Wątek: [SW] Outter Rim
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-11-2010, 08:22   #1
one_worm
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
[SW] Outter Rim

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=MciROXQhfIk[/MEDIA]

Misja przebiegała spokojnie. Było wręcz nudno. Statek poleciał w jedną stronę i wracał z powrotem. Wasza piątka pilnowała statku, Jedi, człowiek o imieniu Davik przewodził wami... Pierwsza planeta była wulkaniczna, na statku niewiele ze sobą rozmawialiście. Wszyscy wszystkich kojarzyli - w końcu to byli najlepsi z najlepszych. Czasem przeprowadzaliście rozmowy... Podczas drogi powrotnej...


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=SfO2cIuxG5c[/MEDIA]

Arden
Rozejrzałeś się. Wszystko do w okół pływało przed oczami. Nie bardzo wiedziałeś co to za miejsce. Twoje doświadczenie podpowiadało Tobie, że zostało wam niewiele czasu do zmroku i trzeba będzie jakoś przeczekać noc. Powoli wątłym głosem wypowiedziałeś coś co przypominało mniej więcej "Czy ktoś przeżył poza nami?" Z każdą chwilą jedna ból głowy ustępował i powoli wszystko wracało do normy. W czasie wypadku znajdowałeś się w magazynie, ładowni statku i chciałeś coś przekąsić. Wiesz, że racji starczy wam na trochę, jednak jak będziecie zmuszeni pozostać tutaj dłużej, trzeba będzie polować...

Lucien
Przeglądałeś właśnie swoją broń. Byłeś typowym najemnikiem, snajperem, tym, który pyta się "kogo ma nie być i z jakiej odległości". Z najlepszym sprzętem. W momencie katastrofy rozmawiałeś z jakimś durosem. Inżynier, pytałeś się o astro droidy, szybko jednak rozmowa przekształciła się w krzyk, krzyk w paniczny jazgot statku, załogi. Wiesz, że wszystkie droidy zostały zniszczone, o ile Arden dochodził do siebie o tyle ty pomagałeś przeszukać statek, a przynajmniej zobaczyć czy coś się przyda. Robiłeś to razem z...

Davem
...Pilotowałeś ten statek, drugi pilot zmarł. Przyjrzałeś się najpierw wrakowi, pojazdu, okazało się, że navi-komputer działa i ma dość mocy do wyliczenia dalszej podróży. Dość zasilania na to i na nic więcej. Później poszedłeś wynosić z ładowni, skrzynki z zapasami, lekami, a pożar sam dogasał. W tym stanie nigdzie nie dolecicie. Tego byłeś pewien. Czasem gdzieś pomiędzy tym bałaganem przebiegła Tobie niebieska postać. To była Twi'lekanka "No przynajmniej widoki są ciekawe na tej planecie" pomyślałeś. Twi'lekanka opatrzyła względnie i na tyle i ile potrafiła Ardena, i zaczęła przeszukiwać ciała i je wynosić...

Tessa
Jako jedna z pierwszych doszłaś do siebie po wypadku, zauważyłaś, że Arden, najemnik jakich wielu, został ranny w głowę, udzieliłaś mu pierwszej pomocy - ostatecznie kredyty ojca które poszły na naukę nie poszły na marne i podstawy nauk medycznych znałaś... może to za dużo powiedziane, ale wiedziałaś jak sobie poradzić z pierwszą pomocą czy zabandażowaniem. Arden coś mówił także o raju, ty się zastanawiałaś o co chodziło mu i co to są te anioły. Później wyniosłaś ciała i zaczęłaś je układać na zewnątrz wraku, uprzedni sprawdzając czy są to faktycznie ciała, czy nikt więcej nie przeżył oraz sprawdzając ich kieszenie w poszukiwaniu jakiś przydatnych wam rzeczy, wszystko wykładałaś na płachtę obok Ardena...

Trash
W tym czasie jak reszta próbowała ratować co się dało, przenosząc i układając wszystko w statku przy dziurze ty poszedłeś poszukać hipernapędu. Ogień dogasał i faktycznie łatwo było odnaleźć przejście, bezpieczne przejście. Przyjrzałeś się temu bliżej. Za długo byłeś mechanikiem. Teraz już wiesz, ktoś zdetonował bombę i to nie byle jaki głupek, osoba która to zrobiła, chciała żebyście nie dolecieli ale przeżyli. Hipernapęd czasem tylko zamrugał i rzygał iskrami. Wyłączyłeś go i odzyskałeś ogniwa zasilające, tylko tyle się dało.

Kilka chwil później, Wszyscy
Deszcz lał jak z cebra. Roślinność uginała się od jego ciężaru, a dodatkowo było strasznie gorąco - w końcu to było gdzieś na równiku tej nieznanej planety. Deszcz utworzył najpierw strumień, później rzeczkę, a ciała które zostały przeniesione z rozbitego statku już dawno porwał prąd tejże rzeczki. Zrezygnowani patrzycie na siebie i na wasz statek - cały zniszczony, Jedi którego wieźliście z arcy-ważną misją zginął podczas upadku."Że też nie zabrałem żadnego astro-droida..."- pierwsza myśl. Misja była prosta, Jedi potrzebował polecieć na jakąś nieznaną planetę. Ten element się udał, no i powrót. Gdy właśnie wracaliście z misji nastąpił wybuch jednego z silników, cud, że statek nie skończył w słońcu albo gdzieś po środku niczego. Nadal sytuacja była co najmniej zła. Statek zniszczony, przeżyły cztery osoby, poza Tobą, brak sprzętu i komunikacji na nieznanej planecie i do tego martwy Jedi z jakimś zaszyfrowanym datapadem, który ledwo działał. Wypłata miała was ustawić do końca życia - kilkaset tysięcy kredytów do podziału - ale tylko dlatego, że byliście najlepszymi z najlepszych. Szybka narada we wraku. Trzeba odbudować statek, naprawić go jakoś i dostać się na Coursant. Co zostało? Racje żywnościowe, narzędzie, Navi-komputer który miał zakodowane współrzędne na Coursant i dość energii żeby wyliczyć dalszą trasę. Mieliście swój własny ekwipunek - a to już coś. Deszcz powoli przestawał padać. Czy da się naprawić statek? Czy dolecicie? Cóż - pora brać się do roboty:
- Dobra, bierzmy z tego statku co się da i spróbujmy nawiązać łączność albo poszukać śladów jakiejś cywilizacji albo naprawić tę kupę złomu...

Na płachcie leżało kilkaset nieprzydatnych kredytów,zapas amunicji, komunikatory krótkiego zasięgu, miecz świetlny, kilka ogniw zasilających hipernapęd obok...
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.

Ostatnio edytowane przez one_worm : 16-11-2010 o 07:50.
one_worm jest offline