Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2010, 21:14   #3
Nahgraz
 
Nahgraz's Avatar
 
Reputacja: 1 Nahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znanyNahgraz wkrótce będzie znany
Pośród całego motłochu jaki zebrał się w kolejce do zapisów stał dość szczupły, młody brunet. Wyróżniał się głównie dzięki swemu nietypowemu odzieniu o ciemnych barwach. Strój faktycznie dość dziwny, skrojony skromnie ale praktycznie, trochę jak u akrobaty, umożliwiający jak największą swobodę ruchów. Co jednak było dziwne, strój posiadał wiele kieszonek. Na ramieniu miał przewiązaną czarną bandanę, a u pasa spory sztylet i pałkę wykonaną z drewna. Wyglądał nieco dziwnie, no cóż był to jego strój 'roboczy'. Jego codzienne odzienie zostało w karczmie, lecz teraz nie mógł się pokazać w mieście, gdyż to pewno skończyło by się schwytaniem przez straże, bądź przez któregoś z ludzi barona. Teraz stał zmęczony nie przespaną nocą i potwornym żarem, który lał się z nieba.

"Mówili prześpij się i przyjdź jutro się wpisać, że to tylko formalność gadali. Cholera, nie było mowy o prażeniu się na słońcu wśród ochlapusów i całego tego tałatajstwa. Dziady jedne muszą mieć ze mnie teraz ubaw." - narzekał w myślach Rudi. - "Ech, i tak lepsze to niż stryczek czy ucięta ręka..." - kontynuował. "Nie ma co narzekać, byle by się wpisać, a potem spokój."

Zmęczony i zdenerwowany młodzieniec przyglądał się jak kilku pijaków przed nim wszczyna burdę. Wiedział jak się to skończy, wiec gdy jeden moczymorda, popchnięty przez drugiego, poleciał w jego stronę wykonał zwinny sus i przeturlał się byle dalej od hołoty. Wstał by zauważyć jak dwa draby obok stołu zapisowego wskazywały na niego palcem. Łysy człowiek pokiwał głową i gestem kazał mu podejść.

"No wreszcie" – pomyślał.

-Dobry jesteś. Całkiem zwinny. Jak się nazywasz? - Usłyszał od łysego jegomościa.
-Rudiger Hein. - Odpowiedział ze spokojem, aby nie dać po sobie poznać, że jest już poirytowany wszystkimi ostatnimi zdarzeniami.
-Postaw krzyżyk obok imienia, o tu i witamy w drużynie.

***

Stali na polanie w trzech rzędach, z czego jeden był nieco krótszy od pozostałych dwóch. W tym właśnie skromniejszym znalazł się Rudiger, a wraz z nim jakiś dryblas, krasnolud i jeszcze jeden człowiek. Przed śliczną gromadką świerzych rekrutów stało czterech jegomości, jakiś elf ze szramą na gębie, dwóch charyzmatycznych wojaków i postawny krasnolud o wielkim pomarańczowym czubie na głowie. Nie wiele było czasu na przemyślenia gdyż do zebranych wystąpił krasnolud i zaczął pokrzykiwać. Było coś o kapitanach, coś o przydziałach i namiotach. Rudi słuchał bez większego zainteresowania, a gdy się zbiórka skończyła poszedł do namiotu jaki mu przydzielono.

***

W namiocie mógł wreszcie odpocząć od upału i doprowadzić skołatane nerwy do spokoju. Ostatnimi czasy sporo się działo, więc położył się na pryczy z zamiarem drzemki, ale przypomniał sobie, ze przecież nie jest sam. Nie wypadało, ani nie było to zbyt rozsądne, spać w towarzystwie nowych kamratów, którym nie wiedział czy może ufać. Ciekawość i przezorność zwyciężyły, więc Rudi rozciągnął się na pryczy, po czym podniósł się i usiadł na krawędzi.

- Jestem Rudiger, mam nadzieję, że nasza współpraca, długa czy krótka, jaka by nie była, będzie w miarę przyjemna i obejdzie się bez większych problemów. - zaczął serdecznie. - Jak się do Panów zwracać i jakiż to los sprowadza was do tejże kompaniji?

Rudi kontynuował jeszcze rozmowę, w której wypytał o kilka innych mniej lub bardziej ważnych sczegółów, oraz starał się stworzyć pozytywny grunt pod współpracę.

Wieczorem do namiotu wszedł ich tymczasowy dowódca, a tuż za nim jakaś niczego sobie dziewczyna. Krasnolud nie czekał na nic, od razu przeszedł do rzeczy. Objaśnił sposób naliczania żołdu, oraz jego stawkę, wspomniał też o Hansie, u którego można to było się zaopatrzyć w co nieco. Przy wszystkim nie omieszkał zażartować z chłopa, co znaczyło, że nie jest typowym khazalidem bez poczucia humoru, z resztą jak zabójca może być typowy? Była też wzmianka o dezercji i warunkach opuszczenia drużyny, ale to już mniej interesowało Heina.

Gdy krasnolud skończył jeden z toważyszy Rudiego, Shimko, wstał i wyszedł z namiotu. Zapewne do Hansa, więc w ślad za nim ruszył Hein celem zdobycia jakiegoś ubrania na codzień, no i może jakiegoś pancerza.
 
Nahgraz jest offline