony Złocisty.

- Jesteś bardem... a mi się ostatnio lutnia uszkodziła, może byś na nią zerknął i zobaczył czy da się ją naprawić? - spytała z niewinnym uśmiechem, nie wyjaśniając w jakich okolicznościach uszkodziła instrument. Jeszcze szerzej się uśmiechnęła jak Kalel zaczął masować sobie obolałe miejsce na głowie.
- Rano? Czy może wolisz żebym zerknął teraz i masz ją gdzieś pod ręką? Pomogę z naprawą - Aesdil pokiwał głową, zaintrygowany. Ciekawiło go co też przytrafiło się instrumentowi - delikatnemu, było nie było. Podobnie, napięcie panujące pomiędzy Sorg a Kalelem budziło jego ciekawość. Co też było jego przyczyną...?
- Kalel gdzie moja lutnia? - spytała chłopaka, bo pamiętała że miała ją przy sobie zanim oberwała i znalazła się na saniach.
- Jak to gdzie? Ja jej nie ruszałem. Tam gdzie była to i jest. Skoro miałaś przy sobie, to pewnie nadal jest w jukach na koniu.
- Przyniesiesz mi? - zatrzepotała niewinnie rzęsami i dodała - proooooooooooooooszę...
Kalel nie potrafił odmówić temu spojrzeniu i nie zwlekając odnalazł konia Sorg. Nie musiał przeszukiwać juków, gdyż lutnia od razu wpadła mu w oko. Zignorował nieufne spojrzenia najemników i zabrał instrument. Po chwili był z powrotem przy bardce. - Była tam gdzie mówiłem. Trzymaj.
Laure spojrzał w tym czasie na dziewczynę. W obecności kapłana głupio mu było bezosobowy ton przesłuchania zmieniać na nieco bardziej ludzki, ale wzruszył w duchu ramionami.
- Przykro mi, Sorg, że tak wyszło - powiedział ciszej, z westchnieniem.
Wzięła lutnię od chłopaka i podała bardowi:
- Zerkniesz na nią, jak będziesz miał chwilkę?
Aesdil przebiegł palcami po instrumencie. Obejrzał lutnię z każdej strony, pokiwał głową widząc nie jedno tylko wgniecenie, wspomniał słowa Tui o Sorg.
- Egomet vorastre vers vinid... - deklamował powoli słowa zaklęcia zdatnego w przypadku takich uszkodzeń. Nie spieszył się, woląc poświęcić więcej czasu niż zmarnować okazję do naprawienia mniej lub bardziej wyraźnych rys i wgnieceń. Wodził opuszkami palców po drewnie, pilnie obserwując jak szczeliny i pęknięcia w iście magiczny sposób znikają a instrument ponownie zaczyna się szczycić gładką powierzchnią.
- Impregnat by się przydał - westchnął w końcu i oddał bardce lutnię z powracającym na twarz uśmiechem.
- Dziękuję pięknie - odparła bardka z promiennym uśmiechem, odbierając lutnię i przyglądając się jej. Zerknęła ponownie na Laurego i pomyślała: “Może on ma rację, kapłan sprawia wrażenie, że chce nam pomóc. Komu mamy zaufać jak nie im? Chyba powiem im jeszcze o naszym śnie i o wieszczce.” Po czym odchrząknąwszy zaczęła mówić:

- W czasie naszej podróży mieliśmy sen. Wszyscy razem taki sam. Śniłeś nam się ty Laure i twoi towarzysze. Była z wami jeszcze kobieta. Jechaliście w naszą stronę na koniach po zboczu góry. Potem ten sen się zmienił i byliśmy w jakiś podziemiach, a drogę zagradzały nam drzwi o dziwnym znaku. Będąc w Uran poszliśmy do wieszczki o imieniu Meyaia. I ona powiedziała mi taka przepowiednię. - Sorg zmarszczyła brwi starając się przypomnieć sobie w całości jak brzmiały słowa wieszczki - “Gwiazda połączy się z księżycem, słońce i gwiazdy zetrą się z czarnym blaskiem odwróconej nocy, zaś pancerna rękawica chwyci wagę ślepego boga, by wymierzyć sprawiedliwość, która od dawna czeka na wymierzenie... Pięć mrocznych pieśni w pięć stron świata śpiewają uwięzione dusze, choć to nie ich głos rozbije w proch czarne kamienie...” Postanowiliśmy więc udać się do Pyłów aby tam znaleźć rozwiązanie naszego snu, a ja również tej przepowiedni. Może wam coś mówi znak jaki widzieliśmy na drzwiach w naszym śnie. - Zaczęła grzebać po kieszeni w poszukiwaniu kartki na której zrobiła szkic znaku widzianego we śnie. Wyjęła ją i pokazała rysunek mężczyznom. - Może gdzieś go widzieliście?


[Do ich uszu dobiegł odgłos jakby ktoś właśnie się krztusił jedzeniem. A chwilę po tym jak udało mu się zaczerpnąć tchu było słychać paskudne sarkanie i mielone przekleństwa odżegnujące kogoś od czci i wiary… chyba jakąś niewiastę.]

Aesdil robił wszystko by nie okazać sceptycyzmu w czasie gdy Sorg opowiadała o śnie i wróżce. Jednak rysunek wywołał jego zdumienie.
- Wygląda podobnie do symbolu który był wpleciony w ornamenty na moim mie... - za późno ugryzł się w język i pospiesznie dodał - To znaczy identycznie jak symbol na pierścieniu Helfdana.
- Czyim pierścieniu? - spytała zdziwiona Sorg.
- Helfdana - tropiciela - i elf wskazał kciukiem w kierunku skąd dobiegały przekleństwa.

Gdy bardka skończyła cytować przepowiednie kapłan zacisnął dłoń na swoim symbolu. Waga praktycznie zniknęła w pancernej rękawicy. Iulus zbyt dobrze zdawał sobie sprawę, że tak naprawdę ruszył na misję tylko przez wieszcze przeczucia jednego ze starszych, dlatego wizja dziewczyny i jej przepowiednia poruszyła coś w jego duszy. Oprzytomniał dopiero na widok znaku, który pokazała im Sorg.
- Laure... - mruknął Manorian - nie wspominałeś, że miecz miał te same symbole co pierścień tropiciela. Skąd Wy u licha w ogóle wzięliście te rzeczy? - zastanowił się kapłan wpatrując w barda - Helfdan co prawda zdaje się miał go od zawsze przynajmniej odkąd podróżowaliśmy, ale Ciebie z owym mieczem wcześniej nie kojarzę. Dopiero jakoś po jarmarku, kupiłeś go tam? Pamiętasz od kogo?
- Sporo w niego zainwestowałem - Laure kiwnął głową a powieka mu nawet nie drgnęła - Dostałem go u wędrownego handlarza, który na Jarmark przybył z towarem. Co ja się musiałem natrudzić żeby mnie z nim puścił! Nie wiem czy do tej pory mnie nie przeklina za to że tak tanio go okpiłem. Jestem jednak pewien że nie znał jego prawdziwej wartości. Znak jednak nie był na nim identyczny co na rysunku...



