Wątek: Cena Życia II
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2010, 23:20   #56
Hesus
 
Hesus's Avatar
 
Reputacja: 1 Hesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnie
Uspokoiło się. Poradził sobie z okruchami szkła z wybitych szyb, opatrzyli chłopaka tak jak umieli najlepiej a teraz jechali przed siebie, jak najdalej, po prostu. Silnik pracował równomiernie podobnie jak serce Marka, spokojnie i miarowo. Czuł się słaby, sflaczały, po takim uderzeniu adrenaliny ciało domagało się odpoczynku, nerwy potrafią z człowieka wyciągnąć sporo sił. Miało to też dobre strony. Nie bał się, nie miał czarnych myśli, fala odrętwienia przechodziła przez jego ciało leniwą falą podobnie jak myśli o niczym. Opadł z westchnieniem na oparcie fotela i przymknął oczy dając się kołysać jazdą. Chyba zapadł w drzemkę bo po chwili ocknął się z przestrachem rozglądając się po kabinie. Zacisnął mocniej dłonie karabinie kiedy zobaczył ją za kierownicą. Myśli przyspieszyły momentalnie próbując odnaleźć się w tej sytuacji. Swen i Goran tuż obok, ich obecność trochę go uspokoiła. Nie odnalazł spokoju już do końca jazdy, do momentu przybycia pod schronisko i chyba długo go nie odnajdzie.

Pomógł wynieść Gorana i przekazali go pod opiekę Marie. Nie za bardzo wiedział co ma robić, sytuacja przerastała jego możliwości. Przyglądał się co robią inni i szukał okazji, żeby do czegoś się przydać, żeby nie być bezużytecznym. Oprócz niego wszyscy podjęli się zdecydowanych działań. Zobaczył tego czarnoskórego mężczyznę, starszego faceta, który opiekował się poważnie rannym chłopakiem. To z jakim zaangażowaniem troszczył się o opiekę nad nim było pokrzepiające, podobnie jak Swen o Gorana. W tym całym burdelu stać było ich na ludzkie odruchy, Zatęsknił za domem, po raz pierwszy.

- Chodź tu – rozejrzał się, to było do niego. Stał jak dupa wołowa pomiędzy krzątającymi się ludźmi. Podszedł.

Spojrzał na wskazane przez Swena punkty gdzie miał umieścić ładunki. Upewnił się czy dobrze zrozumiał i oparł karabin o koło samochodu. Ruszył po piaszczystej drodze. Wiedział, że ma mało czasu, że żołnierze za chwile wyłonią się z za zakrętu ale nie było odwrotu, nie zawróci teraz. Biegł co sił, czuł jak wzbiera w nim żar, gorąco bijące od spoconego ciała. Mimo, że temperatura była bliska zeru na tych wysokościach pod ciepła kurtka panował nieznośny skwar. Zarył kolanami w piach i zakopał pierwszy ładunek. Rzucił się na czworakach parę kroków dalej i powtórzył manewr z drugim. Warkot silnika był już zdecydowanie za blisko. Zerwał się nie oglądając za siebie i ruszył w drogę powrotną. Z pola widzenia stracił już każdego kto przewinął się przez parking przed schroniskiem. Dopadł do karabinu i przycisnął go do piersi. Jeszcze parę kroków i dopadnie drzwi. Miał nadzieję, że zdąży dobiec, zatrzasnąć wrota i usadowić się pod jakimś oknem. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że za chwile będzie strzelał do ludzi. Jakby nie potrafił wyciągać wniosków. Było jasne, że rozpęta się tu piekło, ale na ten moment nie zdawał sobie z tego sprawy, nawet kiedy brał karabin do ręki. Nie ulegało wątpliwości, że to zrobi, odruchowo bo nie było innego wyjścia jeśli się chciało żyć.
 
__________________
Nikt nie jest nieśmiertelny.ODWAGI!
Hesus jest offline