Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2010, 22:31   #41
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Monique wydawała się zagubiona w tym miejscu, czasie i okolicznościach. Cały czas wpatrywała się maślanymi oczkami w Aleksandra. Na Lilavati nie patrzyła w ogóle, czy to z obawy i strachu, czy z niechęci.
Ciekawa reakcja.
Pomyślała księżna.
Zupełnie jakby jej to w ogóle nie obchodziło.
Pierwsza odezwała się Morianne - Wygląda na to, że ona jest jeszcze bardziej szalona od swojego ojca. - powiedziała cicho. - Trzeba się będzie przyszykować na ciężką walkę. - Wiadomość bardzo nią wstrząsnęła, co dało się łatwo zauważyć. Jednak już po chwili na twarzy kapłanki pojawiła się maska opanowania.
- Nieźle, ale według mnie nie ma szans. Na razie zaskoczyła Amber - przyznał głęboko przekonany Connley - ale jest zdecydowanie zbyt słaba. Owszem, ma potęgę, ale nie sądzę, żeby mogła wygrać przeciwko starszym Amberytom. Choć namieszać będzie mogła. Szkoda, bowiem to jakaś szansa najwyżej na zrobienie wojny. Takiej, która niszczy wiele, ale niczego nie zbuduje, natomiast na pewno nie zachwieje ogólnym układem - widać było zmartwienie na jego twarzy. Nie miał ochoty na rozwalanie wszystkiego.
Aleksander wysłuchał całej opowieści w milczeniu. Jego oczy przyglądały się twarzy księżnej, jakby chciał z niej wyczytać wszelkie informacje. Przy tym cały czas uśmiechał się lekko. Mogło to oznaczać niemalże wszystko. Nie wydawał się jednak zdziwiony uzyskanymi informacjami. Tym bardziej nie wyglądał na wystraszonego czy nawet zmartwionego. Gdy przedstawicielka dworców skończyła mówić, odezwał się spokojnym i rzeczowym tonem -Cóż, skoro poznaliśmy jednego z naszych przeciwników, będzie nam trochę łatwiej.
Można przyjąć, że potomkowie Oberona przejęli się wiadomością iż mają wroga i to nie byle jakiego, bo we własnej rodzinie. A reakcja Monique, jedynej, która się w ogóle nie interesował tym co się dzieje, tylko kokietował syna regenta, dawała do myślenia dyplomatce z Dworców Chaosu.
Wkrótce okazało się, że owa kokieta była typem kobiety, która nie interesuje się polityką, a jej jedynym zajęciem jest zwracanie na siebie uwagi mężczyzn. Albo też się sprytnie kamuflują. Lilavati musiała przyznać, że Monique wiedziała jak robić owo wrażenie na mężczyznami z pewnością i nie lubiła mieć konkurencji w tym.

Connley wyprowadził ich ze świata Lemashut, ale otwarta kwestią pozostawało co dalej. Sama Lilavati tego też nie wiedziała, gdyż nie wiedziała jakie podejście do całej tej sprawy ma władca Dworców.
Naturalnym, przynajmniej dla niej, było więc iż postanowiła się zkonsultować.
Podczas gdy jej towarzysze rozprawiali o zmianach jakie zaszły w Amberze Lilavati najzwyczajniej w świecie odeszła na ubocze i skontaktowała się z Derris. Zdawkowo informując swoich towarzyszy, ze ona w tej chwili nie może udać się w dalszą podróż z nimi.

Księżna Derris Chanicut przeciągnęła siostrę do siebie.
- Jak dobrze być w domu. - Lilavati wciągnęła zapach Dworów w płuca. - Tak swojsko.
- Tak się ciesze, że cię widzę Lilavati. Długo cię nie było. Po tym co stało się z Mandorem, myślałam że i tobie grozi niebezpieczeństwo. Dobrze, że już wróciłaś.
- Właściwie nie wiem czy wróciłam. Jak na razie szukam z amberytami ich porwanego królewicza. Chociaż nie wiem, czy to akurat leży w interesie Dworców. - Pokręciła z rezygnacją głową. - A teraz ta ciekawsza strona całej sprawy. - Ściszyła głos. Rozejrzała się podejrzliwie po komnacie. - Powiedzmy, że idąc śladem potomka Randoma, trafiłam do istoty, no dobra amberytki, przynajmniej tak twierdzi, która przyznaje się do tego całego zamieszania. Przyznasz, że atak na sam zamek Amber i królewskich gości jest bezprecedensowy??
- To niewątpliwie niebywały wyczyn - pokiwała z uznaniem głową Derris - Przedstawiła ci się? - spytała zaciekawiona.
