Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2010, 20:09   #29
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Smok zatrzymał się kilka metrów przed wampirem. Patrzył zahipnotyzowany na jajo. Wpatrywał się w nie z niedowierzaniem. Stanął na tylnych łapach i spróbował ze wściekłości zionąć ogniem ale zamiast ognia poleciał jakiś dym. Widać, że smok był stary.
Gad stanął z powrotem na wszystkich czterech kończynach i machając ogonem patrzył na sytuację. A ta nie wyglądała dla niego najlepiej. Golem z wielkim młotem, obok dhampir z dziwnym mieczem. Nagle pojawili się nieumarli. Część wyszła z tunelu a część dosłownie pojawiła się znikąd.
Smok szybko ocenił swoje szanse. Wiedział, że są co najwyżej małe. Ryknął z niezadowoleniem i ku zdziwieniu wszystkich przemówił nieco rykliwym głosem:
- Dobrze. Wygraliście. Możecie w każdej chwili zniszczyć jajo i unicestwić w ten sposób mój gatunek. Pierwszy raz od stuleci obiad wygrał! - Wyglądało na to ,że smok walczył sam ze sobą. Spokojnie, mają jajo. Nie mogę ich zaatakować nie teraz. A przecież tak dawno nie jadłem. Jestem już taki chudy, gubię łuski z głodu. A tu co jest do jedzenia? Golem, którego żadną miarą nie da się zjeść. Ech, pamiętam jak kiedyś takiego spróbowałem. Trzy miesiące miałem niestrawność! -Wykrzyczał w stronę golema. - Dwie ludzkie kobiety. Ciekawe... Ciekawe czy dziewice. Chociaż patrząc na nie to na pewno nie. To już nie te czasy, kiedy wiązali mi takie do słupa co dzień, żeby mnie przekupić a ja je jadłem a potem na tych idiotów, co mi je wiązali napadałem.- Wyglądał jakby miał się roześmiać.
- Półelf... No, czy prawdziwych elfów nie było? Nie dość, że śmierdzi z pochodzenia tymi lasami to jeszcze ludzki smród się nakłada! A na zakończenie wampir, który... nie jest wampirem. Co to za ra... A pół człowiek, pół wampir. Czyli nędzna podróbka. - Spojrzał na dhampira i powiedział ze spokojnym tonem. - Ach tak, dhampir. Oczywiście jadałem. - Nagle w zachowaniu smoka zmieniło się coś. Wciągnął ostro powietrze nozdrzami, jak by coś wąchał.
-Chwileczkę! Ja wiem co wy za jedni! Wy od niego. - Powiedział, jak gdyby znał Baalorda. -Dobrze. Znacie zasady. Najpierw walka. Kogoś wyznaczycie No niech wam, cholera będzie. Nawet na dwóch się zgadzam. Będzie ciekawiej, bo tu można z nudów paść. - Mieli wybrać kogoś do walki.

Dhampir spojrzał wymownie na golema, podchodząc do ludzkiej kobiety z swoim nożykiem.
Kwestia że golem będzie walczył była dosyć oczywista, co innego czy dhampir nie będzie musiał mu pomóc. Gdy tylko podszedł do kobiety pokazał jej jajo.
- bierz je i pilnuj, jak co groź że zbijesz, a jak się nie uda to zbij wtedy przynajmniej nie umrzemy sami.
Została odpowiedź na pytanie czy elf się obudzi, czy może wampir i Carreg będą walczyli z smokiem. Należało działać szybko, bo nieumarli mogą zniknąć w każdej chwili, jednak Reyned nie miał zbytniej ochoty chwalić się że jego rekordem było wskrzeszenie psa na czas 3 i pół godziny...biedny azor.

Emilia była dziewicą. Miała stracić dzewictwo na niedługo po porwaniu przez Baalorda. Potem bestia zaznaczyla nieczystość rasową półelfa i dhampira. Chociaż ona sama nie urodzila się szlachcianką...
-Chwileczkę! Ja wiem co wy za jedni! Wy od niego. - Powiedział, jak gdyby znał Baalorda. -Dobrze. Znacie zasady. Najpierw walka. Kogoś wyznaczycie No niech wam, cholera będzie. Nawet na dwóch się zgadzam. Będzie ciekawiej, bo tu można z nudów paść- Mieli zdecydować kogo wystawią na walkę. Dla Emilii wybór był oczywisty - dhampir i golem. Jeśli chodzi o półelfa, zdawać by się mogło że zgubił sie w tunelach - ani widu ani słychu od początku walki ze smokiem...
Dhampir podszedł do Emilii (która najwidoczniej nie znalazła nic innego do obrony) i podał jej jajo mówiąc - Bierz je i pilnuj, jak co groź że zbijesz, a jak się nie uda to zbij więc przynajmniej nie umrzemy sami.
Emilia odebrała smoczatko od dhampira. Trzymała je bardzo ostrożnie, by przypadkiem nie roztłuc tak cennego skarbu.

Carreg odebrał spojrzenie dhampira, który oddał Emili jajo. Czyli co? Całe skradanie popsute. Teraz ma walczyć ze smokiem frontalnie. Niedobrze. Smok nie może ziać ogniem. Dobrze. Pogładził delikatnie Lizzy. Teraz przyda się szczęście, jeśli w ogóle istnieje. No i jego umiejętności bojowe.
I dhampir też się przyda. Pomoże zabić smoka. Popatrzył na bestię marszcząc brwi i wywijając powoli młynka młotem. Już niedługo okaże się czy golem i dhampir są w stanie zabić smoka. - Bladawiec potrzebuje się przygotować, czy od razu walczy? - rzucił, nie spuszczając wzroku ze smoka.

Nagle, nie wiadomo skąd pojawił się Ilgram. W rękach trzymał rusznicę ozdobioną mnóstwem kabli i urządzeń.
- Czyżby ktoś wzywał starego Piorunorękiego? Przepraszam za moją nieobecność ale rozważałem naszą sytuację w ukryciu. Jeśli szukacie kogoś, kto z wami powalczy przeciwko temu... - spojrzał na smoka - staruszkowi to możecie na mnie liczyć.
Półelf uśmiechnął się i dopowiedział:
- I zapamiętaj jeszcze jedno, mój miły gadzie. Mój ojciec nie był jednym z tych dziwacznych elfów hasających po lesie. Był czystej krwi, porządnym Mrocznym Elfem. I nigdy więcej go tak nie znieważaj.

- Dobrze więc! - uśmiechnął się Dhampir. - W takim razie Carreg i Ilgram walczą z smokiem! - Gdy to powiedział wygodnie usiadł pod ścianą obok szlachcianki, chowając miecz do pochwy.
Reakcja była może wredna, ale sami się wkopali, a Reyned nie miał zamiaru robić czegoś, z czym z góry ma problemy, nawet jeżeli ten smok ma kilkadziesiąt tysiącleci na karku wątpił aby mógł tak łatwo pokonać. Z ksiąg wiedział że obrażenia cięte oraz magiczne to najmniej efektowne ataki przeciw stworzeniom o mocnym pancerzu bez wnęk. A nawet jeżeli gdzieś powypadały gadzinie łuski, to niech tam elf wbije pręta i pędzie po problemie.
- Aa, tylko go nie zabijcie, bo potem będzie problem z dalszą częścią zabawy.

Emilia uśmiechnęła się widząc zachowanie dhampira. Cóż, jej samej zdarzało się w ten sposób zachowywać. Mieszaniec miał rację - najwidoczniej dwory ludzkie i wampirze miały bardzo wiele wspólnego. Dhampir usiadł obok niej. Uśmiechała sie lekko. Czuła się dosyć rozluźniona, choć niepokoiła ją wizja walki ze smokiem. Przypatrywała się walce, siedząc przy ścianie i trzymając jajo na kolanach.
Wszystko minęło tak szybko. Jezcze wczoraj o tej godzinie kładła sie spać. No tak... wtedy się zaczęło. Teraz była Złym Lordem i obserwowała walkę ze smokiem. Wszystko w ciągu jednego dnia. To śmieszne.
Właściwie, każdy z nich miał tak samo. I golem, i półelf i dhampir siedzący obok niej. Wszyscy zostali poprzedniej nocy porwani.Ona nie miała gorzej. Nie miała co rozpaczać... Przerwała rozmyślanie.
Korzystając z okazji postanowiła dowiedzieć się czegoś o mieszańcu krwi który siedział obok niej. Spytała go - Jak jest u wampirów, na waszym dworze? Bez wątpienia istnieją pewne podobieństwa miedzy szlachtą ludzką a wampirzą, ale istnieją jeszcze większe różnice... Opowiedz mi, proszę.
 
Fiath jest offline