Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2010, 12:05   #41
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Dźwięk alarmowego dzwonu rozbrzmiał po całej okolicy. Ludzie, którzy od lat mieszkali w obrębie bezpiecznego miasta w mig zrozumieli przesłanie. Musiało dziać się coś bardzo złego. Po paru chwilach ze wszystkich domów w dzielnicy zaczęli wyłaniać się wystraszeni mieszczanie. Niektórzy z nich po ujrzeniu zagrożenia od razu rzucali się do ucieczki w stronę ufortyfikowanych dzielnic centralnych, inni w przypływie patriotycznego obowiązku chwytali za rodowy oręż, dołączając do ustawionych już zawczasu barykad i broniącej się strażnicy.

A potem w to wszystko uderzyła czarna, popiskująca wściekle fala. Stworzenia omyły strażnicę jak szarańcza, starając się sięgnąć broniących ją strażników. Paru poczwarom to się udało, odbijając się od stłoczonych pod nimi pobratymców sięgali okien i dachu. Nie pożyły jednak długo, ugodzone bełtami i pokłute strażniczymi mieczami. A potem sprawa zaczęła się komplikować. W powietrzu zaświszczały bowiem kule z broni palnej. I to nie ludzkiej. Ustawieni po pobliskich dachach szczuroludzie jęli wykorzystywać swoją bluźnierczą technologię, by zasypać cały budynek ostrymi, ołowianymi odłamkami. Otto ugodzony pociskiem w szyję, zachłysnął się krwią, padając bez życia na klepisko strażnicy. Kusznicy wraz z Horstem odpowiedzieli niemal momentalnie. Mroczne kształty, ugodzone chmurą szypów zwaliły się z dachu w zalane ich pobratymcami uliczki. Ale było to jedynie małe zwycięstwo. Wrogów nadal przybywało, a atakowane bezustannie drzwi parteru zaczęły pomału ustępować.

I wtedy, niczym anioł zemsty z kapłańskich przypowieści na alejkę przed strażnicą wypadł sierżant z grupą ściągniętych z ratusza zbrojnych.
- Ostawcie moje szczeniaki, wy piszczące skurwysyny!!! - wpadł w tłum wrogów młócąc wokół siebie skąpanym w czarnej posoce mieczem.
Przez chwilę ludzie zaczęli ponownie wygrywać. A wtedy z mroku alejek wyłonili się Oni. Potężne, zdeformowane sylwetki wielkości ogra. Ziemia zatrzęsła się gdy olbrzymy o szczurzych twarzach, poganiane przez dźgających je włóczniami skavenów wpadły w tłum przed budynkiem. Krzyki nie trwały długo. Nim udało się odbarykadować drzwi i ruszyć sierżantowi na pomoc, zostały z niego już jedynie porozrywane szczątki. Chwilę potem potężne olbrzymy rzuciły się w szale na strażnice. Drzwi zatrzeszczały opętańczo eksplodując do środka morzem ostrych jak sztylety drzazg. Bitwa była przegrana. Udało im się powalić tuziny maszkar, zapewne uratowali też wielu mieszczan, którzy dzięki ich poświęceniu zdążyli dotrzeć do bezpiecznych dzielnic... ale tutaj kończyła się ich droga. Do środka wlała się fala piszczącej śmierci, wypełniając całą strażnice szponami i morderczym żelazem.

Ich już jednak tam nie było. Niezrażony naganą Edgard, przez cały czas trwania oblężenia nie ustawał bowiem w poszukiwaniach drogi ucieczki. I w końcu ją znalazł. Trochę zajęło mu odpowiednie odłupanie desek z kibla, w końcu jednak dziura do kloaki była wystarczająco szeroka, by zmieścił się w niej człowiek. Tym samym bohaterski bój skończył się w zupełnie nieodpowiedni do heroicznych opowieści sposób. Znów brodzili w gównie.

***

Godzinę później dotarli do dzielnic wewnętrznych. Poranieni i wycieńczeni. Okazało się, że ich obrona dała innym czas do zgromadzenia i skupienia sił. Ustawione przez wojsko barykady skutecznie odgrodziły zalaną skavenami Dzielnicę Kupiecką i Łojówki od reszty miasta, zapewniając jej tymczasowy spokój.

- Ogłasza się, co następuję! - krzykacz tym razem obstawiony był już zbrojną ochroną. Tłum był przerażony. - Z dniem dzisiejszym Rada Miasta Talabheim ogłasza wprowadzenie stanu wojennego! Zgodnie z tradycją i zwyczajem wiąże się to z nałożeniem na szlachetne rody nowych obowiązków. Każdy Założycielski Ród zmuszony jest zebrać i opłacić adekwatną do zagrożenia obronę! W przeciwnym razie jego tytuł wygaśnie, a dobytek przekazany zostanie na rzecz miejskiego skarbca!

Na szczęście Gerhard znał kogoś do kogo mogli się w tej sprawie zwrócić. Sędzia Hohenlohe powitał ich w swoim przepastnym salonie, w centrum Dzielnicy Pałacowej.
- Słyszałem o waszych czynach, a Tobie - wskazał Gerharda. - Jestem jeszcze winny wynagrodzenie za wykonanie ostatniego zadania. Będzie dla mnie wielkim zaszczytem jeśli pozwolicie bym przyjął was do mojej rodowej gwardii. W tych ciężkich czasach przyda się każde mężne serce i przywykłe do miecza ramię. W przeciwnym razie musielibyście pewnie wrócić do straży miejskiej, a ja na mocy nowego rozporządzenia i tak zmuszony bym był przyjąć do służby jakichś przypadkowych najemników.

Dano im czas do namysłu, szykując dla nich zadbane i wygodne pokoje w mniej imponującym skrzydle posiadłości. Gerhard otrzymał też 15 koron zaległej zapłaty. Zarobki u von Hohenlohenów zapowiadały się obiecująco. Sędzia wspominał coś o 10 koronach tygodniowo dla każdego z nich, do tego zapewniono im darmową naprawę oręża u rodowego płatnerza i zajmowane już przez nich pokoje na własność. Leżąca koło nich liberia rodu z pikującym orłem stawała się coraz atrakcyjniejsza.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 13-11-2010 o 12:26.
Tadeus jest offline