Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2010, 00:29   #42
andramil
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Przechadzka po mieście było to czego zapewne gnomy nie lubiły najbardziej. Ten zacny ród na pewno miał żyłkę do interesów i w świecie kupieckim często reprezentował mniej obyte i wyrafinowane krasnoludy, jak i w drugą stronę, nie przepadające za podziemiami elfy. Toteż gwar, cywilizacja czy też społeczności nie odstraszały małych kuzynów brodatego ludu. Ba! Często najlepszymi rzemieślnikami i motorem napędowym technologi były właśnie gnomy. Jednak zwykle to gnom stał za kramem, a nie musiał przepychać się miedzy tłumami dużych ludzi. Gdyby nie blachy okrywające żołnierza zapewne liczba kuksańców zmogła by Hibba, a skóra zmieniła by kolor na fioletowy od licznych siniaków. Mało kto zważał na niziutkie osoby. Ach, gdyby mieć własnego słonia czy ogra który by służył za wierzchowca i taran tłumów zarazem. A gdyby tak tego z kanałów udomowić... za kawałek szarlotki na pewno się zgodzi.

Przemyślenia małego, a zarazem pancernego ludka przerwał kapłan, druid lub inny popapraniec ubrany w szare szaty i trzymającego kostur podróżnika, berło przywódcy sekty lub po prostu zwykły kij. I trafił on w sam czuły punkt mikrusa. Przecie on był wiecznym poszukiwaczem. Jeszcze do niedawna szczycił się swą misją znalezienia zaginionego i niedoścignionego horyzontu jak i tajemniczo zagubionych ciastek kremowych ciotki wujka dziadka mistrza swego - z powodu dość bardzo przedawnionego terminu gnom uznał, że sami bogowie porwali ciastka by zrobić na złość wszystkim istotom na ziemi i zapewne dobrzy przedstawiciele niebieskiego panteonu wytoczyli armie swe złociste by odbić dzieło kulinarne jakim były te ciastka. Teraz jednak uzyskał nowy cel swych poszukiwań.

- Macie racje nieznajomy przywódco kultu religijnego którego niestety nie spotkałem w swym niekrótkim życiu, a który kusi swymi walorami by odwiedzić waszą Ukrytą Dolinę gdzie zapewne mnisi trenują spokój ducha. Nie teraz mi to jednak dane. Bywaj.
I odszedł kawałek. Smutny swymi poszukiwaniami już miał wrócić do karczmy gdy nagle... nie, nie zobaczył jej, ale stało się coś równie ciekawego. Kot zaskrzeczał w sobie znanym języku i podskoczył radośnie na głowie poszukiwacza i łypnął okiem na śledzącego ich człowieka. Niestety widzieć tego maluch nie zdołał, toteż ściągnął Kota z głowy i spojrzał mu w oczy.
- Kelo, kelo! - zaskrzeczał Kot znowu i łypnął podejrzliwie na assasyna. Ropucha nie wciemię bita, wie kiedy bocian biały jak śnieg skrada się na nogach czerwonych od płaziej krwi.
- Co? Tamten człowiek?
- Kelo!
- No tak! Jesteś Kocie genialny. Że też wcześniej o tym nie pomyślałem. - rzekł gnom i usadowił dumnego płaza na głowie. Pierś ropuchy powiększyła się dwukrotnie będąc zadowolona z spełnionego obowiązku - biel, ta gracja... On musi być tak jak ona potomkiem anielskim! - i w tym momencie żaba prawą łapką plasła w swe czoło. Zrezygnowana zamilkła.

Gnom prędziutko podszedł do śledzącego go człowieka. Ten starał się szybko wycofać, jednak napór ludzi i nie mała prędkość gnoma mu do tego nie pozwoliły.

