Mogli się poddać... powinni byli rzucić broń... powtarzał w myślach Peter, siadając na wilgotnym piasku.
Co ich nakłoniło do walki? Jaka siła?
Kolejne myśli dołączyły się do poprzednich. Bardziej przerażające.
Skoro zaklęcie zadziałało nie tak, jak powinno, to może i zachowanie tamtych spowodowane było jakąś obcą siłą? Czy dla magii są rzeczy niemożliwe?
Teoretycznie są rzeczy, których za pomocą magii zdziałać nie można, ale to tylko teoria. Nawet mistrzowie wspominali o zaklęciach, które udawały się, chociaż nie powinny, o rzeczach, jakich moc zwykłego maga dokonać nie mogła... a które zdarzały się jednak.
Co, lub kto przyczyniał się w takich przypadkach do powodzenia? Jaka siła za tym stała... Tak jak tu, na plaży?
Wizja spłynęła na niego nie wiadomo jak i skąd.
Niby ptak jaki, orzeł albo raczej albatros, skoro nad morzem stali, unosił się wysoko w powietrzu, obserwując okolicę. Równocześnie cały czas miał świadomość, że siedzi na plaży, że nie oderwał się od wydmy nawet na centymetr.
Grupa ludzi, jaką zauważył na brzegu, jechała nie z tej strony, co trzeba. Nie w tych barwach, jakie z chęcią by zobaczył.
I ten szept natrętny, oferujący się z pomocą... Niechcianą. Ale czy na pewno? Czy nie warto było skorzystać z oferty? Lepiej zginąć? Wszak nie mieli szans...
Głos Kosmy wyrwał Petera z odrętwienia.
To, co zobaczył z powietrza, było daleko. To, co ujrzał na plaży, było - w tym momencie - bardziej niepokojące. Elf ryzykował życiem, a jego ludzie stali i gapili się, nic nie robiąc.
- Chch... - Peter nie dokończył odpowiedzi skierowanej w stronę rozlegającego się w jego głowie głosu. Nie teraz była pora na dyskusje czy targi.
- Kosma! Przywiąż linę do siodła konia! I idź bliżej brzegu. - wydał polecenie. - Jacob! W morze, jak daleko się uda. - Poparł rozkaz niecierpliwym gestem. - Trzymaj linę. I poluzuj, by pana Yavandira nie ściągnęła do wody i nie utopiła.
Sam Yavandir miał teraz inne kłopoty, niż lina, a pomóc mu można było w jeden tylko sposób.
Wiatry magii sprzyjały Peterowi jak nigdy. Splotły się niemal same. Ułamki sekundy zaledwie minęły, gdy kolejny pocisk przeciął powietrze, tym razem mknąc w stronę barki... i trafiając w wojaka, który zaatakował elfa. |