Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-11-2010, 01:58   #84
Aegon
 
Reputacja: 1 Aegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwuAegon jest godny podziwu
Użycie inkantacji okazało się niekonieczne. Walka dość szybko zakończyła się, a półork został wyprowadzony z karczmy niedługo później. Elf miał pewne zastrzeżenia do tego, jak to się odbyło, ale nie warto było wchodzić w drogę młodocianemu paladynowi. Prędzej trafiłoby się do więzienia, niż cokolwiek wynegocjowało. Sprawę niewtrącania się ułatwiał dodatkowo fakt, że prawie nikt nie zauważył elfa siedzącego w rogu. Mógł on zatem spokojnie pokontemplować resztki kwaśnego mleka i wiedzę o tym, jak półork spędził część poprzedniego dnia. Raczej nieprzyjemną część.

Aranon jako ostatni dotarł do stajni, gdyż wyszedł nieco później, starając się nie zwracać na siebie uwagi. Nie zapomniał też zapłacić karczmarzowi za pobyt. W stajni zaś wybrał sobie konia białej maści, którego sprawnie przygotował do drogi, kończąc niewiele później, niż pozostali. Wkrótce też spakował prowiant, który wręczyła mu Cristin i był gotowy do drogi. Gładził konia po szyi, aby go uspokoić.

Na początku podróż przebiegała bez zakłóceń. Elf wsłuchiwał się w muzykę lasu, która działała na niego kojąco. Do czasu. Nagłe pojawienie się jeźdźca było zaskakujące i niepokojące. Szczególnie biorąc pod uwagę jego wygląd. To był on… tylko, że sprzed setek lat. Jak to możliwe? Jeździec uśmiechnął się przelotnie do Aranona, po czym jechał patrząc przed siebie i pogwizdując melodię, która budziła w elfie pewne wspomnienia. Elf odchrząknął, by zwrócić na siebie uwagę swej poprzedniej formy. Jeździec spojrzał na niego pytająco.

-Kim jesteś? Wspomnieniem?
- Żeś wymyślił. - Jeździec roześmiał się. - Jestem kapłanem Corellona.
-Jak się nazywasz?
- Przecież wiesz. - Odparł tajemniczo.
-Tak. - Elf zamyślił się. - Nie rozumiem. Czemu tu jesteś?
- Lubię wędrować po lasach. - Odparł rozglądając się dookoła. - Są takie... uspokajające.
- Elfie, z kim ty rozmawiasz? - Padło pytanie od Cristin zza pleców Aranona. Gdy się odwrócił, spostrzegł że wszyscy się na niego dziwnie patrzą.
-Można powiedzieć, że... z cieniem przeszłości. Nie jestem pewien.
- A...ha. - Odparła kobieta. - Wszystko w porządku?
-Nie ma żadnego powodu do obaw. - Odwrócił się w kierunku widma. - Nie pytam, czemu jesteś w lesie. Pytam, co tu robisz, skoro jesteś... martwy? Tak, jak i ja.
- Jestem martwy? Naprawdę? - Jeździec spojrzał na siebie, potem na Aranona. Po jego twarzy widać było, że kpi sobie z Aranona.
-Znasz mnie. Nie lubię długich dyskusji. O co tak naprawdę chodzi?
- Jak wolisz. - wzruszył ramionami. - Jako część twojej przeszłości, nie mogę ci tego powiedzieć. Ale mogę ci doradzać... w różnych sprawach. Jeśli chcesz, rzecz jasna.
-Nadal nie rozumiem, dlaczego tu jesteś.
- To jest nas dwóch. - uśmiechnął się. - Może czas pokaże.
-Ten miecz, po który zostaliśmy wysłani... wiesz coś o nim?
- Moja wiedza ogranicza się do twojej wiedzy. - odparł znów misternie. - To czego ty nie wiesz, ja również nie wiem.
-Rozumiem... w takim razie zobaczymy, co się wydarzy.

Po tej krótkiej wymianie zdań jeździec powrócił do gwizdania, a Aranon jechał dalej myśląc i przypatrując się swemu… towarzyszowi, którego nikt inny nie mógł zobaczyć. Nie rozumiał tego. To była jego przeszłość. Dlaczego teraz? W dodatku wyglądało na to, że postać pochodziła z fragmentu duszy, który wciąż miał w sobie. Śmierć i odrodzenie. Przerażający cykl. Szare ściany Miasta Sądy. Szpony i kły demonów. Światło. Szafir błyszczący, niczym gwiazda. Najjaśniejsza, jaką kiedykolwiek przyszło Aranonowi zobaczyć.

Nie zwrócił uwagi na wóz. Nie miał powodu. Obecność nowego towarzysza nieco skomplikowała sprawy. Jakkolwiek by o tym nie myślał, nie potrafił zrozumieć. To była jego przeszłość, której większa część była zamknięta w zimnym wnętrzu gwieździstego klejnotu. Miał ją odzyskać… kiedyś. Wtedy, gdy będzie mógł połączyć się w całość i ponownie unieść miecz swoich przodków. Przypomniał sobie jego klingę lśniącą we wschodzącym słońcu i zapłakał. Nawet z tak potężnym sprzymierzeńcem nie potrafił zapobiec własnej zgubie. Teraz nosił tą cielesną powłokę obdarzony mocami, których naturę nie do końca rozumiał. Nie pochodziły bowiem wprost od Corellona. Ich źródło było niższe. Demony.

Dopiero wieści przyniesione przez Bareda otrzeźwiły nieco elfa. Ogry. Można je było zaatakować. Nie wiadomo z jakim skutkiem. Przy odrobinie szczęścia elf zdołałby zabić jednego, zanim ten dotarłby na odległość pozwalającą na atak wręcz. Ale co z resztą? Odezwał się zatem:
-Myślę, że możemy położyć co najmniej jednego, zanim tutaj dotrą. Pozostałe to pewien problem. Obejście może być rozsądnym wyjściem, chociaż nie wiemy, co czycha w lesie.
 

Ostatnio edytowane przez Aegon : 15-11-2010 o 13:25.
Aegon jest offline