Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2010, 10:14   #188
Nightcrawler
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
DUM DUM
DUM DUM

DUM DUM
...Heeej Tutaj jesteśmy, Heeej!...
DUM DUM
...ostrożnie, jeszcze żyje, uważaj na rękę!...
DUM dum
...twardy drań.
jezu ile krwi...

DUM dum
...to twardziel, walczy o życie, no dalej, do góry...
dum dum
...Stephen słyszysz mnie? trzymaj się bracie, prosze Cię...
dum ... dum
...trzymaj się...
dum...

dum...

d...

***

Groby.

Ciemne mogiły wyrosły na wzgórzu niczym grzyby po obfitym deszczu. Ich brunatne kapelusze wydawały się jeszcze perlić się od krwi.

Darren BlackWater przetarł dłonią twarz. Nie potrafił jeszcze pogodzić się z faktem, iż praktycznie wszyscy, którymi się opiekował, zginęli. Ci, których wysłał - zdawało by się - w bezpieczne miejsce zostali wyrżnięci do nogi. Przeżyli Ci, którzy mieli się dla nich poświęcić, Ci którzy mieli zginać w obronie tego wzgórza i jego ideałów. Żyli a ich nagrodą był ból, żal i smutek.Wspomnienia do niedawna żywego miasteczka, które zbudowali własnymi siłami. Miejsca gdzie żyli, pracowali, śmiali się, pili... Wszystko zniknęło, w jedną noc.
-to niesprawiedliwe, to tak kurewsko nie fair...- szepnął wpatrując się w drewniany krzyż na którym wypalił przed chwilą ostatni napis - Eric Panter. Imię czerniło się smoliście w promieniach popołudniowego słońca.

Kawałek dalej dwaj mężczyźni stali nad czterema mogiłami, raz po raz prześlizgując wzrokiem po imionach wyrytych w drewnie: MJ, Lex Silver, Ed Barnackey, Alex Vasqomb... Cichy wiatr poruszał drobinami ziemi ze świeżych grobów.

Mortimer nie krył łez, nie próbował ich nawet ocierać. Słone strumyki wyryły głębokie bruzdy w jego zabrudzonym obliczu.
-Przepraszam... - wyszeptał. Stojący obok niego żołnierz nie widział, do kogo kierował swe słowa. Czy żałował, że w ogóle ich tutaj przyprowadził, czy może że za późno do nich dołączył na dole. Chciał położyć mu rękę na ramieniu. Ale ręki nie było...

***

EPILOG

I wejrzał Pan w oblicze Bestii.

Szczyciła się i pyszniła swym zwycięstwem. Dym buchał z kominów, głuchy odgłos młotów niósł się pod niebiosa. W jej trzewiach tętniły elektroniczne rozkazy, mózgi pracowały przetwarzając dane, maszyny uwijały się jak w ukropie kończąc załadunek.

Ten którego zwano Drugim był już samodzielnym tworem, mógł obyć się bez swego potwornego rodziciela. Czas było zacząć nową ofensywę. Zamknąć grzeszników w kleszczach i zmusić by łkali, błagali o litość. Ostatnie dane, mapy i prace bioinżynierów zespoliły się już z jego algorytmem. Jego stalowe i żywe dzieci rwały na przód. Skryte w trzewiach transportowców, wspierane przez mechanicznych wojowników i inteligentne Matki. Tym razem będzie przewodził im syntetyczny mózg, łatwiejszy do kontroli, przewidywalny autonomiczny lecz kolektywny.

Trzeci zaczynał swoją podróż na południe...

I wzrok Pana spoczął na dwóch jeziorach czystego błękitu, prześlizgnął się po górach okolonych drzewami i spoczął na nekropolii. Świeże groby lśniły karminową gliną. Dusze wojowników, dzieci i kobiet wędrowały już karnie ku Niebieskim Bramom. Lecz Pan spoglądał ponad nich, poza nie... Spoglądał na samotnego żołnierza bez ręki kroczącego pustynią. Wola walki otaczały go rozedrganą aureolą.

I wiedział Pan, że dla tego świata jest jeszcze nadzieja...



 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline