Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-11-2010, 20:11   #50
andramil
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Hibbo był dość oryginalnym wojownikiem w swoim rodzaju. Choć pancerzem nie różnił się od wielu znakomitych krasnoludzkich wojów, to jednak jego postura... mogła sprowadzić przeciwnika na łopatki. turlał by się ze śmiechu. Przy pasie przytroczony morgernsztern, może i we właściwych rękach był groźną bronią, ale jego waga i rozmiary sprawiały, że dostawał zwykle przydomek "patyczek" lub nawet "wykałaczka". No ale co zrobić gdy serce wielkie, a ciało małe? Takoż i tak niski ciężkozbrojny musiał zwrócić uwagę niejednego szpiega czy informatora. trzeba było zamaskować swą prawdziwą naturę. A gnomy z zamiłowania iluzjoniści byli w tym całkiem nieźli.

Jako, że zawsze gdy wstępował na swą ścieżkę przeznaczenia zastanawiał się jak to jest obrać inne drogi jak choćby właśnie magia mirażu, postanowił choć przez chwilę poczuć się niczym zwodnik iluzjonista. Zresztą znał nawet jedną czy dwie sztuczki.
Do tego potrzebował kilku przedmiotów, jak i ukryć kilka innych.
Zdjął pospiesznie swój napierśnik i naplecznik oraz naramienniki i rękawice po czym schował do swego magicznego plecaka.


Poręczny plecak Hewarda. Bardzo ciekawy przedmiot swoją drogą. Stworzył go pewien krasnolud bard-czarodziej-kapłan który sfrustrowany małą pojemnością zwykłych plecaków nie mógł zmieścić tam siedemnastu butelek piwa, trzech butelek cienkiego wina i kota na zagrychę. Zresztą ponoć Heward zwany Brudnym czcił Asmodeusza, Mefistofelesa, Baalzebuba, kozę i baranka oraz lubił słuchać dźwięków uderzanych płyt metalowych o inne płyty oraz nosił ciężki pancerz nabijany kolcami, co jak na maga było dość dziwne, ale kto zrozumie krasnoludy.
Tak wiec osprzętowanie zbroi - nie pełne, wszak żołdak nie pozbył się karwaszy czy nogawic, twierdząc, że nie wypada mu tak bez gaci latać - zniknęło wraz z tarczą w magicznych odmętach nicości plecaka. Miast tego przybrał dość powłóczyste szaty maga i kapelusz bez gwiazdki jednak. Pod przykryciem głowy znalazł się Kot, znaczy ropucha Kotem będąca.


Gotowy odpiął dolne kółka od szelek i łącząc je ze sobą zrobił z plecaka torbę.
- No to ja Hibbo na czas misji zwany Aldolo gotowy jestem do wyprawy! - rzekł zadowolony i uśmiechnięty, po czym przybrał minę srogą i gniewną niczym mentor i nauczyciel niesfornego dzieciaka.

Cała ekipa mająca eskortować Romualdo wyruszyła w swą misję. Jednak nie obyło by się bez przeszkód. Tako i poeta stanął wryty jak słup. Westchnął wpierw strapiony Hibbo... przepraszam, Aldolo potem zaś westchnął z ulgą, jak mnich który zaklinaczem był, począł ciągnąć artystę w stronę wyjścia. Wszystko było by dobrze gdyby nie strażnicy. Ci zaś pchani chucią i męskim głodem łapali zapalczywie za pośladki Katriny. Ta zaś grając słodką idiotkę tylko ich podjudzała.
Gnom został i patrząc to na nią to na strażników wyciągnął swą księgę oraz pióro i kałamarz. Zaczął notować na stojąco rysopis strażników oraz ich zachowanie zaznaczając, że trzeba będzie wspomnieć o tym wyimaginowanemu jaśnie panu. Jak udawać to trza dbać o szczegóły.
- Panienko! proszę się nie zatrzymywać! Ojciec zadowolony nie będzie jak się dowie, że zostawiasz siostrę samą. - zakrzyknął za szlachcianką po czym poczekał, aż zrówna z nim kroku i wyszedł wraz z nią z miasta.
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline