Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-11-2010, 21:00   #31
 
Bothari's Avatar
 
Reputacja: 1 Bothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumny
- Hanu dużo opowiadał o Tobie. Można chyba powiedzieć ... że tam u Was nie ma nic innego tylko Ty. - uśmiech. Identyczny do tego stopnia ogłupił Hanu, że ... w zasadzie ciężko było się dziwić.

* * *

Łysy starzec nie zawiódł. Siedział tam, gdzie się go spodziewano. Gdy tylko dwoje młodych samurajów usiadło przed nim ... uśmiechnął się. Pomimo powitania - przez chwilę tylko przyglądał się. Najpierw jej, potem jemu. Potem ponownie jej.
- Tajemnice. Przynosicie ich dużo. Więcej niż pytań do mnie. Taaaak - pogładził brodę pociągłym ruchem - Wiśniowa Świeca przybyła pierwsza. Czy to znak? Jeżeli tak, to dzisiaj jedno z Was umrze. Albo nie. - uśmiech staruszka był irytujący co się zowie - Jeżeli to o Was chodziło ... ale - pytania. Zapewne o kradzieże. - pokiwał głową, a gdy chcieli jakieś zadać, gwałtownym ruchem uniósł otwartą dłoń. - Powiem tyle ile mogę. Ani słowa więcej. Powiem to jasno, bo nie ma z Wami Togashiego. Pierwsze to: "Zwycięzca wie, gdzie toczy się turniej." Drugie to: "Dziecko poprowadzi ścieżką krwi, a miłość - bólu." Trzecie to: "Wróg może zabić ciało, może zabić duszę. Ale nie honor. Honor może zabić tylko przyjaciel, brat i kochanka. Kto zachowa honor mając dwójkę lub trójkę w jednej osobie?" Czwarte to: "Jest jeszcze Maho." Teraz idźcie. Wasi towarzysze wzbudzili gniew Kami. Śpieszcie się. Tylko ja mam czasu w nadmiarze.
Chciał o coś zapytać ale ona uniosła rękę by go wstrzymać i zerwała się. Wybiegli.
- To Toga... - jej słowa zagłuszyło pierwsze uderzenie pioruna. Pobiegli.

* * *

Kami Wody były zagniewane. Nie chciały pomagać. Wreszcie - uparte shugenja zmusiły je do posłuchu. Pojawiła się wizja ...

... dom w lesie. Kilka ognisk dookoła. Kilkunastu ludzi. W oknach błyskają ogniki świec ...


Ciało Kayami powoli wygięło się do tyłu w łuk. Kami nie chciały do ognia i ... jeszcze czegoś.

... w domu setki świec, jakby mieszkańcy bali się własnego cienia. Na stole - miecz, gwizdek, amulet, piony do go i ... krew. W klatce na psy - dwuletnie dziecko. Bezgłośnie krzyczy ...


Dwie łzy pociekły po policzkach. Głośny jęk bólu.

... to świeca przypaliła wkraczającego ducha. Siedzący tyłem do niego mężczyzna obrócił się powoli i ... nie spojrzał w okno, gdyż właśnie otworzyły się drzwi. Stał w nich Doji Arashi. Za nim żołnierze z obnażonymi mieczami. Twarz Żurawia była martwa, niczym maska aktora. Stąpał sztywno.

A tym czasem zza drzwi pomieszczenia słychać było głosy.

- Muszę natychmiast widzieć się z Koso Kayami - powiedział Fujita.
- Ale się teraz nie zobaczysz. - odpowiedział Shosuro Tokage
- Ty mnie zatrzymasz Skorpionie? - zapytano poważnym tonem
- Nie. Miniesz mnie bez trudu. Nie będę Cię zatrzymywał.
- Tak myślałem ... odwaga Skorpiona ...
Kilka kroków. Dźwięk wyciąganej katany. Jedno zderzenie ostrzy. Szmer i głośny upadek ciała na deski.
- Kłamałem. Teraz przetestujemy panie Twoją cierpliwość. Gdy Koso-san zakończy to co robi - wyjdzie. Wtedy zobaczysz się z nią a ona zobaczy Ciebie. Będziesz mógł wypowiedzieć jedno zdanie. Do tego czasu ... nie oddychaj nawet zbyt głośno.

A wizja przemykała przed oczyma Żurawki.

... mężczyzna podszedł doń i delikatnie pogłaskał po policzku. Jak oblubieńca - kochanka. Dziecko przestało płakać i wyciągnęło rączki w stronę okna. Okada ... Duch pomknął spłoszony emocjami. Wzniósł się wysoko. Tak, że przez mgnienie oka zobaczyła las, miejsce z domkiem i daleko daleko od niego miasteczko turniejowe i brzeg oceanu.

Z głośnym krzykiem czarodziejka usiadła na macie. W jednej chwili oblał ją pot. Ale przecież nie był to Okada. To nieznane dziecko. Kami wody mściły się. Zaniosły ją jednak tak daleko, jak jeszcze nigdy. Nie mniej niż pół tuzina mil.

* * *

Spieszyli się. Zaczynało padać a gdy przeszli dziesięć kroków - lunęło jakoby niebiosa uznały, że to dzisiaj chcą przygnieść wszystko do ziemi. Na domiar złego - dziewczyna co krok potykała się. Mokre kimono przeszkadzało w marszu. Nim dotarli do pawilonu - przemokli do ostatniej niteczki. Ale zatrzymali się widząc scenę pod budynkiem.

* * *

Pod drzwiami pawilonu Tokage przyciskał do ziemi Takejiego. Twarz jeńca spoczywała w płytkiej, tworzącej się dopiero kałuży. Nie miał maski. Wakizashi Skorpiona spoczywało na gardle Lwa. Ten, gdy tylko drzwi przekroczyła Kayami wyrzucił z siebie: - Przynoszę prośbę od Koso Ischizo . - Shosuro popatrzył na shugenja i dodał. - W twych ustach życie tego samuraja.

* * *

Kami były gniewne jak nigdy. Zbierały się w głębi morza. Zbierały się i szykowały by zademonstrować swoja siłę. By wrócić tak, jak tylko woda potrafi powracać. I w jednym celu. By zgładzić zuchwalców. Nikt nie może narzucać Kami swojej woli. W żadnym celu!

* * *

- Kakita-san ... jesteśmy w jednej drużynie ale ... wyjmij broń. Czekam zbyt długo. Powinniśmy byli zakończyć pierwszego dnia.
- Nie. Nie będę z Tobą walczył.
- Będziesz. I zabijesz mnie. - miecz Matsu wysunął się z saja. Potem uderzyła. Żuraw chcąc nie chcąc wyjął swój. Mógł zwyciężyć ale ... nie zrobił tego. Miecze kilka razy zderzyły się ze sobą.

* * *

Uderzył piorun. W błysku dostrzeżono walczących w pawilonie. Grzmot przetoczył się po okolicy. Nie dosłyszano przez to odpowiedzi Kayami. Za to usłyszano chwilę później bojowy okrzyk Matsu. Jej ostrze opadało tak, by zabić. Żuraw mógł zabić, ale ostrze Kakita tylko odbijało ciosy.
- Powtórz proszę Koso-san, nie dosłyszałem. - ze stoickim spokojem powiedział Shosuro.
 

Ostatnio edytowane przez Bothari : 14-11-2010 o 21:05.
Bothari jest offline  
Stary 19-11-2010, 11:30   #32
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Krople cieczy w klepsydrze przestały kapać. Pękaty wodny zegar mierzył czas w pokoju, w którym przebywały Miruko I Kayami. Minęła już ponad godzina od chwili, gdy zrobiły coś, przed czym przestrzegano je wielokrotnie. Złamały wolę kami. Nie trzeba było być shugenja żeby wyczuć gniew żywiołu. Ale żadna z kobiet nie przerwała zadania. Nienaturalnie wygięta do tyłu Kayami właściwie lewitowała nad matą. Miała zamknięte oczy, zapamiętywała wszystkie szczegóły położenia domku, w którym więziono dziecko. Skoncentrowana Miruko usiłowała trzymać duchy wody w ryzach.
Ciecz w szklanej bańce bulgotała. Za chwilę naczynie pęknie, a woda, która na moment przybierze kształt fali, wyrzuci potłuczone szkło w stronę obydwu shugenja. Ale żadna z nich nie poczuje drobnych skaleczeń, bo Kayami będzie opisywać Miruko miejsce, które widziała. A potem pospiesznie wyjdą, bo ich zaklęcia z pewnością przyciągną niechcianą uwagę. A one dwie zgadzały się teraz całkowicie, choć Miruko nie powiedziała ani słowa. Trzeba powiadomić całą Wiśniową Świecę i natychmiast wyruszyć do budynku w lesie.

***

Ale kiedy Kayami otworzyła drzwi, stanęła naprzeciwko Shosuro i leżącego w kałuży Fujity. Świat przez chwilę wirował jej przed oczami.
- Tokage –san, puść go – wychrypiała.
Chciała żeby zabrzmiało to pewnie, ale nie miała takiej władzy nad swoim głosem. Słowa było ledwie słychać.
- Puść go, Tokage –san. Nie godzi się tak traktować samuraja.
Nadal mówiła cicho, ale tym razem przynajmniej wyraźnie.
- Powtórz mi tę prośbę – poprosiła Takejiego.
Patrzyła na Shosuro. Nie rozumiała tego, co Skorpion robił. Być może wiedział, co łączy ją i Takejiego, bo taką miał naturę, zdobywał informacje i wykorzystywał je, ale nie rozumiała czemu chciał jej przekazać władzę nad życiem Lwa. Miała dziwne wrażenie, że przede wszystkim z ciekawości.
Dłonie Skorpiona rozluźniły się i powoli odsunął ostrze. Podniósł się niespiesznie. Po nim zrobił to Lew.
- Koso Ischizo prosił o przekazanie, że pragnąłby z tobą Koso-san porozmawiać najszybciej jak to będzie możliwe.
Po twarzy Lwa nie dało poznać się emocji, ale nie ustrzegł się lekkiego drżenia głosu.
- Dlaczego prosił ciebie? - język nadal odmawiał jej posłuszeństwa, wypowiadał na głos rzeczy, które myślała. I nadal nie patrzyła na Takejiego.
- Wybacz Takeji-san to pytanie. Jak Ischizo chce się ze mną spotkać?
- Byłem w pawilonie, który zajmuje podczas rozmowy, którą toczył z możniejszymi ode mnie. Prosił, bym przyszedł tutaj i zaprosił Cię do niego. Wtedy nie padało. To chyba jednak nie odwołuje jego słów.
Przez chwilę milczała. Noc była chłodna i robiła się coraz ciemniejsza. Ale twarze wszystkich obecnych widziała wyraźnie. Słyszała dźwięk stali dobiegający z głębi pawilonu. Tam biegła Miruko. Shosuro został, widać uznał, że tu rozgrywa się ciekawszy spektakl. Byli jeszcze Risu i Daidoji Namuko. To dobrze, bez świadków nie doszłoby do tej rozmowy.
- Takeji-san powiedz mi – Kayami wreszcie podniosła na Lwa wzrok, ale coś w jej tonie spowodowało, że tamten go odwrócił – Nie – powiedziała i wyciągnęła rękę w stronę brązowowłosego bushi – Proszę, spójrz na mnie. Jesteś mi to winien.
Mężczyzna niechętnie i powoli z powrotem spojrzał na Żurawkę.
- Dziękuję … – wyszeptała Kayami – …powiedz mi, Takeji - san, czy czasem żałujesz, że go zabiłeś?
Milczenie trwało długie sekundy. Deszcz wdzierał się na zadaszony taras.
- Gdybym odpowiedział na to pytanie, zdradził bym mojego daimio. Jego wola jest dla mnie ważniejsza od spokoju twojego ducha, Koso-san.
Tym razem głos Fujity nie zadrżał, ale też nie był twardy jak zazwyczaj. Raczej taki, jakim rodzic tłumaczy dziecku skomplikowane kwestie. Wstał by odejść. Ukłonił się Koso, potem Skorpionowi a na koniec tym, którzy jeszcze stali obok. Odszedł nie odwracając już się.
- Pasował by do nas - powiedział Shosuro - lojalność, honor i kłamstwa bez wahania.- Skorpion uśmiechał się szeroko. - Zobaczymy kto przeżył? - wskazał na pawilon, skąd nie dobiegały już odgłosy walki.
Kayami patrzyła na plecy oddalającego się mężczyzny.
- Idź – powiedziała do Skorpiona – Mnie to nie obchodzi, a nie będę patrzeć na czyjeś zwłoki. Za pół godziny wyruszam z plaży po nasze rzeczy. I dziecko. I nie czekam na spóźnialskich. Wybacz – ukłoniła się pospiesznie i zawróciła.

Do kwatery w Wiśniowym Pawilonie biegła.

***

„Zdradziłby swojego dajmio” Nikt nie musi odpowiadać za siebie, każdy ma jakąś wymówkę. Może poza cesarzem. A ona? Ona jest tak głupia, że aż żałosna. Uwierzyła w jakieś wizje, nemezis, dusze mszczące się na sobie od wieków, wyjaśniła niedorzeczną śmierć i przyjęła na siebie winę za śmierć syna. Wszystko po to żeby nadać jakikolwiek sens, choćby okrutny, czemuś, co go wcale nie miało. Mój dajmio! Pies! Same psy! Pozwolenie na sepuku. Śmieszna! Nie, och Koso –sama, nic a nic nie obchodzi mnie twoje pozwolenie. A zemsta? Na psie? Jest głupia, ale nie tak bardzo. Pies jest jej obojętny.
Zemsta zresztą też.
To już koniec.
Trzeba tylko spróbować uwolnić dziecko.

Z pokoju zabrała jedynie wakizashi. Na resztę Wiśniowej Świeczki czekała tylko tyle ile zapowiedziała Shosuro.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie
Hellian jest offline  
Stary 23-11-2010, 15:18   #33
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
- Głupi, stary wariat - mruknął Jednorożec gdy mijali w biegu opustoszały już pawilon Pijanego Pająka - Nic z tego nie zrozumiałem!
Nie musiał nawet tego mówić. Jego mina bardzo wyraźnie odzwierciedlała całkowity brak pomysłu i irytację na sędziwego obserwatora, które kotłowały się w głowie pod przemoczonymi, lejącymi się z nieba strugami wody, włosami.
- Jakby się nie dało wprost! - przekrzykiwał wiatr i dudniący o kałuże i dachy deszcz - Kto to słyszał, żeby sobie gry urządzać i żarty stroić z osób, które na zawszony łeb oni, przychodzą z prośbą o pomoc?!
Numiko nie odzywała się. Biegła przodem do najbliższego schronienia jaki dawała altana naprzeciwko łaźni. Nie mógł nie zauważyć, że przylegające do pleców kimono dziewczyny doskonale ukazuje jej trenowaną zapewne przez lata wspaniałą figurę.
Wpadłszy pomiędzy modrzewie otaczające altanę skryła się pod spadzistym dachem porośniętym dzikim powojem i z ulgą wyjęła z misternej fryzury ozdobne kanzashi. Włosy opadły kaskadą na jej ramiona, a ona sama raz tylko obejrzawszy się z nieśmiałym cieniem uśmiechu na Jednorożca usiadła na ławce. Skryta pod jedną z gałęzi i wpatrująca się w ziemię. Po chwili wzięła modrzewiowy patyk i zaczęła pisać po suchej w tym miejscu glebie.
Risu przez chwile nie zwracał uwagi na nią. Z niedowierzaniem i otwartymi ustami patrzył się w niebo. Na jego usprawiedliwienie można dodać, że było na co. Od strony morza na ląd napływały kłębiaste tumany czarnych chmur sporadycznie rozbłyskujących wyładowaniami.
- W życiu nie widziałem takiej nawałnicy – mruknął – Ale wichry... Wściekłe jak przeklęte onikage...
Przetarł twarz jakby miało to sprawić, że gdy spojrzy ponownie, niebo będzie już spokojne. Zamiast tego usłyszał głos Numiko.
- Zwycięzca wie gdzie toczy się turniej - powiedziała skończywszy pisać.
Risu przez chwilę wahał się nie mając ani trochę ochoty na zagadki, ale w końcu podszedł i kucnął obok niej.
- Każdy wie gdzie toczy się turniej - burknął odwróciwszy się od napisanego zdania... ale tylko na chwilę.
- To była podpowiedź dotycząca kradzieży. Pytanie co kryje się pod słowami „zwycięzca”, oraz „turniej”...
Jednorożec podrapał się po podbródku. Przenośnie, przerzutnie i inne słówkowe porównania lubił równie mocno co spiskowanie i knowania. Czyli w ogóle. Ale z drugiej strony jeśli starzec nie był wariatem to na pewno wiedział komu podpowiada. I podpowiedź mógł dopasować do sposobu rozumowania pytających...
- Zwycięzca to ten, któremu się udaje. Wygrać? Odzyskać skradzione przedmioty? A skoro wie gdzie toczy się turniej... to to go wyróżnia od tego, który przegrał - próby klejenia wniosków z teoriami były jak krzyżowanie losowo wybranych koni ze stada. Mała szansa na coś dobrego... ale nie zrażał się. Numiko słuchała uważnie - Ten który przegrał nie wiedział. Myślał, że gdzie indziej... Umknęła mu ta ważna rzecz... Może nam też coś umyka?
- Czyli kradzież nie jest tylko próbą osłabienia naszej motywacji?
- Nooo... może?
- Dla nas Risu strata jest symboliczna, ale dla Miruko... Choć nawet wtedy może być w tym prawda.

Ponownie wzięła gałązkę i napisała na ziemi kolejne zdanie.
- Dziecko poprowadzi ścieżką krwi, a miłość, bólu.
Przez chwilę oboje milczeli.
- I tak, źle i tak nie dobrze - odparł Risu nie mając tym razem pomysłu.
- Nie do końca. Bo krew, jeśli nie jest bólem to musi być śmiercią. Tylko nie wiem jak to dopasować do dziecka Miruko. W jaki sposób uzdrowicielka może kierować się miłością nie podążając jednocześnie za dzieckiem?
- Może znowu nie chodzi o dziecko dosłownie? -
zaproponował Jednorożec - Albo nie o jej dziecko?
Jak przez mgłę przypomniała mu się wczorajsza rozmowa z Koso Kayami...
Znów milczeli przez pewien czas, aż tancerka ponownie nakreśliła na ziemi tym razem trzecią wskazówkę.
- Wróg może zabić ciało, może zabić duszę. Ale nie honor. Honor może zabić tylko przyjaciel, brat i kochanka. Kto zachowa honor mając dwójkę lub trójkę w jednej osobie?
- Pozornie oczywiste -
zaczęła - ale brzmi bardziej jak usprawiedliwienie niż wskazówka.
- Ktoś stracił honor?
- Bo miał w jednej osobie przyjaciela i brata?
- Lub przyjaciółkę i kochankę...
- Może kradzież jest tą stratą honoru, a winny jej został do tego zmuszony...

Risu uśmiechnął się. Młoda Żurawka również. Ciekaw był, czy Hanu wiedział o niej.
- Dlaczego Yuki nigdy o Tobie nie wspominała?
Tancerka odwróciła spojrzenie na pokreśloną ziemię i w ostatnim wersie tuż przy swoich stopach nakreśliła ostatnią wskazówkę.
- Jest jeszcze Maho
- Zmuszony do kradzieży praktykuje szarlataństwo? To bez sensu.
- Chyba, że... Powinniśmy Risu zapytać o to wszystko naszego smoka. On też mówi zagadkami. Inaczej możemy zaraz dojść do bardzo niebezpiecznych wniosków.

Była wyjątkowo poważna tym razem. Wręcz spięta. Risu w odpowiedzi kiwnął tylko głową. Biegnąc popędzili do swojego pawilonu. Deszcz nabierał na sile.

***

Wylewająca z kałuży woda wdarła się chciwie do nadal suchej altany. Wyżłobiony w miękkiej glebie wersy szybko utonęły w jej niepowstrzymanym strumieniu.

***

Po drodze u wyjścia z pawilonu herbacianego czekała ich jednak niespodzianka. Oboje instynktownie zatrzymali się czując wiszący w powietrzu dramat. Skorpionie wakizashi nieruchomo dotykało grdyki Lwa z drużyny przeciwnej, a przypatrująca się temu Kayami. Ciężki zapach burzy przyśpieszał tętno Jednorożca. Najchętniej wycofałby się zostawiając sprawy ich właścicielom skoro widać już było, że Wiśniowa Świeca ma sytuację pod kontrolą. Ale niemal wpadli na tą trójkę...
Wyglądało na to, że Lew został podwójnie upokorzony. Raz przez wyższość skorpiona, a dwa przez spojrzenie Kayami. I znosił to tak jakby na to zasłużył. Jakby honor nie liczył się tu jego, a tego kogo reprezentował.
- Kto zachowa honor mając dwójkę, lub trójkę w jednej osobie? - szepnęła do niego Numiko. Skąd taki pomysł na podstawie jednej tylko sceny? Ależ te zagadki były głupie...
Kayami odeszła. Nawet na nich nie spojrzała. Ale chyba nigdzie nie patrzyła. Spojrzenie wiśniowej żurawki błądziło gdzieś po zakamarkach jej duszy... Za to w środku chyba doszło do kolejnej awantury. Skorpion posławszy Lwu uśmiech przypominający w wymowie serdeczne poklepanie po ramieniu kogoś kto pokpił sprawę, szybko wszedł do środka. Mijając strzepującego z kimona błoto, Lwa, również wpadli do pawilonu.

***

- Ocipieliście??!!
No dobrze. Risu był samurajem z krwi i kości. Prawowitym oficjalnie reprezentantem cenionej na żurawim dworze rodziny Ide. Rodziny, która wniosła do domu Kakita wiele bogactwa na drodze korzystnych dla obu stron umów. Temimo było jednak bardzo daleko na rubieżach Rokuganu. Po drewnianym dworze koniarzy-dyplomatów swobodnie biegały szczury i oposy, a młodzi samuraje otrzymywali to samo wykształcenie co większość heiminów na wschodzie. Ponadto czas najczęściej spędzali nie wśród bibliotek, mistrzów origami i ogrodów, a właśnie na rozrywkach o wiele bardziej trywialnych jak na przykład obrzucanie się owczymi odchodami z dzieciarnią z lokalnej wsi. Obyczaje więc i język jakim dusza Risu nasiąkła za młodu mogły budzić wśród co lepiej wychowanych samurajów przynajmniej szokujące zgorszenie. Używanie przekleństw gaijinów do tych obyczajów w pełni należało. Dlatego też to nie wakizashi Jednorożca, które z metalicznym zgrzytem zbiło uderzenie Mayu skierowane w nieuważnie odwróconego w stronę Miruko, Kakity, a właśnie nieświadomie wypowiedziane magiczne zaklęcie sprawiło, że zarówno trójka Żurawi, Skorpion, oraz Lwica spojrzeli wpierw na Risu, a potem na siebie.
- To tylko głupia próba, a wy jeszcze nim dochodzi do najważniejszego starcia, rzucacie się na siebie jak wilki przez jakieś własne małostki! Mamy pół dnia! I tylko parę wskazówek by znaleźć skradzione przedmioty i pokazać swoją wartość! Ugh! - mruknął na koniec gardłowo jak to się zwykło robić na zachodzie dla podkreślenia znaczenia wypowiedzianych słów i przeklął ponownie po temińsku. Tego jednak na szczęście nikt już nie zrozumiał.
Schował ostrze i wyraźnie zły odwrócił się i nie czekając na Numiko wyszedł pośpiesznie.

Naprawdę go to zdenerwowało. Każdy miał tu jakąś prywatę i nic poza nią go nie interesowało. Jakby ten cały turniej był potwarzą dla maluczkich Ide którzy myśleli, że to naprawdę zaszczyt, a nie jedynie pretekst do rozwiązywania porachunków. Oj, słyszał Risu jak się takie rzeczy załatwiało na zachodzie. Grupa koniarzy najeżdżała obóz drugiej, śpiących mężczyzn wystawiano na ośmieszenie poprzez jawne pokazanie im jak żałośni z nich wojownicy bez gaci, a kobiety się porywało do siebie. A nie... czajenie się, puste uśmiechy i nóż w plecy... A jak przychodzi co do czego to każdy o czubku swojego nosa...

Piorun, który walnął tuż niedaleko w plażę wyrwał go z samonapędzającej się złości.

Ależ zmókł na tym deszczu...

Oby smok był w pawilonie...
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 26-11-2010 o 00:17.
Marrrt jest offline  
Stary 26-11-2010, 10:06   #34
 
Bothari's Avatar
 
Reputacja: 1 Bothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumny
[media]http://www.youtube.com/watch?v=N00XKtROddc&feature=related[/media]

Lało, jakby kami chciały przygnieść do ziemi nie tylko trawy czy drzewa, ale również ludzi, zwierzęta i domostwa. Jakby woda wypowiedziała wojnę ziemi i pragnęła zniszczyć i ją bezlitosnymi ciosami.

Smoka nie było w Wiśniowym Pawilonie. Zdołał wyruszać z Kayami. Gdy pozostała dziesiątka stanęła na plaży - ich dwójka już tam stała. Przemoczeni. Nikt nie mówił ani słowa. Wszak Numiko zdołał w Pawilonie przekazać wszystko czego dowiedział się z nerwowych gestów Miruko. Teraz zresztą i tak nikt nic nie usłyszy. Sam deszcz zagłuszał wszystko tak, że trzeba by chyba krzyczeć. A dochodziły jeszcze gromy i błyskawice. To w zasadzie tylko w ich świetle widzieli cokolwiek. W środku dnia nastała nieprzenikniona noc.



Ruszyli. Krok za krokiem i noga za nogą. Pogrążeni we własnych myślach, własnych światach. Żurawie shugenja szły przodem. Z ponurą determinacją wypisana na twarzach. Pochód zamykał Skorpion. Demoniczna "twarz" jego maski wyglądała teraz naprawdę przerażająco.

* * *

- Nie odpowiedziała Panie.
- W takim razie my nie będziemy czekać, Koso-san.
- Oczywiście. Czy jak przybędzie, mogę jej przekazać tę dobrą nowinę?
- Tak.

Wymieniono tytuły i słowa pożegnania. Dostojny gość odjechał.

* * *


Kami zebrały się w siłę i ruszyły ku lądowi zdecydowane przykładnie ukarać tych, co ośmielają się stawić im czoło. Kilku drobnych ludzi, pomarszczonych i starych, takich jakich nazywają czasem "mistrzami", postawiło swoją moc, by powstrzymać nadciągający żywioł. Na nic. Kilku calowa na razie fala wody nieubłaganie zbliżała się do osady. Tysiące kami - małych i ogromnych - pędziło ją ze sobą. Byle szybciej, byle szybciej ...

* * *

Wkroczenie w las nie przyniosło ulgi. Z drzew lały się strugi wody. Gałęzie boleśnie chłostały. Stopy zapadały się w mokrej ściółce. Tempo marszu spadło jeszcze bardziej. Teraz było już na prawdę krok z krokiem. Najsłabsze z całej grupy parły jednak do przodu. Wyraz zaciętości na twarzy nie zmienił się. Inny był jednak powód. Teraz się bały. Wszystkie trzy czuły nadciągająca falę. Wszystkie trzy zorientowały się, że ta burza to dopiero przedsmak. Że to zwiadowcy albo harcownicy armii Wody. W którymś momencie, pomimo zmęczenia - zaczęły biec. Pozostali chcąc nie chcąc ruszyli za nimi. Dopiero jaskinia zwrócona wejściem na północ stała się ich schronieniem. Tam usiedli. Tam Hoshi rozpaliła ogień, który pozwolił poczuć ciepło. Jednak mokre drewno paliło się bardzo słabo.

Wtedy nastąpił grom, hałas przekraczający wszystko co do tej pory słyszeli. Przestraszeni spojrzeli ku wyjściu. Nie minęło dziesięć oddechów, gdy przez jaskinię przelała się fala wody obalając wszystkie drzewa w okolicy. Nie ustała na tym. Szła dalej. W duchu dziękowali Fortunom, że jaskinia prowadziła pod górę. Małe ognisko ocalało. W świetle kolejnych błyskawic przyglądali się miejscu, które jeszcze minutę temu było lasem. Teraz zaś stało się ogromną połacią powalonych drzew, rzuconych kamieni i piasku oraz sterczących wszędzie kikutów. Rozciągająca się na wiele mil dookoła, chaotyczna palisada. A przecież burza wcale nie umilkła ...

* * *

- Kayami - Numoku zrezygnował z jakiejkolwiek etykiety - Miruko pyta, czy dom z wizji był wystarczająco daleko od brzegu

W tym samym czasie Smok pokiwał głową.

- Zwycięzca wie, gdzie toczy się turniej? - spojrzał na Risu i Numiko - Zwycięstwem dębu jest żyć tysiąc lat. Zwycięstwem gołębia - trafić do karmnika. Myślę, że Wiśniowa Świeca właśnie stała się zarówno dębem jak i gołębiem

Dwa kroki dalej w krabie obudziło się poczucie obowiązku.

- A może powinniśmy wrócić do osady i ... zobaczyć co zostało i ... pomóc komuś?

W odpowiedzi Miruko zamigała gwałtownie. Kolejny błysk ukazał jej twarz. Nikt nie miał wątpliwości. Ona szła po dziecko.

* * *

Fala tsunami runęła na głowy mieszkańców osady. Część została ostrzeżona przez shugenja i biegła właśnie ile sił w nogach jak najdalej od brzegu. Nikomu ta sztuka się jednak nie udała. Fale sięgneły wszystkich. Tylko w jednym zakątku osady shugenja skupili swoje siły i zdolności by uratować jeden budynek i jedną osobę. Fala uderzyła kpiąc sobie z ich zdolności i wiedzy.

* * *

- Jestem wolny ... - powiedział nagle Skorpion - turniej się zakończył ... - radość w jego głosie była niepokojąca.
 

Ostatnio edytowane przez Bothari : 26-11-2010 o 10:57.
Bothari jest offline  
Stary 06-12-2010, 00:35   #35
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Przez te chwile, kiedy wyprawa ratunkowa była tylko szaleńczą ucieczką czuła ulgę. W biegu, który był właściwie ponad jej siły nie wiele było miejsca na co innego. Żywioł stawiał opór ścianą deszczu, który chłostał i utrudniał orientację i trzeba było skupić się na biegu, na stopach grzęznących w miękkim gruncie, kimonie tak ciężkim od wody, że utrudniającym ruchy, oddechu, który nie nadążał za ciałem.
Biegli bo od tego zależało ich życie, obok ludzi konie Jednorożców wiedzione instynktem, spłoszone niemal w tym samym stopniu co trzy shugenja.

***

Wypatrzona przez Jednorożców jaskinia przyniosła im ratunek. I w końcu, przy wątłym ogniu, zaczęły padać prawdziwe słowa.

-Wolny? – słowa Shosuro ją rozbawiły, roześmiała się więc ponuro, choć zaraz zawstydzona zamilkła. Nieładnie kpić z czyichś złudzeń, zwłaszcza tych pięknych.

- Masz rację Hida –san – kiwnęła głową na słowa Kraba. – Choć przed podjęciem decyzji, kto, w którą idzie stronę, chciałabym zadać kilka pytań.
Pierwsze jest najciekawsze. I jest do ciebie Kamikamu. Czy w turniejowym miasteczku był syn cesarza?

Drugie do ciebie Buri. To będzie niegrzeczne - uśmiechnęła się Smoka - Czy jesteś jedynie zarozumialcem, który niewiedzę ukrywa pod maską wieloznaczności, czy może jednak wiesz o co naprawdę rozgrywała się ta gra?
Trzecie do was Miruko i Hoshi. Czy potraficie odgadnąć, co mgło aż tak rozgniewać kami wody? Przez chwilę nawet pomyślałam – uśmiechnęła się do Miruko – że to my szukające twego syna, ale to byłaby najdziwniejsza rzecz jaka w życiu mi się przydarzyła, bo z całym szacunkiem dla twoich umiejętności i z mniejszym dla moich, myślę że nie byłybyśmy w stanie tego dokonać.
Czwarte pytanie oczywiście do ciebie Shosuro. Czy twoja wolność oznacza, że teraz stąd odejdziesz?
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie
Hellian jest offline  
Stary 06-12-2010, 09:58   #36
 
Bothari's Avatar
 
Reputacja: 1 Bothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumny
Pierwszy odezwał się Buri - Gniewasz się na słowika, że nie ryczy jak Lew? - uśmiechnął się leciutko - To co wiem, jest tylko promykiem w ogromnej, ciemnej jaskini. Nie oświetlę niczego, ale mogę wzmocnić nadzieję. Z zagadki starszego Togashi rozumiem tyle, że nie turniej jest ważny a ktoś kto para się Maho - magią ciemności, krwi i cierpienia. Jednak to, w jaki sposób podejdziemy do rozwiązania problemu ma znaczenie. Jedną z dróg, jest iść za dzieckiem Miruko. Druga, to ta której nie widzę. Droga miłości. Ktoś tu jest zakochany, albo ma jakies dylematy w tej materii? - spojrzał na wszystkich po kolei. Miruko, Numoku, Hoshi i Moroto lekko uciekali przed badawczym wzrokiem. - Teraz jeszcze objawiła się nam trzecia droga Hida-san. Ty ją zaproponowaleś. Droga lojalności, czyż nie? Tylko albo nie prowadzi ona do celu ... albo układający naszą zagadkę o niej nie widział. - skłonił się Kayami, na znak, że skończył.

- Jestem wolny, Kayami, bo mogę postępować tak jak mnie uczono i jak jest dla mnie naturalnie. Nie jestem już wiązany słowem mojego przełożonego nakazującym mi działać inaczej. Dwa dni temu przestawiłem się jako Wybrakowany Skorpion. Teraz moje żądło odrosło. - nie zdjął maski, ale głos zdradził ironiczny uśmiech, który musiał pojawić się za nią. - Nie zamierzam też stąd odchodzić. Jeżeli pozwolisz ... pójdę u Twojego boku. - ponowny uśmiech? Ciężko się czyta maski Skorpionów.

- Koso-san ... tak. I z tego co wiem już raz uratowałaś go. Nie jest to chyba następna tronu, bo jego kiedyś widziałam. - Skorpion, Krab i Feniks pokiwali głowami. Dla nich także było to jasne.

I wtedy odezwała się Hoshi - Koso-san ... nie wiem co mogło tak rozgniewać Kami. Mogę tylko przypuszczać ... shugenja posługujących się żywiołem Wody było tu najwięcej. Wiele jest chwil w których ktoś mógł obrazić Kami ... tak jak wy to zrobiłyście. Być może miarka się przebrała. Na dodatek ... chyba mistrzowie próbowali osłonić kolejny labirynt przed podpaleniem. Może ... popełnili jakiś błąd? Padły tu też słowa o maho. Nie ma bardziej wrogiego krwawej magii żywiołu niż woda. Aby wiedzieć coś na pewno, trzeba by porozmawiać z Kami a na to się nie odważę.

- Należy zawsze uderzać w najczulsze miejsce wroga. Cóż jest dla nas ważniejszego niż cesarski syn? Jak łatwiej zabić człowieka, niż przy pomocy rozgniewanych duchów? A jezeli maho łatwo drażni wodę ... czy możemy wykluczyć iż to celowe? - Buri skłonił się ponownie.

- Ja waham się tylko z jednego powodu. - dodał Krab - czy jesteśmy w stanie tam dotrzeć na tyle szybko, by się do czegoś przydać. Bo może więcej uczynimy łapiąc tego przyjaciela Oni. Przy cesarzu było wystarczająco wielu znacznie lepszych od nas, by mu pomogli. A jeżeli nie spełnili swojej roli ... to i my teraz zapewne niewiele zrobimy. Z drugiej strony ... jest wśród aż trójka shugenja ...
 
Bothari jest offline  
Stary 09-12-2010, 00:33   #37
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Za dnia córka ojca swego, wędrowca niestrudzonego
śladem jego iść pragnie z rześkim entuzjazmem
Nocą zaś daymo swej służka, bezmiernej błękitu siły
wiernie powraca do niej, by rankiem znów ulec pragnieniom



Buruberu i Płosząca Wrony wyjątkowo i wbrew swoim najbliższym, bezsprzecznie się zgadzały. Burza mówiła. Głosem nienawistnym i nieposkromionym. Takim samym jak przemawiał samum – duch stepu. Panna Wojny i Risu jednak nie wdawali się ze zwierzętami w dyskusję. Teraz liczył się czas i oba konie musiały to zrozumieć. Ciężkozbrojna na ogół Otaku przez chwilę wahała się, czy naprawdę zostawić bezcenny rodowy barding, ale widząc, że Risu jest już gotowy zdławiła żal żołnierskim obowiązkiem i z chłodną miną skinęła na niego, że mogą ruszać. Ruszyli galopem wyjeżdżając ze stajni, alejkami osady prosto na plażę, skąd parę chwil temu wyruszyli pozostali. Pioruny uderzały o wzburzone morze gdy cwałując dojeżdżali do przesuwającej się grupki samurajów.

Z gościnności grzbietu Buruberu po chwili wahania skorzystała Numiko. Risu zaproponował również to samo Kayami, bo ogier bez problemów nosił dwie osoby, ale żurawia shugenya tak jak i pozostałe zresztą, była w tej chwili jakby nieobecna. Albo obecna gdzieś w tych groźnych chmurach tocząc jakąś niemożliwą do ogarnięcia umysłem Risu walkę. Machinalnie pokręciła głową więc nie nalegał prowadząc za uzdę niewyględnego bułanka, który co i rusz nerwowo machał łbem gdy jakiś piorun uderzył bliżej tudzież jaśniej. Jednorożec wiedział ile zwierzę daje w tej chwili z siebie zaufania. Mało który rumak ze wschodnich prowincji byłby zdolny do czegoś takiego...

Na oblewanej gęstymi strugami deszczu polanie nie znaleźli spodziewanego miejsca na odpoczynek. Trzeba było wędrować dalej w las. I tylko Fortuny raczyły wiedzieć, czy to co ich teraz goniło to chęć odnalezienia dziecka Miruko i zaginionych fantów, czy też pnący się po plecach niemal każdego z nich strach przed rozjuszonymi mocami dzikiej natury. Właściwie poza bezgłosą shugenya wszyscy mogli sobie zadawać to pytanie...

Prowadząca grupę, obok Kayami, Otaku, pierwsza wypatrzyła schronienie. Wielką jaskinię u zbocza wzniesienia. Wielką na tyle by weszły do niej konie, a osłoniętą na tyle, by nawet tak strasznie jak teraz, zacinająca woda, nie sięgała wszędzie. Znów tylko Miruko weszła jako ostatnia i odwróciwszy się spoglądała gdzieś daleko w las.

***

Inkarnacja życia. Obraz nieskończoności siły. Huk, gwizd i przeraźliwe wycie setek wichrów zderzających się ze sobą w szaleńczych spazmach dzikiej furii.
Risu oczywiście tak by tego nie nazwał. Ale tak to właśnie czuł. Fala pokryła jodłowy las miażdżąc w kilka zaledwie sekund to na co człowiek potrzebowałby tygodni. Zwykła fala, która w nieustającej burzy zdawała się czymś na kształt szponiastej łapy, która sięga za umykającą jej zdobyczą. Morze pragnęło krwi.

Przez kilka minut wszyscy w milczeniu i każdy na swój sposób przeżywali konfrontację z najczystszą siła Fortun. I znów tylko Miruko podeszła do nich jako ostatnia i odwróciwszy się od morza spoglądała gdzieś daleko na leśny grobowiec.

***

- Syn cesarza Rokuganu? - zbyt dużo relacji. Zbyt dużo zbyt dużych spraw. Choć z drugiej strony dawało to wrażenie ciasnoty świata. Raz jeden wyruszyć nad morze i od razu być w tym samym miejscu co młody cesarz... - Hida-san, Twoje wcześniejsze obawy mimo tego co mówisz teraz i tak mają sens. Ja... nie jestem za tym byśmy podjęli jedną decyzję. Należy odnaleźć dziecko Miruko, ale... Do tego nie są potrzebni wszyscy. Ta fala na pewno wielu znamienitych pochłonęła i zaniosła w głębiny, ale tylko Fortuny raczą wiedzieć ile i, co równie ważne, czyich żyć możemy ocalić gdy kilkoro z nas wróci do osady.

Nie chciał by krótka cisza która zapadła po jego słowach tak bardzo się dłużyła.

- Wichry gromadziły ten ogrom wody od początku burzy. To dużo czasu. I przynajmniej tyle samo minie przed następną falą jeśli taka będzie. A ja i Kashiko mamy konie i możemy wziąć jeszcze dwie osoby...
Zreflektował się też, że wypowiada się nie tylko za siebie. Spojrzał pytająco na Pannę Wojny.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 14-12-2010, 09:37   #38
 
Bothari's Avatar
 
Reputacja: 1 Bothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumny
- Konie nie przejdą przez to Kirigirisu - powiedziała wyraźnie zmartwiona koniecznością przyznania się do czegoś takiego Otaku - A na pewno nie Płosząca Wrony. Chyba będziemy musieli je tutaj zostawić i wrócić z siekierkami, by potem utorować drogę. - wyraźnie widać było wahanie obojga jednorożców jednak ostatecznie zdecydowali się iść. Niezwłocznie przystąpili do żegnania się z czworonożnymi przyjaciółmi. Z ust Panny Wojny wypadały ciche słowa pouczenia na temat dobrego prowadzenia się i nie zadawania się z ogierami nieznanej hodowli.

- Do pomocy w osadzie przyda się każdy - powiedział Shosuro - Im więcej nas tam tym lepiej. Najbardziej jednak czarodziejki potrafiące uzdrawiać. Z drugiej jednak strony ... czy kami posłuchają was po czymś takim? To szczere pytanie, nie skorpioni przytyk, bo na magii się nie znam. Z drugiej strony, jeżeli mamy pokonać adepta Maho jak sugerujecie, to właśnie do walki z nim Shugenja przydadzą się najbardziej. Pytanie tylko, gdzie go spotkamy. W osadzie? Czy tam gdzie idziemy po dziecko? Niech każdy opowie się, za którąś z dróg. Być może tak uda nam się podjąć jakaś decyzję. Wyprawa w trzy osoby w dowolnym kierunku nie ma sensu. Po pięć czy sześć .. może już nawet tak. Choć wolałbym w tej sytuacji nie rozdzielać się tak naprawdę. Nie wiemy kim jest wróg, a adepci Maho są zazwyczaj bardzo potężni. Ja już powiedziałem - pójdę tak gdzie Kayami. - głos był bardzo równy i naturalny. Nie sposób było powiedzieć, co kieruje Skorpionem.

Okazało się, że tylko Matsu i Hida chcą wracać do osady, nie licząc stojącego przy koniu Risu, który wcześniej też deklarował pragnienie iścia tam. Teraz oczy spojrzały w jego kierunku. Wszak Numiko przed chwilą powiedziała - Ja pójdę tam, gdzie niespadalny Kirigirisu ... - tak więc od jego słowa zależało, czy wyprawa do osady w ogóle się odbędzie. W cztery osoby i bez shugenja ... choć w zasadzie Kayami też się jeszcze nie wypowiedziała. Każdy jednak zakładał, że pójdzie w las. Po dziecko przyjaciółki.

* * *

Przeprawa przez las była istnym koszmarem. Nadal padało, choć nie było to już oberwanie chmury. Drzewa stanowiły doskonały wiatrołam. Niby wszystkie były powalone w tym samym kierunku, ale gałęzie wystające na boki bardzo utrudniały marsz. Na dokładkę wydało się cały czas, że to już tuż tuż, że fala mogła dotrzeć do domostwa ...

Nie dotarła. Pół kilometra przed celem znaleźli się wśród dumnie stojących, choć bardzo mokrych drzewa o połamanych dolnych gałęziach. "Wywiało" też stąd całą ściółkę i mniejsze drzewka i krzaczki. Dzięki temu nagle maszerowało się bardzo łatwo. Dwieście metrów dalej przekroczyli barykadę z tych usuniętych rzeczy i ... dostrzeżono światła. Shosuro i Otoso ruszyli na zwiady.

- Są przygotowani na nasze przyjście. Dziewięć dziwnych, humanoidalnych istot stoi przed budynkiem, wraz z pięcioma samurajami. Wyraźnie czekają na przeciwnika, który wyłoni się z lasu idąc z tego kierunku co my. W budynku pali się światło, ale żadne z nas nie było w stanie tam podejść niezauważenie. Okna są tylko z tej jednej strony, więc nie wejdziemy do budynku od tyłu. Jest tam zresztą trzech strażników. Chyba też ludzi. - relacjonował Skorpion.

- Ja przez okno dostrzegłam, że w środku są przynajmniej trzy osoby. Jedna siedzi opodal okna, pozostałe stoją naprzeciwko drzwi. - dodała Osa.

Spoglądano na siebie, czekając na jakiekolwiek pomysły.
 
Bothari jest offline  
Stary 18-12-2010, 12:45   #39
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Nie skłamała Kayami mówiąc, iż nie wie co wywołało wściekłość Kami, nie powiedziała po prostu całej prawdy. Hoshi wiedziała, że jej rytuał mógł zdenerwować żywioł, jednakże z pewnością nie na tyle, by wywołać tak potężną manifstację potęg Kami. Coś jeszcze musiało się do tego przyczynić. Pytaniem pozostawało co. Czyżby rzeczywiście działał tu Maho? A może po prostu zbyt wiele osób chciało nagiąć wolę żywiołu? Tego nie wiedzieli.

Powinna wrócić do wioski, powinna chronić cesarskiego syna, ale gdzieś tam wraz z dzieckiem niemowy był jej honor i bez niego wrócić nie mogła. Brnęła więc do przodu doskonale zdając sobie sprawę, że każda z podjętych teraz przez nią decyzji będzie brzemienna w skutkach. Koncentrowała się na pokonywaniu drogi, byle nie myśleć o obowiązku, który właśnie zaniedbywała. Poczucie winy paliło jednak mocno.

Relacja Skorpiona mocno ją zaniepokoiła, choć nie dała tego po sobie poznać.
“Dziwne, humanoidalne istoty”? Czyli jednak Maho... Nie dobrze...
Miał jej zwoje i syna Miruko. Jeśli źle to wszystko rozegrają życie chłopca stanie się elementem przetargowym, bądź tsukai od razu użyje go do swych przeklętych praktyk. Stary Smok miał rację, dziecko przywiodło ich do ścieżki krwi...
Milczała nie mając dobrego pomysłu na rozwiązanie tej sytuacji. Czekała na reakcję reszty przyglądając się im z namysłem.
 
Blaithinn jest offline  
Stary 27-12-2010, 13:19   #40
 
Bothari's Avatar
 
Reputacja: 1 Bothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumny
Czworo samurajów wyłoniło się z potrzaskanego lasu. Osady nie było nawet widać. Dopiero gdy przyjrzeli się dokładniej i podeszli bliżej ... deski, paliki, kawałki konstrukcyjne dachów a nade wszystko ... ciała. Potrzaskane, poprzebijane drewnem, miażdżone wodą, duszone i topione. Obrzmiałe i obślizgłe. Niektóre nagie inne w resztkach tunik, kimon czy nocnych strojów. Poznawali rzadko kogo, jednak śmierć dosięgała wszystkich, nie bacząc na Niebiański Porządek. Powoli, bardzo powoli zlatywały się owady.

Nie znać tu było ani żywego ducha. Nie poruszali się już służący, nie wędrowali samuraje i shugenja. Zielona sala zamieniła się w piaszczysta łachę ponabijaną palami. Stał tylko jeden budynek ... o ile to właściwe określenie. Pozostały z niego rusztowania bez ścian i dachu. Woda połamała otaczające "cesarski" pawilon podłogi i pomosty. W środku było cicho i pusto. Ostała się jedna krótka ściana, podparta kilkunastoma belkami. Najwyraźniej za nią chowano kogoś bardzo ważnego. Teraz jednak nie było już nikogo. W zamian woda pozostawiła kilka ciał shugenja, którzy w tym miejscu stawiali czoło żywiołowi.

Pierwszy ruch w osadzie wypatrzył Risu. Potem już dostrzeżono je wszędzie. Martwi wstawali. Moc Maho wzięła ciała we władanie. Przeszło tysiąc Oni w samym sercu Cesarstwa ... Czy jednak ktokolwiek z czwórki samurajów przeżyje wystarczająco długo, by zanieść o tym wiadomość?
 
Bothari jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:36.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172