Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2010, 19:26   #19
Panicz
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Przytłumione odgłosy zawodzeń pod niebiosy i gorących sporów przebijały się przez zasłonę ciężkiej, ciemnoczerwonej kotary. Na przemian, to wznoszący się, to opadający monolog Januszka docierał do wypoczywających w alkierzu gości w strzępach, przemielony przez ogólny harmider panujący w lokalu. Głoszone opowieści podrywały pijaczków z krzeseł, ale zbiegowie mieli bajeczki szpicla w głębokiej dupie. Znali już jego motywację, znali już jego cel. Znana była im cała blaga, powtarzana w kółko, co raz ubogacana o pozbawione znaczenia detale. Dla nich liczyła się prawda, której żądał Wiktor, chwilowo zajęty zliczaniem słojów na stołowym blacie. Od zajmującej czynności oderwało go dopiero wymowne chrząknięcie jasnowłosej dziewczyny, która zaczynała się niecierpliwić, zirytowana ciszą, która zapadła po jej przemowie.

"Słonko, bardzo nie podoba mi się Twój ton. Przychodzisz w gości i grozisz mi, że się nadzieję na jakiś szpikulec czy coś tam innego" – grubas oderwał wzrok znad drewna i osadził go na uroczej twarzyczce nimfy – "Ale zrzućmy to na karb tych emocji, które uciekaniu z więzień zwykły towarzyszyć. A wiem, bo parę razy się zdarzyło..."
"Za co garowałeś? Za napad na budę z zapiekankami?" – Gavin szybko odzyskiwał dobry humor.
"Ja jestem raczej z gatunku tych rabujących bogatych i pomagających biednym. Kilka razy obskoczyłem banki czy jakieś prywatne skarbce, mogłem potem dać zarobić bidulkom. Otworzyło się własny biznes, sami wiecie. Ale do rzeczy..." – Wiktor poklepał się po bebzoku i czknął – "Nie sprzedam Was władzom, bo jakoś mi nie po drodze z miłościwie nam panującymi. A Wasze informacje też im są raczej nie na rękę. Tym zaś, którzy myślą podobnie jak ja, mogą się przydać. I dać Wam jakiś argument, gdy przyjdzie, co do czego".
"A do czego niby ma przyjść? Skąd pewność, że zwyczajnie nie zwiniemy się z miasta?" – Elletar wyczekał na moment i nie omieszkał wtrącić swoich trzech groszy.
"Będziecie potrzebowali kogoś, kto osłoni Wam dupska. A jak widać po Januszku, nie tylko straż, ale i spece od działań za kulisami mogą chcieć Wam w te dupska wpakować kawał drąga. Albo kilka" – oberżysta uśmiechnął się dobrodusznie, kierując wzrok ku powale. Ech te metafory!
"Zaczynam się niecierpliwić, a tu dalej brakuje jasności" – nóż w dłoni Kerin poruszył się nerwowo.
"Ja przyjąłem Was w gościnę. Nie zdradziłem, choć na sali siedzi dwóch psów po cywilnemu. Nie wygoniłem brudnych na miasto. Ja oferuję Wam układ. Sprzedacie mi informację, a ja może skontaktuję Was z ludźmi, którzy kupią Wam wyjście z całego bajzlu, w który..." – słowa Wiktora urwały się, jakby wyczuł jakąś zmianę. Moment po nich dał się słyszeć trzask otwartych z hukiem drzwi uderzających we framugę.
"Gdzie kurwa te ryje? Wlepić oczy w michy z zupą i żreć po cichu!" – ryknął jakiś głos.
"Te, kelnereczka! Migusiem tu do mnie!" – dodał ktoś basem.

"No, to wpadły nam na kwadrat chłopaki z miasta. Mówcie, co i jak, bo pewnie zaraz będę musiał latać bawić się z nimi w przytulanki" – skrzywił się grubas. Obowiązki wzywały.
 
Panicz jest offline