- Lemashu, córka... - Tu zamyśliła się, starając przypomnieć sobie jak miał na imię jej ojciec. - Córka,... córka,... Branda. Zansz??
- O Brandzie słyszałam... ale że miał córkę, to nie - zdziwiła się chaosytka - Ciekawe. Brand podobno był szalony. Chciał być drugim Dworkinem i wykreślić nowy Wzorzec. Ta jego córka też chyba musi mieć nie pokolei w głowie, że atakuje Amber.
- Może i ma, bo chce tego dokonać. - Wzruszyła ramionami, - Wydaje się wiedzieć dużo na temat nas samych. Dworców ogólnie. Przekonywała mnie, że obserwowała mnie. - Nachyliła się jeszcze bardziej w stronę Derris. - Ona zaproponowała mi, więc pośrednio nam, udział w tworzeniu nowego ładu. - Odsunęła się od siostry i dodała już normalnym głosem. - Zdaje się panować również nad mocą Logrusa. Albo ma już sprzymierzeńca w Dworcach. Potężnego.
- Jak to? Ona też chce wykreślić nowy Wzorzec? Czy oni wszyscy powariowali? A co my mamy do ich Wzorca? Dworce istniały bez niego i mogą dalej istnieć. Nie bardzo rozumiem, czemu miałby służyć ten sojusz. Poza tym, skoro nas obserwowała to musi mieć kogoś w Dworcach, sprzymierzeńca lub przyjaciela. Kogoś kto donosi jej o tym co tu się dzieje.
Derris milczała chwilę, po czym dodała:
- Chyba, że... nie to niemożliwe. Znasz Darę, prawda? To nie była ona, prawda? Ona jako jedyna, poza Merlinem, opanowała i Logrus i Wzorzec.
- Nie widziałam jej. Ale polegała raczej na mocy Wzorca. Raczej nie Dara. Dybać na życie Mandora?? Syna swojego małżonka?? Współpracownika?? Wątpię. Tata był przed Marlinem w kolejce do tronu?? - Zmieniła nagle temat.
- Masz rację, to bezsensu. Skoro nie ona, to kto? Przecież nie Merlin? To już kompletna głupota. Ja nie znam nikogo więcej kto posiadł moc Wzorca i Logrusa. Chyba, że jak mówisz osób zaangażowanych w to przedsięwzięcie jest więcej. - spojrzała na siostrę i spytała - Dlaczego pytasz o tatę?
- Obie wiemy, że nagłe zgony pretendentów do tronu po śmierci Swayvilla były wysoce podejrzane. Gdyby nie wypadek to tata byłby królem. - Tu zrobiła dłuższą przerwę wpatrując się w twarz siostry. - Jesteś głową domu. Powiedz??
- Nikomu nic nie udowodniono, niestety - przyznała ze smutkiem i bólem malującym się na twarzy Derris - W obecnej sytuacji niewiele można już z tym zrobić. Pozycja Merlina, jest niezagrożona. Nie wiem tylko co to ma wspólnego, z tym o czym mówisz?
- Pytam o lojalność. - Na jej twarzy też malował się smutek na samo wspomnienie ojca. - O naszą lojalność. O zemstę. Prawdę. O pozycję rodu.
- Lilavati wiesz, że tak samo jak większość naszego rodu jestem wierna Merlinowi tylko dlatego, że nie mam dowodów na zbrodnię której dokonano. Gdyby było inaczej mogłabym zacząć działać. Próbować namówić inne rody do współpracy, ale tak... Musimy siedzieć cicho i robić dobrą minę do złej gry. Nie wiem czy myślisz o tym samym, co ja w tej chwili.... - spytała Derris - Chyba nie chcesz zaufać tej całej... Lemashtu - przypomniała sobie imię kobiety, po chwili - Nawet nie wiemy kim ona jest i do czego zmierza. To zbyt ryzykowne, nie uważasz?
- Ja się nie pytam co teraz musimy robić. - Mówiła spokojnie, chociaż było to w tej chwili trudne dla niej. - Po co mnie tam wysłałaś?? Na ten bal do Amberu. Prawa ręka Mandora??
- Siostro kochana wiem, że brak mi finezji i mądrości naszego ojca - przyznała ze smutkiem - Staram się kierować naszym rodem jak najlepiej. Muszę dbać o to, by utrzymać naszą pozycję. Wysłanie cię tam wydawało mi się dobrym krokiem. Wiem, że może to niewyglądało najlepiej. Myślałam jednak, że to pozwoli nam budować nowe relacje z Merlinem. Jak powiedziałam, nie mam dowodów na zbrodnię której dokonano. Nie wiem, czy to Merlin, Dara, czy może Mandor. Muszę dbać o nasz ród. Jesteś teraz już dojrzałą chaosytką i wiele się nauczyłaś. Skoro nie zgadzałaś się ze mną to dlaczego mi o tym nie powiedziałaś?
- Co wiesz o Connleyu, diuku Kolviru?? - Nie odpowiedziała jednak na pytanie Derris zmieniając temat.
- Niewiele - odpowiedziała Derris, zaskoczona tymi nagłymi zmianami tematu - To syn Fiony. Mówią, że ma moc która dorównuje tej jaką posiada jego matka. Bywał we Dworcach swego czasu. Wydał mi się wtedy bardzo miły i sympatyczny, jak na amberytę. Ty go też chyba miło wspominasz? Ostatnio jednak nie bywał u nas.
- Ona też wiedziała, że ja go na owym balu poznałam. Niepodobna mi się to. Nie podoba nami się, że ktoś mnie śledzi. Bo tak to trzeba nazwać, prawda?? Śledzi, a ja o tym nie wiem.
- Skąd ona to mogła wiedzieć? - wybuchnęła Derris - To było tak dawno. Na balu nie mogła być, to raczej pewne. Wtedy jej zachowanie i plany byłby realizowane od wielu lat. A gdyby tak było ktoś by coś zauważył. Ona musi mieć dobrego informatora, który zorientowany jest w życiu Dworców i zna wiele plotek i historii towarzyskich. Przychodzi mi do głowy parę osób, ale to będzie przypominać szukanie igły w stogu siana. Jedno jest pewne musimy być bardziej uważne. - dodała po chwili.
- Czyli lojalność?? - Ponownie zmieniła temat.
- Lilavati wiedzę, że swoimi pytaniami kierujesz rozmowę w określonym kierunku i celu. Jesteśmy siostrami, rozmawiajmy otwarcie. Chcesz wiedzieć, czy zgodziłabym się na współpracę z tą całą Lemashtu, tak?
- Tak. - Odparła spokojnie. - Chcę znać twoje zdanie.
- Mam co prawda za mało danych, by oceniać ryzyko tej współpracy. Wszystko jednak wskazuje na to, że owa Lemashtu jest kimś bardzo potężnym, a na dodatek nikt nic o niej nie wie. Mówisz, że także wydaje się szalona, jak jej domniemany ojciec. To nie dobrze. Wydaje mi się jednak, że skoro zaproponowała ci współpracę warto podjąć temat i ją wybadać. Nie zgadzać się w ciemno na jakieś układy. Musiałbyśmy ją podejść i spróbować wykorzystać. Jednak powtórzę, że nie znam ryzyka takiego działania. Ty możesz więcej o tym powiedzieć. Rozmawiałaś z nią. Jakie masz wrażenia z tej rozmowy?
- Wrażenia?? Musi być szalona, to pewne. Musi być też pewna swojego. Musi też nienawidzić swojej rodziny. Ma moc, to też pewne. Stworzyć Cień, to chyba nie tak łatwo, a jej się tu udało. Jej propozycja wydaje się ciekawa. Nie znam szczegółów, bo jest ostrożna. Zawsze można te informacje wykorzystać przeciwko niej.
- Z tego co mówisz widzę, że zrobiła na tobie wrażenie. To, że możemy z nią podjąć grę wydaje się być interesujące i wręcz kuszące. Jednak podobnie jak ona musimy być ostrożne. Skoro porwała się na Amber, jej nienawiść może obrócić się przeciw nam. Czy masz z nią jakiś kontakt, byśmy mogły porozmawiać?
Lilavati wyciągnęła Atut i podała go siostrze.
- Tam chce się spotkać. Za... - Wyjęła też klepsydrę by zobaczyć ile czasu jej jeszcze zostało. - Jak te ziarenka piasku się przesypią. To ona mi to dała. Licząc, że się zgodzę.
- Widać poznała i przejrzała nas bardzo dokładnie - uśmiechnęła się z przekąsem Derris - Poza tym niepokoi mnie to, że wszystko mam być na jej warunkach. Myślę, że powinnaś zaryzykować spotkanie z nią. Wcześniej jednak musisz zbadać to miejsce - chaosytka wskazała na Atut - To może być pułapka. Aha... i gdy nadejdzie czas, skontaktuj się ze mną oczywiście. Nie pójdziesz tam sama.
- Ty jesteś głową rodu. Ty powinnaś być czysta. - Przekrzywiła głowę przyglądając się Derris. - Ja nie ma już nic do stracenia. - Uśmiechnęła się smutno. - Nic po za głową. - Dodała cicho. - Nic a nic.
- Masz racje siostrzyczko - przyznała ze smutkiem Derris - Tylko nie mogę pozwolić, byś sama udała się na tak niebezpieczne spotkanie. Wspólnie zaskoczymy Lemashtu i pokażemy, że nie tak łatwo nas podejść. Masz też rację, że ja powinnam pozostać poza podejrzeniami, jednak w tej sprawie możemy ufać tylko sobie. Tylko mu się nie zdradzimy nawzajem.
- Nie. Pójdę sama. - Sprzeciwiła się siostrze. - Ty nie możesz się w to mieszać. W razie porażki, dom pozostanie nietknięty. Przetrwa.
Derris pokiwała tylko głową, wyrażając tym samym uznanie dla zmian jakie zaszły w Lilavati w ciągu ostatnich lat, a może tylko ostatnich wydarzeń. Widać było, że chaosytka jest dumna ze swojej siostry i jej stanowczej postawy.
- Dobrze Lilavati. Obiecaj mi jednak, że zbadasz ten Cień i powiesz mi co tam znalazłaś oraz powiadomisz mnie, gdy nadejdzie czas spotkania, dobrze?
Lilavati pokiwała tylko głową, chociaż nie do końca była przekonana czy siostra powinna wiedzieć więcej.
Czy narażenie siebie było rozważne?? Raczej nie. Ale dla kogoś, kto stracił sens życia, narażanie siebie było chyba swego rodzaju panaceum na ból. I chyba to właśnie pchnęło młodszą z córką Tubbela postanowiła podjąć grę z szaloną wnuczką Oberona.

Po rodzinnej naradzie młodsza księżna Chanicut udała się do królewskiego pałacu. Tam musiała oczywiście poczekać aż król Merlin znajdzie dla niej czas, jednak nie trwało to zbyt długo. Jako dyplomata i to z tak szanowanego rodu miała dostęp do władcy, oczywiście nie w każdych okolicznościach.

Merlin siedział zamyślony na krześle z wysokim oparcie.
- Mój panie. - Lilavati pokłoniła się przed władcą. - Zapewne wiadomo ci już, że zaatakowano nas na balu na zamku Amber?? Regent, książę Benedykt, bardzo ubolewał nad tym faktem. - Jej ton był oficjalny i pozbawiony wszelakich uczuć. - Zapewnił mnie również o pokojowych intencjach władców Amberu, oraz że to nie oni stoją za owym atakiem. Mam nadzieję, że donieosiono ci również, panie, o śmierci królowej Vialle, a także o porwaniu nowonarodzonego królewicza?? - Tu zrobiła krótką przerwę. - Pozwoliłam sobie wziąć udział w poszukiwaniach królewicza. Oboje dobrze wiemy, że o taki atak łatwo można oskarżyć Dworce. A tego chcielibyśmy uniknąć. - Chociaż tego nie była pewna tak do końca. - Poszukiwania doprowadziły nas do pewnego Cienia niedaleko Dworców. A jego władczyni, niejaka Lemashtu, córka Branda, zdaje się być biegła w sztuce Wzorca i Logrusa. Owa amberytka nie kryła swojej niechęci, żeby nie rzec nienawiści, do swojej rodziny. Jednakże mnie, jako kogoś z Dworców, przyjęła zaskakująco ciepło. Mój panie, - Ponownie pokłoniła się przed władcą. - Pragnę poznać twoje stanowisko w tej sprawie, żeby wiedzieć jak dalej mam postępować.

W skupieniu wysłuchał relacji księżnej Lilavati z poszukiwań i rozmowy z Lemashtu. Po czym rzekł:
- Tak, to doprawdy niepokojące. Wydaje mi się jednak, że wszystko skupia się na Amberze. Przynajmniej na razie. Można by się z tego cieszyć, droga księżno, gdybym wiedział dokładnie kim jest owa Lemashtu. Jej moc wydaje się być duża, a i plany dalekosiężne. Mój ojciec uważa, że powinien skupić się na powrocie Bleysa i z sobie tylko znanych powodów oblega zamek w którym ten kiedyś przebywał. Niestety nie zdradził mi co go tak bardzo interesuje w tej twierdzy. Dobrze byłoby się tego dowiedzieć. Nie wiem księżno, czy nadal będziesz chciała pełnić zaszczytną rolę ambasadora Dworców w Amberze i wspomagać ich w kłopotach. Jeżeli odpowiesz tak, to będę miał dla ciebie kilka dodatkowych zadań. Jeżeli odmówisz i będziesz wolała zająć się swoimi sprawami, zrozumiem i nie będę miał ci tego za złe.
- Będzie to dla mnie zaszczy, móc reprezentować twój majestat. - Wszak była to nobilitacja dla jej osoby i poczytywała sobie to za zaszczyt. - Jestem do twoich usług panie.
- Bardzo mnie to cieszy - rzekł beznamiętnie Merlin - Skoro ci młodzi amberyci już zaakceptowali twoją obecność i pomoc wśród nich, to myślę, że możemy to wykorzystać. Chciałbym cię prosić, abyś nadal pomagała im i przy okazji zbierała cenne dla nas informację. To co się dzieje, może wkrótce dosięgnąć także Dworców, a wtedy każda nowa informacja może być na wagę złota.
- A twoje stanowisko panie?? Groźby skierowane były pod adresem Amberu. - Musiała wszakże wiedzieć jak daleko może się posunąć i jakie ma kompetencje. - Lemashut dała wyraźnie do zrozumienia, żebyśmy trzymali się z daleka od tego.
- Oficjalnie jesteś nadal wysłannikiem Dworców i naszym przedstawicielem w Amberze. Jeżeli chodzi o Lemashtu to mamy o niej mało informacji. Skoro to ona się przyznała do ataku na Amber, trzeba się z nią liczyć, a przede wszystkim dowiedzieć się do czego zmierza. Czy tak jak jej szalony ojczulek, chce zniszczyć Wzorzec i stworzyć nowy? Czy może mimo nienawiści do rodziny, chce zdobyć władzę w Amberze? Jeżeli uda ci się dowiedzieć coś także o niej to bardzo dobrze. Twoje zadanie, będzie polegać na obserwowaniu amberytów i informowaniu mnie o ich planach. Mam oczywiście także innych informatorów, ale ty droga księżno jako rodowita chaosytka masz na pewne sprawy zupełnie inne spojrzenie i jesteś poza tym obłąkańczym wirem intryg i niedomówień, jaki oplata moich kuzynów, kuzynki, wujów i ciotki. Pomagaj amberytom, ale bądź ostrożna. W tej chwili oficjalnie jesteśmy zaniepokojeni tym co się dzieje w Amberze. I taką informację możesz przekazywać wszystkim, którzy będą pytać. Co będzie dalej, to pokaże przyszłość. Wygląda na to, że kluczem do wszystkiego co się dzieje, nie jest Bleys, ale owa Lemashtu. Skoro darzy chaosytów sympatią, przy kolejnym spotkaniu, o ile do takiego dojdzie, spróbuj wybadać do czego zmierza ta kobieta.
Lilavati pokłoniła się ponownie na znak tego iż zrozumiała na czym mają polegać jej zadania. - Czy coś jeszcze , mój panie??
- W tej chwili to wszystko księżno - Merlin skinął głową- Dziękuję ci za twoją postawę i jeszcze raz proszę, informuj mnie o wszystkim. Teraz możesz już odejść, księżno Lilavati.
I tak też uczyniła córka Tubblea Chanicuta. A gdy drzwi do komnaty zamknęły się odetchnęła z ulgą. W zasadzie chyba powinna od razu udać się do... No właśnie gdzie?? Chyba powinna wrócić do młodych amberytów. Powinna, ale powinności czasami mogą poczekać.
Zamiast wracać do owego dziwacznego Cienia, księżna Chanicut wróciła do rodowej posiadłości. Właściwie możnaby rzec, że zakradła się tam. Wybrała nie główne wejście, ale ukryte przejścia dla służby prowadzące prosto do kuchni. Od dość dawna nic nie jadała.
Już z daleka unosił się aromat dania, które kucharz właśnie pichcił. Młoda chaosytka skorzystała z nieobecności szefa kuchni i sama się obsłużyła.
- A ty co tu... - Jednak kucharz wrócił szybciej niż się spodziewała. Ton jego głosu sugerował iż nie jest zadowolony z wizyty nieproszonego gościa. Jednakże zamilkł w pół zdania, gdy Lilavati odwróciła się do niego twarzą. Korzystając z konsternacji w jaką wpadł panna Chanicut wymknęła się z kuchni chowając za plecami kolejną porcję tego smakołyku, który właśnie był przyrządzany, a którego z pewnością nie uświadczysz nawet na królewskim stole.
Już w swojej komnacie, ignorując wszelakie zasady savoir-vivreu, gdyż jak małe dziecko oblizywała właśnie palce po posiłku, księżna doszła do wniosku, że niejwyższy już czas skontaktować się z amberytami.
W swoim pięknym, srebrnym lusterku postarała się dojrzeć twarz Connleya.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline