Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2010, 22:01   #4
Raeynah
 
Raeynah's Avatar
 
Reputacja: 1 Raeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetny
Edith spodziewała się większych problemów z poszukiwaniami owego podporucznika Czuba. Znalazła go jednak bardzo szybko. Wielki, rudy czub pojawił się przed nią znikąd, zwracając jej uwagę na krasnoluda, który po chwili zniknął za namiotami. Zebrała w sobie resztki sił i pobiegła za nim. Wpadła na niego, chcąc obiec jeden z namiotów na około, zachwiała się i upadła na suchą ziemię.
- Co ty wyrabiasz? - wrzasnął. Nawet się nie zachwiał, kiedy się z nim zderzyła. Pomógł jej wstać. - Spadaj stąd, zanim coś nawywijasz! To nie jest plac zabaw!
Zmarszczyła brwi.
- Przepraszam. Mam przyjemność z podporucznikiem Czubem?
- Dla kogo przyjemność, dla tego przyjemność.
- Przysyła mnie Promyczek, znaczy się, pani De La Mort.
Krasnolud uniósł brwi.
- Oh, Promyczek! I od tej informacji trza było zacząć. Chodź ze mną.

*

- Chciała mnie Pani widzieć? - zaglądnęła nieśmiało do wskazanego jej wcześniej namiotu. Był czystszy od innych, wyraźnie widać w tym było kobiecą rękę. Przez szpary wylewało się na zewnątrz przyjemne światło parunastu dużych świec.
- Ach, tak. Wejdź, proszę. - odpowiedziała Juliete De La Mort melodyjnym głosem. Cóż, w obozie najemników był on chyba najprzyjemniejszym jaki w ciągu dnia usłyszała. - Zapoznałam się z tym listem. Nie wiem, czy Tychus postąpił słusznie oddając cię pod moją opiekę, bo jak widzisz, mam teraz kupę zajęć na głowie.
- Nie chcę stanowić problemu.
- Oh, nic z tych rzeczy! Jestem zaszczycona, że będę mogła cię uczyć. Sama ledwo co zostałam magiem i cieszę się, że wielki Grimhag uznał mnie za gotową podjęcia takiej próby. Nie mogę odrzucić jego prośby. Tylko, jak pewnie zauważyłaś, dorabiam sobie w roli doradcy wojennego, a to jest nie lada odpowiedzialność. Na dodatek Białe Blizny ciągle się przemieszczają, a żebym mogła przekazać ci moją wiedzę muszę zabrać cię ze sobą. Torik wyraził zgodę, żebyś dołączyła do kompanii na dobre. Udało mu się wkręcić cię w rolę najemnika.

Edith zmarszczyła czoło. Kiedy słyszała słowo "najemnik" w głowie pojawiał jej się obraz tępego osiłka z bronią, który lubi zabijać dla pieniędzy. Nie widziała siebie w tej roli...
- "Na dobre"? Więc od teraz jestem najemnikiem?
- Tak. Teoretycznie. W praktyce pewnie nie będzie aż tak źle, jak się zapowiada. Czub śmiał się, że lądowanie na ziemi masz już opanowane. - Uśmiechnęła się promiennie.
W momencie kiedy dziewczyna odwzajemniła uśmiech czarnowłosej do namiotu wkroczył Torik.
- Widzę, że gadałyście trochę. Dobrze. Promyczku mój, mała zmiana planów.
- A konkretnie?
- Dziewczyna idzie do piątki -
zatarł łapy.
- Nie sądzisz, że lepiej by było, gdyby... - Juliete skrzyżowała ręce.
- Nie - przerwał krasnolud. - Trza zachować pozory, jeśli Andres ma się nie połapać. Idziemy - zwrócił się do Edith.
- Planowałam ugościć cię w moim namiocie - zaczęła tłumaczyć Promyczek - ale Torik twierdzi, że lepiej będzie ulokować cię z najemnikami. Puki co. Nie zazdroszczę ci. - Skrzywiła się ze współczuciem. - Ten odór jest nieznośny.
- Nie przesadzajmy! - zaśmiał się krasnolud. Złapał Edith za ramię. - Idzie się przyzwyczaić. Poza tym czterech chłopa to nie dziesięciu.
- Jutro spróbuję coś z tym zrobić - obiecała czarodziejka. - Dzisiejszą noc spróbuj wytrzymać.
- Nie szkodzi - uśmiechnęła się mimo woli. - Jestem przyzwyczajona.
- Świetnie - krasnolud niedelikatnie wypchnął ją na zewnątrz.
Poprowadził ją do "piątki", gdzie świeżo przyjęci najemnicy czekali na dalsze instrukcje. Trzech mężczyzn i krasnolud, wszyscy rzucający w ich stronę pytające spojrzenia.
"Brakuje tylko piwska i talii kart. Poza tym - witamy w domu." - pomyślała. Stanęła u wejścia i opierając się o jeden z pali podtrzymujących namiot słuchała gadaniny Czuba i czekała, aż któryś z "gentlemanów" w końcu się odezwie. Siedzieli cicho. Dwóch z nich tyko ruszyło tyłki i zapewne pobiegli do rzemieślnika Hansa. Krasnolud zawołał o coś do żarcia.
- No dobra - odgarnęła włosy z twarzy. Nie usłyszawszy innych pytań Czub potraktował ją jak pełnoprawnego najemnika - zostawił ją samą sobie. Poderwała z ziemi swój podziurawiony plecak. - Która prycza jest wolna?
Rzuciła rzeczy na jedną z tych, które wyglądały na nieużywane.
 
__________________
"Jeśli płomień mnie nie oślepia i nie spala to ja jestem płomieniem"

Ostatnio edytowane przez Raeynah : 14-12-2010 o 23:06.
Raeynah jest offline