- Witaj człowieku ubrany w szaty czyste niczym pióra anielskie. Wydajesz mi się kimś kto zapewne będzie wiedział gdzie ja Hibbo Ronald Armando Belbio Ilve Asmoden Bolinos Imbrochlap Brudek Wypraniec Akattar powinienem szukać istoty tak uroczej i pięknej, że właśnie z niebiosami mi kojarzoną, choć z pozoru jak gnomica wyglądała, to zapewne duszę boską posiada, a skoro i Ty ubiór swój z cnotą i czystością uosabiasz to zapewne jest twą przyjaciólką, towarzyszką lub istotą pokrewną. - rzekł maluch pewnym głosem z nutką radości i nadziei.
Mężczyzna próbujący wciąż dyskretnie się ulotnić przed zbliżającym się gnomem, zatrzymał się. Rozejrzał się nerwowo i rzekł.- Eeee... możesz podać więcej szczegółów? Sporo aniolic łazi po Evertown.
Maluch wziął głęboki oddech, rozmarzył się niczym małe dziecko widzące pączka i rzekł głosem przypominającym Romualdo gdy ten mówił o swej kobiecie:
- Anielska ma gnomica wyglądała pięknie niczym ze snów, o głosie jakoby żabcia w czasie godów, ustach słodkich jak buraczki, nosie kształtnym niczym pyry złociste i włosach gęstych niczym gąszcz między no... - włosach bardzo gęstych. Ideał estetyki. Nie to co te chude jak patyczaki elfki co twarz niczym szkielety wychudzone mają. Nie to co te ludzkie niewiasty co tyłki i piersi tworzą z talią kształt klepsydry. Nie to co krasnoludzce które co czwarta ma Helga na imię i iście POTĘŻNĄ urodę prezentują. Inne rasy nie wiedzą co to piękno. Nie czują tego smaku. Ech... gdyby ją spotkał choć jeszcze jeden, jedyny raz. Wczoraj na rynku wpadła na mnie i skradła mi pocałunek tak namiętnie, że miłość na pewno nas połączyła.
- Tylko pocałunek skradła...a nie zostawiła czegoś przypadkiem? - spytał mężczyzna w bieli.
- A tak! Coś naprawdę cennego. Coś co zmusiło by armie najwieksze do oblegania twierdz nie zdobytych niczym Troici na ziemiach zamorskich i do śmierci tysiąca żołnierzy na polach chwały i glorii. Ziarno miłości które zakiełkuje i połączy nas swymi pnączami na wszelakie czasy i po wieczność. Ale i co ś jeszcze innego. Niedobrego. Złego. Trawiącego mą duszę. Niedosyt jej obecności niczym głód starego pijaka bez grosza od środka niszczący. Usycham z każdą sekundą gdy na oczy jej nie widze. Tak, zostawiła i słodycz i gorycz. - dodał poetycko.
- To może poszukaj jej w dzielnicy rozkoszy? - spytał retorycznie człek.
- Każda dzielnica w której ona się znajduje musi być dzielnicą rozkoszy - gnom nie załapał na początku, że nie o taką dzielnicę i nie o taką rozkosz mu chodzi - Nie wiecie czasem potomku planeterów i assimarów gdzie owa dzielnica się znajduje?
- Tam. - wskazał usłużnie mężczyzna, uśmiechając się złośliwie.- Polecam szczególnie Różowy Domek. Powiedz że Seraf cię przysłał.
Uśmiech gnoma przyćmił nawet jego nieludzką facjate i prawie że oślepił przechodzących mieszczan - Dziekować Ci istoto planarna bogom służąca. wiedziałem, że choć skrzydeł Ci nie dano, wielkim sercem się odznaczać. Bywaj zdrów i niech los będzie Ci przyjazny
I gnom odszedł szukając swego szczęścia.
Różowy domek... nazwa pasowała, bowiem za każdym razem gdy Hibbo pytał przechodniów gdzie jest ów domek, ci różowieli na twarzy. Ale koniec końców dotarł do owego miejsca...różowego jedynie z nazwy.
Na miejscu napotkał ubraną wyzywająco panią w ciasnej czerwonej kiecce.


- Jestem Bertie... witaj w Różowym domku, gdzie spełnimy wszystkie twe marzenia, za odpowiednią cenę. - rzekła na powitanie.
Gnom łypnął na nią zadowolony. Wszystkie marzenia? to zapewne będzie wiedziała gdzie jest jego janioł.
- Witaj Bertie z Różowego domku. Jestem Hibbo Ronald Armando Belbio Ilve Asmoden Bolinos Imbrochlap Brudek Wypraniec Akattar i przysyła mnie potomek potężnego Serafina Serafem po ojcu zwany, miałem rzec, że on mnie przysyła, gdyż szukam pewnej gnomki niczym anielica wglądającej.
-Tak...był tu przed tobą. Zaraz ci jakąś znajdziemy.- rzekła Bertie i krzyknęła. -Tabbie..to ten fra...klient. Zajmij się nim.
Do Hibbo odezwała się kobietka z jego rasy, o długich miodowych włosach i ubrana w skąpą różową kieckę.- Witaj przystojniaku, jestem Tabbie i zabiorę cię do niebios.


- Piękna dziewojo, niestety mimo twej urody nie jesteś tą której szukam. Moja anielica miała krótsze włosy choć koloru podobnego, a pierś...- Gnom spojrzał wprost przed siebie. Natura obdarzała Tabbie dość wysokim wzrostem jak na gnomy i akurat idealnym by wzrok żołnierza znalazł się na wprost z... drugim darem od natury - chmm... niebo niebem, ale tak wspaniałego to ona nie miała...- nagle potrząsnął energicznie głową - jednakże to ona skradła mis erce i to jej szukam. Jesteś w stanie pomóc mi o Tabbie z Różowego Domku Posiadaczko piersi cudowniejszej od anioła?
- Och jestem... -Tabbie podeszła do Hibbo i chwyciła go poniżej solidnego napierśnika. Paluszki Tabbie zajęły się szczególnie wrażliwym fragmentem ciała gnoma. A choć mimo, że ów fragment był ukryty w solidnych spodniach, to jednak i tak zręczna rączka Tabbie sprawiała wiele przyjemności Hibbo...przyjemności o których nie miał pojęcia. Żaba to zauważyła i wydała z siebie ostrzegawczy rechot.
A Tabbie mrucząc jak kotka dodała.- Może pójdziemy na pięterko i pokażę ci wrota raju?
- E... no... a... a zresztą. Czemu nie? Istoty niebieskie w końcu są długo wieczne... - rzekł już do siebie po cichu i z maślanymi oczami pokiwał wesoło głową. Kotu to się nie podobało. Bardzo. Zaskrzeczał oburzony ale widząc brak reakcji swego pana zrezygnował.
Tabbie chwyciła dłoń Hibbo i zaprowadziła na pięterko, pod drodze, przypadkiem podciągając spódnicę i odsłaniając kształtne pośladki i całą kobiecą anatomię, bo majteczek nie nosiła.
Maluch niczym posłuszny golem ruszył za nią. Cieżki pancerz w tej chwili zdawał się na tyle lekki by ie rzeszkadzać w radosnej wspinaczce po schodach, ale na tyle ciezki by chcieć go zdjac jak najszybciej. I do tego uwierał mocno, tam gdzie nie powinien. Widok tylko sprawił troszkę wiecej bólu i zwiększył chęci rozebrania się.
Znaleźli się w pokoiku, gdzie Tabbie usiadała na wielkim łóżku majtając wesoło nóżkami. - No to.. Hibbo, tak? Chyba nie potrzebujesz tyle ubrania? Może więc zdejmiesz zbroję i resztę...chociaż z resztą to ci mogę pomóc.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=NzFOb-C-yAA[/MEDIA]

Klamra za klamrą puszczały pod naciskiem placów gnoma. Nigdy w boju nikt nie zdołał zedrzeć zniego pancerza. Ta dziewczyna zrobiła to lepiej i szybciej niźi odciał wyposażony w otwieracze do konserw. Mithrilowy pancerz upadł na ziemię z głuchym brzdęknięciem. Po chwili kolcza koszulka zsuneła się z chrzęstem. Ostatnią obroną było ubranie które jednak też się poddało przy pomocy delikatnych i zręcznych paluszkó gnomki. Gnom ukazał swą muskularną klatę, ponad przeciętną nawet dla swych rodaków. Inny arsenał stał jednak w gotowości.
