Wątek: Cena Życia II
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2010, 19:27   #54
Widz
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
Gdy kule świstały, odbijając się od twardego pancerza, a granaty wybuchały obok, zasypując ich odłamkami i piachem, Thomson wyjął i zapalił papierosa, przytykając sobie do ust i zaciągając się mocno. Wypuścił kłąb dymu. Nie miał już granatów, nie miał zamiaru wychylać się na zewnątrz. To dlaczego niby miałby sobie nie zapalić?
Można było sobie pomyśleć, że się nie denerwuje, że ma to wszystko gdzieś. W tym problem, że nie miał. Za to fajki go relaksowały. Z każdym wdechem duszącego dymu do płuc czuł się coraz lepiej. Było to zajęcie, czynność, na której można się było skupić.
Robić coś, cały czas coś robić.
Łatwo, kurwa, powiedzieć. Obrazy raz za razem powracały do jego głowy.
Ogień. Kule. Trzask. Przeszywający głowę, paniczny wrzask, wwiercający się do środka z impetem potężnej wiertarki. Błagalne spojrzenie, gasnące oczy.
Zamrugał, wpatrując się w bladą twarz Prospecta, czy jak mu tam było.
Warknął i wrócił do karabinu, niemal samemu chcąc ryczeć. Zamiast tego pociągnął serią, pozbywając się reszty amunicji z taśmy. Tamci byli już za daleko, by choćby się schylić.

Wyjął kolejną taśmę naboi. Zdaje się, że była ostatnia, ale ten wrak i tak nie przetrwa więcej niż jednej wymiany ognia. W kilku miejscach były już dziury, reszta powgniatana trzymała się ledwo. Dobrze, że przynajmniej helikopter odleciał, gdy Marie kazała zgasić światła. Za to te wielkie pieprzone bestie zostawiały zbyt wyraźny ślad na ziemnej ścieżynce, bo drogą tego nie szło nazwać. Mogli ich gonić wolniej, ale w końcu dogonią.
Odbezpieczył ckm. Właśnie wtedy, gdy się zatrzymywali przed jakimś budynkiem. Nie było dalszej drogi. Szlag.
Jak ten złom odczepić od wozu?!

Mocował się całą minutę, szukając wajch i pokręteł, które pozwoliły zdjąć karabin z uchwytu. Inni już dawno działali, więc zaczął kląć pod nosem, przeciskając się z tym przez drzwi i jeszcze zarzucając M-16 na plecy. W drugą rękę chwycił maskę, wcześniej rzuconą gdzieś w kąt wozu. Przy odrobinie szczęścia będzie mógł udawać jednego z nich, gdy już innego wyjścia nie będzie. Rozkazy były wydane, ale nie były do końca dobre. Zatrzymał Greena w środku budynku.
- Zostań, za słabo strzelasz. Chroń kobiety i dzieciaki.
Spojrzał mu w oczy i skinął głową. Obcy. Nie ufać obcym. Ileż to pieprzonych zasad musiał zignorować! Miał ochotę zapalić jeszcze jednego peta. Nie. Od razu całą cholerną paczkę. Następne słowa wypowiedział już głośno, truchtem kierując się na przeciwną stronę drogi. Razem ze Swenem będą mogli ich wziąć w ogień krzyżowy. Jedyna szansa, plus te zabawki gangstera.
- Strzelać dopiero, gdy będą blisko! Najpierw luźnych, przytrzymam ich chwilę, jak zabawki Swena nie podziałają. Dopiero, gdy się zbliżą!

Był już w krzakach, przedzierając się przez choinki. Nie za daleko, z samochodu nie będą widzieć wiele, zresztą co innego przyciągnie ich wzrok. Thomson miał nadzieję, że pomyślę, że spieprzyli, a nie zastawili pułapkę. To była ich główna szansa w starciu z lepiej wyszkolonymi żołnierzami. Położył ckm na ziemi, zdając sobie sprawę, że po kilku seriach nieprzystosowana do tego broń może się zatkać, a same strzały będą niecelne. Miał tylko przyciągnąć uwagę, postawić ogień zaporowy. A potem spieprzyć. Gdyby udało się zajść od tyłu, miałby szansę na zaskoczenie. Rozwalić tych przy działkach.
Zabić.
Zniszczyć.
Zamordować.
Nowe Credo. Wypaczone, nowoczesne dziesięć przykazań.
Zmówiłby modlitwę, gdyby jakąś pamiętał.
 
Widz jest offline