Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2010, 20:05   #28
Callisto
 
Callisto's Avatar
 
Reputacja: 1 Callisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znany
-Dosyć tej pyskówki !- krzyknął Raydgast, wstając by spojrzeć na wszystkich z góry.- Prawda jest taka Iulusie, że nie jestem pewien, czy w świetle prawa, możemy kogokolwiek sądzić, choć Sorg można aresztować. Ale to teraz mało ważny detal. -Spojrzał na kobiety.- Prawdą jest także, że po tym przedstawieniu jakie wyście odstawiły, nie mamy powodu wierzyć kolejnym waszym słowom. Ale i to mnie mało obchodzi. Są ważniejsze sprawy na głowie.
Sorg przesuwała wzrokiem od jednego mówiącego do drugiego starając się zorientować o czym mówią. Najpierw wyszło że Maeve walnęła ją w głowę, potem wyszło, że to nie ona. Wiedziała napewno, że nie zrobił tego mężczyzna,który nalegał na przepytanie jej tu i teraz, cały czas o tym zapewniał. Ciągle przypominając, że to “nie on walnął ją w łeb”. Mimowolnie pomasowała obolałą szczękę zastanawiając się co robić dalej. Żałowała,że nie udało im się “schować” w namiocie i że wspóltowarzysze nie mogą jej uświadomić co naopowiadali zebranym na polanie mężczyznom. Z uwagą śledziła rozwijającą się awanturę. Krzyczeli jedno przez drugie i dopóki się kłócili ze sobą ona w spokoju mogła spróbować zebrać myśli. “Co im powiedzieć? Czy uwierzą w to co powiem? Komu powiedzieć? Wszystkim czy nie? Tu i teraz? Czy udawać, że nic nie pamiętam? I kto mi przygrzmocił?” Zerkała po twarzach współtowarzyszy i próbowała sobie przypomnieć ostatnie chwile zanim straciła kontakt z rzeczywistością.
Paladyn spojrzał wreszcie na Laure dodając.-Jak ty swoje działania nazywasz nawiązaniem kontaktu to współczuję poczucia rzeczywistości.Skaczesz przy dziewczynach jak pudelek. Ale dość o tym. -znów spojrzenie paladyna spoczęło na kobietach.- W waszym dobrze pojętym interesie, jest wyjawienie powodów, dla których wyruszacie do Pyłów. Albo zawrócenie jeśli nie są dość ważne. To nie miejsce na beztroskie plądrowanie. Czy wyjawicie swe powody dziś, czy jutro... wszystko jedno.
Bardka starała się odpowiedzieć na to zapytanie, jednak nie dała rady przebić się gwar rozmów. Czekała więc aż wreszcie pozwolą jej dojść do głosu, nie miała siły przebijać się przez gwar ich “dyskusji”.
Tua podniosła brwi słysząc słowa paladyna. Mają zawrócić, jeśli jakiemuś szlachcicowi nie spodobają się ich powody dla których podróżują?! Jego niedoczekanie!. Już chciała coś powiedzieć, ale ugryzła się w język. Dość kłótni było na ten wieczór. Zacznie dyskutować, gdy Rydgast zacznie już wydawać im rozkazy.
- Nie jesteśmy typem ludzi, którzy “beztrosko plądrują”. - Powiedziała urażona Maeve. - Nie jesteśmy ludźmi, którzy jeżdżą od miasta do miasta po to, by pookradać ludzi. Doprawdy, to nie w porządku nas tak oskarżać. Wszakże my nikogo o nic nie oskarżamy. Nie wymagamy, by od razu nam zaufano. To zrozumiałe, że nie ufacie - my również nie mamy powodów by od razu ufać obcym.
-Nie wiem, jakim typem ludzi jesteście pani. Na pewno takim, co kłamią przy pierwszym spotkaniu.- mruknął paladyn.- Niewinni do kłamstw posuwać się nie muszą.
- Czasami posuwają się do kłamstw by uchronić bliskich, o których los się obawiają. - Westchnęła ciężko Maeve. - Takim typem ludźmi jesteśmy.
-Kłamstwa nikogo nie chronią. Prędzej czy później obracają się przeciw temu, kto je wypowiedział. Tak jak teraz.- odparł paladyn, uśmiechając się lekko.
- Może lepiej bym wyszedł na skakaniu przy nich, niż na podróżowaniu z twoimi najemnikami, zwłaszcza znającymi się na czarach - rzucił zimno Laure, odnosząc się do wcześniejszych słów Raydgasta.
- W to nie wątpię, że byś chciał. Ale jak widać im brak twego towarzystwa nie bardzo doskwierał.- odgryzł się paladyn.
- Możliwe. Za to znając ciebie dziwię się że dostałeś tak odpowiedzialne zadanie jak ściganie barda - obstawiałem że dostaniesz w Uran dowództwo nad magazynem z pościelą. Trudno, stało się inaczej - Aesdil uśmiechnął się uroczo.
-Popracuj nad dowcipami...- uśmiechnął się w odpowiedzi paladyn.- Bo na razie bardziej usypiasz niż obrażasz.
- Zrobię to - obiecał Laure - zwłaszcza o paladynach z Królestwa Pięciu Miast. Znacząco różnią się od tych spotykanych w innych krainach.

Sorg spoglądała to na wydzierającego się mężczyznę to na Meave. Mimo obolałej szczęki wtulona w ramiona Kalela odwracała głowę raz w jedną raz w drugą stronę zastanawiając się które któremu przywali. Coraz większe zamieszanie i coraz większy harmider sprawiał, że jeszcze bardziej zamykała się w sobie postanawiając nic nikomu nie mówić. “Nie ufała już żadnemu z nich, a wprost przeciwnie coraz bardziej się przekonywała, że lepszym wyjściem dla niej była ucieczka. Ale cóż... decyzję podjęto za nią.” Przymknęła oczy i wtulając głowę w pierś Kalela starała się nie słuchać wrzasków i wymyślić co robić dalej.

- Najemnicy! - krzyknął wreszcie zirytowany Iulus - okrążyć ich wszystkich z głównym uwzględnieniem krzyczącej dwójki - wskazał na Maeve i Helfdana - W imieniu prawa i na podstawie listów gończych za bardką Sorg jesteście aresztowani, do wyjaśnienia sprawy. Prosze Sorg wraz z jednną osobą towarzyszącą by udała się ze mna i Aesdilem Laure na bok celem omówienia kwesti swej potencjalnej winy., Prosze uznać to za gest chęci wyjaśnienia tych okoliczności a nie agrsji z mej strony, gdyż jak mówi Prawo Tyra każdy jest niewinnym póki win się mu nie udowodni. A reszta spokój już nie ma sensu kłócić się po środku dziczy! Sir Raydgast - prosze czuwajcie nad przebiegiem rozmowy pozostając między obozowiskiem a nami.
Sorg słysząc krzyk o aresztowaniu zacisnęła ramiona na szyi Kalela. Postanowiła nie puszczać go za żadne skarby świata. “Idziemy razem albo wcale” postanowiła. “Poooooooooooowieszą mnie! Pooooooooowieszą! Co ten mężczyzna wygaduje, najpierw, ze aresztowana, potem że - niewinna, póki mi winy nie udowodnią. Poooooooooowieszą mnie, powieszą jak nic!””
- On ze mną idzie! - odparła wskazując na Kalela. “Wszystko wskazuje na to, że to on mi przywalił. Niech więc razem ze mną ponosi konsekwencje swoich czynów”, pomyślała kurczowo trzymając się chłopaka.
-Słyszeliście sługę Tyra - westchnął paladyn, do swych najmitów.- Wykonać polecenie. - najemnicy posłusznie, acz niezbyt entuzjaztycznie ,okrążyli rzeczone osoby... choć zważywszy na ich liczbę nie było to proste. Zwarzywszy na dotychczasowe wydarzenia nie spodziewali się po owym “aresztowaniu” rewelacji; za to z bólem przyjęli koniec przedstawienia.

Zdzwienie Tui było coraz większe. Po zakończeniu dyskusji między dziewczętami, a tropicielem kłócić zaczęli się między sobą mężczyźni i z tego powodu kapłan każe ich wszystkich aresztować? Nonsens! Głupota! Kabaret! Czarodziejka miała ochotę się roześmiać. To nie mogło się dziać na prawdę.
Sorg miała już tylko ochotę wydrzeć się “CIIIIIIIIIISZZZZZZZAAAAAA!!!”, rozbrzmiewało to w jej głowie coraz bardziej.

Tropiciel zaś zwrócił się do najemników mających ich pilnować. - Wiecie co chłopaki ja sobie teraz naleję nieco winka a wy miejcie baczenie czy ta wyszczekana wiewiórka nie będzie chciała kąsać. Ale uważajcie, żeby wam czegoś nie odgryzła. - Oddalił się od niej i z gorącym kubkiem wina śledził przesłuchanie głównej podejrzanej. A mężczyźni nie dali sobie dwa razy powtarzać - jeden po drugim boczkiem zbliżali się do kociołka, zanurzając w nim kubki, po czym wracali na swoje stategiczne pozycje, obserwując dalszy rozwój wydarzeń.

Kalela ogarniał coraz większy niepokój. Tak jak przypuszczał, sprawy pozostawione swojemu biegowi toczyły się coraz gorzej. Nie dość, że oczywiście oskarżono ich o chyba wszystkie możliwe przewiny, to na dodatek oskarżyciele coraz szczodrzej raczyli się winem. Nawet nie chodziło mu o to, że nikt nie zaproponował poczęstunku, lecz co myśleć gdy banda zbirów spod ciemnej gwiazdy upija się coraz bardziej grożąc przy okazji sądami?

No nie, teraz to już przesadził. Wyszczekana wiewiórka?! Jak on śmiał! Wszystko w Maeve zabulgotało i nie wiedziała jak długo wytrzyma. - Jeśli ja jestem wiewiórą to ty nie jesteś niczym innym jak wielkim, obrzydliwym wieprzem! - Krzyknęła za nim rozjuszona Maeve.

- To by nawet pasowało...bo ostatnia mu brzuch rozpruła.- wtrącił paladyn i rzekł do Maeve.- Niech panna da spokój dalszej wymianie słów, szkoda nerwów.
- Zgoda, dam sobie spokój. Ale przysięgam, że jeśli ktoś tutaj skrzywdzi moich towarzyszy, albo ten obślizgły gad spróbuje mnie choćby dotknąć to nie ręczę za siebie. Po namyśle... Jeśli ktokolwiek spróbuje mnie dotknąć nie ręczę za siebie. - Parsknęła Maeve, zaciskając pięści tak mocno, aż zbielały jej kostki palców.
-Nie wątpię.- rzekł paladyn pocierając dłonie, by na koniec rzec.- Ale nie sądzę byś miała okazję na realizację swych gróźb. Oni wiedzą co ich czeka, w przypadku takich prób.- tu zerknął na swych najemników, a potem spojrzał na Helfdana.- A on... w przypadku kobiet, więcej szczeka niż gryzie. Siłą żadnej nie weźmie.
Maeve skinęła głową, rozluźniając się lekko, jednak ciągle miała się na baczności. Podczas ostatnich miesięcy zbyt wiele razy byli zaskakiwani. Nie chciała aby znowu to się stało.

- To fakt tyle jest takich co same się proszę, że nie mam czasu na te co trzeba je siłą brać. - Helf pokiwał głową przyznając rację paladynowi. Podniósł zadek i wręczył mu napełniony winem kubek. – Jak jeszcze się dostatecznie nie rozogniłeś to, to na pewno cię rozgrzeje. A ty Wiewiórko chcesz też? Coś mi się wydaje, że nim kapłan i bard poobracają twoją koleżankę to trochę czasu minie… nie wspominając już o tym, że trochę się naszczekałaś i w paszczy mogło zaschnąć. Jak na ten przykład takiemu staremu odyńcowi jak mnie.

-Napić to się radziłbym. Odrobina na nerwy nie zaszkodzi.- paladyn przyznał tropicielowi, rację wypijając nieco wina z kubka.- Jak widzisz, nic ci przy Helfdanie nie grozi, jakieś dziołchy się znajdą do pocieszenia go. Choć Pyły, to ostatnie miejsce, gdzie bym szukał kochanki.

Nie odniósł się do przechwałek tropiciela, bo był świadkiem tylko jednej zainteresowanej tropicielem. I dwóch zainteresowanych jego uśmierceniem, Britty i Alehandry. A wino... było dobre. I pozwalało zapomnieć o farsie, jaką była ta pospieszna wyprawa.

- A tam, Pyły dobre jak każde inne miejsce… jak się nie jest zbyt wybrednym i się nie pogardzi nieco kościstym siedzeniem. - Półelf roześmiał się bo dobry humor mu wracał. Być może grzaniec już przyjemnie się zagnieździł w jego trzewiach. Stare przyzwyczajenia wzięły górę nad nim i jego wzrok powędrował taksując co to za kobiałki i co tam pod tymi płaszczami i grubymi ubraniami mogą ukrywać.
Słowa tropiciela ponownie wzbudziły w Maeve wrodzoną złośliwość. Stwierdziła, że zemsta może być jednak słodka. Skoro potrafi używać magii bezgłośnie, czemu tego nie wykorzystać! Na początku chciała skrzywdzić tego mężczyznę, jednak teraz stwierdziła, że upokorzenie będzie lepsze. Widmowy odgłos wydał jej się do tego nada najlepiej. Skupiając się na czarze, Maeve wyobraziła sobie reakcję drużyny na jej słodką zemstę. Tak, zdecydowanie jej się ta perspektywa podobała. Tak więc po chwili ze strony tropiciela rozległ się odgłos...puszczania bąków. Najpierw cichy, a potem coraz głośniejszy aż w końcu stał się bardzo dobrze słyszalny nawet z pewnej odległości. Echo ponioslo się daleeeko po lesie, burząc wieczorną ciszę...
A paladyn tylko milcząco pokiwał głową boki. Znów tropiciel i kultura osobista rozminęli się po drodze.
Tua uniosła brwi poraz wtóry tego dnia zaskoczona. Westchnęła i cicho poinformowała Meave, że udaje się do namiotu. Chciała nakarmić smoczka, ale nie chciała, by ktokolwiek tu go zauważył. Tym razem nikt jej nie zatrzymywał, tylko jeden z najemników czujnie powiódł za nią wzrokiem... Może w tym wzroku było coś więcej niż czujność, jednak nikt z obecnych nie zwrócił na to uwagi.

Ponieważ czar nie odniósł takiego efektu jakby Maeve chciała, stwierdziła, że trzeba kontynuować dopóki mogła. Następnym dźwiękiem jaki jej przyszedł do głowy był ten zarezerwowany do stanów najwyższego uniesienia. I to bynajmniej nie religijnego. Takiego dźwięku raczej nikt nie chciałby wyprodukować wśród innych. Chociaż kto go tam wiedział. Skoro tamten odgłos go nie zawstydził... Jednak spróbować nie zaszkodzi, nie? Zaklinaczka ponownie skupiła się na czarze, korzystając z faktu, że może go rzucić bez inkantacji, mając nadzieję, że tym razem się uda. Oczywiście poczekała aż tropiciel ustawi się w odpowiedniej pozycji...i zaczęła koncert. Nagle rozległ się odgłos przeżywania rozkoszy przez mężczyznę. Ten również rozległ się echem w obozie, zaczynając jako cichszy i kończąc jako wyraźnie słyszalny.
Czy zdziwi ją jeszcze coś tego wieczoru? Tua nawet się nie obejrzała. Przyspieszyła tylko kroku jakby cienki materiał namiotu miał ją odgrodzić od wszystkich niedorzeczności czyhających na nią wśród tych ludzi.

Sorg wyglądała na tak przestraszoną, że rzucanie zaklęć nie było jej w głowie. Elf chyba nie pokusiłby się o pierd bo sam był świadkiem kilku tuzinów takich odgłosów co wieczór przy tej wyprawie. Została zatem inna możliwość… a właściwie dwie. Tropiciel rzeczywiście był zadowolony z wina ale nie aż tak. Pomieszał trunek w kociołku i nalał porcyjke do kubka nim całkiem zniknie. - I widzisz drogi Raydgastcie wszystkie te wiedźmy są takie same. Wykorzystują język do paplania zamiast do dawania przyjemności… a na koniec dnia to by chciały słyszeć jak się facet przy nich spuszcza.

Paladyn słysząc te odgłosy dochodzące od tropiciela, wpierw się winem zakrztusił, potem chwilę patrzył na niego wybałuszając oczy. Dopiero jego słowa, pozwoliły mu zrozumieć sytuację. Skomentowal ją krótko.- Widać ta tutaj woli przyjemności robione językiem zachować na inną okazję. Nie każdej kobiecie się podobasz. Britta cię tego nie nauczyła?
Maeve westchnęła ciężko, powoli zaczynało jej brakować pomysłów na zawstydzenie tego gbura. Co jeszcze mogła zrobić?
- Gdybym ja miała dawać przyjemność takiemu gburowi to już bym się wolała w zakonie na resztę życia zamknąć. - mruknęła pod nosem. - Taki to pewnie się nawet by porządnie odwdzięczyć nie umiał.
-Nie wchodź na ten temat, proszę. Jeszcze mu przyjdzie do głowy, pokazać czym może odwdzięczyć.- odparł szybko paladyn i łyknął wina nerwowym ruchem dłoni. Tam się Iulus bawił w śledczego, Laure w obrońcę, a tu Helfdan i Maria...czy jak jej tam naprawdę było, darli ze sobą koty o duperele. Paladyn nie sądził, że kiedykolwiek zatęskni za tym by już się znaleźć w Pyłach.

Eh i się zaczęło, mówisz takiej że nie chce się mu jej nawet tykać kijem a to już o jednym. Najpierw jakieś ekstatyczne krzyki po lesie się niosą, a teraz jeszcze chciałaby żeby się jej odwdzięczyć. – Cóż, tobie to chyba w ramach rewanżu powinienem pierdnąć do ucha. Ale niech stracę poczęstuję cię winem. Trochę powinno cię rozgrzać. Policzki i nochal masz już do reszty czerwone jeszcze sobie je odmrozisz. Taka kulturalna osóbka z całą pewnością jak pije nie gada jednocześnie. Półelf strącił resztki trunku ze swojego kubka po czym nalał Wiewiórce grzańca i jej podał. Korzenny aromat roztaczał się wokół, a para ulatniająca się z gorącego napoju do rozgrzania żołądka po tylu godzinach spędzonych na mrozie. Helfdan był ciekawy co zwycięży rozsądek czy niechęć do wieprza.

Maeve prychnęła, ale nie odezwała się słowem. Cóż, plan się nie udał, ale nie oznaczało to, że więcej już nie spróbuje może nie tego wieczora, ale przy najbliższej nadarzającej się okazji coś wymyśli. Jakąś tam satysfakcję jednak miała. Nie poddała się bez walki, a dla niej znaczyło to dużo. Jako, że była osobą rozsądną przyjęła wino mrucząc ciche - Dziękuję. - Nie dla tego, że była naprawdę wdzięczna tropicielowi, lecz czuła, że tak wypada, by coś mu udowodnić. Nie przeszkodziło jej to oczywiście spojrzeć na Helfdana z obrzydzeniem. Właściwie rzecz biorąc to zniżyła się do jego poziomu, zachowała się jak smarkula... Gdyby Hourun tu był zapewne byłoby mu za nią wstyd. Ale go nie było, a teraz ona była zmuszona przebywać z obcymi mężczyznami w tym jednym ciągle nawijającym na jeden temat. Nie było to przyjemne, ale cóż mogła zrobić. Wzdychając ciężko wzięła łyk wina, czując jak przyjemnie rozgrzewa ją od wewnątrz. Szczerze mówiąc, to miała ochotę rzucić to wszystko w cholerę, rzucić ich wszystkich w cholerę. Jednak nie mogła i doskonale o tym wiedziała. Jeśli chciała odzyskać Houruna musiała nauczyć się wytrzymywać z tymi ludźmi. Czy tego chciała czy nie.

Chwilę się jej przyglądał dopiero teraz miał czas zobaczyć jakiego koloru ma oczy i jak wygląda jej twarz… wcześniej wykrzywiał ją tylko grymas złości. Teraz obrzydzenia, ale jakby tak leżało odwrócona do niego tyłem to może by go tak to nie drażniła. Kto to tam może wiedzieć. – Proszę bardzo. Powiedział tropiciel. – Jak chcecie to tam jest ciepłe żarcie. Pokazał ręką i sam skierował się do sąsiedniego ogniska przy którym Gruby Kerstan jak co wieczór przygotował pikantną polewkę gulaszową. Nalał sobie do miski i maczał w niej twardy czarnych chleb chwilę czekając by rozmiękł. By następnie ze smakiem go pochłaniać. Mięsa nie było dużo, więcej marchwi i kalarepy ale mimo wszystko był to smakowity posiłek, którym mógł delektować się w ciszy.

Paladyn zaś popijał resztki wina w milczeniu, jednym uchem słuchając odgłosów przesłuchania. W zasadzie pojawienie się bardki Sorg, przynosiło więcej kłopotów niż korzyści. A problemów Raydgast miał dość... zerkał to na Maeve, to na Helfdana, zdając sobie, że oprócz oczywistych kłopotów, mogą pojawić się kolejne.
 
Callisto jest offline