Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2010, 02:33   #91
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Sanders zniknęła za pancerną grodzią. A wraz z nią jedyna sensowna spluwa i kody dostępów do wszystkich grodzi ochrony. W zamian zaś doszła tylko mglista perspektywa dostania się do monitoringu opanowanego przez jednego z funkcjonariuszy. Ryzykantka... Ale może i rzeczywiście najważniejszym było zwiedzieć się wpierw co i jak nim się ruszy, w którymkolwiek kierunku.

Przekazał wszystkim obecnym w biurze jak wygląda sytuacja ze stanowiskiem monitoringu i decyzją Sanders. Doktory zajmowały się w tym czasie Chuckiem, Louisem i Łysym, a Yurgen mruczał coś niewyraźnie pod nosem spoglądając gniewnie na drzwi wyjściowe z czujki. Zważywszy na to, że Peter przełączał wkp-y brakowało tylko Svena. Zajrzał do szatni i umywalni. Tam też go znalazł. Przy jednej z umywalek wpatrzonego w lustro.
- Wszystko w porządku młody? - odpowiedzi nie było, ale i wcale długo na nią nie czekał. Co tu było gadać. Z tego co mówiła doktorka Mahariszi o jego wyczynie, nie było co się dziwić dzieciakowi. – Masz chłopie ikrę.
Wyjął piersiówkę z kieszeni uniformu i postawił na umywalce obok Szczoty, klepnąwszy go po ramieniu.
- Te pigułki pewnie też tu się znajdą, ale jak dla mnie to ciężko o lepsze niż to lekarstwo.

Z umywalni chciał skierować się na powrót do Petera, który powinien coś już mieć, ale zatrzymał się w biurze. Yurgena nosiło. I to porządnie. Jakby operator naprawdę walczył z sobą by nie wstać i nie spuścić wrzeszczącym za drzwiami szaleńcom zdrowego wpierdolu. Seamusowi przez chwilę naprawdę przeszło przez myśl że te farmazony o zarażaniu się psychozą mogą być prawdziwe. Górnik jednak, choć cały czas wyglądał marnie, uspokoił się. Za to Louis się obudził. Trwało to raptem sekundę. Może dwie. Seamus zdążył wykonać tylko jeden krok gdy twarz jąkały nabrała takiej przerażającej pustki gdy wlepił wzrok w odsłoniętą szyję siedzącej obok hinduski. Potem nim ktokolwiek w ogóle zdążył zareagować, chłopak rzucił się na kobietę powalając ją z krzykiem na podłogę.

Seamus dopadł do dryblasa w jednym skoku i ucapił za sfatygowany uprzednio przez Szczotę kołnierz. Siłą zerwał go z doktor Mahariszi, lecz przez to cholerne wierzganie sam stracił równowagę i obaj grzmotnęli plecami górnika o ścianę z tyłu. Louis machał nogami i rękoma na wszystkie strony, a przy tym wył potwornie i opętańczo. Wrzeszczał pokrytymi krwią ustami „Ciepłe!!!” próbując odwrócić się i wgryźć się w nową ofiarę. Seamus mimo iż ze znacznie większymi i silniejszymi bydlakami lał się po kantynach, nie mógł zwyczajnie opanować szału w jaki wpadł jąkała. Nawet nie mógł zwolnić jednej ręki by sięgnąć po paralizator zaczepiony u pasa. Zdołał za to założyć dzieciakowi Nelsona i wrzasnąć do siedzącego najbliżej Yurgena o pomoc. Ten jednak cały czas siedział nie odrywając zaciśniętych na twarzy dłoni, jakby cholera płakał. Louis zaś wrzeszczał i z dziką siłą kopał mając ramiona i głowę całkiem na razie unieruchomione.
- Chuck! - wrzasnął do drugiego mężczyzny – Ogłuszcie go kuźwa jakoś!
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 13-11-2010 o 02:37.
Marrrt jest offline