Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2010, 15:31   #20
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Roland tonął, nie mógł złapać tchu, pochłaniała go czeluść oceanu.
Mimo wszytko, próbował unosić się na wodzie, próbował płynąć za oddalającym się statkiem. Na szczęście szybko przeanalizował fakty i zrezygnował z marnowania sił, na coś tak zgubnego, jak ściganie wpław statku. Potem robił wszytko co mógł, żeby tylko nie zejść na dno.
“Kurwa, to już drugi raz za burtą podczas mojej pirackiej kariery” - przeklinam w myślach, ale nie były to jedyne myśli. Zastanawiał się jak wygląda śmierć, gdzie trafi... To wszystko odbierało mu cenną energię do utrzymywania się na wodzie, ale myśleć przestać nie mógł.
Poczuł, że już długo nie wytrzyma. Nie wytrzyma tego siłowania się z nieubłaganym żywiołem, teraz zaskakująco spokojnym i jakby wyczekującym jego błędów, słabostek. Musiał wytrzymać, jeszcze troszeczkę.
- Łacie go! Zaraz utownie!
- Do licha ciężkiego! Nie bawi się!
- Zamknijcie się!
- Nie możemy już... utrzymac... kapitanie są...
- Dajcie radę! Nie zostawimy go.
- Ale oni są za... ciężcy...

Roland usłyszał jakieś głosy. Nie mógł ich zlokalizować, był na wpół żywy. Lodowata woda odbierała mu zmysły.
Wymiana zdań docierała do niego jakby z dużej odległości, głosy były niewyraźne, jedynie sapanie przy uchu sprawiało, że czuł czyjąś obecność blisko siebie. Po chwili ktoś złapał go pod ramiona i wciągnął na górę. Pod plecami poczułeś twarde deski pokładu.
Corley jęczał po wyczerpującej walce z żywiołem, był skonany, wyziębiony jednym słowem czuł się strasznie chujowo. Obraz przed oczami miał niewyraźny, czuł na swoim mokrym ciele każdy, lodowaty podmuch wiatru. Poczuł w ustach słoną wodę...
Spróbował się odezwać:
- Dzię... kuje... Gdz... ie... Jest... em...
Roland zaniósł się kaszlem, ktoś pomógł mu się obrócić na bok, żeby mógł swobodnie pozbyć się resztek słonej wody. Nie wiedział, co dokładnie się dzieje, ma wrażenie, że znalazł się na innym statku, bo widok jaki zaczyna się wyostrzać nie przypomina mu tego, który miał okazję jak dotąd uświadczyć. Niestety stracił przytomność, odpłynął.
Zupełnie nagle zamykasz oczy i śnisz.
A twój sen jest dziwnie niespokojny i dziwny...

Morze było wzburzone, deszcz ostro zacinał i całymi falami wlewał się pod pokład dokładając swoje pięć groszy do rozbitego kadłuba. Kapitan w Angielskim mundurze wydziera się na swoją załogę, aby ruszała się szybciej, w tym samym momencie słychać kanonadę armat. W kierunku ich statku leciały kule do niszczenia żagli, dwie kule połączone łańcuchem. Z impetem skosiły główny maszt, który upadł przygniatając i łamiąc gnaty dwom, młodym załogantom, którzy zaczęli wyć agonialnie. Łup! Teraz ich statek wypalił ze wszystkich dział. Kartacze, służące do wybijanie załogi pomknęły z szybkością geparda w kierunku wrogów. Jak na zawołanie, jak chór zawyli z bólem, witając się ze śmiercią. Statek coraz bardziej się zanurzał, statek przeciwników szykował się do ostatecznej salwy. Wtedy Kapitan krzyknął do sternika, aby obrócił statek tyłem do wroga, i szybko tak uczynił. Łup, salwa furknęła wkoło statku, robiąc minimalne straty na rufie statku.
- Ster na lewo! Ster na lewo! Natychmiast! - wrzeszczał wycieńczony Kapitan. Statek powoli obracał się w kierunku wroga, z naładowanymi działami. Łup! Ciężkie kule pomknęły do przeciwnika, druzgocząc mu poszycie statku. Przeciwnik zaczął się niebezpiecznie pochylać na prawą stronę. Co sprytniejszy marynarze, wiedząc co się stanie, wyskoczyli za burtę. Kilka chwil później statek runął całkowicie na prawą stronę, aż pokryły go morskie fale. Lecz ich statek też nabierał wody.
- Wszyscy do szalup! Migiem, migiem. - rozkazywał Kapitan
Po chwili już odpływali w stronę lądu, zostawiając swój galeon, roztrzaskany i zanurzającego się dziobem w morskich odmętach.
- Dobijać rannych skurwieli! - krzyknął Kapitan po raz kolejny, i wyciągnął pistolet, z którego strzelił do próbującego się wspiąć do szalupy przeciwnika, który jeszcze niebawem próbował zatopić ich statek.
- Nie brać jeńców! - znowu dało się słyszeć Kapitana.
Potem dało się słyszeć już tylko krzyki bezbronnych w wodzie wrogów i wystrzały, czy też smagnięcia szabli i rozpaczliwe krzyki, błagania o litość.
A w tym wszystkim Roland, dźgający bagnetem karabinu młodych, mających niespełna 18 lat marynarzy, błagających o litość i trzymających się burty jego szalupy.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline