Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2010, 12:24   #21
Knocknees
 
Knocknees's Avatar
 
Reputacja: 1 Knocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputacjęKnocknees ma wspaniałą reputację

Ciągłe paplanie młodego Francuzika doprowadzało go do szewskiej pasji. Dzwonek pokładowy był niczym wybawienie, przynajmniej tak mogło by się wydawać na początku. Zasadniczo do momentu w którym nie spotkał żabojada na pokładzie.
- Ha widzę że zostałeś wychędożony na psią wachtę – Fabien zbliżył się pokazując coś za swoją pazuchą. Elias spojrzał na jego dłonie trzymające butelczynę.
- Mówiłem że czasem dostaniemy coś mocniejszego – francuz wyszczerzył zęby w chytrym uśmiechu. Nie było wyjścia Szczęściarz chwycił butelkę i pociągnął porządny haust rozgrzewając organizm. Spojrzał w niebo, czarne chmury zakrywały większość gwiazd, sącząc drobny denerwujący deszcz. Postawił kołnierz zakrywając kark i ruszył powoli przez pokład obserwując horyzont. Francuz cały czas gadał. Opowiadał o ojczyźnie, okazało się że Fabien pochodził z Paryża. Jego ojciec pracował w stoczni przy okrętach francuskiej floty, matka natomiast zmarła podczas porodu. Jako chłopiec spędzał całe dnie z ojcem w stoczni stąd jak sam twierdził jego ciągot do żeglugi. Ostatecznie nie zanosiło się na to żeby zamknął jadaczkę chociaż na kilka chwil. Z drugiej strony lepsze jego towarzystwo i butelka rumu niż samotne wałęsanie się po pokładzie.
- Powiedz mi Franz jak to się stało że wylądowałeś na tym statku…wiesz mam na myśli kapitana – Elias postanowił w końcu przerwać monolog, widocznie rum zaczynał działać
- Fabien…nazywam się Fabien – odparł nieco naburmuszony
- Przestań drażnię się z tobą – Szczęściarz trącił towarzysza łokciem, tuszując swoją pomyłkę. Powinien lepiej słuchać ludzi, być może to zaoszczędziło by mu tylu kłopotów.
- Ech…wiesz jak to jest z powodu braku laku dobry i kit – Fabien zaczął się wykręcać uciekając wzrokiem. Elias postanowił nie drążyć tego tematu. Przynajmniej nie w tej chwili. Mijali właśnie kajuty oficerskie kiedy usłyszał dziwaczny jęk. Początkowo zdawać by się mogło że to ciężki sen kogoś za drzwiami ale kiedy wsłuchał się mocniej przypominało to bardziej mamrotanie albo cichy śpiew. Chwycił francuza za ramię.
- Słyszysz? – dygnął kciukiem w stronę drzwi do jednej z kajut. Fabien uniósł jedną brew do góry z jednoznacznym wyrazem twarzy patrząc na towarzysza, obrócił się i wychylił ostatni łyk z butelki. Elias wzruszył ramionami i ruszył za nim, jednak gdy stawiał pierwszy krok coś znów dało się słyszeć za drzwiami. Wysunął dłoń przed siebie dokładnie w tym samym momencie kiedy drzwi się uchyliły. Wsadził głowę żeby ukradkiem zajrzeć do środka…coś dotknęło jego ramienia. Poderwał się chwytając kogoś za gardło. Obok jego koi stał Fabien z wytrzeszczonymi oczyma. Elias poluzował uchwyt.
- Cholera musisz przestać to robić – Szczęściarz powoli dochodził do siebie po nagłym przebudzeniu.
- Chodź. Masz psią wachtę i tak się składa że będę Ci towarzyszył – Francuz uśmiechnął się pokazując butelkę rumu wsadzoną za pas – mówiłem Ci już o moim układzie z naszym kukiem? – Fabien szepną rozglądając się po śpiących marynarzach...
 
__________________
Take what you want and give nothing back
Knocknees jest offline