Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-11-2010, 01:42   #47
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Poranek był dla Krisnys naprawdę koszmarny. Boląca głowa, straszne mdłości, ogólna słabość całego ciała, nadmierna wrażliwość na światło i dźwięki, i... szkoda czasu, by to wszystko wymieniać. Bardka czuła się wyjątkowo, wyjątkowo okropnie i tyle, niewiele również pamiętała z poprzedniej nocy, obiecując sobie (po raz kolejny), że to już naprawdę nigdy więcej.

Przewróciła się ociężale na łożu na bok, naciągając kołdrę na głowę. Nie dane jej jednak było spać do południa. Cholerne towarzystwo z cholerną służką, zdecydowało, że kąpiel dobrze jej zrobi. Służąca niemal więc ją zawlokła do wanny z wodą, dbając jednak o to, by Krisnys nie paradowała nago. Sprawnie owinęła ją kocem, podtrzymując po drodze telepiącą się z zimna, widać więc było, że miała już doświadczenie z podobnymi przypadkami. Pewnie wiele już panienek i paniczyków kończyło w podobny sposób po nocnych hulankach.



Ciepła woda była naprawdę przyjemna. Koiła tak wspaniale ból ciała i usypiała, dając uczucie wielkiego odprężenia w tych ciężkich chwilach, i choć jej umysł był jeszcze naprawdę niczym kałuża błota, powoli zaczynały do niej docierać pewne istotne fakty.

W nocy mocno figlowała zarówno z Gacciem, jak i z Katrin.

Przymknęła oczy, czując palącą suchość w gardle.

Nagie ciała, pocałunki, intymne pieszczoty. Cała trójka na przemian oddająca się cielesnym rozkoszom... Trafiło ją to prosto w - i tak już mocno nadwyrężony - żołądek, i niezwykle brzydko jej się odbiło. Niemal zwymiotowała do wanny, w ostatniej chwili jednak jej przeszło.

Zsunęła się nieświadomie z zamkniętymi oczami w wodę, mając w obecnej chwili wszystko i wszystkich gdzieś. Ogarnęło ją miłe, wewnętrzne uczucie spokoju i błogości...

Służka z krzykiem wyciągnęła ją spod powierzchni za włosy, a Krisnys prychając i klnąc na czym świat stoi, była nagle na nią wielce obrażona. W końcu jednak stan kompletnego zatrucia alkoholem oraz narkotykiem mijał, a Bardka zaczynała w miarę normalnie funkcjonować.

Później był powóz.

~

Katrina wraz z Gacciem zapakowali Krisnys w jakiś powóz, po czym udali się na bliżej nieokreśloną przejażdżkę. Bardce w chwii obecnej było to szczerze powiedziawszy wszystko jedno, byleby dano jej spokój, i było wygodnie. Gdy jednak wyżej wymieniona parka zaczęła na nowo oddawać się cielesnym uciechom, było tego trochę już jak dla Krisnys za dużo. Dzielnie jednak to zdzierżyła, mając na uwadze swój stan.

Hałaśliwy Niziołek przeszukiwał zdobyczny środek transportu, nic a nic nie mając sobie za stan w jakim znajdowała się Półelfka. Pojawiło się więc kilka siarczystych zdań, wypowiedzianych jednak dosyć cichym tonem, co zostało odgórnie zignorowane.

....

Straż przy bramie wzięła sobie jednak swoją profesję najwyraźniej do serca, postanawiając nie ignorować co bardziej istotnych wydarzeń przy bramie. Zbrojni zaczęli więc zadawać dosyć niewygodne pytania, i pakować nos w nie swoje sprawy. Dla skacowanej Bardki było tego jednak już stanowczo za dużo.


Zwłaszcza, że nie miała pojęcia, gdzie znajdował się jej drogocenny woreczek z "pomocnymi ziółkami".

- Co się kurna dzieje? - Szepnęła sama do siebie w powozie. Ton jej głosu jednak podniósł się zdecydowanie wyżej i wyżej, gdy zorientowała się, przed jakim problemem znalazła się trójka próbujących wydostać się z miasta osóbek.
- Co to do cholery ma znaczyć?! - Podniosła głos, mimo fatalnego stanu - Jakim prawem do cholery macie czelność nagabywać szlachciankę?.


Wystawiła głowę z okienka powozu.

- Co to ma wszystko znaczyć na wszystko co święte?? - Niemal ryknęła - Czy wy wiecie kim jestem?!. Jam jest Lady Krisaga Żelazna Tarcza z rodu Ognistowieżych!. Tych Ognistowieżych!!. Jakim prawem śmiecie zakłócać moją prywatność?. Gaccio do ciężkiej anielki gdzie moje prochy... znaczy się proszki, moja medycyna??. Dobrze wiesz, że bez niej będę miała nieprzyjemności!. Ponoć to spokojne miasto, cieszące się dobrą opinią!.

Nabrała głęboko dechu w płuca.

- Jestem pod opieką jaśnie Gaspaccio, biorąc udział w dyplomatycznych rozmowach dotyczących dalszej współpracy mego rodu z miastem, a wy panowie strażnicy nie macie nic innego do roboty, jak wścibsko pchać nochale w mój powóz??. Nikogo tu do stu diabłów w środku poza mną nie ma!. Czy może chcecie mi i pod kieckę zajrzeć??. Natychmiast macie podać swe nazwiska rodowe, cobym wiedziała, kto ma czelność tak naprzykrzać się Ognistowieżym!.

Jak blefować, to na całego...
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline