Wątek: Cena Życia II
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2010, 21:46   #55
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Liberty była przerażona. Nie była jakimś cholernym komandosem. Nigdy też, nawet w czasach dzieciństwa i lat szalonej wczesnej młodości, nie marzyła o zostaniu supermenem lub innym popieprzonym superbohaterem. Szalona ucieczka spod obstrzału wojskowych samochodów bynajmniej nie podnosiła jej poziomu adrenaliny... przynajmniej nie w taki sposób by czuła się wyjątkowo. Była cholernie przerażona, tak przerażona, że gdyby nie to, że siedząc na fotelu kierowcy mogła ściskać mocno uda, chyba zsikałaby się ze strachu w majtki. Czy człowiek mógł się bać jeszcze bardziej niż wtedy gdy zobaczył stado atakujących zombie? Tak, bo jednak mimo wszystko zombie były tylko zidiociałymi, bezmózgimi potworami, a przeciwnik z którym mieli teraz do czynienia nie tylko myślał, ale także przewyższał ich pod względem uzbrojenia i wyszkolenia bojowego. Nie miała pojęcia ilu mogło ich ścigać. Widzieli czterech na zewnątrz samochodów i po jednym obsługującym działka na górze, czy mieli jeszcze dodatkowego kierowcę? Może też jeszcze jakichś innych „zapasowych” żołnierzy?
Analizowanie możliwej potencjalnej ilości przeciwników pozwoliło jej mimo wszystko zachować spokój gdy jedna z kul raniła Nathana. Kiedy krzyknął serce na moment stanęło jej ze strachu. Na szczęście dostał w ramię, a sądząc po ilości wypływającej z rany krwi i jej kolorze, pocisk nie uszkodził tętnicy, więc z cała pewnością nie była to rana śmiertelna.
- W schowku przed tobą jest apteczka – rzuciła do w jego kierunku – Spróbuj jakoś zabandażować jedną ręką. Potem zrobimy to dokładniej.
Wybuchające obok samochodu granaty także odsuwały myśli od rannego chłopaka. Skupiła się na jeździe. Uciec! Uciec jak najszybciej i jak najdalej. Uciec w jakieś ciche, spokojne, bezpieczne miejsce...
Potrzebowali chwili wytchnienia...

Jakby bóg z szalonym poczuciem humoru podsłuchiwał jej myśli.
Dotarli do urokliwie położonego schroniska, które w lepszych czasach byłoby właśnie takim miejscem o jakim zaledwie parę chwil wcześniej marzyła. Była pewna, że pościg nie odpuścił. Niedługo wszędzie w koło rozlegnie się kanonada pocisków. Trzeba było jednak znaleźć miejsce jak najbezpieczniejsze na tę okoliczność. Podjechała jak najbliżej budynku i ustawiła go tak by choć częściowo zasłaniało go naturalne wzniesienie terenu. Mieli w nim trochę cennych rzeczy. Szkoda by wszystko uległo uszkodzenie, przydarzą się później, a na rozpakowywanie zdecydowanie nie było czasu. Oczywiście jeśli w ich przyszłości istniało jakieś później...

Liberty wyskoczyła z samochodu, Nathan wysiadł wolniej i lekko się zatoczył. To musiał być objaw szoku. Po raz pierwszy w życiu był przecież postrzelony. Podbiegła do niego i podparła go chwytając za zdrowe ramię. Zobaczyła jak jej siostra na widok zalanego krwią wychowanka blednie gwałtownie, a potem zaczyna się szarpać z zapięciem foteliku synka. Dziecko wierciło się i płakało dodatkowo utrudniając jej zadanie. Szybko pusciła młodego Fermicka i podeszła do niej. Kładąc dłoń na ramieniu powiedziała spokojnie:
- Dorothy zajmij się proszę raną Natha. To tylko lekki postrzał w ramię, ale potrzebuje opatrunku. Jesteś w tym zdecydowanie lepsza niż ja. Zaopiekuję się dziećmi. - wiedziała, że stawienie czoła grozie sytuacji twarzą w twarz, o wiele lepiej podziała na jej siostrę niż uciekanie przed wydarzeniami. Zwłaszcza kiedy opatrzy Nathana i na własne oczy przekona się jego rana nie jest śmiertelna.
Dothi skinęła głową i ruszyła do brata męża, był teraz w najlepszych bo kochających rękach.

Liby spokojnie odpięła pas i wzięła ciągle płaczącego chłopczyka na ręce. Przytuliła go czule i pogłaskała po główce:
- Ciii kochanie. Idziemy poszukać ciepłego mleczka. Jesteś głodny prawda? - Ciągle przemawiając do niego uspokajająco skierowała się w kierunku wejścia. Zobaczyła że poznany niedawno mężczyzna. Ten dziwak, który dął się zastrzelić wyciąga rękę w kierunku jej siostrzenicy. Przyśpieszyła.

Nathali popatrzyła na wyciągnięty w jej kierunku baton, a potem prosto w twarz czarnoskórego mężczyzny:
- Mama zabroniła nam brania czegokolwiek od obcych – jej wzrok ponownie skierował się na słodycz – poza tym takie batony psują zęby – dodała, odwróciła się i poszła w kierunku budynku gdzie przed chwila zniknęła jej matka i wuj.
Liberty stojąca obok popatrzyła na niego z uwagą:
- Nie odezwała się do tej chwili słowem od wczorajszego dnia – Powiedziała z trudem bo emocje ściskały ją za gardło – dziękuję – skinęła głową i pobiegła do schroniska. Wojsko mogło przybyć w każdej chwili. Musiała poszukać bezpiecznego miejsca dla dzieci.
Musiały przeżyć! Musiały przetrwać inaczej jej życie już nie miałoby sensu.
 
__________________
The lady in red is dancing in me.

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 16-11-2010 o 21:48.
Eleanor jest offline