I bard narysował symbol, przy okazji opisując wygląd miecza, zwłaszcza ewidentnie elfi rodowód broni i ornamenty na jelcu.
- Dobrze się przydał w czasie starcia nad rzeką, które mieliśmy w czasie podróży do Podkosów i Zapomnianej Fortecy. Ale zaraz, Sorg, może wolisz odpocząć? - zapytał wreszcie pamiętając o słabości dziewczyny - Możemy porozmawiać jutro. Zwłaszcza o tej ... przepowiedni... - powiedział z wahaniem i spojrzał na Iulusa, bowiem nie tylko on zauważył chyba dziwną zbieżność.
Manorian zacisnął szczękę, ale po chwili kiwnął głową:
- Dziękuję Sorg że opowiedziałaś nam o śnie. Przepowiednie i wieszczby mają w sobie często boskie tchnienie. Twoja towarzyszka również wspominała o przeznaczeniu, które Was tu zawiodło i teraz wydaje się to jaśniejszym. Ja więcej pytań nie mam, możecie udać się na spoczynek. Uspokój swych przyjaciół i zapewnij ich, że z mojej strony obawiać się niczego nie muszą, choć chciałbym jeszcze by Sir Silvercrossbow wysłuchał Twej relacji i sam odniósł się do sprawy, ale to już jutro - wskazała ręką na obozowisko - odpocznijcie teraz.
Sam jednak stał w miejscu i po chwili zwrócił się do barda.
- Laure zostań proszę, chciałbym jeszcze z Tobą pomówić.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline  
Stary 17-11-2010, 14:06   #30
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Aesdil pożegnał Sorg uśmiechem i odwrócił się do kapłana.
- Słucham, Iulusie.
Kapłan posmutniał po czym spojrzał na barda z wyrzutem
- Czuje, że mnie okłamujesz w kwestii miecza - wyciągnął dłoń nie chcąc, by Laure mu przerywał - idziemy na zatracenie w domenę śmierci i czarnej magii, wierzę iż masz więcej rozsądku niż Helfdan prowadzący nas do komnaty potworów. Chciałbym byśmy przeżyli tą przygodę, ale obiecuje Ci że jeśli zataiłeś coś istotnego w kwestii broni, Alehandry i miejsca w które się udajemy moja dusza będzie nękać twoją na samym dnie otchłani. Bo teraz nie liczy się już tylko moje czy Twoje dobro, nawet tej drużyny. Przepowiednie i wizje ciągnące się za tą sprawą dają o wiele większy obraz zagrożenia, które wisi już nie tylko nad naszymi głowami ale może i całym Torilem. Mam nadzieję, iż zdajesz sobie z tego sprawę? - uniósł brwi kapłan kolejny raz zaciskając dłoń na swym świętym symbolu.
Aesdil pomyślał chwilę, potrząsnął głową.
- Nie okłamałem cię, Iulusie. Co najwyżej nagiąłem trochę fakty - przyznał niechętnie, rzeczywiście nie chcąc kłamać przed Manorianem - Miecz zdobyłem, faktycznie, w sposób może niekoniecznie do końca podobający się właścicielowi. Ale nikomu krzywda się nie stała. A sam widziałeś w czasie starcia nad rzeką że taka broń bardzo by się przydała tam dokąd zmierzamy. I obyśmy nie żałowali że ją utraciłem. Co do Alehandry i Pyłów nie wiem niczego ponad to czego wy się również dowiedzieliście. Sprawdziłem na popasie czarodziejkę zaklęciem i powiedziałem wam to czego się dowiedziałem - że dysponuje wielką mocą albo silnymi przedmiotami nasączonymi magią. Efekty jej zaklęć sami widzieliście. Do Pyłów w ogóle nie chciałem jechać - co by nie mówić, skoro tak rozsądna kobieta jak Britta tak wyraźnie odradzała podróż w to miejsce to nawet do barda może dotrzeć że lepiej tam się nie wybierać...
Kapłan pokręcił głową i westchnął:
- Twoje czyny ścigają Cię bardzie. Gdybyś nie wszedł w posiadanie miecza może czarodziejka delikatniej by się z Tobą obeszła. Jednak to już gdybanie. - przetarł dłonią twarz - widzę w Tobie dobro i odruchy dyktowane potrzebą serca. Wszak chaos pcha Twą ciekawską naturę na niebezpieczne pola. Czasem warto zastanowić się, albo i rady cudzej wysłuchać. Zdania innych zasięgnąć. Przemyśl to Aesdilu. Póki co jednak spoczynek nam wszystkim się przyda. Nieznana droga przed nami. Wypocznijmy póki nam to dane. - zgarbił się nieznacznie, a twarz mu poszarzałą. Wydał się elfowi nagle znacznie starszy niż dotychczas.
Aesdil westchnął. Łatwo powiedzieć! Ratował przecież pseudosmoki, a zbobrowanie namiotu łowcy było tylko swego rodzaju lukrem na torcie. Dobrze że Iulus nie zapytał czy Laure nie przywłaszczył sobie czegoś jeszcze prócz miecza. Na razie jednak poklepał Manoriana po ramieniu.
- Nie trać ducha Iulusie. Nie jesteśmy bez szans w starciu z jednym bardem - zażartował - Zresztą Sorg i jej towarzysze również zmierzają do Pyłów - muszą więc być przekonani że są w stanie stawić czoła temu co tam można napotkać. Może razem będziemy mieli większe szanse zapobiec temu czego się obawiasz.
- Boję się, że tylko stracą życie bezsensownie -
westchnął kapłan, zawracając w stronę ogniska.

- Dobra, jeżeli już skończyliście te pieszczoty z bardką i sobą nawzajem to chyba mamy do pogadania. - Półelf zwrócił się do osób podejmujących decyzje w tej wyprawie zebranych przy ognisku - paladyna, elfa i kapłana. – Jakoś mi się nie widzi, że chcecie brać na swoje czyściutkie sumienia żywota tych dzieciaków. Zabranie ich do Pyłów to dla nich wyrok. Jeżeli jakimś cudem to przeżyją, jeżeli nie wykończą ich jakieś trupiaki to na pewno chłopaki paladyna się zaopiekują ich kwiatuszkami.
Elfowi udało się powiedzieć coś bardzo mądrego. Jeżeli nie jest przekonany do naszej wycieczki, to najlepiej niech odstawi te panny w jakieś bezpieczne miejsce. -
Tropiciel postanowił zszargać swoją reputację w oczach towarzyszy i zamiast zastanowić się jak może efektywnie spożytkować następne wieczory chciał się pozbyć… balastu. Młodziki, trochę przeszły jednak jak chociażby pokazała to sytuacja sprzed chwil kilku co najmniej będą im przeszkodą. – W Pyłach dość będziemy mieli własnych problemów, żeby troszczyć się o nich. Jestem za tym, żeby ich tam nie zabierać.

-Najlepiej byłoby jak by pojechały do Twierdzy Złamany Topór, a jak się boją o Sorg... to nawet dalej na zachód.- odparł krótko Raydgast, wzruszył ramionami dodając.- Ale uparły się przy swoim i chyba nie zawrócą. Mimo, że wyraźnie im sugerowałem takie rozwiązanie.
- Ale chyba ich dictum taki niezłomnik się nie podda, bo to będzie ze szkodą dla dyscypliny jak się pokaże najemnikom, że panny rządzą paladynem.
-Ni zapytał ni stwierdził półelf.
-Wyruszenie do Pyłów nie jest niezgodne z prawem. - odparł paladyn uśmiechając się kwaśno.- Także i lekkomyślność też nie. Jeśli te pannice zlekceważą ostrzeżenia, to co mogę zrobić? Prawo jest nie jest chorągiewką, które mogę sobie machać w dowolną stronę. Prawo jest tym co strzegę, a nie narzędziem dla mych zachcianek.
- A jak proponowałbyś to zrobić? To znaczy: “odstawić w bezpieczne miejsce”? -
zaciekawił się Aesdil.

- Proponowałbym wysmagać im zadki świeżymi rózgami goniąc ich do najbliższej twierdzy. Ale myślę, że ty wymyślisz lepszy sposób, żeby nie narażać nieopierzone kurczaczki. - Stwierdził tropiciel. - Jednak chyba nie to jest przedmiotem tej rozmowy tylko kto będzie na tyle bezwzględny żeby ich ciągać z nami na śmierć. Więc?

- Obawiam się, że Helfdan ma rację. To będzie trudna wyprawa i prawdopodobnie postradamy życia. Oni wszak jeszcze młodzi, zapalczywi może, ideałami i euforią pchani na ratunek przyjacielowi. Choć dane im przepowiednie... - urwał - sam nie wiem, z jednej strony ich prawo decydować gdzie jadą. Z drugiej to samobójstwo i przydało by im się to wybić z głowy, ale nie koniecznie łatając ich po zadkach.

- Co to był za pierścień?
- zapytał naraz Laure - Dlaczego taki sam był na nim znak co na rysunku Sorg? Miałeś go już od dłuższego czasu, chyba już przyjeżdżając do Królestwa.

Półelf chwilę się przyglądał swojemu półpobratymcowi. Prostota biła z jego twarzy. Lubił proste zasady obowiązujące w życiu – zadajesz proste pytanie uzyskujesz prostą odpowiedź „za” albo „przeciw”. Mnożenie pytań trochę mu burzyło ten system… Dlatego skierował wzrok na resztę kapłana, a następnie na paladyna dając elfowi czas do namysłu.

Ach, więc nie jeden magiczny przedmiot w rękach grupy trafił tam w niezupełnie legalny sposób! Tak przynajmniej bard odczytał owcze spojrzenie tropiciela. Pokiwał głową zastanawiając się nad sytuacją. Z jednej strony korciło go żeby pozostawić odpowiedź na propozycje Helfdana dajmy na to Maeve, z drugiej nie był do końca pewien czy półelf nie ma aby trochę racji. Swoją drogą Helfdan okazywał się prawdziwą Alfą i Omegą grupy - zwiad prowadził sprawdzając czy nikt za drużyną Sorg nie jedzie i w tym samym czasie przy saniach warował; z Maeve się kłócił, do garów sięgał i częstował - jednocześnie rozmowy słuchał na uboczu; proroczymi wykazywał się zdolnościami wieszcząc zgubę Sorg i jej towarzyszom, samemu ignorując że te same niebezpieczeństwa i jemu i reszcie grupy grożą, nie przygotowanej wszak do przedzierania się przez legiony nieumarłych. Wzdrygnął się na wspomnienie upiora pokonanego w Fortecy.
Spojrzał na namiot gości, nienachalnie, ale ciekawie.
- Skąd wiesz że tacy są bezbronni? - zapytał cicho nie licząc specjalnie na odpowiedź - Dwie, a z muzyką Sorg licząc trzy osoby mają z magią do czynienia. Bandę zbójców wzięli do niewoli, z drowami w Fortecy sobie poradzili, dotarli do Elethieny Froren. Ta ostatnia mogła im coś doradzić czy pomóc w jakiś sposób. Zapomniałeś że Maeve jedzie po swojego … przyjaciela, tak przynajmniej twierdzi, ale zdaje się że nieco silniejsze żywi ku niemu uczucia, a zakochanej kobiety witkami nie zawrócisz z drogi. Porozmawiam z nimi - mruknął wreszcie, pragnąc uciąć jałowe mielenie powietrza i nie dopuścić do kolejnej erupcji publicznych komentarzy półelfiego Wujka Dobra Rada i nieuchronnej w takiej sytuacji kłótni.

- To dwie osoby mają podobne zdanie. Paladynie, a ty chcesz brać na swoje barki ich życie? - Tropiciel nie załapaniem dowcipu się zupełnie nie przejął. Przywykł już do tego, że jego towarzysze są tak sztywni jak pyta capa w marcu. - Nie stwierdziłem, że bezbronni ale jak słyszę że nie mogą z nami gadać bo ich koleżanka ma guza... to tak sobie myślę, że nie mam ich ochoty ciągać po przeklętym mieście. Nie daj bóg by która jaką ranę odniosła i tydzień by odpoczywać musiała nim by powiedziała co jej się stało. Co się zaś tyczy ich heroicznych czynów to w raporcie kilaka faktów na ten temat podanych było, które przy pisaniu pieśni pochwalnej bym pominął bo jakaś taka licha będzie i wiele grosza nie zarobisz. O rozsądku dziewczyny szukającej w pyłach swojego fagasa nie będę wspominał bo z tego co Paladyn mówił przebywanie tam kilka dni jest nader ryzykowne... chyba, że ona lubi sztywniaków.
- Maeve jedzie po trupa. Jeśli siedzi tak długo w Pyłach, to albo jest martwy, albo nieumarły.- stwierdził krótko paladyn. Nie powiedział to dziewczynie, ale przy nich nie musiał kryć tej prawdy. Potarł kark w irytacji.- Przyznaję, że miłość może zaślepić... I skoro to jej ukochany, to pewnie pojedzie... nawet sama. Nie sądzę, by cokolwiek skłoniło je do odwrotu, a puścić je same na zatracanie... to nie po rycersku. Pogonić je... nie pogonimy. Za dużo już straciliśmy czasu, by je teraz siłą eskortować z powrotem do Twierdzy, a za mało mamy ludzi, by się dzielić i połowę posłać z nimi.

- I szczerze powiedziawszy elfie wolałbym abyśmy najpierw uradzili co czynić nim będziesz im proponował podróż z nami w imieniu nie tylko swoim. Jak mniemam ty chcesz z nimi jechać? -Zapytał półelf po raz kolejny i poważnie się zastanawiał czy elf nie słabuje na słuchu albo na rozumie.

- Niespecjalnie dużo wiemy na ich temat, tego co potrafią, tego co wiedzą. Nikt nie każe nam włóczyć się z nimi po Pyłach. Ale pomyślcie w ten sposób - chociażby to że nie wjedziemy z wierzchowcami do Pyłów. Bo prędzej od nas uległyby złowrogiej mocy tego miejsca. Warto więc by było rozbić obozowisko poza ruinami. Kto go przypilnuje? Niech pilnują go dla nas, gdy zagłębimy się w ruiny. Jeśli Stick ma kompanów którzy dostrzegliby nas, może w ten sposób ocalilibyśmy konie. Jeden dzień nas nie zbawi jeśli my z kolei zajmiemy się ich dobytkiem. Paladyn ma rację - nie zmusimy ich do zawrócenia, za mało też nas jest żeby ich eskortować - pojadą pewnie tak czy siak. Skoro tak to warto z tego skorzystać. Może, jeśli my ruszymy do Pyłów na pierwszy ogień i choć trochę zorientujemy się w niebezpieczeństwach tego miejsca - i będą mieli relację z pierwszych ust - to skłoni ich do zawrócenia? A może, skoro ta cała Meyiaia wywieszczyła im prawdę - Laure po raz pierwszy niechętnie przyznał sam przed sobą że coś mogło być na rzeczy w związku z wróżbitką, skoro naoczny dowód widział wcześniej wyraźnie - warto chociażby wydobyć od nich więcej informacji. Co do Maeve i jej poszukiwań - może, kiedy się dowie co dzieje się z duszami w tym mieście, poniecha daremnych poszukiwań. Bo sam nie uważam by jej Hourun był jeszcze wśród żywych...

- Wszak może spróbuj jeszcze z nimi porozmawiać o niebezpieczeństwach czających się w pyłach i o zgubie jaką mogą na siebie a i może na nas sprowadzić. Może w spokoju bardziej Ciebie posłuchają wszak znajomyś Sorg a nie obcy i srodzy jak my tu pozostali-
stwierdził jeszcze kapłan.
A paladyn wybuchł śmiechem słysząc jego słowa. Spojrzał na kapłana z politowaniem i westchnął.- Obawiam się, że Laure nadaje się najmniej do twego planu Iulusie.
Spojrzał na elfa.- Tak jak naiwnością jest sądzić, że potulnie będą pilnować obozowiska, gdy mężczyźni udadzą się szukać Sticka. Przejrzyjcie obaj na oczy. To samodzielnie dziewczęta. Podstępne i nawykłe do manipulowania mężczyznami. A ty Laure, jesteś najbardziej na te manipulacje narażony.
Potarł brodę dodając. - Jeśli ją kochasz, to odwiedziesz Sorg od tej wyprawy. I może pozostałe też. Może nawet zawrócisz z nimi. Pyły to niebezpieczne miejsce i może przynieść śmierć każdemu z nas, to na pewno nie miejsce na romanse... Ale żeby ją uratować, musisz wykazać się kręgosłupem, a nie pozwalać im na dyrygowanie sobą.
-Tonący brzytwy się chwyta -
zaśmiał się kapłan na odpowiedź paladyna - ale dalej to zdaje się masz racje Raydgaście to nie takie biedne stworzonka na jakie je tu malujemy. Już Helfdanowi jedna udowodniła jakie są wojownicze.

Laure zdziwił się nieco. Fakt, Sorg mu się bardzo podobała, ale żeby od razu mówić o miłości... Nawet serce barda potrzebuje odrobiny czasu. Zaraz … do rzeczy.
- Do niczego w ten sposób nie dojdziemy - westchnął - Bez próby przekonania nie zawrócą. Sami stwierdziliście że dziewczęta wojownicze są i samodzielne. Czy to dobrze czy źle - nie wiem ale i wy nie wiecie. Zastanawia mnie Kalel, nie wiem co o nim sądzić. Dajcie mi z nimi spokojnie porozmawiać, niezależnie od tego czy narazi mnie to na niebezpieczeństwo utraty życia czy serca. Spróbuję wywiedzieć się jak najwięcej i przekonać do powrotu.
-Dobra, to wy się dalej łudźcie, a ja idę wyznaczyć warty na noc.
-odparł paladyn, niezbyt przekonany co do elfiej próby przekonywania którejkolwiek z nich, a najmniej Sorg. Wstał i oddalił się od towarzyszy, kierując się ku najemnikom.

- No zaraz szlag mnie trafi tu na miejscu! Takich bzdur już dawno nie słyszałem! Ja je będą ciągnął do Pyłów żeby mi konia potrzymały! Ja im dam kurna konia! I nie Mejaja tylko Meyai’a… i podobnie jak w łożnicy mało, która może jej dorównać tak jest i w spiskowaniu. Więc jeżeli im coś powiedział to zrobiła to tylko i wyłącznie w swoim interesie. -
Helfdan nie wytrzymał słuchając tych wszystkich bzdur. Miał wrażenie, że ktoś tu upadł na głowę, bawił się za długo z ptaszkiem albo - jak kapłan - za mało… jego głos donośnie przebrzmiewał po obozie, bo głęboko miał konwenanse. – Ciekawe jak ich wojowniczość przyda się w rozmowie z umarlakami… jak nie wie do czego kobieta powinna używać języka, to ja jej zaraz mogę pokazać! - Pozbierał klamoty, ubrał zbroję wziął broń i poszedł w las klnąc na wszystko i wszystkich; czuł że jak nie ruszy dupska to komuś zęby wybije. Na odchodne jeszcze wykrzyczał – A jak same nie będą chciały iść to może parę kamieni im pomoże podjąć decyzję. Dziecka rodzić, a nie po traktach się włóczyć… a żeby was wszystkie…

Elf ruszył ku namiotowi bardki i jej towarzyszy, zastanawiając się jak to rozegrać. Jasne, nie chciałby żeby drużyna Sorg łaziła po Pyłach - sam za dużo się nasłuchał o tym miejscu by z utęsknieniem oczekiwać widoku ruin. Ale co mieli zrobić? Związać cztery osoby? Łatwo mówić paladynowi czy kapłanowi - “Przekonaj”. Mieli okazję wcześniej. Marnie poszło. O zachętach Helfdana nie wspominając.
“Ciekawe kto w końcu u nich przewodzi... I dlaczego Sorg wybrała Kalela żeby jej towarzyszył w czasie rozmowy z Iulusem, a nie którąś z przyjaciółek...”. Po drodze wpuścił Kulla do jego przytulnego kosza. Wyciągnął jedną z zabawek sporządzonych z gałganków i rzemyków i podszedł do namiotu gości. Zastukał w sztywną od mrozu płachtę.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172