Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2010, 14:06   #30
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Aesdil pożegnał Sorg uśmiechem i odwrócił się do kapłana.
- Słucham, Iulusie.
Kapłan posmutniał po czym spojrzał na barda z wyrzutem
- Czuje, że mnie okłamujesz w kwestii miecza - wyciągnął dłoń nie chcąc, by Laure mu przerywał - idziemy na zatracenie w domenę śmierci i czarnej magii, wierzę iż masz więcej rozsądku niż Helfdan prowadzący nas do komnaty potworów. Chciałbym byśmy przeżyli tą przygodę, ale obiecuje Ci że jeśli zataiłeś coś istotnego w kwestii broni, Alehandry i miejsca w które się udajemy moja dusza będzie nękać twoją na samym dnie otchłani. Bo teraz nie liczy się już tylko moje czy Twoje dobro, nawet tej drużyny. Przepowiednie i wizje ciągnące się za tą sprawą dają o wiele większy obraz zagrożenia, które wisi już nie tylko nad naszymi głowami ale może i całym Torilem. Mam nadzieję, iż zdajesz sobie z tego sprawę? - uniósł brwi kapłan kolejny raz zaciskając dłoń na swym świętym symbolu.
Aesdil pomyślał chwilę, potrząsnął głową.
- Nie okłamałem cię, Iulusie. Co najwyżej nagiąłem trochę fakty - przyznał niechętnie, rzeczywiście nie chcąc kłamać przed Manorianem - Miecz zdobyłem, faktycznie, w sposób może niekoniecznie do końca podobający się właścicielowi. Ale nikomu krzywda się nie stała. A sam widziałeś w czasie starcia nad rzeką że taka broń bardzo by się przydała tam dokąd zmierzamy. I obyśmy nie żałowali że ją utraciłem. Co do Alehandry i Pyłów nie wiem niczego ponad to czego wy się również dowiedzieliście. Sprawdziłem na popasie czarodziejkę zaklęciem i powiedziałem wam to czego się dowiedziałem - że dysponuje wielką mocą albo silnymi przedmiotami nasączonymi magią. Efekty jej zaklęć sami widzieliście. Do Pyłów w ogóle nie chciałem jechać - co by nie mówić, skoro tak rozsądna kobieta jak Britta tak wyraźnie odradzała podróż w to miejsce to nawet do barda może dotrzeć że lepiej tam się nie wybierać...
Kapłan pokręcił głową i westchnął:
- Twoje czyny ścigają Cię bardzie. Gdybyś nie wszedł w posiadanie miecza może czarodziejka delikatniej by się z Tobą obeszła. Jednak to już gdybanie. - przetarł dłonią twarz - widzę w Tobie dobro i odruchy dyktowane potrzebą serca. Wszak chaos pcha Twą ciekawską naturę na niebezpieczne pola. Czasem warto zastanowić się, albo i rady cudzej wysłuchać. Zdania innych zasięgnąć. Przemyśl to Aesdilu. Póki co jednak spoczynek nam wszystkim się przyda. Nieznana droga przed nami. Wypocznijmy póki nam to dane. - zgarbił się nieznacznie, a twarz mu poszarzałą. Wydał się elfowi nagle znacznie starszy niż dotychczas.
Aesdil westchnął. Łatwo powiedzieć! Ratował przecież pseudosmoki, a zbobrowanie namiotu łowcy było tylko swego rodzaju lukrem na torcie. Dobrze że Iulus nie zapytał czy Laure nie przywłaszczył sobie czegoś jeszcze prócz miecza. Na razie jednak poklepał Manoriana po ramieniu.
- Nie trać ducha Iulusie. Nie jesteśmy bez szans w starciu z jednym bardem - zażartował - Zresztą Sorg i jej towarzysze również zmierzają do Pyłów - muszą więc być przekonani że są w stanie stawić czoła temu co tam można napotkać. Może razem będziemy mieli większe szanse zapobiec temu czego się obawiasz.
- Boję się, że tylko stracą życie bezsensownie -
westchnął kapłan, zawracając w stronę ogniska.

- Dobra, jeżeli już skończyliście te pieszczoty z bardką i sobą nawzajem to chyba mamy do pogadania. - Półelf zwrócił się do osób podejmujących decyzje w tej wyprawie zebranych przy ognisku - paladyna, elfa i kapłana. – Jakoś mi się nie widzi, że chcecie brać na swoje czyściutkie sumienia żywota tych dzieciaków. Zabranie ich do Pyłów to dla nich wyrok. Jeżeli jakimś cudem to przeżyją, jeżeli nie wykończą ich jakieś trupiaki to na pewno chłopaki paladyna się zaopiekują ich kwiatuszkami.
Elfowi udało się powiedzieć coś bardzo mądrego. Jeżeli nie jest przekonany do naszej wycieczki, to najlepiej niech odstawi te panny w jakieś bezpieczne miejsce. -
Tropiciel postanowił zszargać swoją reputację w oczach towarzyszy i zamiast zastanowić się jak może efektywnie spożytkować następne wieczory chciał się pozbyć… balastu. Młodziki, trochę przeszły jednak jak chociażby pokazała to sytuacja sprzed chwil kilku co najmniej będą im przeszkodą. – W Pyłach dość będziemy mieli własnych problemów, żeby troszczyć się o nich. Jestem za tym, żeby ich tam nie zabierać.

