Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2010, 16:36   #15
Someirhle
 
Someirhle's Avatar
 
Reputacja: 1 Someirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputację
Ork pozostawał dziwnie nieporuszony. Przysłuchiwał się tylko, całkiem jakby zobojętniały, temu nagłemu zamieszaniu. Na słowa Hessa zareagował tylko skinięciem głowy - przyjął do wiadomości. Odczekał jeszcze parę chwil, nim grupa pośpiesznie zebrała się i wyruszyła na pomoc tutejszemu lordowi.
Zadziwiające, jak nagle zerwali się na wezwanie, jak psy na ratunek swemu panu. On nigdy nie będzie niczyim psem. Nie poczuwał się do obowiązku stawienia się na rozkaz tego, jak mu było? Dar...? ...nieważne. Nie będzie z pianą na pysku spieszył, by zabijać jego wrogów. Orkowie byli mu równie tyle obojętni, co obcy... To nie była jego walka. Spożyty posiłek ciążył mu na żołądku, zniechęcając do ruchu, zaś opustoszałe nagle wnętrze, nie licząc garstki pozostałych obrońców stało się bardziej znośne... Czuł się zmęczony, oczy przymykały się lekko - dzień pełen przeżyć, w tym nagła zmiana środowiska dawały o sobie znać - miło byłoby zwinąć się w kłębek w swoim legowisku i zasnąć.

Zgrzyt przesuwanych po podłodze mebli przypomniał mu, że nie znajduje się w znajomej gęstwinie. Chwile po odejściu grupy, rozpoczęto przygotowania d obrony karczmy. Gark wstał i wyciągnąwszy z torby zawiniątko ze skóry wydobył z niego starannie zabezpieczoną przed nadmiarem wilgoci cięciwę, po czym sprawnie, choć dość powoli rozpoczął jej zakładanie. Stęknął lekko, gdy przyszło mu nagiąć łuczysko, po czym, zwolniwszy nacisk, sprawdził naciąg. Toporzysko przewiązał sobie przez plecy, tak jednak, by łatwo mu było go dobyć... Musi przypilnować jednego elfa. Coś jeszcze? Upewnił się, że nóż tkwi mocno w pochwie przy pasie, po czym ruszył ku drzwiom, wydostajac się na chwilę przed zabarykadowaniem wejścia do budynku.

Wyszedłszy, uszedł początkowo tylko parę kroków, po czym przystanął i odetchnął głęboko kilka razy, przymknąwszy oczy. Wyobrażał sobie, jak każdy łyk świeżego powietrza rozpływa się po jego ciele, wypychając zeń zmęczenie, ból i osłabienie. Po czym ruszył nagłym zrywem, odbijając wpierw od drogi ,a następnie skręciwszy tak, by poruszać się równolegle do niej. Nie powinni odejść daleko, zapewne niedługo ich dogoni.

Zapadający zmierzch sprzyjał mu, rosła orcza sylwetka niknęła łatwo wśród wydłużających się cieni i postępujących szybko ciemności, oczu nie raziło już ostre światło dnia, cisza, przerywana tylko zaskakująco cichymi stąpnięciami koiła słuch, podrażniony hałaśliwym, karczemnym otoczeniem. Nosem wciągał chłodne powietrze, szukając obcych zapachów... Nic nie mogło umknąć uwadze wyczulonych zmysłów orka.

Wedle własnych przewidywań szybko doścignął grupę, a następnie wysunął się naprzód, wciąż poruszając się tak, by nie zostać zauważonym. Lekki pot zrosił mu czoło - przyjdzie mu jeszcze odchorować te szaleństwa, czuł to w kościach, nie był już taki młody... Jeśli jednak czekały ich jakieś niespodzianki, dowie się o tym pierwszy.

 

Ostatnio edytowane przez Someirhle : 17-11-2010 o 17:25.
Someirhle jest offline