Wątek: Tysiąc Tronów
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2010, 10:47   #102
Suarrilk
 
Suarrilk's Avatar
 
Reputacja: 1 Suarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodze
Dom Gephardta stanowił cieszącą oko odmianę w mozaice Pfeifeldorfu, złożonej z błota i przeciętnych, zamazanych bazgrołami budowli. Takoż i zachowanie gospodarza wobec gości przyjemnie Anastazję Osipowną zaskoczyło. Wreszcie ktoś, z kim można było w miarę normalnie pogawędzić. Wprawdzie aparycję herr Johannes miał odstręczającą, lecz Kislevitka była gotowa ją ścierpieć w podzięce za okazany szacunek. Nie dla jego urody tu przyszli, lecz ze względu na uczoność. A w każdym razie księgi.

Uśmiechnęła się lekko, z zaskoczeniem, słysząc komplement pod adresem swojej ojczyzny.
- Bylistie w Kislevie? – zagadnęła z ciekawością, gdy Gephardt zaprosił ich wreszcie do środka i rozsiedli się w salonie.
- Nie, nigdy nie wybrałem się tak daleko, przykro mi. Ale słyszałem, że to piękny kraj. Równiny, na których można podziwiać gwiazdy...
Kobieta skwapliwie pokiwała głową.
- Nigdzie niebo nie jest tak piękne, jak ponad Kislevem. – Nutka melancholii zabrzmiała w jej głosie.
- Doprawdy, niesamowite konstelacje gwiazd tam można zobaczyć... Widziałem je w księgach.
W tym momencie do rozmowy dołączył się Angus, podchwytując temat. Udało mu się dowiedzieć, czym zajmował się Gephardt w młodości i skąd to jego zamiłowanie do lektury.

Służący przyniósł herbatę. Nastia ujęła spodeczek i dopiero posłodziwszy aromatyczny wywar (poczęstowano ich cukrem trzcinowym), z ogromną przyjemnością upiła łyk. Och, cudownie było poczuć znów ten smak, zwłaszcza po cienkim piwie i kielichach wina, którymi musieli dotąd się raczyć. Dzięki Michaiłowi Piotrowiczowi, a także marienburskim złodziejaszkom, nie stać jej było na uzupełnienie zapasu herbaty, który przykazała Fieofanowi strzec jak oka w głowie, dlatego rzadko pozwalała sobie na rozkoszowanie się tym napojem. Gdyby tak jeszcze mieć konfiturę wiśniową do tego... W Jarsku rósł piękny, wiekowy sad wiśniowy...

Powróciła od wspomnień do rzeczywistości. Angus gawędził już z gospodarzem, podpytując zręcznie o jego księgozbiór. Nastia wtrąciła się do konwersacji.
- To, s czym my przybywamy, to niewielka prosba. Potrzeba nam przyslugi s waszej strony. Slyszeli my o milosci waszej do knig wszelakich. – Pozwoliła McTeirnanowi wyłuszczyć sprawę. Mężczyzna potrafił przekonać grubego bibliofila o konieczności przeprowadzenia badań. Zdołał zrobić to tak gładko, że Gephardta nie zdziwiło, iż tak nieprawdopodobna zbieranina ludzi przyszła prosić go o pożyczenie książki. Herr Johannes wysłuchał ich, składając w zamyśleniu grube palce w piramidkę, po czym zamyślił się. Najwyraźniej bardzo niechętnie rozstawał się z poszczególnymi tomami swej kolekcji.
- Mógłbym spełnić waszą prośbę, jednakże musiałbym otrzymać gwarancję, że zwrócicie mi księgę. Jakiś zastaw, równy jej wartości. – Przyjrzał się szlachciance. - Na przykład pani wisior.
Machinalnie zacisnęła palce na srebrnym niedźwiedziu, wahając się. Myśl o tym, że miałaby rozstać się z medalionem, napawała ją przestrachem. Straciła już przecież sygnet! Czy święty symbol też miałaby tak głupio zaprzepaścić? Z drugiej strony, starzec wyglądał na uczciwego człowieka, choć mocno ceniącego swój księgozbiór. Poza tym w ostateczności odzyskanie wisiora siłą nie powinno być problemem – był gruby i wydawał się banalnym przeciwnikiem. Acz wolałaby nie uciekać się do przemocy, i tak byli w nieciekawej sytuacji.

Herr Johannes musiał ją zapewnić, że odzyska swój bezcenny naszyjnik, gdy tylko zwróci księgę właścicielowi. Nawet wtedy rozstała się z medalionem bardzo niechętnie. Dopiero w tym momencie uczony przyniósł im właściwy wolumin. Nie dopuścił ich do biblioteki – znajdowała się w osobnym pomieszczeniu, mogli tylko z daleka ujrzeć, że zajmuje kilka regałów. Imponujące, jak na taką marną mieścinę...

***

To była ta prosta część zadania. Anastazja Osipowna zastanawiała się chwilę, ile jeszcze takich drobnych przysług będą musieli wypełnić, nim wreszcie rozwiążą sprawę przeklętej kury i opuszczą pogrążony w błocie Pfeifeldorf. Fieofan próbował czyścić buty Nastii, nim opuścili karczmę i udali się do Gephardta, ale nie na wiele się to zdało. Wrócili pod Gwizdek i sługa musiał powtórzyć swoje zabiegi. Jost przysiadł się do zarządcy Neytza, Nastia zaś zwróciła się do reszty towarzyszy:
- Skoro i tak musimy czekat', czy Jost cos wyciągnie s niego, czy nie, to równie dobrze mogliby my zjesc cos wreszcie.
Chyba nie tylko jej burczało w żołądku po całym dniu kręcenia się w kółko.

***

Walter Schnee stanowił kolejny okaz ciepłej, pfeifeldorfskiej gościnności. Opryskliwy, skrzywiony w grymasie zniecierpliwienia, oburzony. Brakowało mu zdecydowanie ogłady Gephardta. Nastia z obrzydzeniem wygięła wargi, gdy z ust niewysokiego sędziego wyprysnęły kropelki śliny.

Ostentacyjnie otarła kubrak i odezwała się, nie zważając na słowa Josta.
- My nie jakies slugi ani nie waszy podwladni, by na nas nakakiwat'. Kazali sledzstwo prieprowadit', to i prowadzim. – Gdy się gniewała, kilslevicki akcent stawał się wyraźniejszy. Panowała nad głosem, ale jej brązowe oczy błyszczały. Bezwiednie poszukała oparcia dla dłoni przy lewym biodrze, ale przecież szpada spoczywała u Lauera.
- Jesli wy nie matie niczewo wspólnego s sprawą, niet probliem. No skoro nie chcetie nam na kilka pytan odpowiediet', może próbujetie co skrywat'?
 
__________________
"Umysł ludzki bardziej jest wszechświatem niż sam wszechświat".
[John Fowles, Mag]

Ostatnio edytowane przez Suarrilk : 15-11-2010 o 19:43. Powód: Ech, literówki, a cóż by...
Suarrilk jest offline