Krasnolud wiedział, że frontalny atak czarem nie przyniesie żadnego efektu. Hans odczytał jakby jego myśli, skierował bowiem całą uwagę przeciwnika na siebie. Był to czyn odważny i głupi zarazem.
W tym samym czasie mały, drażniący go gnom krzyczał coś o marchewkach. -Nie ma to jak motywacja do działania...Brakuje mi tylko kijka. mruknął do siebie czarodziej.
Duningan nie miał zamiaru zmarnować jednak okazji do zaatakowania demona. Do kolejnego ataku wybrał jeden z czarów własnego pomysłu. Jako przedstawiciel najwspanialszej rasy, do której żaden byle człowiek czy gnom nie mógł się porównywać nawet, posiadał niezliczone pomysły, z których większość wprowadzał w życie.
Skoncentrował się tak, jak tylko przedstawiciele jego wspaniałej rasy potrafili i rozpoczął inkantację. Kiedy skończył, w stronę demona ze wszystkich stron pomknęły mithrilowe ostrza. Były ich setki, jeśli nie tysiące. Każdy z nich miał za zadanie wbić się w ciało przeciwnika i wwiercać się w nie, uwalniając destrukcyjną magię. -Zobaczymy jak sobie z tym poradzisz... mruknął z paskudnym uśmiechem na twarzy krasnolud. |