Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2010, 10:27   #7
Ulli
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Krasnolud wyraźnie skwaśniał na słowa Gottriego. Pomamrotał coś pod nosem po chwili jednak zaczął mówić tak że prawie dało się go zrozumieć.
- Przy namiotach taboru, a kiedy będzie jedzenie możesz się zapytać w kuchni, też tam. Jeno nie wpieniaj kucharza bo dorzuci coś od siebie.
- Pogadajcie sobie, a potem poznajcie z resztą oddziału przy ognisku. Najlepiej przy posiłku. A ty, mała, masz potem znów zgłosić się do pani Magister.


Gottri przeklął w myślach swoją nieporadność. On, wychowany w taborze cyrkowym musi się pytać o to gdzie znaleźć kuchnię i kwatermistrza.
Skłonił sie nisko, zarzucił broń na ramię po czym wyszedł z namiotu w poszukiwaniu rzeczonego taboru.

Zadanie miał ułatwione, bo przed nim szło dwóch obwiesi których widział w namiocie. Wiedział, że idą w to samo miejsce.
- Nowi, co?- odezwał się brodaty męzczyzna ostrzący włócznie.
- Aye.- bez zbędnych ceregieli odpowiedział Gottri.
Zreflektowawszy się, że to zły sposób rozpoczęcia rozmowy skłonił się i powiedział:
- Gottri Swenson do usług.
Po czym od razu przeszedł do rzeczy.
- Chcę wymienić swój topór na coś poręczniejszego. Najchętniej bym go sprzedał i za to co dostanę kupił jakąś broń, ale tu chyba nie ma w pobliżu kupca.
Hans wskazał chłopakowi żeby przyniósł co trzeba, a ten zniknął w namiocie. Hans natomiast przyjrzał się toporowi. Obejrzał go dokładnie z wszystkich stron potem oparł o pieniek, na którym przed chwilą siedział.
- Nie do końca rozumiem co ci w nim nie pasuje, to kawał dobrej broni. Trochę wyszczerbiony ale to się da naprawić, zaklepać i podostrzyć.
W tym czasie z namiotu wyłonił się chłopak, niosąc z trudem dwa pakunki. Podał je potrzebującym, a potem stanął przy rzemieślniku.
- I jeszcze halabardę dla niego.-powiedział wskazując na krasnoluda. Tym razem chłopak uwinął się dużo szybciej.
- Co do sprzętu to jest własnością kompani, na razie jest wam użyczony, a z waszego tygodniowego żołdu jest potrącane 3 pensy do czasu aż się nie wyrówna.
Gottri sapnął ciężko nie mogąc się nadziwić ludzkiej głupocie.
- Nie zrozumieliśmy się. Nie mogę jednocześnie machać dwuręcznym toporem i zasłaniać się tarczą. Wymiana topora na halabardę za którą w dodatku będę musiał płacić z żołdu to żaden interes. Okradaj człeczyno swoich nie mnie. Rodzice nauczyli mnie liczyć.
Rzucając Hansowi gniewne spojrzenie wyrwał szybkim ruchem topór z jego rąk.
- Spokojnie, wziąłem go tylko do wyklepania, ty masz swój miecz, nie mam po co ci dawać kolejnego. Halabarda jest świetną bronią.
Krasnolud fuknął gniewnie.
- Może dla człeczyn. Mi zda się co najwyżej do drapania się po plecach. Zaś machanie mieczem nie przystoi krasnoludowi. Zostanę przy swojej broni. I nie trza go ostrzyć!- dodał z naciskiem- Ojciec nauczył mnie kowalstwa. Sam go naostrzę jeśli będzie tego wymagał.
Nie czekając na dalsze wyjaśnienia i nic nie biorąc od Hansa Gottri ruszył w kierunku kucharza zwołującego najemników na kolacje.
Nabrał solidną porcję zupy do swojego drewnianego kufla, wyciągnął drewnianą łychę i zaczął zajadać ze smakiem. Na koniec nabrał jeszcze wody do bukłaka i wracając do namiotu umył kufel w korycie z wodą dla koni.
"Wreszcie spanie." pomyślał gdy zdjął buty, kaftan i skórzaną kurtę i walnął się na łóżko. Jeszcze tylko sakiewkę z pieniędzmi dla bezpieczeństwa umieścił pod głową i można było zasnąć. Po chwili rozległo się chrapanie dobrze słyszalne w promieniu kilkunastu metrów od namiotu.
 

Ostatnio edytowane przez Ulli : 20-11-2010 o 09:43. Powód: kursywa i powtórzenie
Ulli jest offline