Wątek: C E L A
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2010, 20:17   #62
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Gabinet doktora Lechnera.
Allelujah! Witamy w muzeum tajemnic. Prosimy pozostawić obuwie przed drzwiami, zastosować stosowne milczenie i podążać za kierunkiem zwiedzania.

Jill podeszła do rzędu metalowych szufladek, wysuwała je ze zgrzytem i przesuwała palcem po grzbietach tekturowych teczek. Całkiem spora baza królików doświadczalnych. Z ciekawością sięgnęła po własne papiery. Jill Brunson-Briggs. Nie mogła wyzbyć się złośliwego uśmieszku gdy czytała opinię psychiatrów na swój temat. Banda przygłupów...

I wtedy pojawił się mistrz ceremonii. Ujrzała Lechnera kątem oka, a gdy przeniosła tam wzrok zdała sobie sprawę, że już go tam nie ma i znów widzi go gdzieś na godzinie ósmej.
Jill nie miała wątpliwości, że to tylko ułuda. Słuchała jego słów ze stosowną rezerwą. Mówił by nie czekała na chłopców tylko ruszyła schodami w nieznane. Do miejsca gdzie nie stanęła jeszcze stopa skazańca. Zabawy w Armstronga ciąg dalszy. Jakie to kurwa kuszące...

Nazwał ją czarnym koniem tych wyścigów. Czy był to komplement? Komplement w ustach wytworu jej wyobraźni czyli niejako jej osobistym skierowanym we własnym kierunku? Czy była aż taką egocentryczką? Zapewne była.

Zjawa zniknęła w korytarzu a Jill doszła do wniosku, że gonić jej nie będzie ani nawet o nic pytać bo i o co można zapytać kogoś kto nie istnieje a jest jedynie astralnym rzutem własnej pokręconej osobowości? Rozmowy jeden na jeden prowadziła sobie skutecznie w głowie bez udziału makabrycznych widziadeł.

Podeszła do gnijącego trupa kobiety ułożonego na biurku w pozie nie-przeszkadzaj-mi-kurwa-w-drzemce. Rewolwer schowała za pasek kombinezonu.
Nachyliła się nad zwłokami i uzbrojona w krzywy uśmieszek szepnęła jej wprost do ucha.
- Czy to miejsce jest zajęte skarbie?
Odgarnęła skołtunione włosy z nadgniłej twarzy i wciągnęła odurzający zapach rozkładu. Zakręciło jej się od niego w głowie. Przyjemnie nawet. Jak za starych dobrych czasów.

- Tak myślałam – dodała zaraz i szarpnęła bez finezji za włosy denatki aż ta ześlizgnęła się pod biurko.
Jill położyła przed sobą akta wybranych pacjentów, ułożyła się w miękkim skórzanym fotelu i obróciła kilka razy dookoła własnej osi. Jupi! Karuzela. Kup mi watę cukrową, tatusiu.
Ciężkie buciory spoczęły na blacie a palce obracały pożółkłe kartki.

Większość z akt była opatrzona zdjęciem, przyczepionym spinaczem na okładce. Wybrała wszystkie twarze, które zapamiętała gdy leżeli przykuci do metalowych łóżek a później odpłynęli nafaszerowanie specyfikiem zwanym Sumieniem. Gówno wartym Sumieniem gwoli ścisłości bo Jill nadal się żadnego nie nabawiła.

Na pierwszy ogień przekartkowała teczkę brata. Był tam prokuratorski akt oskarżenia i opinia eksperty w dziedzinie psychiatrii. Uśmiech nie znikał z jej twarzy.

Z akt wynikało, że brat Jill był poszukiwany w związku z szeregiem podpaleń w mieście. Udowodniono mu jedynie trzy rzeczy: Podpalenie kamienicy, usiłowanie zabójstwa jednej osoby i zniszczenie mienia wielkiej wartości. Ale o tym przecież doskonale wiedziała. Mimo to nie mogła sobie darować choć rzucenia okiem.

Cytat:
I. w dniu 21 grudnia 2006 r. w Houston sprowadził zdarzenie zagrażające życiu lub zdrowiu wielu osób oraz mieniu w wielkich rozmiarach mające postać pożaru kamienicy przy Huntigton’s Blvd 2035 w wyniku czego spowodował śmierć czternastu osób, przy czym czynu tego dopuścił się mając w znacznym stopniu ograniczoną zdolność rozpoznania znaczenia czynu i pokierowania swoim postępowaniem.
tj. o przestępstwo z art. 163 § 1 i 3 k.k. w związku z art. 31 § 2 k.k.
II w dniu 18 grudnia 2006 r. w Houston usiłował pozbawić życia George’a Pullmana, poprzez oblanie go substancją łatwopalną i podpalenie, na skutek czego pokrzywdzony doznał rozległych poparzeń III stopnia 80% powierzchni ciała, lecz zamiaru swojego nie osiągnął na skutek interwencji funkcjonariuszy Policji, przy czym czynu tego dopuścił się mając w znacznym stopniu ograniczoną zdolność rozpoznania znaczenia czynu i pokierowania swoim postępowaniem.
tj. o przestępstwo z art. 13 § 1 k.k. w związku z art. 148 § 1 k.k. i w związku z art. 31 § 2 k.k.
III w dniu 19 grudnia 2006 r. zniszczył mienie wielkiej wartości w postaci stacji benzynowej Shell, poprzez podpalenie pomieszczeń biurowych, które poprowadziło do eksplozji zbiorników z paliwem, o łącznej wartości strat 450.000 $ na szkodę koncernu Shell Ltd., przy czym czynu tego dopuścił się mając w znacznym stopniu ograniczoną zdolność rozpoznania znaczenia czynu i pokierowania swoim postępowaniem.
tj. o przestępstwo z art. 288 § 1 k.k. w związku z art. 294 § 1 k.k. w związku z art. 31 § 2 k.k.

I dalej:

Cytat:
Przesłuchany w charakterze podejrzanego przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów. Odmówił składania wyjaśnień, oświadczając tylko że nie czuje się winnym. On tylko „uwalniał ogień”, spełniał Dzieło. Nie wyraził żadnym słowem ani czynem skruchy.

Drugie w kolejce były akta filigranowej blondynki o dziecięcej buzi i dwóch warkoczykach zaplecionych nad uszami. Ograniczała się do notatek podsumowujących jej karierę przestępczą zamieszczonych na ostatniej stronie. Nie miała całego dnia na lekturki przy jebanej szklaneczce whiskey

Cytat:
Rebeka Marqez

Zabójstwo pierwszego stopnia (z premedytacją) - strzał w tył głowy. Ofiara - James Marquez (mąż). Oskarżona nie przyznała się do winy mimo odnalezienia narzędzia zbrodni z jej odciskami palców i ewidentnych śladów wskazujących jej udział. Brak motywu zbrodni - na rozprawie nie udało się ustalić tła zabójstwa, jak i jego przyczyny. Oskarżona została przebadana psychiatrycznie, badanie wykazało zaburzenia psychiczno-emocjonalne i zaburzenia osobowości w chwili popełniania czynu. Oskarżona została skazana na 25 lat więzienia i przymusowe leczenie terapeutyczno-farmakologiczne.


I małoletni zbuntowany brunecik:

Cytat:
Kurt Marevick

Podwójne zabójstwo z premedytacją. Ofiarami byli Erick Backermanoraz Lucy Brown, oboje 20 lat. Zadano liczne rany cięte i kłute na ciele, znaleziono ich nagich na łóżku, całych pokrytych krwią. Erick był chłopakiem Kurta, który zaczął spotykać się z Lucy. Możliwe też, że zerwali ze sobą, ale Kurt nie chciał przyjąć tego do wiadomości, i uznał jego spotkania z kobietą za zdradę. Przyjechał za nimi do domku w lesie należącego do ojca Ericka. Podczas, gdy oni się zabawiali, zaatakował ich nożem myśliwskim.


Na deser zostawiła sobie Torga.

Cytat:
Christopher Torg

Ch. Torg jest seryjnym gwałcicielem. Postawiono mu zarzut zgwałcenia 23 kobiet, z czego udowodniono zaledwie 14. Ta duża różnica wynika przede wszystkim ze sposobu w jaki popełnia zbrodnie. Christopher robi to w sposób elegancki i gustuje w ofiarach, którym nie będzie łatwo przyznać się, że padły ofiarą gwałtu (mężatki, które wdały się z nim w znajomość, kobiety znane publicznie itp.)


- No ładnie – opuszek palce Jill dotknął twarzy Chrisa na zdjęciu z policyjnego zatrzymania. - Spryciarz z bogatym libido. Myślę, że Stella zaliczyła porządne pierdolenie nim zeszła z tego świata...

W połowie lektury usłyszała chrzęst skorodowanego metalu. Ktoś uruchomił windę i podążał ku górze.

Jill była przekonana, że to jej chłopcy i czekała spokojnie aż dotrą do gabinetu. Ale się ci się o dziwo nie pojawili.

Wyszła więc ponownie na korytarz i zaczęła przeczesywać sukcesywnie pomieszczenia na tym piętrze. Nie obyło się bez kilku ciekawych znalezisk. Butelka wody mineralnej, którą z miejsca opróżniła do jednej trzeciej, pudełko aspiryn, kolejna karta z talii (czyli Simon jednak dalej siedzi za szybką?) i dezodorant w sprayu (Josh się ucieszy, choć lepiej jako dodatek sprawdziłaby się zapalniczka niż zapałki).

Zebrała cały sprzęt i dotarła w końcu do pomieszczenia, w którym odnalazła dwie zguby. Josh i Chris stali nieruchomo z wyrazem tępoty wymalowanym w buźki i gapili się na ścianę udekorowaną rysunkami czerwonych kwiatów. Niektórzy mogliby nazwać to sztuką ale Jill określiłaby je jako bazgroły upośledzonych przedszkolaków.

Podeszła do Josha i walnęła go w twarz otwartą dłonią. Nie zareagował.
- Czas zabawić się w ogrodnika Jill – powiedziała do siebie i dobyła skalpela – Mamy tu dwa warzywka, które potrzebują twojej wprawnej ręki.

Złapała dłoń brata i nacięła lekko po jej wewnętrznej stronie. Pojawiła się krew i Jill zlizała ją całą powierzchnią języka jak kot spijający śmietankę.
- No dalej Josh. Wakie Wakie, Eggs and Baky...

Josh jakby w odpowiedzi na jej apel zamrugał kilkakrotnie a Jill, nie tracąc czasu, sięgnęła po dłoń Chrisa. Nacięła ją delikatnie i również zlizała czerwony ciepły płyn. Ale nie dane jej było delektować się smakiem.

Josh ryknął przeciągle na jej widok i niespodziewanie ciął na oślep nożem. Ostrze drasnęło jej bark. Poczuła ból i coś w niej się zagotowało.

Zaskoczył ją, kurwa mać! Zero wdzięczności, nawet w pieprzonej rodzinie!

Domyśliła się, że śni na jawie własne koszmary.
Odskoczyła jak kot, na cztery łapy, i zmrużyła wściekle oczy.
- To ja do kurwy nędzy! - wrzasnęła. - Spokojnie chłopcy!
Josh znów na nią natarł, zaślepiony furią ale Jill myślała nadzwyczaj chłodno i logicznie. Złapała nadgarstek brata, wykręciła boleśnie aż zarył policzkiem w betonową podłogę.
Chris patrzył na nią w ten sam niepokojący sposób co Josh i Jill skrzywiła się w wyrazie bezgranicznego rozczarowania. Miała nadzieję, że ból i jego wyrwie z narkotycznego marazmu.
- Chris? Jesteś tu ze mną? Byliście w jakimś transie ale chyba wracacie do siebie? Jesteśmy po tej samej stronie do cholery! Nie chcemy rzucać się sobie do gardeł, prawda?
 
liliel jest offline