Cris Washington
Usiadł w samochodzie i zaczął nasłuchiwanie. Monotonne szumy, które postronnym nic nie mówiły dla niego były wszystkim. Jego życiem i życiem tych, którym uratował je w porę przechwytując jakieś zaszyfrowane wiadomości przeciwnika. Teraz jednak jego instynkt milczał, więc przeskakiwał stacje słysząc jedynie urywki przekazów. W okolicy było wiele nadajników, Hegemończyków a i fale z dalszych odległości tutaj docierały. Dzięki radiu można było dowiedzieć się wszystkiego. Gdzie będzie impreza, dokąd zmierza ciężka karawana z bronią, którędy ucieka frajer którego akurat śledzimy. Każda taka informacja mogła zaważyć na życiu bądź śmierci. Teraz jednak nic takiego nie wychwycił. Przeszedł na wcześniej ustaloną częstotliwość. - Mamo Jack chyba dziś nie przyjdzie. Jak się okazało ta książka nie jest mu tak bardzo potrzebna. Bez odbioru.
Hasła szyfry i inne szarady a to wszystko by zmylić innych nasłuchujących. Stare nawyki. Jednak kto wie może Alavaro tez ma swoje „uszy” i głupio by było mu cokolwiek podpowiadać. - Rudi masz coś do jedzenia? Mnie zostało nieco zboża. Mało tego w sumie. Do tej knajpy zajechałem by uzupełnić zapasy, ale sam wiesz jak to się skończyło. Pomyśl coś nad żarciem a ja idę się odlać.
__________________ It`s not a vengance, It`s Punishment |