Wątek: [D&D +18] Limbo
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2010, 19:02   #21
Uzuu
 
Uzuu's Avatar
 
Reputacja: 1 Uzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skał
Czas był odpowiedni, czas by zacząć wplatać delikatną nić swoich myśli reszcie grupy. Nikt nikomu nie ufał i to było tak bardzo wspaniałe że każdy jednak chciał mieć sojuszników. Zaczynajmy.
- A więc jeśli nikt nie ma nic przeciwko Xun i Cexeriel będą prowadzić, za nimi Suspualshalee wraz ze mną - jego akcent był bezbłędny gdy wypowiadał elfie imię, zastanawiała wręcz doskonała pamięć do imion które przecież słyszał dopiero po raz pierwszy - Profesor z Sephirem i Graffenem na końcu. - krasnolud mógł wyczuć swoje imię wypowiadane z akcentem krasnoludów z Królestwa Zachodnich Gór - Jeśli które kolwiek z was zauważy że magia wróciła proszę poinformujcie resztę i może magowie zechcą wtedy rzucić na nas kilka zaklęć ochronnych. Mój towarzysz będzie śledził nas z góry i postara się ostrzec nas gdyby coś się zbliżało. Mam nadzieję że nikt nie ma żadnych zastrzeżeń co do mojej propozycji. Jeśli nie to ruszajmy. - Gabriel zrobił więcej miejsca by przepuścić resztę i w odpowiednim momencie włączyć się do orszaku. Stanął pod drugim z filarów które podtrzymywały bramę, opierał się o niego i wpatrywał w elfkę niezbyt wiele uwagi poświęcając już współtowarzyszom.
- Nie wiem czy to dobry pomysł by kurdupel osłaniał tyły... - ta odrzekła złośliwie, nieco głośniej mową wysokich elfów. Porzuciła jednak temat przechylając głowę na bok nieco i z ukosa patrząc na Gabriela.
- Zapamiętałeś je... to niezwykłe, nie spodziewałabym się tego.- powiedziała ciszej z lekką ekscytacją. Opuściła jednak szybko twarz, by nie dojrzał jej oczu. Wyglądało to tak jakby się zawstydziła. W końcu podeszła bliżej niego, gdy reszta przeszła i nastała ich kolej.
- Czemu akurat ze mną? Czyżbyś bał się mnie na tyłach? - elfka zaśmiała się idąc obok, zupełnie swobodnie, nie licząc tylko unikania kontaktu wzrokowego. W każdym razie nie wydawała się spięta. Sephir przechodząc przez bramę minął zamaskowaną Suspualshalee.
- Każdy bałby się zatrutego ostrza w plecach. - mijając ją powiedział na tyle cicho, by tylko ona mogła to usłyszeć. Skryba zatrzymał się za bramą i stał bez ruchu przez kilka sekund, po czym obrócił się i z przyjaznym uśmiechem powiedział na głos.
- Nie traćmy czasu.
- To że noszę przy sobie sztylety nie oznacza od razu że jestem wariatką która skacze wszystkim do gardeł. Każde morderstwo wymaga motywu, a zapewniam Cię że takiego nie mam. - odparła drowka, nieco kpiąc sobie z jego stwierdzenia, choć jej słowa brzmiały przyjaźnie.
- Czemu uważasz że się boję - Gabrel poczekał aż Sephir odejdzie by się w końcu odezwać. Poprawiał rękawice na dłoniach, całkowicie ignorując rozmowę o morderstwach ale notując każdy najdrobniejszy szczegół, wiedział doskonale jak istotne one są w późniejszych rozgrywkach. - Poza tym nie rozpoznaję Twojego akcentu, z której części Cesarstwa pochodzisz? - Jedną z dłoni położył na głowicy miecza przy czym rozglądał się ciekawie na boki. Zakapturzona elfka obróciła nieco swoją twarz w jego stronę wyraźnie zwracając uwagę na dłoń na mieczu. Zza maski wydobył się spokojny, delikatny, kobiecy głos.
- Więc po co tak kurczowo trzymasz się oręża gdy zagrożenia wokół względnie nie widać? - Pytanie o akcent zaś zignorowała, licząc że pominie ten temat w rozmowie, zapominając o nim.
- Czy zawsze reagujesz dopiero jak widzisz zagrożenie? - spytał się uprzejmie nie przestając lustrować okolicy. - Nie jesteś z zachodu bo tam elfy mają piękny śpiewny akcent, wiem że na północy jest całkiem spora wasza enklawa. Szkoda że wojna zawitała do waszych domów. - pokiwał głową jak by naprawdę się przejął.
- Zabawne, bo wcześniej nie czułeś takiej potrzeby a jesteśmy w dość... zagadkowym terenie. - powiedziała. Niespodziewanie “kując” go palcem w bok, przez szczeliny jego zbroi i wykorzystując fakt że zamiast na nią wolał rozglądać się dookoła. Nie było w tym nic niezwykłego no może poza faktem że zrobiła to z wyjątkową wprawą, musiała więc znać się na tym jak omijać pancerne płyty i inne osłony ciała ponieważ wszystko zabrało tylko moment płynnego ruchu dłoni cofając ją zachichotała rozbawiona.
- Dawno opuściłam swój dom, wyruszając na szkolenie w zamkniętej szkole walk... możliwe że z tego powodu troszkę zmienił się mój akcent. - gdy zaczęła mówić dyplomata właśnie chował częściowo wyciągnięte ostrze krótkiego miecza. Spojrzał na nią i minęła chwila zanim się odezwał, poważną i stanowczą przez chwilę twarz znów oblekł uśmiech.
- Proszę o wybaczenie, stare odruchy których nawet życie dyplomaty nie potrafiło oduczyć. - potarł się w miejscu gdzie został ukłuty zdejmując na chwilę dłoń z miecza, po chwili położył ją tam jednak z powrotem.
- Więc to szkołą wysłała Cię tutaj by towarzyszyć w wyprawie? - Gabriel dopiero teraz zaczął zastawiać się kim ona tak naprawdę jest. Nie chciał poświęcać jej teraz żadnej myśli ale ta kobieta wyraźnie domagała się uwagi. Ponownie skupił na niej wzrok tym razem próbując sobie przypomnieć sztukę flirtu.
- Nie martw się, mój paznokieć nie był zatruty. - drowka roześmiała się patrząc jak ukłuty mężczyzna pociera bok, jednak pilnowała twarzy by nie pokazać mu jej przypadkiem. - Jesteś za bardzo spięty jak na dyplomatę, jeśli nie podejdziesz to tego z większym dystansem stracisz wkrótce zmysły. To miejsce... pachnie mi lekko paranoją.- mówiąca zamyśliła się na chwilę - Dokładnie szkoła wysłała mnie tutaj, nie jednak aby towarzyszyć, a aby być aktywną częścią naszego... dziwnego zespołu.
- Uwierz mi że rozluźnię się tylko jak opuścimy to miejsce - Gabriel chyba nawet nie zdał sobie sprawy z tego że uśmiecha się kącikami ust i że ktoś może na niego patrzeć. Musiał się jednak zreflektować gdyż ponownie twarz przybrała wyraz pełen uprzejmości i zainteresowania tym co mówiła.
- Jak na aktywną osobę wydajesz się dość skryta i... - tutaj wyraźnie szukał dobrego słowa - jak byś dawno nie przebywała wśród równych sobie. - Jeśli tylko podniosła by głowę zobaczyła by jego drapieżne spojrzenie które usiłowało wedrzeć się pod osłonę maski i kaptura ale gdyby tylko wiedziała że nie chodziło mu tylko by ujrzeć jej twarz. Ona natomist często zerkała na niego i równie często znienacka uciekała wzrokiem. Mogło wyglądać to nieco zabawnie jednak ostatecznie bynajmniej wrażenie sprawiała jakieś takie ciepłe, naturalne gdyby nie kostium budzący raczej lęki.
- Nie każdy musi być głośny i rzucać się w oczy by robić coś przydatnego, już zbadałam domy w zewnętrznym okręgu.
Elfka uniosła rękę, przesuwając palcami przez kontur swego kaptura najwyraźniej jakby poprawiając długie uszko.
- A Ty? Jak to się stało że tu trafiłeś? - zapytała swego rozmówcę.
- Suspualshalee czy posiadasz może krótszą wersję tego imienia lub inne krótsze i łatwiejsze do zapamiętania może, dla mnie to nie problem ale innym na pewno ułatwi komunikację - gdyby nie otoczenie można by odnieść wrażenie że Gabriel właśnie siedzi przy kolacji racząc się wybornym winem i na pewno nie przejmuje się niczym szczególnym.
- Mój suweren wysłał mnie tutaj w roli obserwatora, jeśli wyprawa powiodła by się najlepsi według mojej oceny dostali by ofertę pracy. W tych okolicznościach jednak liczy się tylko to by się stąd wydostać cało i zdrowo. Muszę jednak przyznać że mimo niepokoju o losy naszych zaginionych towarzyszy jestem zadowolony z poziomu wyzwania jakie przede mną postawiono. - Naprawdę gdyby tylko trzymał kieliszek wina w dłoni... kilka razy kobieta przyłapała go jak przypatrywał się nie tylko jej twarzy ale i sylwetce. Elfka na chwilę zatrzymała się po tym co powiedział po czym cały czas z ukosa zerkając po nim odpowiedziała jakimś takim niewinnym głosem, choć miał on w sobie drobną gorycz pretensji.
- Nie Gabriel, nigdy nie skracaj imienia elfa. Każde z nich jest niczym książka, nienawidzimy gdy ludzie nie potrafiąc się nią obsłużyć ucinają je by było im łatwiej wymówić. Takie coś dozwolone jest tylko w miłości... - ostatnie zdanie zabrzmiało nieco dziwnie jakby bez przekonania. Drowka dostrzegła jak wzrok dyplomaty uciekł z jej twarzy, błąkając się gdzieś po ciele, opiętym zgrabnie czarnym kostiumem. Musiał zdać sobie sprawę że i ona to zauważyła, bo przez chwile śledziła jego wzrok po czym odwróciła twarz, a spod maski dało się słyszeć cichy przytłumiony chichot. Wytraciła nieco szybkości, doganiając go i przystawiając swą twarz milimetry od jego ucha odezwała się nieco dyszącym, rozbawionym szeptem elfiej mowy brzmiącej jakoś tak magicznie niczym recytowane zaklęcie.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła...
Tylko przez moment jej oddech głaskał jego zanim uciekła ona na jego lewą stronę, zrównując się krokiem i wertując wzrokiem puste nagrobki cmentarza dodała.
- Za wcześnie by uciekać z tego miejsca, niczego jeszcze nie dokonaliśmy. Musimy odnaleźć Arona. Ryzykowałbyś własny tyłek by wyjść stąd z pustymi rękoma?
- Już tam byłem Suspualshalee. - dodał szeptem płynnie w elfim z lekkim akcentem, po czym już we wspólnym.
- Och nie mam zamiaru się wycofywać stąd na pewno, nie zaryzykował bym drugi raz spaceru przez mgłę, jedyna droga wiedzie prze grób bohatera. Z pustymi rękami? - spojrzał na elfkę ze zdziwieniem. - Po pierwsze nikomu do tej pory nie udało się opuścić tego miejsca nie wiemy czy nasi poprzednicy również nie przemierzali tej drogi przez cmentarz a po drugie to długa historia nie na tą popołudniową porę. - Gabriel spojrzał w górę i zasyczał przeciągle. Znad nich dobiegła cichutka seria skrzypnięć i świstów. Dyplomata przestał się jej przyglądać. Intrygowało go to miejsce ale czuł że potrzebuje jeszcze kilku dni by rozprostować swój język, przeklinał się w myślach za każdy mały błąd który już popełnił a nie mógł sobie pozwolić na ani jeden więcej, miał dziwne przeczucie że szczególnie nie z tą kobietą. Spojrzał powoli na groby rozpościerające się przed nimi i bezbarwnie odezwał się.
- Więc czemu to akurat Ciebie wybrano byś tu przybyła? Najlepsza wśród swoich? Bardzo ładne perfumy tak przy okazji, bardzo oryginalny zapach praktycznie niespotykany w stolicy. - Ona westchnęła cicho gdy dyplomata zadał pytanie, odpowiedziała po chwili skupiając na nim większą uwagę, zastanawiając się czemu tak nagle stał się chłodny.
- Chciałabym wiedzieć czemu mnie... - drowka zamyśliła się na chwilę. W międzyczasie zaczęła się zastanawiać czy aby przypadkiem nie zorientował się kim jest. Wykorzystała też moment gdy wpatrywał się w nagrobki by unieść twarz i spojrzeć dłużej w jego oczy ciekawie. Gotowa jednak znów ją opuścić gdyby na nią spojrzał.
- Podobają Ci się? To chyba był ten.. no.. komplement? Zdajesz się być jakiś taki nieobecny... coś się stało?
Wydawało się że mężczyzna albo jej nie usłyszał albo zignorował pytanie i gdy można był odnieść wrażenie ze rozmowa właśnie dobiegła końca on odezwał się.
- Po raz trzeci dzisiejszego dnia zostałem zaskoczony i zwyczajnie zastanawiam się ile niespodzianek jeszcze mnie czeka. - uśmiechnął się kącikiem ust ale nie spojrzał na nią ani razu, zupełnie jak by dawał jej czas na to by teraz ona spokojnie mogła go obejrzeć. Znów poruszył dłonią na głowicy miecza i nagle niespodziewanie spojrzał na nią, ich spojrzenia na moment zetknęły się. Przez sekundę czy dwie patrzyli na siebie po czym on znów odwrócił głowę patrząc się wprost przed siebie a uśmiech zadowolenia wydawał się poszerzać z każdą chwilą. Uśmiech doskonale skrył zaskoczenie jakim okazały się rubinowe oczy drowki. Cała ta rozmowa tak bardzo nie pasowała do tego co o nich słyszał, zabójczynie wysokich elfów tak ale nie czarny elf... Ona lekko drgnęła z początku jakby przestraszyła się tego spojrzenia. Nie odwróciła jednak twarzy bo było już na to za późno. Gdy spojrzał przed siebie opuściła lekko głowę, zerkając tylko lekko z ukosa na jego dłoń na mieczu. Z jej ust wydobyły się delikatne elfie słowa, szeptane cicho do niego, a brzmiały niczym brzemię.
- A więc już wiesz...
- Nie, teraz zwyczajnie jestem pewny - również odpowiedział w elfim, coś w nim wrzało i z tą młodzieńczą brawurą która niegdyś kipiała w nim odwrócił głowę w jej stronę i bezczelnie schylił się nieco próbując zajrzeć pod kaptur. Drowka nie powstrzymując go uniosła nieco swe oczy by przez chwilę przytrzymać go spojrzeniem. Mimo że zdawała się spokojna, to jednak szybki oddech i unoszące się w jego rytmie piersi zdradzały iż taka nie jest.
- Wszyscy i tak się dowiedzą w końcu, ale rób jak uważasz. Jesteś młoda czy dopiero pierwszy raz tutaj zawędrowałaś, wydajesz się nieco zagubiona. Co tylko dodaje Ci uroku Pani. - Zawyrokował Gabriel. Jego uprzejmy i wesoły ton zdawał się świadczyć że nawet jeśli wie nie za bardzo się tym przejął, oto dostał układankę w której puzzle kompletnie do siebie nie pasowały. Odpowiedziała niespokojnym szeptem.
- Więc nie będziesz próbował mnie zabić? - Gabriel zauważył że wolała gdy miała możliwość wracać do elfiego języka, unikając wspólnego. - Ja.... musiałam was okłamać, moje prawdziwe imię nie brzmi Suspualshalee. Na imię mi Lairiel... Lairiel Do’viir. - ostatnie słowa wypowiadała wyraźnie ciszej jakby bojąc się że ktoś inny może usłyszeć. Mimo że dyplomata nie mógł zobaczyć całej jej twarzy mógł ponownie spojrzeć w jej oczy. Biły one jakąś taką ukrytą siłą, nie wyglądały jak u starszych elfów. Dostrzegł wtedy też kosmyk śnieżno białych włosów kryjący się głębiej za kapturem. Uśmiechnął się bardzo ciepło, po czym jak by niechętnie oderwał od niej wzrok.
- Szkoda chować tak słodkie oczy pod kapturem Pani i grzechem było by pozbawiać życia kogoś takiego jak Ty - wypowiedział przyciszonym głosem w elfim, specjalnie akcentując niektóre sylaby tak by mogła odczuć na podkreśleniu których słów mu zależało. Nie patrzył już na nią ale wyglądał jak byłby troszkę zawstydzony swoją śmiałością. Jej oblicze na chwilę zamarło, gdy słysząc te słowa lekko przechyliła twarz w jego stronę, wzdychając lekko rozbawiona. Po chwili przesunęła wzrokiem po jego sylwetce, ramionach, ku twarzy, zerkając ciekawie z ukosa. Z drugiej strony było w jej spojrzeniu coś lekko iskrzącego. Nie powiedziała jednak nic spoglądając znów, nieco zamyślona przed siebie. Uśmiechała się, ale nie mógł tego zobaczyć. Zdawało się że pierwszy raz ktoś mówił do niej w taki sposób. W końcu szepnęła dość wesołym głosem nawet na niego nie spoglądając.
- Nie mów do mnie “Pani”, zawsze musiałam się tak zwracać do tych nadętych kapłanek... - Lairiel była nieco zdezorientowana własnymi myślami i uczuciami, spojrzała na niego jakby chciała coś powiedzieć ale nie wiedziała od czego zacząć. Maszerowali tak przez chwilę milcząc.
- Wybacz Lairiel nie chciałem Cię urazić - ten mężczyzna który jeszcze przed chwilą wydawał się tak pewny siebie, nagle zdał się zakłopotany i lekko zagubiony. Czyżby jego słabym punktem była bliskość kobiety i ta dziecięca nieświadomość, co wolno a co jest surowo zabronione? Wyglądało to jak by naprawdę przestał się skupiać na tym gdzie idzie bo potknął się i niezgrabnie poleciał w jej stronę elfki wspierając się na jej ramieniu by nie upaść całkiem.
- Przepraszam... - wyszeptał bardzo cicho w elfim i odwrócił wzrok. Lairiel z niezwykłą zręcznością złapała go, gdy na nią upadał, przytrzymując przez chwilę aż poczuła że odzyskał równowagę, wtedy też dopiero zwróciła mu wolność. Ten moment gdy się na niej oparł była dla niej bardzo dziwna. Mimo że nie wyznawała Lolth i jej bogini, Shaenali nie pogardzała mężczyznami to nie przywykła do tego że obcemu samcowi uchodzi płazem kładzenie rąk na kobiecie bez jej zgody. Z drugiej strony jeśli chciała nauczyć się żyć na powierzchni musiała, podchodzić do niektórych rzeczy z większym dystansem. Gabriel znów zaczął lustrować okolice tylko że tym razem szedł już zdecydowanie bliżej niej.
- Może zechcesz opowiedzieć mi o sobie trochę. Nigdy nie miałem okazji poznać nikogo z Twojej rasy a słyszałem wiele co chyba nie do końca jest prawdą. - Jego głos jak by próbował wrócić na poprzedni trakt ale częste pochrząkiwanie świadczyło że ma z tym pewne kłopoty. Zdecydowanie był zmieszany. Troszkę niezdarny, ale na pewno Gabriel był zabawny. Elfka zaśmiała się głośno tak że wszyscy dookoła mogli usłyszeć jej miękki głos.
- No, no. Niech nasz dyplomata uważa, bo jeśli się potłucze z powodu małego kamyczka to kto go poskleja? - Drowka patrzyła się na niego jeszcze chwilę rozkosznie się śmiejąc, dopiero po kilku chwilach opanowując się i powoli milknąc. Skłonił się w jej stronę i dodał we wspólnym, rozbawionym głosem.
- Suspualshalee wybacz proszę moją nieostrożność, postaram się patrzeć baczniej pod nogi. Mam nadzieję że Cię nie obraziłem. - Podnosząc się dodał tylko ledwie słyszalnie w elfim.
- Uciekłaś, prawda? - mężczyzna nie spojrzał na nią a głowę obrócił w stronę tych którzy poruszali się za nimi by znów spojrzeć na to co było przed nimi. Elfka nie była pewna czy było to pytanie czy tylko stwierdził fakt. Znów wrócił do lustrowania okolicy tak jakby spodziewał się że zagrozić im może tylko to co było wokół nich. I znów zaskoczyła go gdy delikatnie położyła dłoń na jego dłoni, tej na głowni miecza i delikatnie spróbowała skłonić go by ją z niej zdjął on jednak nie przesunął dłoni do póki elfka delikatnie nie zaczęła na nią napierać, zsuwając ją na pas. Niezdarny dyplomata jak go nazwała wydawał się lekko zaskoczony jej śmiałością ale na koniec uśmiechnął się do niej. Gdy jego dłoń zjechała z oręża ona spojrzała w jego oczy. Jej wzrok był jakiś taki triumfalny, zadowolony, ale i ciepły. Cofnęła rękę i odparła nie ukrywając faktu że z nim rozmawia, choć dalej mówiąc cicho.
- Mmm.... mmm... Mooooże - drowka przeciągnęła rozkosznym tonem - kiedyś Ci opowiem, gdy będziemy mieli chwilę przy ognisku, a nie w czasie drogi.
Zbliżali się już coraz bardziej do snopu światła i mimo wszystko przykuwał on coraz bardziej ich uwagę.
- Nie mogę się doczekać - kącik jego ust uniósł się niedostrzegalnie w uśmiechu, nie wiedział czy wygrał czy przegrał ale był pewny że na następna ich rozmowa będzie tylko i wyłącznie na jego warunkach.

***

To było niezwykłe, tysiące myśli przemykało przez jego głowę i choć każdej z nich mógł poświęcił chwilę nie przykuła jego uwagi dość by ją zatrzymać na dłużej. Cała ta teleportacja i zmiany w otoczeniu... wszystkie te możliwości gdyby naprawdę cofnęli się w czasie, dwójka mrocznych elfów i każdy z jego współtowarzyszy był zagadką, był układanką którą on próbował rozwiązać. Był zafascynowany całą sytuacją, nawet jeśli przyjdzie mu tu zginąć nic nie zastąpi już nigdy tego uczucia które teraz przenikało jego umysł. Nawet myśl o jego bliskich wydawała się jakaś odległa i bledła szybko gdy oddawał się emocjom związanym z całą tą “przygodą”. Krótka wymiana zdań z Sephirem wprawiła go tylko jeszcze lepszy humor, przypuszczał że ten młodzieniec stanowi ewentualnie największe zagrożenie ale myśli te wolał zachować dla siebie póki co. Nagle jak iskra jego myśli zaskoczyły na całkiem nowy tor, pamiętał to uczucie, gdy dowodził operacją, gdy miał swoich ludzi pod sobą i wszystko to co tylko potrafiła stworzyć jego wyobraźnia. Miał swoich przyjaciół i współtowarzyszy. Ale było to niczym w porównaniu z tym co przeżywał teraz - ekscytacja połączona z euforią. Wciągnął głęboko powietrze z nowego miejsca, nasyconego kakofonią zapachów. I znów wyłapał ten jeden, zapach jej perfum, spojrzał na nią ostatni raz zanim zniknie używając swojej magii, tylko że tym razem wiedział już jak ją znaleźć. Uśmiech znów wpełzł na jego usta, nie pamiętał również kiedy ostatnio tak często się uśmiechał i nie był to ten sztuczny uśmiech do którego był tak bardzo przyzwyczajony. Szczery i naturalny, jego najlepszy z całego zestawu który mógł zaoferować. Przyglądał się budynkowi który stał w miejscu gdzie jeszcze niedawno była cmentarna brama. W głowie kiełkował mu plan i choć wiedział że Sephir miał rację co do inskrypcji to nie należało ignorować ich doczesnych potrzeb i możliwości. Na siedzenie i myślenie zawsze jest czas, zresztą takie dyskusje najczęściej prowadzą tylko do kłótni. A więc zacznijmy po kolei, Profesor jest dobrym i logicznym sprzymierzeńcem i łączy go z krasnoludem wspólna przeszłość. Krasnolud wygląda na honorowego i słownego, więc lepiej mieć w nim przyjaciela. Szybko uczynił notatkę w głowie. Podszedł do straganu i sięgnął po jeden z owoców. Sehphir, ten jest niebezpieczny ale Gabriel jeszcze nie wiedział jak i czemu więc wystarczy mieć więcej sojuszników niż on i to powinno wystarczyć póki co. Centaur wydawał się w ogóle nieobecny i zdawał się trzymać z nimi tylko dlatego że z nimi tu przybył, zbędny balast według dyplomaty ale musi trzymać się konwencji stworzonej przez siebie. Drowy były zagadką samą w sobie, inna kultura i wychowanie, inny stosunek do reszty ras oraz to że przebywały na powierzchni sprawiał że musiał tutaj polegać bardziej na intuicji niż własnych doświadczeniach i być niezwykle elastyczny. Na dodatek o ile mężczyzna był zgodny z jego przewidywaniami i wydawał się opanowany dopóki traktowało się go należycie o tyle jego towarzyszka, renegatką jak mu się zdawało była już całkiem nieprzewidywalna i miał okazję na próbkę jej możliwości w czasie ich krótkiej rozmowy do której musiał przyznać z przyjemnością jeszcze powróci. Ta kobieta intrygowała go i zdał sobie sprawę że jeśli tak dalej pójdzie zrobi z tego swoją prywatną sprawę a do tego nie mógł dopuścić, to wiązało się zawsze z komplikacjami. Przypomniał sobie ostatni raz gdy sobie na to pozwolił. Do tej pory płacił cenę... Spojrzał w kierunku gdzie powinna być elfka i wgryzając się w soczysty miąższ zastanowił się czy warto w ogóle. Przez głowę przemknęło mu tylko niewinne pytanie gdzie mogą szyć tak skrojone kostiumy jaki ona miała na sobie ale dał sobie spokój stwierdzając że jego myśli uciekły i tak już zbyt daleko od głównego toru którym chciał podążać.
Skupił się na Howlicie i całym jego imperium...
- Ciekawe jak daleko jesteśmy w przeszłości o ile to nie iluzja - ostanie zdanie niewyraźnie wypowiadał już sam do siebie.
- Bo byli ci przed nami i albo pochłonęła ich mgła albo musieli się również tu dostać. Albo jeśli nie tu to gdzie są, bo jeśli byli by tu to sklepikarz widział by już to wcześniej ale mimo to uciekł więc nie tu. hmm czyli jesteśmy w naszej własnej prywatnej przeszłości lub iluzji... - całą swoją konkluzję wypowiedział do siebie ale wyraźnie już całkiem tak że wszyscy którzy słuchali mogli go usłyszeć. Zresztą nie było to najważniejsze dopóki żyli, ale Howlit zaprzątał jego głowę, ten człowiek był legendą a wziął się podobno znikąd. Musi się jeszcze nad tym zastanowić a póki co dajmy wykazać się innym w podejmowaniu decyzji. Na niego jeszcze przyjdzie czas.
 

Ostatnio edytowane przez Uzuu : 16-02-2011 o 00:48.
Uzuu jest offline