Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-11-2010, 16:19   #69
Fiannr
 
Fiannr's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiannr nie jest za bardzo znanyFiannr nie jest za bardzo znany

Myśli jego gnały przez pustynię wspomnień. Pędziły jednak tak szybko, że zanim dobrze skupiły się na jakimś odgłosie, zapachu, uczuciu - były już dalekie mile stamtąd. Podobnie jak uciekający obraz gdy spogląda się przez okno pociągu. Rozmazane, znikające zanim się zdąży uchwycić całokształt.
Nie wiedział dokładnie ile czasu minęło. Nie myślał o tym. Nie myślał o niczym. Zasadniczo, na długi czas jego świadomość gdzieś zniknęła. Podobnym ruchem jak Prosty, zwinęła się w najmniej niebezpiecznym kącie w kłębek i zapadła w sen.
Siedział z otwartymi oczami.
Aż do rana.

Dopiero Burke, który nie do końca wiedział czy olbrzym żyje, wykonawszy kilka bardziej gwałtownych gestów przed oczami Fedda, wyrwał go z transu. Buźka sam nie wiedział co się stało. Zamrugał nerwowo oczami.
Był pewien, że cos wyprowadziło go z równowagi. Nie był jednak pewien co.
Miał przeczucie, że zapomniał przed chwilą o czymś bardzo ważnym. Nie miał jednak zielonego pojęcia o czym.
Rozejrzał się zamroczonymi oczami dookoła siebie. Pary wędrowców już nie dostrzegł. Z poczuciem braku w wielu materiach, ruszył jednak w końcu razem z Prostem.

Nie miał pojęcia co stało się podczas rozmowy chemika oraz samotnika pod skałą. Fakt że Prosty żył, skłaniały ku przekonaniu, że nic złego się nie stało. Entuzjazm w końcu temu osobnikowi dopisywał tylko przez kilka pierwszych godzin wymarszu. Przyjął zatem jego małomowność jako zwyczajną oznakę zniechęcenia całą tą podróżą. Zamyślił się na moment, jak ten zareagowałby na nagłe zapytanie z jego strony: „Wnoszę, pomimo twojego zachowania Bruke, że konwersacja jaką odbyłeś niechybnie z tajemniczym mężczyzną pod skałą mogła być frapująca. Czy nie zechciałbyś mi przytoczyć aby jej przebiegu?”

Pomijając fakt, że tego typu dialogi mógł prowadzić jedynie w swoich myślach, wizja tego zdarzenia była niemalże kusząca. Tak… mina Prosta byłaby zapewne bezcenna. Podobnie jak ich zapasy…

A tych nie zostało im wiele. Sądząc po tym co posiadali oboje, na drogę powrotną nie powinno wystarczyć. Przynajmniej nie na całą. Ostatecznie można było przegłodować ostatnie dni i przeć przed siebie będąc utrzymywanym tylko dzięki wizji szybkiego powrotu do cywilizacji. Fedd miał nadzieję, że ich podróży nie zakłóci nic niespodziewanego. Koniec końców jedzenie można było upolować. Z wodą było ciut gorzej. Ostatecznością pozostawały i tak rzadko występujące na pustyni kaktusy. Nie był pewien które z nich, ale pamiętał, że z niektórych można było wycisnąć coś w razie potrzeby. Pomimo tego, miał szczerą nadzieję, że nie będzie musiał testować czy zasłyszane gdzieś w przeszłości metody działają.

Rozważania przerwał krzyk. Na początek jeden, dobiegający jakby z daleka. Przeczucie, że nie byłoby rozsądne dać zaskoczyć się sytuacji kolejny raz, wyrwało go z zamyśleń. To co jednak zobaczył przerosło jego oczekiwania. Sytuacja byłaby nieco mniej absurdalna gdyby nie to, że Burke zdawał się wyciągać Viggo Szweda z ruchomych piasków.

Zbyt wiele sprzeczności.
Przecież Viggo nie żyje! Poszedł na śmierć, przecież dobrze pamiętał. Czyżby jego zbłąkany duch starał się teraz zaciągnąć na drugą stronę napotkanych na pustkowiach głupców? Byłby pozostał przy tej wersji wydarzeń, gdyby nie pies. Przecież zwierzęta nie mają duszy. Pies zatem byłby prawdziwy. Co za tym idzie, nie dałby się oszukać widmowej postaci dawnego pana. Zwierzęta posiadały bez dwóch zdań to, co współczesny człowiek zatracił gdzieś w sobie. Pierwotny instynkt. A ten się nie mylił.
Zatem wszystko wskazywało na to, że scena była realna, a postacie żywe. Przynajmniej jeszcze żywe.

Stał przez kolejnych ułamki sekund zastanawiając się jakby to było gdyby nie ruszył się z miejsca. Gdyby tak…

- Fedd! Pomóż Burke na miłość Boską! – rzucił Viggo.

Iluzja wizji pękła. Podbiegł do Prosta i chwytając go oburącz w pasie pociągnął. Na początku lekko, by wcześniejsze od niego oczko łańcucha nie puściło. Gdy upewnił się, że jego uścisk też jest pewny zaczął zwiększać siłę. Ostatecznie prawie wyrzucił dwójkę mężczyzn za siebie. Nie bacząc w jakim stanie skończyli obaj, zawiesił wzrok na termitierach. Wytężając wszystkie zmysły zaczął lustrować okolicę powoli wycofując się tyłem. Nadal nie byli bezpieczni. Gdy dotarł do Vigga i Burkea nie bacząc na to czy stoją, czy nadal leżą, chwycił każdego za ramie i pociągnął za sobą.

 
__________________
Hello there
I’d kill for some company
I’d trade my soul for a whisper
I’d die for a touch
Fiannr jest offline