Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2010, 21:17   #64
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Przytulił się mocno do Enoli, nocy po tym dniu, w którym zobaczyli obcego. Jak zwykle oddalili się od reszty, dlatego mogli cicho rozmawiać bez przeszkód. Nie spali.
- Musimy go zostawić. W jego oczach jest... zbyt wiele złych emocji.
- Widziałam spojrzała na niego wzrokiem, w którym zagościł lęk Nie chcę, żeby zrobił nam krzywdę. Dang, kiedy? Kiedy nie będą widzieć? Teraz boję się, że próbowałby nas zatrzymać.
- Nie mam zamiaru mu o tym mówić. W nocy, tym razem robiąc wyjątek od przemieszczenia się bez światła. On nie odróżnia towarzyszy od wrogów, nic nie mówi...
- zadrżał mimowolnie. - Nie tej nocy, gdy są tu obcy. Ale niedługo.
- Nie wiem, co mu zrobiliśmy... ale w końcu też nic o nim nie wiemy. Teraz będę myślała tylko o odejściu.
- Wsunęła ręce pod jego kurtkę obejmując dłońmi ciepłe ciało i przyciągając się jeszcze bardziej - Cieszę się, że jesteś tu ze mną... że jest nas dwoje.

- Nie sądze, że to my cokolwiek zawiniliśmy. Coś wpłynęło na jego zachowanie, może to samo, co zostawiło te blizny? Nigdy się tego nie dowiemy, a ja nie mam zamiaru nawet próbować. Jest dla mnie obcym, skoro jak obcego mnie traktuje.

Nachylił się nad nią i pocałował.
Odpowiedziała żywo, na krótki moment zapominając o zmartwieniach, szybko jednak lęk obudził się znowu, sprawiając, że odchyliła głowę zabierając usta.
- A jeśli nas tak przyłapie?
- Kto?
- Fedd. Żałuję, że zabrał się z nami. Po co? A jeszcze Prost...
- A na czym ma nas przyłapać? Co jemu do tego? Jest duży, nie znaczy to, że może wtrącać się do spraw innych. Nie przejmuj się, nic nie zrobi. A jak spróbuje, to nie bez powodu noszę ze sobą broń.
- Na tym, że jesteśmy zajęci sobą. Ja też mam broń. Nie znaczy to wcale, że potrafię jej użyć przeciwko drugiej osobie. Chociaż myślę, że... że bym to zrobiła.

- Nie myśl o tym. W tym jednym... wciąż uważam, że zdecydowanie lepiej unikać konfliktów. Ciekawe tylko, czy nasze odejście poruszy jego wściekłość i nie zważając na nic postanowi nas ścigać. To w sumie nawet zabawne, jak tak się nad tym zastanowić.
- Wcale nie jest zabawne
- odpowiedziała i wbrew sobie uśmiechnęła się psotnie, gdy wizja goniącego ich olbrzyma wypełniła jej myśli. Przybliżyła do niego twarz w poszukiwaniu ust i zaszeptała zatrzymując się milimetry od celu - Chociaż dreszcz strachu może zmieniać się w coś całkiem innego...
- A w co?
- uniósł brwi pytająco.
Mruknęła coś niezrozumiale i pocałowała go mocno zatracając się w tym całkowicie.
- Kilka chwil leżenia i przestaję się przejmować całą resztą zaśmiała się cicho.
- Gdy będziemy sami, będziemy musieli więcej... uwagi poświęcać otoczeniu.

Uśmiechnął się do niej lekko oddając pocałunek.
- Ciekawe czy odnajdziemy jeszcze jakieś ślady.
Wzruszyła ramionami i przez dłuższą chwilę leżała w milczeniu.
- Ciekawe... Mieliśmy zostawiać też ślady za sobą. Nocne odłączenie się raczej wyklucza coś takiego.

- To możliwe, ale zobaczymy co przyniesie najbliższy dzień. Może już nie będzie po co zostawiać śladów? Od tego miejsca każdy powinien rozważyć podążanie dalsze lub zboczenie do Alice.
- Ty chciałbyś iść do Alice? Teraz?

Zaśmiał się cicho.
- Jestem zbyt uparty, by porzucać tak szybko ten trop.
- Mnie to cieszy. Myślę, że prędko nie zatęsknię za miastem. No chyba, że zmuszą nas do tego okoliczności.
- Nie ma tu wody. To szybko może stać się problemem. Bez niej nikt nie jest w stanie przetrwać, a teren nie wydaje się zmieniać. Gdy przez następny dzień lub dwa będzie to wszystko wyglądało podobnie, będziemy musieli przemyśleć kierunek.


Pokiwała głową
- Pamiętam o tym. Zastanawiałam się... jeśli już opuścimy trop, albo znajdziemy jego koniec, ciągle jeszcze możemy gdybać co się stanie i nie o to mi teraz chodzi. Tylko później, jak będziemy już całkiem wolni, jest jakieś miejsce, które chciałbyś zobaczyć najpierw?
- Jestem miejsce, do którego chciałbym cię najpierw zaprowadzić. Ale niech to pozostanie niespodzianką, póki się tam nie znajdziemy.

Pogłaskał ją czule po policzku.
- A potem chciałbym pójść dalej, tam gdzie jeszcze nie byłem. I narysować nową mapę.
- Niespodzianką?
- ożywione ciekawością oczy błysnęły w ciemnościach. Przygryzła wargę z trudem powstrzymując cisnące się na usta pytania. Przymknęła powieki i wtuliła się bardziej w pieszczącą ją dłoń. - Nie mogę się tego doczekać.
Zamruczał z zadowolenia, gdy się wtulała. Przez chwilę wsłuchiwał się w ciszę pustkowi.
- Cierpliwość to dobra cecha tu na pustkowiu. To wszystko głównie polega na wędrowaniu.
Dziewczyna westchnęła cichutko
- Chciałabym, żebyśmy mieli już to za sobą. Tę jedną rzecz. A teraz jeszcze Fedda.
- Już niedługo...


***

Kolejnego poranka, pomimo wcześniejszych obaw, otwarcie rozstali się z Buźką i Prostem. Potwierdzenie, jakie uzyskał Burke od nieznajomego, nawet jeśli niekoniecznie potrzebne według niej, wystarczyło jednak, by tamci zawrócili ku Bluff, zostawiając im dalszą podróż za konwojem. Enola była z takiego biegu wydarzeń bardziej niż zadowolona.
- Muszę powiedzieć, że od razu czuję się lepiej, bez milczącej postaci Fedda za plecami powiedziała, gdy już nawet sylwetki tamtych nie były za nimi widoczne.
Skinął jej głową, jakby jeszcze nie do końca wierząc, że tamci faktycznie wrócili. O ile zrozumiałe to było w przypadku Prosta, to u Buźki już mniej, w końcu jego agresywna postawa zdecydowanie o chęci powrotu nie świadczyła. Ale poszli. Danga ogarnęło dziwne przeświadczenie, że wolałby już ich nie spotkać w swoim życiu. Przynajmniej tego większego.
- Tak, nieoczekiwany dar od... losu? Musimy go wykorzystać. Ale też nie mam zamiaru pozostawić innych bez wskazówek.
- Skoro Fedd zawrócił nie robiąc problemów, to chyba bez przeszkód możemy zaznaczać kierunek za sobą, tak jak obiecałeś reszcie.

Odetchnął głęboko i odwrócił się w prawidłowym kierunku, ryjąc na kamieniach kilka prostych znaków. Pytajnik, którego znaczenie rozumiał nawet nie znając pisma. Strzałkę. Prost i Buźka wiedzieli co to oznacza.
- No to czas nam w drogę.

Popatrzyła na niego i oparła się pokusie przytulenia się do niego choć na chwilę. Tak jak mówił wcześniej, powinni teraz większą uwagę zwracać na otoczenie. Enola szła więc spokojnie obok uważnie rozglądając się za pozostawionymi przez porywaczy śladami. Poruszanie się we dwójkę po pustkowiu mogło mieć swoje zalety, ale nie było też pozbawione wad i dziewczyna ze wszystkich sił pragnęła stanowić dla Danga właściwe towarzystwo. Zwłaszcza teraz.
- Trochę ciężko uwierzyć, że tak łatwo poszło odezwała się jakiś czas później. Choć z drugiej strony minęły całe trzy dni. Myślisz, że kiedykolwiek tam wrócimy? Jeśli nikt nie zdecyduje się wyruszyć z Bluff za nami, a nam uda się dogonić porwanych... Będą pewnie czekać na wieści..
Wzruszył ramionami. Nie miał ochoty o tym dyskutować, zwłaszcza, że to nie po raz pierwszy. Czy musiał odpowiadać za innych? Niebardzo miał ochotę.
- Co ma być to będzie. Jeśli faktycznie ich odnajdziemy... to co dalej? Przecież nie uda nam się ich odbić. To Bluff powinno samo zadecydować, czy iść, czy czegoś próbować. Jeśli będą siedzieć i rozpaczać, to już nie moja sprawa. Ja podjąłem się tylko odnalezienia porwanych, niczego więcej.
- I tak pewnie nie będziemy mogli zbliżyć się do nich za bardzo. Nie mam szczególnej ochoty, żeby znaleźć się na ich miejscu.
- Zerknęła na niego i uśmiechnęła się przewrotnie rzucając jednocześnie żartobliwym tonem - Ciekawe co byś wtedy zrobił?

- Ściągnął rzemień i stłukł na goły tyłek
- spojrzał na nią wymownie. - Więc lepiej nie kombinuj.
Zaśmiał się, ruszając powoli w drogę.
- Nie widzę powodu, dla którego miałabym - odpowiedziała mu radośnie - Poza tym nie przypominam sobie, żebym zgodziła na ewentualne trzepanie tyłka.
- A kto mówił o zgodzie? Cała kara na tym polega, że odbywa się bez zgody właściciela tego tyłka.
- Coś jeszcze poza wpadaniem w ręce porywaczom może mnie narazić na podobne kary? Pytam z czystej ciekawości, zdaje się, że taką wiedzę lepiej posiadać wcześniej.
- Zastanowię się, ale myślę, że nie. Pozostałe kary wymierzę dłonią. Zdaje się, że może to być znacznie przyjemniejsze.
- Pozostałe? Mówisz jakby jednak miało być ich więcej. I nie kuś, bo jednak zacznę kombinować.
- Zawsze może być ich więcej. Za nieostrożne stawianie stóp. Albo za kuszenie swoim widokiem.

Roześmiał się szczerze.

Spojrzała na niego z udawanym oburzeniem.
- To niesprawiedliwe. Wcale cię nie kuszę, zwyczajnie sobie idę.
Obejrzał się na nią, nie odwracając wzroku przez dłuższą chwilę.
- Niby tak, ale wciąż mogę sobie wyobrazić cię nagą. Sposobność na ukaranie pojawi się zawsze, jeśli będzie potrzeba.
Mrugnęła do niej wesoło i zwolnił, biorąc za rękę.
- Ale możemy się umówić, że wtedy będziesz się musiała na karę zgodzić.
Przełknęła ślinę i oblizała nagle lekko zaschnięte wargi.
- Nie wiem czy mogę zgadzać się w ciemno. – wygięła usta w szelmowskim uśmiechu i potknęła się, zupełnie jak kilka miesięcy temu, na jego wyraźne życzenie. Szaroniebieskie oczy patrzyły na niego rzucając wyzwanie. Zatrzymał się, zastanawiając się nad dalszym działaniem i uniósł głowę, by popatrzeć w czyste niebo.
- Kara i tak będzie musiała zostać przełożona na noc. Chyba, że znajdziemy jakieś miłe i ustronne miejsce. W końcu miała być wykonywana na gołe ciało.
Uniósł brwi, odpowiadając na jej wyzwanie.