- Olalalala...jaki wielki mieczyk masz mój chłopczyku.- rzekła Tabbie, gdy już gnom pozbył się oręża. Powoli rozwiązała sznurowania u swej suknie odsłaniając dwa melony swych piersi. Uśmiechnęła się lekko.- Masz ochotę dotknąć... nie krępuj się.
Hibbo zbliżył się do niej i pocałował delikatnie w szyję. Niczym wampir wgryzajacy się w aortę dziewicy wyglądać musiał jak coraz bardziej zachłannie całował, ssał i lizał nagą skóę Tabbie schodząc powoli coraz nizej by w końcu dotknąć swym najsilniejszym mięśniem sutków ladacznicy. Wtedy niczym małe niemowle począł obdarzać jej pierś pocałunkami, ssając lekko i podgryzajć je delikatnie.
- Milutko... -mruknęła Tabbi poddając się pieszczotom gnoma. I stópka delikatnie trącając gnomi "taran" z lubieżnym uśmieszkiem. Paluszki jej stopy wodziły po najwrażliwszej części Hibbo, a ona sama mruczała niczym kotka pozwalając gnomowi na jego kaprysy.- A myślałam, że nie miałeś do czynienia z kobietą.
- Wiele rzeczy o mnie nie wiesz - rzekł maluch a świadomość przyćmiona podnieceniem nie działała jak należy. Chwycił ją mocniej w pasie i pewnym ruchem przyciągnął dziewczynę do siebie. Równocześnie stanął... na palcach by ustami swymi dosięgnąć delikatnych warg Tabbie. Naprł na nią delikatnie by zmusić ją by się położyła na łóżku. W końcu nie mieli tańczyć.
Tabbie pozwoliła mu się zdobyć, szeroko rozkładając nóżki... nie dbała od to, że Hibbo był zbyt niecierpliwy, by pozwolić jej się rozebrać. Na szczęście krój sukni jaką nosila pozwalała odsłaniać wszystkie ważne obszary bez jej zdejmowania. Pocałowała lubieżnie gnoma, po czym położyła się oplatając nóżkami swego kochanka...
Mały poszukiwacz przygód wszelakich jedną ręką podciągnął spódnicę swej branki by nie przeszkadzała w zabawach, zaś drugą sięgnął dłonią tam gdzie dżentelmen na pierwszej randce nie siega i delikatnie począł głaskać i masować łono dziewczyny. Nie był jednak żadnym Casaanową ni Gecciem żeby być obznajmionym z wykwintnymi sztukami miłosnymi to też nie trafił za pierwszym razem swym palcem tam gdzie powinien. Chciał połechtać łechtaczkę - no bo jak nazwa wskazuje do tego ona służy - lecz dopiero po małej pomocy Tabbie udało mu się ten cel osiągnąć. Jego nabrzmiały do czerwoności oręż zataczał lekkie kręgi w powietrzu gdy jego właściciel bawił się dość sporych rozmiarów zderzakami ladacznicy. Był w czwartym niebie. By trafić do piatego brakowało tylko różowych kajdanek i małego pejcza... Po chwili lekko zniecierpliwiony pomógł sobie ręką by trafić tam gdzie bogowie nakazywali.
Tabbie cierpliwie znosiła karesy gnoma, trochę niezgrabne, ale przyjemne. Od czasu do czasu chichotała, z czasem coraz głośniej jęcząc i dysząc.
Gnomka wygięła się w łuk, gdy ją Hibbo wreszcie zdobywał.Oplotła drapieżnie nóżkami swego kochanka, co by nie przyszło mu do głowy rejterować. Zbyt zajęty figlami, dopiero na czwarte.- Kelo.- Kota, zareagował odwracając głowę. I widząc Serafa, który właśnie zabierał jego odzienie i ekwipunek. Mężczyzna popatrzył na figlującą parkę i wydukał.- Wiesz...zabieram je do prania i...czyszczenia. Będziesz miał je z powrotem jak skończysz...Obiecuję.
Cóż...Hibbo był teraz w dość kłopotliwej sytuacji, golutki i uwięziony w wilgotnym i miękkim wnętrzu Tabbie, dodatkowo ściskany jej nogami.
- Aha, to dobrze... ej! Ale zbroja i torba jest czysta! możesz wciąć ubranie bo dawno nie prałem. Jak dobrze sobie przypomnę - wręcz zapomniał o tym kto pod nim leży - to ostatnim razem, jak kąpałem się w dżungli Culthu i spotkałem pewnego ciekawego gada...
- Eeee jasne... To ja może już pójdę prać? - rzekł nerwowym głosem mężczyzna zabierając rzeczy gnoma, wszystkie. Oj problemy ze słuchem mają chyba niebiańskie istotki.
Lecz to akurat nie było problemem Hibbo, bowiem zacisnąwszy mocniej nóżki gnomka wydyszała.- Mniej...gadania...więcej...ruchów bioderkaaami...-kończąc swą wypowiedź jękiem o raz krzykiem.- oooch...bierze mnie dzikusie!
Gnom wzruszył tylko ramionami i odwrócił się do Tabbie, po czym znówu spojrzał za odchodzącym aniołem i krzyknął - Tylko dobrze napierśnik wypoleruj co by rdza się nie pojawiła - po czym wócił do miłosnych igraszek
Dalsze figlowanie sprawiło, że drżąca i spocona Tabbie wiła się na łóżku, niczym kotka wydając z siebie bardzo pierwotne jęki. A Kot zasłonił łapkami ślepia, czy to przez wrodzoną skromności ropuszego rodu, czy też załamany niefrasobliwością swego pana. W końcu Tabbie wydała z siebie głośny jęk...oświadczając w ten sposób, że dotarła do niebios. A Hibbo dogonił ją tam chwilę później.
- Pff - Wydyszał ciężko, przetarł ręką pot z czoła i pocałował dziewczynę raz jeszcze w policzek, po czym legł obok niej w pościeli.
- Ufff... wspaniała jesteś...
- Za to mi płacą skarbie... - mruknęła Tabbie i rączką pogłaskała to co sprawiło jej tyle przyjemności.- Twój mały żołnierzyk, też jest niczego sobie.
- No, ale ja się zbierać chyba powoli powinienem. Nie wiesz gdzie Serafin zabrał moje rzeczy? Miałęm tam torbę, a tam... pewien prezent... dla Ciebie - rzekł gnom słodkim głosikiem
- Lubię skarby...może nawet dam ci coś w zamian.- na słowo "skarby" Tabbie się ożywiła. Hibbo zauważył brak ubrania i ekwipunku oraz niemal oskarżycielskie spojrzenie Kota.
Znalazł je po drugiej stronie drzwi...niewyprane ubranie i cały swój sprzęt. Z jednym wyjątkiem, brakowało kryształowego jaja.
Hibbo zdziwił się gdy po otwarciu plecaka zaraz na górze nie widniał ów przedmiot który chciał wyciągnąć. Czyżby magia plecaka przestała działać? A może w głębi serca nie chciał pozbywać się kryształu? Nie wzruszony niczym i wiecznie radosny maluch wyciągnął stalowy i lśniący gwizdek na łańcuszku.
- Co prawda chciałem Ci dać pewien kryształ w kształcie jaja, ale pewnie Serafin go poleruje miast mojej zbroi, ach Ci niebianionowi. Zawsze z głową w chmurach. Jak go spotkasz powiedz mu, żeby Ci dał. A teraz podaruję Ci pewien amulet w którym ponoć magia zawarta potężna jest. Kupiec od którego go nabyłem, mówił, że jak się zagwiżdże w niego będąc na skraju życia i śmierci to pojawi się dżin który uratuje strapioną duszę. Nigdy nie musiałem z niego korzystać to nie wiem czy magia się już nie ulotniła, wiesz, Ci magowi, wiecznie o czymś zapominają, ale wydaje mi się, że jest całkiem sprawny - rzekł i wręczył jej instrument
Tabbie założyła gwizdek na szyję i popchnęła Hibbo na łóżko, po klęknęła przed leżącym gnomem. Uśmiechnęła się lubieżnie.- Teraz ja ci coś dam...
I jej języczek zaczął tańczyć po udach gnoma, zataczając kręgi coraz bliższe najbardziej wrażliwej części ciała Hibbo. W końcu jej usteczka przyssały się do mieczyka gnoma, obejmując go i pieszcząc języczkiem.
Gnom zadowolony upadł na plecy w puch pościeli i oddał się rozkoszy. jego ręce delikatnie bładziły po plecach gnomki by po chwili wpelść się w jej gęste włosy i trzymać je u góry, co by nie przeszkadzały. Zamknął z rozkoszy oczy i wclae nie przejął się żabą, prawdopodobnie obrażoną za toą sytuację. No bo przecież Kot ma większe i ładniejsze usta, a takich rzeczy na pewno by nie zrobił.
Usta i języczek z Tabbie z wprawą godną takiej profesjonalistki doprowadzały Hibbo na skraj rozkoszy. Pod zamkniętymi oczkami obecne doznania mieszały się ze wspomnieniami z podobnych sytuacji...wśród nich królowała czerwonowłosa kobietka, raz elfka, raz półelfka raz, gnomka, raz krasnoludka. Nie była to Angelika...tego był pewien. Owa ognistowłosa osóbka była na końcu języka Hibbo, ale inny języczek nie pozwalał mu się dostatecznie skupić, by sobie przypomnieć. Wreszcie eksplozja wywołana nadmiarem wrażeń sprawiła, że Hibbo wydał z siebie jęk ekstazy i dysząc leżał na łóżku. Tabbie wstała i oblizawszy językiem usta, mruknęła.- No... to było miło, ale na ciebie już czas kochasiu.
Hibbo opadł na leże dysząc głęboko. Oparł się rękami o łużko i szepnął - To było słodkie... Masz rację. Obowiązki czekają. - wstał i podszedł do swych ubrań. Szybko przybrał to co łatwe było do przybrania, ale zbroja stanowiła gorszą sprawę - Pomożesz mi słodko?
-Jasne... czemu nie.- westchnęła Tabbie, wpierw doprowadzając do porządku swoją garderobę, co jednak poszło jej szybko. A potem zabrała się za pancerz kochanka.
Gdy cały rynsztunek znajdował się tam gdzie jego miejsce wraz z ropuchą na głowie, gnom wypiął się dumnie i spojrzał w dal nieokreśloną - służba kochana wzywa. Ale nie martw się, postaram się wócić w te strony i zdobyć dla Ciebie jakiś klejnot warty twej urody. Jakiem z rodu Akattar - rzekł po czym wrócił do swej normalnej postury i dodał - pozdórw Serafina i przypomnij mu o tym kryształowym jaju. Czas nagli, a szukać go zajmie pewnie mi sporo czasu. Bywaj - rzekł i na pożegnanie poałował ją tam, gdzie sięgał.
-No to pędź cny rycerzu.- zachichotała gnomka pocałowana w biust.

Gdy wrócił do karczmy gromadka już rozmawiała w najlepsze. Smokowaty zaklinacz właśnie skończył jeść i zadeklarował gotowość do wymarszu. Na te słowa maluch rzekł tylko skromne - Witam wszystkich dobrym, staroslavickim Dzień dobry - i chwycił pajdę chleba oraz kawałek mięsiwa. Ugryzł kęs po czym dodał z pełnymi ustami - Tesh gothowy tho pothróshy... - przełknął kawałek jedzenia - ale gdzie mam iść?
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline