Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2010, 15:26   #46
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Katrina spojrzała ostatni raz w lustro oceniając efekt swojego przebrania. “No może być słodka blondyneczka o niewinnym spojrzeniu i twarzy aniołka zawsze działa na facetów. Jeszcze od czasu do czasu poudaję bezradność, po trzepoczę rzęsami i jakoś może mi się uda odwrócić uwagę od Romualdo. Nawet nie chcę sobie wyobrazić co będzie jak któryś ze strażników podszczypie go w bramie w pośladek.” Oglądała się w lustrze zastanawiając jaką minę na jej widok zrobiłby Gaccio, czy też by się do niej tak kleił, czy w tym wcieleniu też by nie mógł oderwać od niej rąk. “Ech... a czy to ma jakieś znaczenie... facet to facet, nie mam się nad czym głowić. Lepiej skupię się na planowaniu jak uniknąć kłopotów przemycając Romualdo za bramy miasta.” Nie spodziewała się, że kłopoty zaczną się na dużo wcześniej niż brama i strażnicy. Wszystko wydawało się dopracowane i dopięte na ostatnią haftkę w sukni Romualdo. Nie spodziewała się jednak, że mimo to poeta zacznie wpadać w panikę. Czuła jak coraz mocniej zaciska swoją dłoń na jej dłoni, czuła jej drżenie i czuła jak z coraz większym wysiłkiem musi go za sobą ciągnąć. Był jak dziecko, ale za duże dziecko, nie dałaby mu rady gdyby się zaparł. Poza tym gdy zaczną się szarpać zwrócą na siebie uwagę, ale nie tak jakby chciała i raczej im to zaszkodzi niż pomoże. Katrina szła pewnie starając się przekazać poecie dotykiem, że wszystko jest ok, że po prostu muszą przez to przebrnąć. Jednak czuła że wymyka on się z jej "rąk", że jego panika bierze górę nad rozsądkiem i pewnością, że uda im się to co zaplanowali. Starała się uściskiem przekazać mu, że wszystko będzie dobrze, że dadzą radę, ale słysząc jego słowa: - Ja ja ja... nie...nie.. mooo...mogę...Ja nie mogę. Wiedziała, że nic to nie pomoże. Nachyliła się więc w stronę poety i wyszeptała niby konspiracyjnym szeptem wprost do jego ucha: - Muuuuuuuuuuuusisz... Ruda na horyzoncie. Idzie prosto na nas. Jak zawrócimy wpadniesz wprost w jej ramiona. Nie ma wyjścia - przemy do przodu. Chyba, ze chcesz ślubu ale nie z tą panną młodą co planowaliśmy? - po czym pociągnęła opierającego się mężczyznę w stronę bramy.

Odwrócił się szukając spojrzeniem owe rudej zarazy, ale jakoś jej nie wypatrzył. Zaś targająca go Katrina sprawiła że poeta poleciał do przodu i próbując złapać równowagę...machał ręką w panice. Po czym się potknął i przewrócił, przyciągając uwagę straży i nie tylko...do obu “kobiet”.

- O matko!!!! Zemdlała! Zemdlała! Tak, źle znosi zapachy miasta. Musimy ją łono natury jak najszybciej zabrać, bo jeszcze ataku waporów dostanie! - Zaczęła wykrzykiwać Katrina. Pochylając się nad Romualdem tak aby zasłonić go przed okiem strażników a im zademonstrować swoją kształtną pupę w całej okazałości. Dłonią zaś kiwała na ich “ochroniarzy” aby jak najszybciej poderwali poetę i wywlekli przez bramę zanim zacznie znów się opierać.
Cóż strażnicy... przynajmniej dwójka z nich pospieszyli z pomocą dwóm damom w potrzebie.
A gramolący się na nogi Romualdo, machając rękami nerwowo. Przypadkiem zaczepił dłonią o biust dziewczyny. Zaczerwienił się i rzekł potulnym tonem. -Przepraszam.

Katrina zaczęła popychać go w kierunku bramy, - Idziemy szybko! Chłopaki z tobą pójdą ja coś muszę zaradzić na tych geeeeeeeeeeeentelmeńskich strażników - dodała z ironią. Po czym wepchnęła poetę w ramiona idących z tyłu pomocników a sama niby się potykając wpadła w ramiona nadbiegających strażników. - Moja siostra choruje od dzieciństwa na wapory i epilepsję! Musi jak najszybciej wyjść za bramę, bo te zapachy tu mogą sprawić, ze dostanie ataku! Och przepraszam - starała się niby wrócić do równowagi ocierając biustem o strażnika.
-Panienko...eee..-strażnicy chwycili wpadającą w ich ramiona Katrinę nie omieszkając pomacać tego i owego. Po czym ten bystrzejszy rzekł.- A dokąd to się z siostrzyczką wybieracie? Same?
- Nie same, tatulo dał nam ochronę - machnęła ręką do tyłu - Siostrzyczka świeżego powietrza potrzebuje, spaceru, chcemy pochodzić po tej pięknej łące przed miastem. Machnęła nogą i kawałek dalej znalazł się jej pantofelek. Podkasała spódnicę i zaczęła - Ojej bucik zgubiłam, nie widział go ktoś? - spytała trzepocząc rzęsami i robiąc minę skrzywdzonego dziewczęcia, a przed nosem strażników machając zgrabną kostką obleczoną w pończoszkę.

-Skoro bucik zgubiłaś to może..siostrzyczka pójdzie, a ty zatrzymasz się u nas. W stróżówce przy bramie?- zapytał jeden strażnik, a drugi kiwał z ochotą. Także i trzeci gapił się na Katrinę robiącą z siebie widowisko.. poirytowany tym, że musi tkwić na posterunku.
- Nie mogę! Tatko mi skórę wygarbują jak się dowiedzą, że z nią nie poszłam. Mój bucik... - chlipnęła w koszulę jednego ze stojących strażników. - Jesteście tacy spostrzegawczy, przecież ofermowatych strażników w tak ważnym miejscu by nie postawili. Znajdziecie go toć to bucik, nie da rady go nie znaleźć. No chyba, że mam sama... - udała że idzie do przodu i znów się potknęła.
Co mieli robić strażnicy, jak nie szukać owego feralnego bucika. Obaj podtrzymując na swych ramionach podskakującą na jednej nodze dziewczynę, zaczęli chodzić i się rozglądać. To że ich dłonie wylądowały na jej pupie, było tylko szczegółem. w końcu musieli ją jakoś trzymać, nieprawdaż?

Karirna opierała się z całej siły na mężczyznach, dając im do zrozumienia jaką dla niej podporę stanowili. Zerknęła w kierunku w którym wykopała pantofelek i wsadzając prawie palca jednemu z strażników w oko wydarła się - Oooooooooo tam jest! Widzę go widzę! Widzicie?!!!
-Widzimy widzimy.- mruknął ten który ledwo co uniknął straty owego oka. Pokuśtykali w tym kierunku, by biedna dziewuszka mogła pantofelek założyć.
Nachyliła się aby założyć pantofelek, prezentując przy tym swoje wdzięki eskortującym ją strażnikom. - Dziękuję wam! Dziękuję... mój tatko to ważna presona w tym mieści, zna waszego komendanta. Powiem mu, że chcieliście mnie u siebie w stróżówce przetrzymać to na pewno będzie zadowolony. - szczebiotała z entuzjazmem Katrina. - Ostatnio jak jeden ze strażników mi tak pomagał i tatko się wywiedzieli to od razu do kapitana popędził. Na drugi dzień poszłam podziękować sama temu strażnikowi, ale nie wiem czemu znaleźć go nie mogłam. A jego koledzy na mój widok uciekali. To pewnie z radości, pewnie dostał nagrodę. Mój tatko wyjątkowo jest opiekuńczy dla nas tak bardzo bardzo bardzo.... pewnie i wam podziękuję, pewnie i wy awansujecie, i inną prace otrzymacie czy cuś...
Strażnicy zbledli na te słowa i jeden przez drugiego zaczęli mówić nerwowym głosem.- Nie trzeba panienko, nie trzeba...My służymy miastu, nam pochwały i nagród nie trzeba. Zbytek łaski.
O dziwo...ich ręce szybko odlepiły się od pośladków Katriny, które przedtem miętolili z wyraźną lubością.

- To ja może z siostrą na ten spacerek pójdę, ale tędy będziemy wracać to jeszcze się spotkamy prawda? A może mi imiona swe zdradzicie, będę wiedziała o kogo pytać jakby tu kto inny stróżował - zaczęła trzepotać rzęsami.
-Eee....Nie..My wolimy zachować anonimowość... My skromni prości ludzie... Gdzie nam na salony bogaczy. ..My nagrody nie potrzebujemy.-odpowiadali na zmianę, pocąc się przy tym obficie.
- Oj... oj... oj... to jak ja was rozpoznam? Tacy jesteście przystojni, tacy geeeeeeeeeeeeentelmańscy, tacy pomocni... - trzepotała rzęsami coraz bardziej zaglądając im w twarze tak jakby chciała zapamiętać ich rysy.
Głupszy z nich rzekł.- Ale my rozpoznamy ciebie, to i... ugościmy i pokażemy, te no... przyjemności na sienniku.
Ale zaraz oberwał dłonią po głowie od swego towarzysza.- Przymknij się durnoto. Chcesz na nas kłopoty sprowadzić?

- Przyjemności?Jakie przyjemności? - podchwyciła z niewinną miną Katrina widząc jak mądrzejszy ze strażników się poci. - Chętnie je obejrzę i tatulowi potem opowiem, pewnie też je chętnie przyjdzie popodziwiać. To jak będę wracała to mi pokażecie dobrze? Zapamiętam wasze twarze to po nich was rozpoznam. A jak nie to popytam o te przyjemności co mi je proponujecie to pewnie ktoś mi was wskaże prawda? - trajkotała jak młódka, która ma nierówno pod sufitem, ale urodą nadrabia.
-Żadnego mówienia tatusiowi!- krzyknęli obaj strażnicy na raz, po czym jeden dodał.- Eeee...takie przyjemności lepiej zachować w sekrecie, przed tatusiem.
- Oj...oj..oj... kiedy ja wszystko tatulowi mówię. Raz jeden parobek w stajni... - zaczęła dziewczyna. Opowiadała jak ją parobek w jednym z boksów po obściskiwał, jak ona tatulowi się pochwaliła, że ma ładne “jabłuszka” według jego słów, jak rodzic zareagował z entuzjazmem. - … i tak mu potem tatko podziękowali, że słyszałam jak ten parobek z radości krzyczał na całą posiadłość! Mówię wam, wszyscy go słyszeli musiał go tatko solidnie wynagrodzić za te komplementa, bo bardzo ale to bardzo się cieszył.

Po tych słowach obaj strażnicy zbledli, a młodszy chyba nawet popuścił w spodnie. Starszy zaś wskazał na drzwi.- Może już pójdziecie, co?
- Kiedy tak milo się z wami rozmawia... - zatrzepotała rzęsami dziewczyna.
-Można by zaryzykować? Przelecieć ją i zwiać?- spytał młodszy, starszego strażnika.- I tak już wdepnęliśmy w niezłe gówno.
- A zapomniałam wam powiedzieć, ze tatko pewnie za chwile nadejdzie, on w sumie nas z oka nie spuszcza. Nawet gdy na spacer idziemy i mamy eskortę to on i tak za pięć dziesięć minut pojawia się tam gdzie my. Pewnie już zmierza w tę stronę. Sami możecie popatrzeć... taki szpakowaty mężczyzna. O stamtąd powinien nadejść - wyciągnęła paluch dzióbiąc młodszego mężczyznę w oko.

Obaj mężczyźni spojrzeli odruchowo w kierunku w którym wskazała, po czym jeden z nich rzekł.- Lepiej się pospiesz, bo siostrę zgubisz panienko.
-Oooo macie rację! To na razie! Pa... pa... pa... - zaczęła się oddalać machając do nich łapką - Ale tu wrócę... czekajcie na mnie chłopcy!
-Jasne jasne...będziemy.- rzekł w odpowiedzi młodszy strażnik, choć bez większego entuzjazmu.
Ruszyła pospiesznie przez bramę kręcąc przy tym kusząco bioderkami. Szła przed siebie już nie odwracając się do tyłu. Czuła jednak na sobie spojrzenia strażników. Przeszła przez bramę i zaczęła rozglądać się za współtowarzyszami.
Gdy przechodziła przez bramę, magia ukrywająca jej postać zawiodła na moment przyduszona przez ścianę rozproszenia magii, zakotwiczoną na stałe przez napis który jarzył się delikatnym światłem na ścianach bramy. Na moment Katrina stała się zgrabną i równie ładną ciemnowłosą dziewczyną, by po przejściu znów wrócić do postaci zalotnej blondynki. A widzącym to osobom japy otwarły się w geście całkowitego zaskoczenia. Niemniej Katrina przekroczyła bramę, a strażnikom jakoś nie kwapiło się do jej ścigania. Dość już im nerwów zszargała.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.

Ostatnio edytowane przez Vantro : 17-11-2010 o 19:24. Powód: ech... byki :D
Vantro jest offline