Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-11-2010, 00:21   #10
Raeynah
 
Raeynah's Avatar
 
Reputacja: 1 Raeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetny
Edith nawet nie czuła smaku tego paskudztwa, które nazywano “zupą”, za co była wdzięczna swojemu zmęczonemu ciału. Po kolacji szybko udała się do namiotu. Poprosiła towarzyszy, żeby za godzinkę ją obudzili, jeśli będą na chodzie i starając się ignorować głośne chrapanie krasnoluda, zdrzemnęła się.
Rudiger po około godzinnej partyjce w karty, podczas, której dyskutował wraz Rannaltem, postanowił ją obudzić. Podszedł do jej pryczy, delikatnie dotknął jej ramienia i lekko poruszył, tak aby nie wydać się zbyt natarczywym, ale jednak ją obudzić.
Kiedy otworzyła oczy zobaczyła nad sobą twarz Rudigera.
- Edith - mówił do niej cicho przy akompaniamencie miarowych oddechów i donośnego chrapania. - Minęła już godzina.
Podniosła się na łokciach i ziewnęła. Zazwyczaj spała snem “na czujkę”, i najcichszy nawet szept ją budził. To, że ledwo obudziła się, kiedy jej dotykano świadczyć mogło tylko o tym, że dawno nie zaznała odpoczynku.
- C-co...? - mruknęła nieprzytomnie.
- Prosiłaś, żeby cię obudzić.
Drgnęła nagle.
“No tak. Świetnie!” - pomyślała. Zerwała się z pryczy, ominęła Rudiego i pobiegła do namiotu pani Magister. Przed wejściem ziewnęła po raz ostatni i wbiła sobie paznokieć w dłoń żeby odzyskać choć troszkę jasności umysłu. Miała wrażenie, że mogłaby zasnąć na stojąco.
Magister spojżała na Edith zaraz gdy ta weszła do namiotu. Właśnie pisała jakieś papiery, jednak teraz wytarła pióro, schowała tusz i podeszła do swojej skrzyni. Niewielki kufer z prawdziwego dębu, z porządnymi okuciami i trzema zamkami, każdy inny. W tej prostej rzeczy widać było mistrzowską rękę, choć nie było to dzieło bardzo ozdobne. Wyjęła klucz i wsadziła do środkowego zamka, do pierwszego przyłożyła swój pierścień, a na trzecim położyła dłoń. Nagle klucz sam się odwrócił, a wieko z wolna odchyliło do tyłu. Wyjęła z niego torbę i zamknęła, zabierając klucz.
- Musimy sprawdzić co umiesz, ale nie tutaj. Parę prostych ćwiczeń, ot co. - Spokojny głos nie przypominał wcale tego z rana. Był miękki i przyjemny.
“Ćwiczyć? Teraz?!” Gdyby nie to, że ledwo co poznała nową mentorkę bez zastanowienia prychnęłaby i odpowiedziała, co myśli o ćwiczeniach, kiedy musi szczypać sama siebie, żeby nie zasnąć na stojąco, tak, jak jeszcze niedawno mówiła Grimhagowi. Tym razem jednak się powstrzymała. Juliete uśmiechała się sympatycznie.
- Co mam zrobić?
- Pójdziemy na pobliską polankę i zobaczymy jakie znasz zaklęcia i jak je opanowałaś. Zapewne będzie to Magistrae Minima, to, czego uczą początkujących. I tyle w sumie na raze ci wystarczy. A teraz chodź.


***

Na niebie powoli pojawiały się gwiazdy, gdy Edith i Mistrzyni zatrzymały się na pobliskiej polanie. Wciąż widać było obóz, którego ogniska rozświetlały okolicę.
Dziewczynę zżerała zazdrość, kiedy wśród obozowych namiotów dostrzegła “piątkę”. Jej towarzysze na pewno już śpią.
Juliete wyjęła ze swojej torby niewielką żelazną kulkę i podała ją uczennicy. Kulka wielkości pięści mocno ciążyła w dłoni.
- Rzuć na nią zaklęcie iluminacji, musieli cię tego nauczyć.
- W zasadzie, to znam tylko teorię
- Edith zmarszczyła brwi. - Głównie studiowałam stare księgi.
- Więc zaraz spróbujemy.
Edith skupiła się. Utkwiła wzrok w trzymanej przez siebie
kuli. Po cichu rzuciła zaklęcie[9]. Kiedy recytowała, dotychczas przelewające się nad ich głowami kolorowe strumienie mocy zaczęły powoli kumulować się blisko nich. W miarę jak Edith wypowiadała zaklęcie barwne pasma zaczęły spływać ku jej dłoni. Przeniknęły do kulki i po chwili obie obserwowały, jak zaczyna jarzyć się bladozłotym światłem. Dziewczyna zerknęła na mentorkę i wyciągnęła dłoń chcąc oddać jej kulę, która teraz przypominała małe Słońce.
- Świetnie. Rzuć ją na ziemię. Teraz spróbujesz zaklęcia śliskości. Zrobisz to na mojej kuli. - Wyjęła kolejną kulę z torby. Wyciągnęła rękę przed siebie i skinieniem głowy dała znak gotowości.
Dziewczyna ponownie utkwiła wzrok w żelazie starając się skupić na nim całą swoją uwagę. Zmęczenie coraz bardziej dawało jej się we znaki, stopniowo opanowywało ją otępienie. Powiedziała formułkę nieco śmielej od tej poprzedniej. Zaklęcie[3] nie podziałało. Kulka drgnęła pani Magister w dłoni, ale poza tym nic się nie stało.
- Szlag - mruknęła pod nosem.
- Takie są początki. Tutaj mamy sporo czasu, więc to wykorzystaj. Przeznacz trochę więcej czasu na rzucanie zaklęcia i spróbuj jeszcze raz.
Edith skinęła głową. Powtórzyła zaklęcie[6]. Kula jednak nie drgnęła. Magister po chwili milczenia zaczęła się śmiać.
- Jeszcze nie masz tak silnej woli jak ja. Ale z czasem twoja będzie zdolna do przenoszenia rzek. Zostało ostanie ćwiczenie. - Wyjęła kolejną kulę oraz mały grot od strzały i podała go swojej uczennicy.
- Teraz użyjesz tego jako dodatkowego komponentu i spróbujesz strzelić do tej kuli w locie. Zapewne nauczyli cię jakiegoś pocisku. Gotowa?
- Spróbuję.

Zebrała w sobie resztki siły. Parę godzin odpoczynku w namiocie nic nie dało. Ledwo stała na nogach po kilku dniach podróży, trzech godzinach wylegiwania się na pryczy i paskudnej zupie. Z trudem udało jej się skupić na kulce. Mimo to, zgodnie z instrukcją Juliete, uniosła w dłoni grot i wypowiedziała zaklęcie[1]. I nagle energia wymknęła się spod kontroli. Wiatry magi, zamiast skierować się przez grot i formować, teraz wypełniały ciało młodej adeptki sprawiając jej nieopisany ból. Jej umysł był powoli uderzany, jak brzeg przez nadmorskie fale. Czuła, jak przepływa przez nią energia kolorowych strumieni światła. A potem straciła przytomność.
 
__________________
"Jeśli płomień mnie nie oślepia i nie spala to ja jestem płomieniem"

Ostatnio edytowane przez Raeynah : 05-12-2010 o 19:55.
Raeynah jest offline