Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2010, 11:30   #32
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Krople cieczy w klepsydrze przestały kapać. Pękaty wodny zegar mierzył czas w pokoju, w którym przebywały Miruko I Kayami. Minęła już ponad godzina od chwili, gdy zrobiły coś, przed czym przestrzegano je wielokrotnie. Złamały wolę kami. Nie trzeba było być shugenja żeby wyczuć gniew żywiołu. Ale żadna z kobiet nie przerwała zadania. Nienaturalnie wygięta do tyłu Kayami właściwie lewitowała nad matą. Miała zamknięte oczy, zapamiętywała wszystkie szczegóły położenia domku, w którym więziono dziecko. Skoncentrowana Miruko usiłowała trzymać duchy wody w ryzach.
Ciecz w szklanej bańce bulgotała. Za chwilę naczynie pęknie, a woda, która na moment przybierze kształt fali, wyrzuci potłuczone szkło w stronę obydwu shugenja. Ale żadna z nich nie poczuje drobnych skaleczeń, bo Kayami będzie opisywać Miruko miejsce, które widziała. A potem pospiesznie wyjdą, bo ich zaklęcia z pewnością przyciągną niechcianą uwagę. A one dwie zgadzały się teraz całkowicie, choć Miruko nie powiedziała ani słowa. Trzeba powiadomić całą Wiśniową Świecę i natychmiast wyruszyć do budynku w lesie.

***

Ale kiedy Kayami otworzyła drzwi, stanęła naprzeciwko Shosuro i leżącego w kałuży Fujity. Świat przez chwilę wirował jej przed oczami.
- Tokage –san, puść go – wychrypiała.
Chciała żeby zabrzmiało to pewnie, ale nie miała takiej władzy nad swoim głosem. Słowa było ledwie słychać.
- Puść go, Tokage –san. Nie godzi się tak traktować samuraja.
Nadal mówiła cicho, ale tym razem przynajmniej wyraźnie.
- Powtórz mi tę prośbę – poprosiła Takejiego.
Patrzyła na Shosuro. Nie rozumiała tego, co Skorpion robił. Być może wiedział, co łączy ją i Takejiego, bo taką miał naturę, zdobywał informacje i wykorzystywał je, ale nie rozumiała czemu chciał jej przekazać władzę nad życiem Lwa. Miała dziwne wrażenie, że przede wszystkim z ciekawości.
Dłonie Skorpiona rozluźniły się i powoli odsunął ostrze. Podniósł się niespiesznie. Po nim zrobił to Lew.
- Koso Ischizo prosił o przekazanie, że pragnąłby z tobą Koso-san porozmawiać najszybciej jak to będzie możliwe.
Po twarzy Lwa nie dało poznać się emocji, ale nie ustrzegł się lekkiego drżenia głosu.
- Dlaczego prosił ciebie? - język nadal odmawiał jej posłuszeństwa, wypowiadał na głos rzeczy, które myślała. I nadal nie patrzyła na Takejiego.
- Wybacz Takeji-san to pytanie. Jak Ischizo chce się ze mną spotkać?
- Byłem w pawilonie, który zajmuje podczas rozmowy, którą toczył z możniejszymi ode mnie. Prosił, bym przyszedł tutaj i zaprosił Cię do niego. Wtedy nie padało. To chyba jednak nie odwołuje jego słów.
Przez chwilę milczała. Noc była chłodna i robiła się coraz ciemniejsza. Ale twarze wszystkich obecnych widziała wyraźnie. Słyszała dźwięk stali dobiegający z głębi pawilonu. Tam biegła Miruko. Shosuro został, widać uznał, że tu rozgrywa się ciekawszy spektakl. Byli jeszcze Risu i Daidoji Namuko. To dobrze, bez świadków nie doszłoby do tej rozmowy.
- Takeji-san powiedz mi – Kayami wreszcie podniosła na Lwa wzrok, ale coś w jej tonie spowodowało, że tamten go odwrócił – Nie – powiedziała i wyciągnęła rękę w stronę brązowowłosego bushi – Proszę, spójrz na mnie. Jesteś mi to winien.
Mężczyzna niechętnie i powoli z powrotem spojrzał na Żurawkę.
- Dziękuję … – wyszeptała Kayami – …powiedz mi, Takeji - san, czy czasem żałujesz, że go zabiłeś?
Milczenie trwało długie sekundy. Deszcz wdzierał się na zadaszony taras.
- Gdybym odpowiedział na to pytanie, zdradził bym mojego daimio. Jego wola jest dla mnie ważniejsza od spokoju twojego ducha, Koso-san.
Tym razem głos Fujity nie zadrżał, ale też nie był twardy jak zazwyczaj. Raczej taki, jakim rodzic tłumaczy dziecku skomplikowane kwestie. Wstał by odejść. Ukłonił się Koso, potem Skorpionowi a na koniec tym, którzy jeszcze stali obok. Odszedł nie odwracając już się.
- Pasował by do nas - powiedział Shosuro - lojalność, honor i kłamstwa bez wahania.- Skorpion uśmiechał się szeroko. - Zobaczymy kto przeżył? - wskazał na pawilon, skąd nie dobiegały już odgłosy walki.
Kayami patrzyła na plecy oddalającego się mężczyzny.
- Idź – powiedziała do Skorpiona – Mnie to nie obchodzi, a nie będę patrzeć na czyjeś zwłoki. Za pół godziny wyruszam z plaży po nasze rzeczy. I dziecko. I nie czekam na spóźnialskich. Wybacz – ukłoniła się pospiesznie i zawróciła.

Do kwatery w Wiśniowym Pawilonie biegła.

***

„Zdradziłby swojego dajmio” Nikt nie musi odpowiadać za siebie, każdy ma jakąś wymówkę. Może poza cesarzem. A ona? Ona jest tak głupia, że aż żałosna. Uwierzyła w jakieś wizje, nemezis, dusze mszczące się na sobie od wieków, wyjaśniła niedorzeczną śmierć i przyjęła na siebie winę za śmierć syna. Wszystko po to żeby nadać jakikolwiek sens, choćby okrutny, czemuś, co go wcale nie miało. Mój dajmio! Pies! Same psy! Pozwolenie na sepuku. Śmieszna! Nie, och Koso –sama, nic a nic nie obchodzi mnie twoje pozwolenie. A zemsta? Na psie? Jest głupia, ale nie tak bardzo. Pies jest jej obojętny.
Zemsta zresztą też.
To już koniec.
Trzeba tylko spróbować uwolnić dziecko.

Z pokoju zabrała jedynie wakizashi. Na resztę Wiśniowej Świeczki czekała tylko tyle ile zapowiedziała Shosuro.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie
Hellian jest offline