-Najlepiej byłoby jak by pojechały do Twierdzy Złamany Topór, a jak się boją o Sorg... to nawet dalej na zachód.- odparł krótko Raydgast, wzruszył ramionami dodając.- Ale uparły się przy swoim i chyba nie zawrócą. Mimo, że wyraźnie im sugerowałem takie rozwiązanie.
- Ale chyba ich dictum taki niezłomnik się nie podda, bo to będzie ze szkodą dla dyscypliny jak się pokaże najemnikom, że panny rządzą paladynem.
-Ni zapytał ni stwierdził półelf.
-Wyruszenie do Pyłów nie jest niezgodne z prawem. - odparł paladyn uśmiechając się kwaśno.- Także i lekkomyślność też nie. Jeśli te pannice zlekceważą ostrzeżenia, to co mogę zrobić? Prawo jest nie jest chorągiewką, które mogę sobie machać w dowolną stronę. Prawo jest tym co strzegę, a nie narzędziem dla mych zachcianek.
- A jak proponowałbyś to zrobić? To znaczy: “odstawić w bezpieczne miejsce”? -
zaciekawił się Aesdil.

- Proponowałbym wysmagać im zadki świeżymi rózgami goniąc ich do najbliższej twierdzy. Ale myślę, że ty wymyślisz lepszy sposób, żeby nie narażać nieopierzone kurczaczki. - Stwierdził tropiciel. - Jednak chyba nie to jest przedmiotem tej rozmowy tylko kto będzie na tyle bezwzględny żeby ich ciągać z nami na śmierć. Więc?

- Obawiam się, że Helfdan ma rację. To będzie trudna wyprawa i prawdopodobnie postradamy życia. Oni wszak jeszcze młodzi, zapalczywi może, ideałami i euforią pchani na ratunek przyjacielowi. Choć dane im przepowiednie... - urwał - sam nie wiem, z jednej strony ich prawo decydować gdzie jadą. Z drugiej to samobójstwo i przydało by im się to wybić z głowy, ale nie koniecznie łatając ich po zadkach.

- Co to był za pierścień?
- zapytał naraz Laure - Dlaczego taki sam był na nim znak co na rysunku Sorg? Miałeś go już od dłuższego czasu, chyba już przyjeżdżając do Królestwa.

Półelf chwilę się przyglądał swojemu półpobratymcowi. Prostota biła z jego twarzy. Lubił proste zasady obowiązujące w życiu – zadajesz proste pytanie uzyskujesz prostą odpowiedź „za” albo „przeciw”. Mnożenie pytań trochę mu burzyło ten system… Dlatego skierował wzrok na resztę kapłana, a następnie na paladyna dając elfowi czas do namysłu.

Ach, więc nie jeden magiczny przedmiot w rękach grupy trafił tam w niezupełnie legalny sposób! Tak przynajmniej bard odczytał owcze spojrzenie tropiciela. Pokiwał głową zastanawiając się nad sytuacją. Z jednej strony korciło go żeby pozostawić odpowiedź na propozycje Helfdana dajmy na to Maeve, z drugiej nie był do końca pewien czy półelf nie ma aby trochę racji. Swoją drogą Helfdan okazywał się prawdziwą Alfą i Omegą grupy - zwiad prowadził sprawdzając czy nikt za drużyną Sorg nie jedzie i w tym samym czasie przy saniach warował; z Maeve się kłócił, do garów sięgał i częstował - jednocześnie rozmowy słuchał na uboczu; proroczymi wykazywał się zdolnościami wieszcząc zgubę Sorg i jej towarzyszom, samemu ignorując że te same niebezpieczeństwa i jemu i reszcie grupy grożą, nie przygotowanej wszak do przedzierania się przez legiony nieumarłych. Wzdrygnął się na wspomnienie upiora pokonanego w Fortecy.
Spojrzał na namiot gości, nienachalnie, ale ciekawie.
- Skąd wiesz że tacy są bezbronni? - zapytał cicho nie licząc specjalnie na odpowiedź - Dwie, a z muzyką Sorg licząc trzy osoby mają z magią do czynienia. Bandę zbójców wzięli do niewoli, z drowami w Fortecy sobie poradzili, dotarli do Elethieny Froren. Ta ostatnia mogła im coś doradzić czy pomóc w jakiś sposób. Zapomniałeś że Maeve jedzie po swojego … przyjaciela, tak przynajmniej twierdzi, ale zdaje się że nieco silniejsze żywi ku niemu uczucia, a zakochanej kobiety witkami nie zawrócisz z drogi. Porozmawiam z nimi - mruknął wreszcie, pragnąc uciąć jałowe mielenie powietrza i nie dopuścić do kolejnej erupcji publicznych komentarzy półelfiego Wujka Dobra Rada i nieuchronnej w takiej sytuacji kłótni.

- To dwie osoby mają podobne zdanie. Paladynie, a ty chcesz brać na swoje barki ich życie? - Tropiciel nie załapaniem dowcipu się zupełnie nie przejął. Przywykł już do tego, że jego towarzysze są tak sztywni jak pyta capa w marcu. - Nie stwierdziłem, że bezbronni ale jak słyszę że nie mogą z nami gadać bo ich koleżanka ma guza... to tak sobie myślę, że nie mam ich ochoty ciągać po przeklętym mieście. Nie daj bóg by która jaką ranę odniosła i tydzień by odpoczywać musiała nim by powiedziała co jej się stało. Co się zaś tyczy ich heroicznych czynów to w raporcie kilaka faktów na ten temat podanych było, które przy pisaniu pieśni pochwalnej bym pominął bo jakaś taka licha będzie i wiele grosza nie zarobisz. O rozsądku dziewczyny szukającej w pyłach swojego fagasa nie będę wspominał bo z tego co Paladyn mówił przebywanie tam kilka dni jest nader ryzykowne... chyba, że ona lubi sztywniaków.
- Maeve jedzie po trupa. Jeśli siedzi tak długo w Pyłach, to albo jest martwy, albo nieumarły.- stwierdził krótko paladyn. Nie powiedział to dziewczynie, ale przy nich nie musiał kryć tej prawdy. Potarł kark w irytacji.- Przyznaję, że miłość może zaślepić... I skoro to jej ukochany, to pewnie pojedzie... nawet sama. Nie sądzę, by cokolwiek skłoniło je do odwrotu, a puścić je same na zatracanie... to nie po rycersku. Pogonić je... nie pogonimy. Za dużo już straciliśmy czasu, by je teraz siłą eskortować z powrotem do Twierdzy, a za mało mamy ludzi, by się dzielić i połowę posłać z nimi.

- I szczerze powiedziawszy elfie wolałbym abyśmy najpierw uradzili co czynić nim będziesz im proponował podróż z nami w imieniu nie tylko swoim. Jak mniemam ty chcesz z nimi jechać? -Zapytał półelf po raz kolejny i poważnie się zastanawiał czy elf nie słabuje na słuchu albo na rozumie.

- Niespecjalnie dużo wiemy na ich temat, tego co potrafią, tego co wiedzą. Nikt nie każe nam włóczyć się z nimi po Pyłach. Ale pomyślcie w ten sposób - chociażby to że nie wjedziemy z wierzchowcami do Pyłów. Bo prędzej od nas uległyby złowrogiej mocy tego miejsca. Warto więc by było rozbić obozowisko poza ruinami. Kto go przypilnuje? Niech pilnują go dla nas, gdy zagłębimy się w ruiny. Jeśli Stick ma kompanów którzy dostrzegliby nas, może w ten sposób ocalilibyśmy konie. Jeden dzień nas nie zbawi jeśli my z kolei zajmiemy się ich dobytkiem. Paladyn ma rację - nie zmusimy ich do zawrócenia, za mało też nas jest żeby ich eskortować - pojadą pewnie tak czy siak. Skoro tak to warto z tego skorzystać. Może, jeśli my ruszymy do Pyłów na pierwszy ogień i choć trochę zorientujemy się w niebezpieczeństwach tego miejsca - i będą mieli relację z pierwszych ust - to skłoni ich do zawrócenia? A może, skoro ta cała Meyiaia wywieszczyła im prawdę - Laure po raz pierwszy niechętnie przyznał sam przed sobą że coś mogło być na rzeczy w związku z wróżbitką, skoro naoczny dowód widział wcześniej wyraźnie - warto chociażby wydobyć od nich więcej informacji. Co do Maeve i jej poszukiwań - może, kiedy się dowie co dzieje się z duszami w tym mieście, poniecha daremnych poszukiwań. Bo sam nie uważam by jej Hourun był jeszcze wśród żywych...

- Wszak może spróbuj jeszcze z nimi porozmawiać o niebezpieczeństwach czających się w pyłach i o zgubie jaką mogą na siebie a i może na nas sprowadzić. Może w spokoju bardziej Ciebie posłuchają wszak znajomyś Sorg a nie obcy i srodzy jak my tu pozostali-
stwierdził jeszcze kapłan.
A paladyn wybuchł śmiechem słysząc jego słowa. Spojrzał na kapłana z politowaniem i westchnął.- Obawiam się, że Laure nadaje się najmniej do twego planu Iulusie.
Spojrzał na elfa.- Tak jak naiwnością jest sądzić, że potulnie będą pilnować obozowiska, gdy mężczyźni udadzą się szukać Sticka. Przejrzyjcie obaj na oczy. To samodzielnie dziewczęta. Podstępne i nawykłe do manipulowania mężczyznami. A ty Laure, jesteś najbardziej na te manipulacje narażony.
Potarł brodę dodając. - Jeśli ją kochasz, to odwiedziesz Sorg od tej wyprawy. I może pozostałe też. Może nawet zawrócisz z nimi. Pyły to niebezpieczne miejsce i może przynieść śmierć każdemu z nas, to na pewno nie miejsce na romanse... Ale żeby ją uratować, musisz wykazać się kręgosłupem, a nie pozwalać im na dyrygowanie sobą.
-Tonący brzytwy się chwyta -
zaśmiał się kapłan na odpowiedź paladyna - ale dalej to zdaje się masz racje Raydgaście to nie takie biedne stworzonka na jakie je tu malujemy. Już Helfdanowi jedna udowodniła jakie są wojownicze.

Laure zdziwił się nieco. Fakt, Sorg mu się bardzo podobała, ale żeby od razu mówić o miłości... Nawet serce barda potrzebuje odrobiny czasu. Zaraz … do rzeczy.
- Do niczego w ten sposób nie dojdziemy - westchnął - Bez próby przekonania nie zawrócą. Sami stwierdziliście że dziewczęta wojownicze są i samodzielne. Czy to dobrze czy źle - nie wiem ale i wy nie wiecie. Zastanawia mnie Kalel, nie wiem co o nim sądzić. Dajcie mi z nimi spokojnie porozmawiać, niezależnie od tego czy narazi mnie to na niebezpieczeństwo utraty życia czy serca. Spróbuję wywiedzieć się jak najwięcej i przekonać do powrotu.
-Dobra, to wy się dalej łudźcie, a ja idę wyznaczyć warty na noc.
-odparł paladyn, niezbyt przekonany co do elfiej próby przekonywania którejkolwiek z nich, a najmniej Sorg. Wstał i oddalił się od towarzyszy, kierując się ku najemnikom.

- No zaraz szlag mnie trafi tu na miejscu! Takich bzdur już dawno nie słyszałem! Ja je będą ciągnął do Pyłów żeby mi konia potrzymały! Ja im dam kurna konia! I nie Mejaja tylko Meyai’a… i podobnie jak w łożnicy mało, która może jej dorównać tak jest i w spiskowaniu. Więc jeżeli im coś powiedział to zrobiła to tylko i wyłącznie w swoim interesie. -
Helfdan nie wytrzymał słuchając tych wszystkich bzdur. Miał wrażenie, że ktoś tu upadł na głowę, bawił się za długo z ptaszkiem albo - jak kapłan - za mało… jego głos donośnie przebrzmiewał po obozie, bo głęboko miał konwenanse. – Ciekawe jak ich wojowniczość przyda się w rozmowie z umarlakami… jak nie wie do czego kobieta powinna używać języka, to ja jej zaraz mogę pokazać! - Pozbierał klamoty, ubrał zbroję wziął broń i poszedł w las klnąc na wszystko i wszystkich; czuł że jak nie ruszy dupska to komuś zęby wybije. Na odchodne jeszcze wykrzyczał – A jak same nie będą chciały iść to może parę kamieni im pomoże podjąć decyzję. Dziecka rodzić, a nie po traktach się włóczyć… a żeby was wszystkie…

Elf ruszył ku namiotowi bardki i jej towarzyszy, zastanawiając się jak to rozegrać. Jasne, nie chciałby żeby drużyna Sorg łaziła po Pyłach - sam za dużo się nasłuchał o tym miejscu by z utęsknieniem oczekiwać widoku ruin. Ale co mieli zrobić? Związać cztery osoby? Łatwo mówić paladynowi czy kapłanowi - “Przekonaj”. Mieli okazję wcześniej. Marnie poszło. O zachętach Helfdana nie wspominając.
“Ciekawe kto w końcu u nich przewodzi... I dlaczego Sorg wybrała Kalela żeby jej towarzyszył w czasie rozmowy z Iulusem, a nie którąś z przyjaciółek...”. Po drodze wpuścił Kulla do jego przytulnego kosza. Wyciągnął jedną z zabawek sporządzonych z gałganków i rzemyków i podszedł do namiotu gości. Zastukał w sztywną od mrozu płachtę.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline