Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2010, 12:25   #37
Bothari
 
Bothari's Avatar
 
Reputacja: 1 Bothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumny
Isabell

Z jeńców nic udało się wydobyć już nic użytecznego, poza dokładnym opisem osoby, która ich wynajęła. W tym czasie panie - bo również służące założyły spodnie i koszule - przygotowywały się do drogi. Gdy wyszły z powozu nawet na moment ucichli. Żaden jednak ani gestem nie zdradził swojego uznania ... wyrażając je tylko spojrzeniem. Żołnierzom wszak nie było wolno a woźnice woleli nie narażać się swojej pani głupim zachowaniem. Jedynie kapitan Felerhar przekazał swoje odczucia leciutkim ukłonem i dotknięciem ronda kapelusza. Podszedł i podprowadził białą klacz, która jechała z oddziałem. Zaraz za nim przystąpiło dwóch wojaków z końmi dla służących.

Wskok na siodło udał się baronessie fenomenalnie. Nie skorzystała nawet z podstawionych dłoni, co również wywołało na twarzy kapitana uśmiech zadowolenia. Na tym jednak sukcesy się zakończyły. Krótkie nóżki nie sięgały strzemion. Gunther nie dał się zbić z pantałyku. Szybko zaczął je skracać tyle że ... aż tak bardzo się nie dawało. Sytuacja stawała się wręcz komiczna. Szczególnie dla jednego z żołnierzy, który aż odwrócił się by na jego twarzy nie znać było uciechy. Okazanie jej mogło się dla niego skończyć wszak gorzej niż śmiercią ...

- Wybacz baronesso, lecz bardziej nie uda mi się skrócić strzemion tutaj. Zapewne jakiś rzemieślnik w wiosce czy karczmie nam pomoże. Czy zechcesz do tego czasu pojechać wraz ze mną? Jagan poniesie nas oboje bez trudności.

Lekki rumieniec zawstydzenia nie umknął uwagi postronnych, ale ... baronessa się zgodziła. Tylko czemu Marianne uśmiechała się jak zadowolona z siebie kotka? Baronessa nie bez trudu (ale z gracją) wspięła się na bojowego rumaka kapitana. Tu nawet nie można było marzyć o dosięgnięciu strzemion. Gunther zaś szybko wskoczył zaraz za nią. Szczęściem - nie używał ani rycerskiego siodła, ani kordyjskich wysokich siodeł tylko agaryjskiej niskiej łebki z kula i oparciem z tyłu.

Od tej chwili drobna Isabell zniknęła prawie pomiędzy trzymającymi lejce ramionami. Było nawet dość wygodnie.

- Jeżeli wiozę teraz tak drogocenny ładunek, to musimy zmienić nieznacznie szyk. - powiedział niegłośno. Także wydawane przez niego rozkazy były teraz o wiele cichsze a żołnierze podjeżdżali po nie. Chwilę później - oddział ruszył. Najpierw jechał jeden z żołnierzy (imieniem Deor, ponoć zwiadowca), potem samowolnie - Bianka (z pasem z czterema wojskowymi pistoletami zawiązanym w talii, co już wyglądało nieomal komicznie), potem Jagan z dwojgiem swoich pasażerów, dalej (po kilku minutach już w sporym oddaleniu) Marianne i dwóch kolejnych żołnierzy, dalej kareta i wreszcie - reszta oddziału. Straży tylna stanowił tylko jeden wojownik.
- Niech baronessa poda mi pistolety i postawi nogi na olstrach. Będzie znacznie wygodniej.
Wygodniej faktycznie było, tyle, że teraz chcąc nie chcą znacznie bardziej wtulała się w mężczyznę. Rozmowa toczyła się powoli. Jak zwykle przyjemnie choć nie była tak luźna jak zazwyczaj. Najwidoczniej i myśli kapitana coś zajmowało.

Inez i Isabell

Podróż pani doktor przebiegała szybko i bez zakłóceń. Zdobyczne figurki nie jeden i nie dwa razy wyjmowane były i oglądane przez oboje naukowców. Spotkanie obu grup nastąpiło na rozstaju dróg wieczorem, gdy słońce uznało, że czas wreszcie schronić się za wierzchołkami drzew.

Wyjechawszy na rozstaje baronowa dostrzegła najpierw jednego z żołnierzy oddziału, potem nową służącą swojej towarzyszki a na końcu ... samą Isabell wtuloną plecami w kapitana. Brew pani doktor odruchowo powędrowała do góry. Felerhar wszak obejmował swoją pasażerkę w pasie. Kilka sekund później baronessa spąsowiała na twarzy (szczęściem przy tym świetle nie było to doskonale widoczne a tylko ociupinkę).

Do gospody było tylko kwadrans jazdy ...
 

Ostatnio edytowane przez Bothari : 19-11-2010 o 12:36.
Bothari jest offline