Wątek: The Cave
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2010, 11:23   #90
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
- 23 funty.
Radović spojrzał na taksiarza, wzrok miał ciężki.
- Twoi szefowie powiedzieli, że podwózka jest gratisem do innej transakcji. Chyba nie kwestionujesz ich decyzji?
Kierowca się zaśmiał. Pakistańczyk, Ermin musiał pracować dla jakiejś międzynarodowej organizacji.
- Zawsze warto było spróbować.
Spotkał się z kamienną twarzą serba a potem śmiechem.
- Poradzisz sobie w życiu. Powodzenia.
Wysiadł trochę przed Towerg Bridge i zaczął kuśtykać w kierunku miejsca spotkania.
Dużo osób tędy spacerowało. To dobrze, w tłumie trudniej wyłapać rozmowy i śledzić. Paradoksalnie łatwiej zabić. Radović coś o tym wiedział.

***

Enes Muftic. Człowiek, który wsypał plany ich oddziału. Miał dosyć wojny i okrucieństwa na tle rasowym. Nikołaj czasem go rozumiał, odczłowieczający proces rekrutacji serbskich nacjonalistów nie budził miłości do swojej armii. Wielu młodych chłopaków chciało coś z tym zrobić. Chciało ale zbyt się bało. Przywódcy bojówek mieli nad nimi władzę prawie absolutną. Enes się wyłamał, uciekł i wsypał ich. Przez niego zginął oddział Radovica, 20 serbów z którymi młodzieniec nie raz stawał do boju. W większości z rekrutowanych wbrew woli, wszyscy byli jego braćmi broni. Razem chowali się po lasach i razem strzelali. Razem się upijali i pilnowali sobie tyłków. Przeżył tylko Nikołaj. Teraz przyszedł czas na zemstę.
Belgrad mocno odczuł wojnę domową i kolejny ingerencje państw zachodu. Najpierw Austro-Węgry, potem naziści a teraz... W zasadzie wszyscy: Polacy, Francuzi, Rosjanie, Angole... Jak zwykle wiedzący lepiej jak powinna wyglądać sytuacja na Bałkanach. Jakie państwo powinno istnieć i w jakich granicach. Jak zwykle...
Enes czuł się tu bezpiecznie. Mylnie. Tłum utrudniał podsłuchiwanie ale ułatwiał morderstwo. Kapuś potrącił kogoś, nie przeprosił.
- Enest!
Obrócił się. Prosto by wpaść w ramiona i nadziać się na nóż.
- Bracie! Jak się cieszę, że Ciebie spotkałem.
Ludzie mijali ich. Lekko podchmielony młodzieniec witał się z jakimś znajomym. Poklepywał go przyjaźnie po plecach. Nikt nie zwracał uwagi na kapiącą na chodnik krew i sterczącą rękojeść noża, zasłoniętą kurtką.
- Już myślałem, że ta wojna nas rozdzieli...

***

Zostawił wtedy ciało Enesta w jakimś zaułku. Ludzie nie zwracali uwagi na objętych pijacko młodzieńców. Nie miał wyrzutów sumienia. Proces rekrutacji jaki przeszedł skutecznie pozwalał się ich pozbyć.
Collin już na niego czekał, nie witali się.
- Dowiedziałem się co niego o Morsie - rzucił Harlow - Wygląda na to, że trafiła nam się gruba ryba.
- Prawa ręka Willsa do zadań specjalnych.
Radović dal znać, że sam wiedział co nieco.
- Kapitan Alex Edward Morse. Służył w Iraku, Afganistanie i w Polsce, Suwałki i Góry Sowie, ale najciekawsza i tak jest Operacja Pewna Śmierć... Podobno sam złapał Fodaya Kallaya.
- Kogo?
- Lider West Side Boys, w czasie wojny domowej w Sierra Leone napsuł ludziom sporo krwi, ale wystarczy jeśli zapamiętasz, że to był wredny skurwiel.

Radović się roześmiał.
- Trafił swój na swego. Może się przejdziemy? Będziemy zwracać mniej uwagi, bo mamy chyba dużo do obgadania. Tak właściwie to trzymaj torbę, zamówione śniadanie.
- Dzięki - Harllow ruszył powoli jednocześnie kontynuując - Zamieszkały w Mouton Crescent 17, Brentwood. Zresztą sam zobacz
Podał mu teczkę z informacjami, Serb zaczął ją przeglądać wolną ręką. Nagle parsknął śmiechem.
- Parsifal...
Szybko przebiegł wzrokiem wszystkie informacje.
- Dobra. Już nie pamiętam, mówiłem Ci o LeBlancu?
- Nie wspominałeś.
- Według niego pod koniec drugiej wojny Niemcy próbowały podkopać się pod Anglie. Teraz grzebią tam rządy wszystkich mocarstw. Wszystkich. USA, UK, Niemcy... Ale mi coś nie gra, tam chyba były jakieś dziwne urządzenia. Po co by one im były? Bomby atomowej jeszcze nie mieli. Raczej prowadzili tam badania. LeBlanc miał nas wziąć pod broń i odeskortować jakbyśmy za dużo odkryli. Zobaczył kable i podjął decyzje. Morse, jego przełożony miał nas śledzić na wolności. Zabiłem go psując aparature. W nocy odwiedził mnie sama naczelna komando foka. Powiedział, że upozorują moje samobójstwo, oskarżą o zabójstwo LeBlanca a jako powód podadzą załamanie psychiczne. Jakoby wyrzuty sumienia po Bałkanach. Na całe szczęście weszła pielęgniarka, Morse zdzielił mnie w łeb i zwiał. Dalej już znasz.

- Nie możemy tego udowodnić, twoje słowo przeciw jemu nic nie znaczy. Musimy zamienić się z nim rolami, zapolujemy na niego.
Nikołaj spojrzał na Collina, twarz miał jak z kamienia, spojrzenie twarde.
- Dasz radę? To inna gra niż to co robiłeś do tej pory. Bezlitosna i brutalna.
- Byłem w SAS, wiem co to znaczy
- odparł szybko - To, że nie lubię wykorzystywać moich zdolności, nie znaczy, iż o nich zapomniałem.
Nikołaj już otwierał usta by się spytać czy wyrywał komuś paznokcie albo torturował nożem. Powstrzymał się.
- Czas zacząć polowanie. Załatwiłem nam ludzi. Można Willsa ściągnąć w jakieś ustronne miejsce. Bo w London Eye on nam nic nie zrobi ale i my mu.
- Masz coś na myśli?
- Miejsca konkretnego nie znam. Trzeba będzie poszukać odpowiednie. Tam wybić jego obstawę i dorwać go żywcem.
- Niech twoja banda ich uszkodzi, zabija w ostateczności. Taka śmierć ściągnęła by uwagę. Tego chyba nie chcemy.
- A postrzał w nogę nie? Nie zostawimy ich przecież żywcem.
- Wtedy będą mieli pretekst by rzucić na nas wszystko co mają, pretekst uzasadniony.
- A jak postrzelimy ich w nogę lub damy po głowie to co zrobią? Zignorują? Zresztą to będą zawodowcy, może sam Morse. Oni nie będą się bawić w postrzały, będą strzelać by zabić lub uśpić. Zależnie od tego co mają zrobić.

- Chcesz ich zaatakować?
- Taaak. Chce zrobić zasadzkę. Wybić obstawę i dorwać Willsa jeżeli sam stawi się jako wabik, jeśli nie to oficera koordynującego akcją. Podłączyć mu akumulator do jaj i zadać parę pytań. Sam zaproponowałeś polowanie.

- Polowanie, nie ludobójstwo.
Serb spojrzał na byłego SASa. Jakoś wątpił by ten sobie poradził w krytycznym momencie. Strzelić owszem strzeli, może i tak by zabić ale o terrorze w jego wykonaniu można było zapomnieć.
- Collin, mamy dwie opcje. Spotkać się z Willsem w London Eye i się ugadać. Spróbować wykupić wolność w zamian za milczenie. Drugie to proponowane przez Ciebie polowanie, wydanie im wojny. Szybkiej. Zadanie dotkliwych strat, uwolnienie Benza i ucieczkę. Gdzieś daleko.
- Chciałem zapolować na Morsa, nie na całą obstawę Willsa, jeśli tylko takie mamy wyjścia to wolę London Eye.
- Źle się zrozumieliśmy. Czekaj, nie obruszaj się. To też da się zrobić. Kuszące.

Radović chwilę milczał
- Dobra, ja to widzę tak. Dogadujemy się z Willsem, kupujemy sobie i reszcie trochę czasu. Morse wtedy przycichnie. A my na spokojnie planujemy jego wypadek. Tylko jego. To miałeś na myśli?
- Trafiłeś w samo sedno.

- Czyli na razie plan bez zmian? Musimy tylko przeżyć do spotkania z Willsem. W sumie już w pierwszym telefonie możesz dać mu do zrozumienia, że mamy haka na niego.
- Tak, zostajemy przy tym. Zobaczymy jak zareaguje na to Wills.
- Dekujemy się gdzieś na ten czas czy zachowujemy się względnie normalnie?
- Ja bez zmian, póki co nikt mnie jeszcze nie próbował zaczepiać, dla ciebie lepiej byłoby gdybyś na się gdzieś przyczaił.

- Wynajmę pokój w hotelu i nie będę się z niego ruszał. W zamkniętym pomieszczeniu powinienem dać sobie radę. Kupiłeś telefony?
- Tak, bierz.

Podał mu starą czarno białą nokie. Przynajmniej nie będzie żal wyrzucić.
- Dzięki. Napisze Ci smsa ile i gdzie kasy masz zapłacić za obstawę. Podrzucisz mnie pod hotel?
- Jasne.


***

Trzeci sektor, kawałek od centrum. I dobrze. Nim dojechali pod jakiś motelik Serb poprosił o zatrzymanie się w paru miejscach, musiał zrobić zakupy. W ten sposób wszedł w posiadanie dwóch napoi energetycznych, butelki z wodą, chleba, wędliny, dwóch ryb z podwójną porcją frytek a także nożyka introligatorskiego, szpuli drutu i taśmy izolacyjnej. Za pomocą nożyka stał się właścicielem dwóch plakatów naklejonych na kawałek dykty. Zapakowali to wszystko do samochodu. Ruszyli.
- To, żeby nie wrzucili mi znowu granatu przez okno.
W motelu zarejestrował się na prawdziwe nazwisko, przy odrobinie szczęścia Morse go wyśledzi. Jak nie po rejestracji to po włączonym telefonie. Z pomocą Collina wniósł zakupy do pokoju. Pożegnał się.
- Trzymaj się i nie daj się zabić. Pamiętaj, że w tym cholernym mieście wszystko jest monitorowane, nawet budki.
Collin skinął głową i wyszedł a Nikołaj przystąpił do dzieła.
Przywiązał za pomocą drutu klamkę od drzwi do kaloryfera, tak by nie szło ich otworzyć, nawet wytrychem. Okna zakleił dyktą i taśmą klejącą, granat powinien się odbić. Szparę od drzwi uszczelnił mokrym ręcznikiem, na wypadek ataku gazem. Na stoliku przy łóżku położył zakupy i odbezpieczoną tetetkę. 7,62 powinno przebić się przez liche drzwi. Sam usiadł na łóżku tak by ostrzał przez drzwi nic mu nie zrobił i dokręcił tłumik do browninga. Teraz mógł w końcu zjeść i odpocząć. A przy okazji pomyśleć.
Czemu Wills nie zabił ich gdy mógł? Bo nie miał takich rozkazów, LeBlanc mówił, że to tylko pionek. Wypuścił i popełnił błąd. Niezbyt mógł popełnić tyle morderstw na raz, zaraz ktoś by coś zwąchał. Ale Serbowi mogło coś przecież odwalić, mógł zabić francuza-żołnierza w zemście za stare czasy a potem popełnić samobójstwo. Plan nie wyszedł, Morse schrzanił robotę bo musiał pogadać. Dalej... Rodger zwąchał coś i musieli go uciszyć, polaczek wrócił do siebie a oni... A oni podjęli grę. Tak to chyba wyglądało. Chyba...
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline