Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2010, 19:32   #20
Rychter
 
Rychter's Avatar
 
Reputacja: 1 Rychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodzeRychter jest na bardzo dobrej drodze
Dzięki szczęśliwemu losowi dwaj skazańcy nie wykorzystali jeszcze swojego zaproszenia na tamten świat. Uciekli z paszczy wilka, trudno osądzić czy to dzięki szczęściu, czy też wrodzonym umiejętnościom. Teraz biegli wąskimi uliczkami Rel Astry ciesząc się każdym haustem świeżego powietrza.

- Mamy broń, co prawda mi nie udało się odzyskać swojej własności, w dodatku narobiliśmy niezłego bałaganu. Wypad średnio udany. Miejmy tylko nadzieję, że nikt nas nie rozpoznał. Mieliśmy zawisnąć, a teraz jakby było mało puściliśmy z dymem magazyn straży miejskiej i zabiliśmy przynajmniej dwóch jej członków, zakładając, że reszta nie udusiła się lub nie spłonęła żywcem. Pocieszający jest fakt, że tamci też do uczciwych nie należeli. Wydaje mi się że nam się upiecze, ja sam nie potrafiłem dostrzec żadnych szczegółów w tym dymie. Teraz pędzimy "Pod Dębową Beczkę", Ker i reszta powinni tam czekać. "Pod Dębową Beczką" było dla Myverna najbezpieczniejszym miejscem w Rel Astrze. Wszedł do środka i podszedł do barmanki.

- Myvern! Przecież ty...
- Wiem, upiekło mi się. Co u Beth?
- Martwiła się o ciebie, chciała iść na egzekucję, ale nie miała z kim zostawić małego.
- Mhm -
skwitował krótko, bez emocji tą informację, jednak ulżyło mu na wieść o tym, że przyjaciółka jest bezpieczna.
- Była tu może trójka przybyszów? Atrakcyjna blondynka i dwóch facetów, jeden z nich to elf?
- Są z Wiktorem w małej sali.
- Świetnie, jestem z nimi umówiony, prowadź mnie do nich.
- Wiktor prosił by nie przeszkadzać...
- Katie...
- Dobrze, chodźcie.
- Dziękuje... i nie mów Beth, że tu byłem, to bardzo ważne.


Kiedy wszedł do pomieszczenia i zamknął drzwi, szybko zorientował się, że atmosfera jest dość napięta.

- Wiktorze, stary druhu. Widzę że poznałeś już moich towarzyszy.
- Istotnie, jednak nie potrzebuję tutaj podejrzanych typów! A Ty miałeś dziś zawisnąć. Czyżby twój mały łeb prześlizgnął się przez pętle? Hehe.
- Miałem szczęście, a oni są w porządku. To jest Ker. Niestety imion tych panów nie znam, nie mieliśmy okazji bliżej się poznać. Dlaczego macie takie miny, jakbyście mieli się zaraz kurwa pozabijać?

Karczmarz powiedział mu o człowieku rozgadującym o trzęsieniu ziemi i o dotychczasowym przebiegu dyskusji.
- Rozumiem. Zanim zaspokoimy twój głód informacji, podasz nam piwo, a ja przedstawię cię towarzyszom. Jak już wiecie to jest Wiktor, właściciel karczmy. Znam się z nim od wielu lat. Pracowałem dla niego, ubezpieczałem jego ciemne interesy. Skurwiel, ale można na nim polegać. - powiedział uśmiechając się do grubego jegomościa
W tym momencie karczmarz klasnął w dłonie i do sali weszła urodziwa kelnerka niosąc sześć sporych kufi wypełnionych po brzegi złocistym, pieniącym się napojem. Po chwili druga kobieta postawiła na stole pięć mis z gorącą zupą.
- Domyślam się, że żołądek przysycha wam do kręgosłupa.
- Słusznie, dawno nie jedliśmy niczego, co tak naprawdę nadaje się do jedzenia, a smaku piwa już nie pamiętam.

Wtedy Myvern spostrzegł, że towarzysze ze zdziwieniem patrzą na niego i rudowłosego towarzysza. Dokładnie na ich broń i worki, które mieli ze sobą.

- Długa historia, chcieliśmy odzyskać fanty, niestety się nie udało. Przy okazji trochę narozrabialiśmy.
Wspólnie z Vincentem opowiedzieli co wydarzyło się dziś w koszarach straży. Na twarzach słuchaczy malowało się zdziwienie.
- Jesteś równie pojebany jak twój ojciec! - powiedział Wiktor z nutą podziwu w głosie.
- Możliwe, teraz przejdźmy do tego co wydarzyło się dziś na Placu św. Cuthberta... Tylko pamiętaj, to co tu usłyszysz zachowaj dla siebie, skoro już po mieście krążą bzdury o trzęsieniu, możliwe, że chcą zatuszować sprawę. Dla własnego dobra, nie utrudniajmy im tego... Wiktorowi można zaufać, poza tym, karczmarze mają monopol informacji. Może dowiemy się czegoś nowego.
 
Rychter jest offline