Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2010, 23:36   #97
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację

Sven „Szczota” Lindgren

Szczota przesiedział całą awanturę w kabinie toalety, zagubiony w myślach i przestraszony. Dopiero tutaj, kiedy nikt nie widział, z oczu chłopaka popłynęły niechciane łzy. Zaszklonym wzrokiem wpatrywał się w swoje buty, oblepione tym, co zostało z głowy rozdeptanego ochroniarza w pokoju rekreacyjnym. Brudne, brązowo-czerwone plamy na ciemnej skórze wyraźnie świadczyły o tym, że to makabryczne zdarzenie miało miejsce naprawdę. Że nie było jedynie wytworem wybujałej wyobraźni chłopaka.

Otrzeźwiło go walenie w drzwi.

- Cieeepłe – usłyszał Szczota nieco rozbawiony głos Łysego. – To ja. Łysy, Druh twój Szczota, przyszedł żem na tru tru rilli twoją juchę wychłeptać. Otwieraj, pokemonie obejsrany, bo pewnie albo gruchę walisz, albo chlejesz siwuchę beze mnie, a za to drugie po zębiszczach oberwać możesz. No chodź szybko! Fish i Seamus rozwalili tego jąkałę! Mówię ci. Baśkę mu usmażyli! Horror szoł!


Dhiraj Mahariszi

Po ataku Louisa Venturry na panią Mahariszi w Czujce zapanowała nerwowa atmosfera.

Chłopak leżał pod ścianą, bezwładny i byś może martwy. Alkohol z rozbitej butelki zapalił się pod wpływem wyładowań elektrycznych. Dym ze spalonej skóry dostał się do czujników i Biuro, w którym doszło do incydentu, zostało poddane procedurze przeciwpożarowej. Najpierw włączyły się specjalne zraszacze pod sufitem wystrzeliwując z siebie mgiełkę specjalnej substancji, która błyskawicznie ugasiła płomyczki, a potem włączyły się specjalne nawiewy i hałasując straszliwie oczyściły powietrze z substancji smolistych.
Efektem tego był fakt, że kombinezony osób przebywających w tym czasie w C-08 lśniły od wilgoci, a w uszach szumiało im jeszcze od hałasu nawiewów.

Psycholog zajął się ranną żoną, nie zważając na włączone spryskiwacza, a potem nawiew, nie zdołały przerwć jego pracy. Wprawnie ustawił medpaka, zaaplikował małżonce środek znieczulający, nałożył odpowiednią warstwę syntskóry. Wszystko w milczeniu. Spoglądając ukochanej kobiecie w oczy.

Kamini szybko wyszła z szoku po napaści. Zamknęła oczy, wzięła kilka głębokich, wyćwiczonych jogą oddechów, a kiedy podniosła powieki w jej oczach mąż dostrzegł jedynie spokój połączony z wolą działania.

- Potrzebuję testu medycznego – powiedziała cicho, tak że jedynie małżonek mógł słyszeć jej słowa. – Muszę dostać się na poziom B. Do mojego ambulatorium. Tam mam wszystkie urządzenia i odczynniki, które pozwolą mi przebadać swoją krew. Jesli coś w niej siedzi, mogę znaleźć lekarstwo!

Spojrzała na męża spokojna i opanowana.

- To może mieć podłoże wirusowe – mówiła szeptem. - Może przenosić się przez ugryzienie – ślinę, krew, płyny ustrojowe. Coś jak ziemska wścieklizna. A jeśli jest wirusem, może reagować na znane przeciwirusy lub nanotechnologię. To moja szansa, kochanie. Jeśli Veturra zainfekował mnie, co jest możliwe, sprzęt z laboratorium może być moją jedyną szansą.

Wstała, nieco chwiejnie, i podeszła do ciała Louisa. Z pewnym lękiem pochyliła się nad chłopakiem wyjmując strzykawkę. Przyłożyła mały pistolecik do odsłoniętej szyi leżącego i po chwili pojemnik wypełnił się jego krwią.

Doktor wróciła na swoje miejsce. Opróżniła strzykawkę i opisała pojemnik z krwią Louisa Venturry. Potem tą samą procedurę powtórzyła z samą sobą.

Vinnmark przyglądał się jej dziwnie.

- Chciałabym pobrać również pana krew – poprosiła spokojnym głosem. – Pana i reszty z nas.

- Ni chuja! – górnik pokręcił głową i zrobił groźną minę. – Nie dam ci się pokłóć! Ni chuja! Potem poderwał się z miejsca i walnął pięścią w drzwi wyjściowe, do których nadal dobijali się szaleńcy.

- Zamknijcie pyski, kurwa! Powiedziałem! Bo do was wyjdę!

Jako psycholog Mahariszi wiedział, że Vinnmark znajduje się na krawędzi. Albo rzuci się na nich albo ... otworzy drzwi do Czujki i ruszy na korytarz, by bić się z łomoczącymi o drzwi szaleńcami. Żadne z tych rozwiązań nie wchodziło w rachubę. Jeśli chcieli przeżyć.


Charles „Chuck” Fish


Kiedy Louis Venturra upadł, a jego głowa zapłonęła, niczym żywa pochodnia Chuck poczuł nagły skurcz żołądka, który spowodował, ze musiał usiąść.

Siedział tak przez chwilę, nie zważając ani na spryskującą go substancję gaszącą, ani na hałas czyniony przez dmuchawy oczyszczające powietrze w Biurze.

Po prostu siedział i spoglądał na leżącego jąkałę. Niegroźnego do tej pory gamonia, który chciał przed chwilą pożreć doktor Mahariszi. Który, w kilka sekund ze spanikowanego dzieciaka, stał się maniakalnym szaleńcem. To było tak przytłaczające, że aż Chucka zemdliło.

Czy jego też to czekało? Ze spokojnego barmana stanie się krwiożerczym potworem.

Dlaczego?!

Nie miał jednak czasu do namysłu. Z odrętwienia wyrwało go zachowanie doktor Kamini, która podeszła z ociąganiem do leżącego Louisa i pobrała mu krew z szyi. Potem wzięła próbkę od siebie. Kiedy jednak zaproponowała podobny zabieg Vinnmarkowi, ten znów zaczął zachowywać się agresywnie.

Fish z niepokojem skonstatował, że znajdują się w „Biurze” jedynie we czworo – on, państwo Mahariszi i Vinnmark. Łysy wyszedł przed chwilą do sanitariatu, gdzie spory czas temu poszedł też Szczota. Peter i Seamus zamknęli jakąś chwilę temu w pomieszczeniu obok tego, w którym „zabili” wstającego trupa. A Nicole zniknęła w pokoju monitoringu, gdzie schronił się jej znajomy i od tej pory nie dała znaku życia, co też zaczynało martwić barmana.

Co więcej, Vinnmark nie zachowywał się racjonalnie, i Chuck zaczynał mieć poważne obawy co do tego, że górnik wcieli w życie swoją groźbę kierowaną do maniaków na zewnątrz. Jego agresja domagała się ujścia. I albo skieruje ją na ludzi znajdujących się z nim w jednym pomieszczeniu, albo ...

Otworzy drzwi na korytarz by walczyć z „zarażonymi”. A to oznaczało jedno. Ze zamknięte pomieszczenie przestanie być zamknięte ....

Na szczęście, nim Vinnmark podjął decyzję - w wyjściu z sali odpraw pojawili się Jakowlew i Gallagher. Nie musiał sam podejmować decyzji.



Peter Jakowlew i Seamus Gallagher


Peter Jakowlew postanowił rozmówić się z Seamusem Gallagherem i podzielić ze swoimi obawami. Do tego celu wybrał pustą salę odpraw. Kiedy tylko urzędnik i górnik znaleźli się w środku ten pierwszy zamknął drzwi.
Potem, z poważna miną, Jakowlew podzielił się z górnikiem swoimi obawami dotyczącymi infekcji.

Potężny brygadzista milczał przez chwilę, po czym spojrzał na urzędnika.

- To nie o to chodzi, że tym ludziom zwyczajnie odwaliło? - Seamus musiał przyznać, że dopiero w relacji Jakowlewa teoria, że ugryzieni dołączają do innych „ciepłych”, zaczynała nabierać sensu. Paranoja zamkniętego w monitoringu funkcjonariusza jakoś przysłoniła logiczność takiego rozwiązania. A i niewątpliwe braki w tworzącej kulturę XX i XXI wieku kinematografii, również wpłynęły na brak wyobraźni – O w pizdu... - Obejrzał się na zamkniętych w biurze współocalałych – Yurgena też pogryźli. A teraz oberwało się doktor Mahariszi.

Górnik spojrzał na Jakowlewa widząc w jego oczach tę samą konieczność podjęcia beznadziejnie trudnej decyzji jaką sam też czuł.

- Nie no kuźwa... – warknął gniewnie zaciskając pięści - To lekarz przecież... i kobieta. Nie możemy jej zostawić z innymi zarażonymi. Mąż zdezynfekował jej tę ranę alkoholem. Może to wystarczy? Dajmy chociaż temu szansę...

-Myślisz, że to wystarczy – Jakowlew był, jak zawsze konkretny.

- Nie mam zielonego pojęcia. Na większość chorób działa chyba... Gorzej z Yurgenem

Jakowlew był nader sceptyczny co do takiego rozwiązania.

- Tu chodzi o nasze życie – argumentował - Musimy ich odizolować. Jeżeli nic się nie stanie... to dobrze. A jeżeli zaczną wariować, będziemy bezpieczni. To trudna sprawa, tym bardziej, że doktor pewnie nie zostawi żony i będzie chciał być z nią. To trochę komplikuje sprawę. W obecnej sytuacji nie widzę wyjścia.

- Dajmy jej szansę Peter. I poinformujmy ją. To doktorka. Może na coś wpadnie. Poza tym będziemy obserwować. Uważnie. Odizolujmy tylko Yurgena w szatni...

- Może i masz rację - Peter przetarł dłonią zmęczoną twarz - Może za bardzo panikuję... Wszystko jednak wskazuje na to, że Golas ma rację. Ta.. ta... - szukał odpowiedniej nazwy - epidemia, chyba właśnie tak się rozprzestrzenia. Poza tym myślę, że o ile panią doktor da się namówić na współpracę to z Yurgenem nie będzie tak łatwo. Znasz go? Pracowałeś z nim?

- Nie... On jest z samego dołu. Szyby wydobywcze. Znać o tyle o ile... Słuchaj. Prześlijmy Mahariszim Chuckowi i Svenowi na wkp-y co i jak. Wtedy Yurgen nie będzie podejrzliwy...

- Dobry pomysł - przytaknął Jakowlew - A propo WKP-u Zobacz co na nim było.

Logistyk włączył uprzędzenie i pozwolił górnikowi obejrzeć krótki film nagrany przez Kellera.

- Wygląda na to, że dyrekcja bardzo dużo przed nami ukrywa – powiedział, kiedy brygadzista zakończył oglądanie - Co o tym wszystkim myślisz?

- Film był krótki – mruknął górnik - Pourywany, zaśnieżony i w większości niejasny i niezrozumiały. Ale cholernie wymowny jeśli chodzi o to, że ktoś konkretny jest winien tego co się dzieje... i ktoś będzie wiedział coś więcej...

- Biedny stary skurwiel – dodał po namyśle patrząc na nadal mrugający napis pomiędzy datą, a numerem seryjnym. Cornelius Keller - Zaczął kombinować i się doigrał... Ale gdzie do cholery mógł zobaczyć coś takiego??? - zastanowił się przez chwilę - Te ustrojstwa rejestrują lokalizację? W sensie... da się sprawdzić gdzie to się wydarzyło? A zresztą... To później. Pomyślmy co z Vinmarkiem. Jeśli on wpadnie w taki szał jak Louis to będzie krucho...

- Filmem zajmiemy się późnej - zaproponował Jakowlew - Teraz najważniejsze to przeżyć. Jeżeli teoria Golasa się sprawdzi, to będziemy mieli nie lada kłopot i w krótkim czasie pozagryzamy się na wzajem. Wyślijmy do wszystkich wiadomość z krótkim opisem tego co przypuszczamy. O tym, że zaraza przenosi się prawdopodobnie przez ugryzienie i konieczna jest izolacja, by to sprawdzić. Poprosimy panią Maharishi by przeszła do sali odpraw. A potem trzeba będzie jakoś unieszkodliwić Yurgena. Pytanie tylko jak? Trzeba coś wymyślić, by nie zrobić mu zbytnie krzywdy. Czy twój jeden cios z kark obezwładni go?

- Nie wiem - nie było powodu, ale Seamus parsknął smutno śmiechem - Lać się po mordach to jedno, a ogłuszać to co innego. Mogę spróbować... ale wolałbym tego uniknąć. Jakimś podstępem go tu zwabić i zamknąć. Zwołać wszystkich na naradę tutaj, a potem go zwyczajnie zostawić? Mamy pałki ochrony - pokazał znalezisko z szatni - A te cacka powinny w sumie wystarczyć by go spacyfikować.

- To chyba najrozsądniejsze wyjście – Jakowlew przyznał rację górnikowi - Mam nadzieję, że się uda. Wyślijmy w takim razie wiadomość do reszty o tym co planujemy.

- W porządku. Tylko dopisz może, żeby Chuck też wziął pałkę z szatni...

O dziwo, WKPy działały. Najwyraźniej albo przywrócono łączność, albo... Czujka nie była odcięta.

Obaj mężczyźni spojrzeli na siebie szukając jeden w oczach drugiego potrzebną siłę i ruszyli do wyjścia. Jak się okazało w samą porę.

W „Biurze” podenerwowany Vinnmark stał gotów do zrobienia czegoś naprawdę paskudnego.
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 19-11-2010 o 00:01.
Armiel jest offline