Spojrzała na krajobraz przed nimi i uśmiechnęła się widząc w niedalekiej odległości nierównomierne wzniesienie wzgórza pokryte gdzieniegdzie wysuszoną roślinną i zacienionymi jeszcze plamami. Nie odezwała się, ale podobnie jak on spojrzała w górę, ku słońcu i ruszyła raźniej do przodu.
- Do nocy na pewno zapomnisz – rzuciła jeszcze, z niewinną miną powoli ściągając z siebie grubą koszulę.
Roześmiał się, nie do końca zaskoczony nagłą swobodą i ulgą jaką poczuli w związku z zawróceniem Prosta i Fedda. To co robili teraz było niewątpliwie wyzwoleniem tych pozytywnych emocji, nawet jeśli nie było do końca rozsądne. Podążył za nią, trzymając się z tyłu i z ciekawością obserwując jak pozbywa się części ubrania.
- Musimy pamiętać, by trzymać cię tak opatuloną, gdy trafimy do innych ludzi. Twoje... piękno mogłoby przyciągnąć kłopoty.
Obróciła się ku niemu zarumieniona słysząc tak nagły komplement. Bądź co bądź nic do tej pory nie przyzwyczaiło jej do podobnych słów.
- Do tej pory udawało mi się unikać ich całkiem skutecznie. Gdzie indziej ludzie chyba nie będą się tak bardzo różnili. – Odwróciła głowę zerkając pod nogi, a potem znowu spojrzała na niego – Czego jeszcze mogłabym się bać? – rzuciła zaczepnie zdejmując z siebie kolejną bluzkę.
Uśmiechnął się do niej, ale nie zbliżył bardziej, z uwagą obserwując co wyczynia. Ale pokręcił głową na jej słowa.
- Różnią się. Tam będziemy obcy, a żądze mężczyzn są jakie są. Widzisz, nigdy nie nauczyłem się na prawdę porządnie bić, mogę tylko obiecać, że w razie czego na pewno spróbuję.
Wskazane przez dziewczynę miejsce było już blisko, więc zdjął z ramion plecak, rzucając go na piasek.

Wskazane przez Enolę miejsce było już blisko, więc zdjął z ramion plecak, rzucając go na piasek.
- Mam nadzieję, że nie będziesz musiał, a ja nigdy bym.. nie chciałabym, żebyś narażał się w ramach zadośćuczynienia krzywd – Pokręciła głową odpędzając ponury temat i uśmiechnęła się wspinając prędko na podwyższenie i znikając mu na moment za załomem. Gdy ją zobaczył znowu nie miała już na sobie butów, a ze smukłych nóg zsuwały się w dół luźne spodnie.
- Opatulę cię całkiem i zachowam tylko dla siebie.
Zamruczał, gdy odbiegła i sam zsunął z ramion materiał tuniki, jaką owijał się podczas dziennych marszów. Chwilę później odrzucił na bok także koszulę, odnajdując ją wreszcie i z niezwykłą przyjemnością podziwiając ją wreszcie w słonecznym świetle.
- To pierwszy raz, gdy cię tak widzę... i mam nadzieję, że nie ostatni.
Z trudem przezwyciężył fascynację, która zatrzymała go w miejscu i zbliżył się jeszcze bardziej, ściągając ze swojego torsu ostatni kawałek ubrania.
- To co ja miałem zrobić?

Odsunęła się jeszcze kilka kroków i zatrzymała dopiero, gdy żaden fragment ubrania nie krył jej opalonej skóry. Czuła jak jego spojrzenie prześlizguje się po niej i przez moment jeszcze dziwiła się, że nie wywołuje to w niej ani odrobiny wstydu. Zerknęła za siebie, ale nie miała już gdzie się cofnąć stojąc obok zacienionej ściany, uśmiechnęła się więc do niego kręcąc głową.
- Nie wiem. A co chciałeś zrobić?
Nie sądził, że kiedyś jeszcze będzie przeżywał takie chwile, kiedy młodość ponownie przebudzi się w jego żyłach. Zsunął buty, ale zostawił owinięte stopy, chroniąc je przed gorącem. Zbliżał się do Enoli nieustannie, w końcu wyciągając dłoń i dotykając jej gorącego ciała. Stwardniałe palce przesunęły się po jej talii.
- Ukarać.
Złapał ją nagle i obrócił ze śmiechem, wymierzając klapsa w krągły pośladek.
Wzdrygnęła się krzycząc cicho z oburzeniem i wykręciła się usiłując uwolnić od trzymających ją rąk.
- Nie zgadzam się.. – parsknęła bardziej śmiechem nim czymkolwiek innym i spróbowała odepchnąć go od siebie.

Na szczęście był silniejszy na tyle, by utrzymać ją i przyciągnąć do siebie, szybko zapominając o reszcie kary. Dotyk jej ciała działał zbyt elektryzująco, a zażyłość była zbyt krótka, by zdążył się do tego przyzwyczaić. Trzymając ją w pasie nachylił się i pocałował, nie zważając na jej słowa. Przez chwilę jeszcze usiłowała go odsunąć, zanim te same ręce zapragnęły przyciągnąć go bliżej. Przylgnęła do niego ciesząc się pieszczotą nagiej skóry i bez protestów poddała pocałunkom. Nogi zmiękły jej niebezpiecznie, gdy zsuwała dłonie z jego ramion, przez plecy, biodra i wreszcie zakradając się bez ceregieli do spodni, tylko po to by wycofać się w ostatnim momencie i zacząć odwrotną wędrówkę.
Obrócił ją ponownie, tak by poczuć jak kształtne piersi opierają się na jego torsie i prawie nie odrywając się od jej ust zaczął wędrówkę swoimi dłońmi, tak bardzo spragnionymi czułego dotyku. Dopiero po dłuższej chwili udało mu się zatrzymać, spoglądając głęboko w jej oczy.
- Wciąż w to nie mogę uwierzyć. Tak jakby los chciał mi zrekompensować całe zło...
Delikatnie pokręciła głową, w oczach odbijała jej się tęsknota za przerwaną pieszczotą. Pocałowała go ostrożnie, przesuwając koniuszkami palców po jego piersi.
- Ja na pewno chcę – wyszeptała.

Zamknął oczy, delektując się tym uczuciem. Jak to nazywano? Romantyzmem? W takim razie chyba lubił ten stan. Czysta przyjemność i szczęście pozbawione zmartwień. Przycisnął jej usta do swoich, pozwalając swoim spodniom zsunąć się na ziemię.
- Już to zrobiłaś...
Zadrżała. Niski, miękki głos pobudzał ją bardziej niż intymny dotyk. Oparła się plecami o ścianę, pozwalając by jego postać zamknęła ją w uwięzi. Drobne dłonie mocno przesuwały się po jego ciele, a i tak potrzeba dotyku i jego bliskości rosła pozbawiając ją tchu. Zerknęła w dół, a potem spojrzała mu w twarz zaciskając na nim swoje palce i rozciągając usta w zmysłowym uśmiechu.
- Nie… planuję znacznie więcej.
Dla tego uśmiechu, tylko dla niego, mógłby teraz żyć. Jak szybko mogło się to człowiekowi odmienić! Odpowiedział jej tym samym, wzdychając cicho na jej dotyk. Nie czuł już więcej, poza jej ciałem, poza jej oddechem na swojej twarzy, gdy pochylał się do kolejnego pocałunku. Dłoń zachłannie chwyciła jej udo, zmuszając niemalże ją do uniesienia nogi, która otarła się o jego biodro, gdy tak bardzo się do niej zbliżał.
- Los odwróciłaś już kilka dni temu... Teraz jestem tylko ciekaw ile szczęścia można w sobie pomieścić.

Jęknęła cichutko, gdy otarł się tak blisko niej i wygięła odrobinę prowadząc go jednocześnie palcami, dopóki nie wsunął się do jej gorącego wnętrza. Westchnęła z głębokim zadowoleniem przymykając powieki i odrzucając głowę do tyłu. Trwał tak, szeroko otwartymi oczami delektując się jej przyjemnością w niemalże tak samym stopniu, jak swoją własną. Nachylił się, nie mogąc powstrzymać się przed scałowaniem słonego potu z jej smukłej szyi. Poruszył się lekko, niespiesznie, jakby chcąc te chwile przeciągać w nieskończoność. A w oczach pojawił się blask, wracający często ostatnimi dniami. Blask życia.
Świat zza zamkniętych powiek kończył na się ciepłym kształcie wewnątrz ciała, powolnych ruchach i muśnięciu warg. W bezpiecznym uścisku trzymały ją szorstkie ręce, własną nogę oplatała wokół jego biodra. Umysł drżał odsłaniając przed nią kolejne stopnie przyjemności. Naga skóra z rozkoszą chłonęła dotyk, wpisując w nią pamięć o jego bliskości. Dziewczyna otworzyła oczy, z oporem unosząc otumanione pragnieniem powieki. Z rozchylonych warg wydobył się cichy szept.
- Brakuje mi słów, ja…

Uśmiechnął się do niej, przykładając palec do jej pięknych warg.
- Ciii...
Czuł jak drży. A może to on sam drżał? Przesuwał palcami po jej policzku, potem po włosach i szyi, pragnąc jej więcej i więcej. Jej wnętrze parzyło bardziej niż promienie słońca, z każdą chwilą zbliżając ich do szczytu przyjemności, który wciąż przychodził szybciej, niż by tego chciał Dang. Mógł tylko panować nad ruchami, nie przyspieszając ich, a tylko chłonąc to co mu dawała całym sobą.
- Słowa czasem nie są potrzebne...
Kiwnęła głową patrząc na niego, w tym stanie umysłu równie dobrze mogła się zgodzić na cokolwiek innego. Myśli wymykały się jej zastępowane przez narastające emocje. Pocałowała wnętrze dłoni, którą ją gładził i złapała mocno oplatając rękami za szyję.
- Tylko nie odchodź. – Załkała prawie, kręcąc jednocześnie biodrami i potęgując napływającą rozkosz.
Tego co nadeszło, nie dało się już niczym powstrzymać. Jęknął głośno, przywierając do niej całym swoim ciałem. Teraz czuł, że to on drżał, na pewno on. Wpił się w jej usta, nie dając jej już nic powiedzieć. Ale został, trwając tak nieruchomo, słuchając bicia ich serc.
- Nie odejdę... Teraz należę do ciebie.

Wtuliła się opierając na nim. Rozedrgane fale opuściły ją wreszcie, ale uśmiechała się błogo, czując jak coś ciepłego rozlewa się w jej wnętrzu. Zaspokojona czuła już tylko spływający na nią spokój i szczęście.
- Zaśmiałeś się pierwszej nocy, gdy ja powiedziałam to samo – powiedziała bez wyrzutu – A teraz czuję to jeszcze mocniej.
- Może wtedy sądziłem, że to sen?

Leniwie przesuwał dłonią po jej ciele, nie mogąc oderwać wzroku od niesamowitego widoku, jaki stanowiła. Następne słowa były znacznie cichsze.
- A może właśnie tak objawia się miłość...
Serce zatrzepotało jej gwałtownie, gdy wstrzymywała oddech. Przytrzymała jego dłoń przy piersi, tak by poczuł to, co jeszcze chwilę temu chciała ukryć. Dopiero teraz, tonąc w głębokich oczach poczuła się naprawdę obnażona.
- Ja… myślę, że tak.
Zamknął oczy, wsuwając twarz w jej włosy. Chwile, na które czekał tak długo. Tak na prawdę chyba przez całe swoje życie. Otworzył jeszcze usta, ale żaden dźwięk się już z nich nie wydobył. Tylko uśmiech, gdy trzymał dłoń, czując wszystko bardzo dokładnie. Nie potrzeba mu było już nic więcej.
 
Sekal jest offline