Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2010, 12:49   #131
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Ruth była zmęczona, a jej ciało domagało się porządnego odpoczynku. Wyspała się, ale efektem wstania znacznie po wschodzie słońca było zawitanie w izbie dość późno. Samuel już tam był.
- Witajcie - przywitała się ze wszystkimi.
Nie zważając na to, czy Lamia albo Irial ją widzieli i podeszła do Samuela.
- Muszę ci coś powiedzieć. Porozmawiajmy - wyszeptała do niego nachylając się nad jego uchem.
-Kiedy chcesz i gdzie chcesz.- mruknął w odpowiedzi Samuel obojętnym tonem głosu, zerkając to Iriala, to na Lamię.
- Chodź - powiedziała Ruth i zaciągnęła Samuela do stolika w rogu sali.
Nie obchodziło ją, że mogła mieć kłopoty, za rozmawianie z zakazaną osobą. Sytuacja się przecież zmieniła i teraz Lamia nie może jej tego zabronić.
-O co chodzi?- spytał lekko się uśmiechając do dziewczyny i podpierając podbródek dłonią.
- Na początek mam coś dla ciebie. Prezencik, mnie już nie będzie potrzebne - powiedziała i oddała mu swoją manierkę. - Napij się, mój ukochany - dodała z uśmiechem.
Samuel był bardziej, niż zdziwiony... Był wręcz zaskoczony. Po pierwsze nie wiedział, co począć z manierką. Wszak była dla Ruth chyba dość ważnym przedmiotem. Po drugie... czemu kazała mu się napić?
Spoglądał na dziewczynę, próbując zgadnąć co ona planuje. Po czym łyknął z manierki, odrobinę alkoholu. Smakował... normalnie, jak wódka z sokiem jabłkowym.
- Dobrze się czujesz? - spytała, kładąc lewą dłoń na jego ramieniu, zaś prawą łącząc się w uścisku z jego wolną dłonią. - Wyglądasz na zaniepokojonego - powiedziała. Prawda była taka, że ona też była niespokojna. Nie wiedziała jak Samuel przyjmie jej nowinę i obawiała się jego reakcji.
- Dobrze...wszystko ze mną w porządku. - mruknął cicho Samuel, zastanawiając się czy z Ruth jest wszystko w porządku. Była jakaś taka... inna.
- Muszę ci coś powiedzieć - rzekła spokojnie i wzięła głęboki oddech. Spojrzała na stół, na ich ręce za które się trzymali... Musiała wreszcie to z siebie wydusić. A może wiadomość, którą ma wcale nie będzie dla niego taka straszna? Był tylko jeden sposób, aby się o tym przekonać. Ruth spojrzała Samuelowi głęboko w oczy, który z lekkim niepokojem patrzył na nią, oczekując na tajemnicze wyznanie.
- Będziemy mieli dziecko, jestem w ciąży - powiedziała w końcu, z uczuciem ulgi w głosie.
Samuel zbaraniał... Jacy my?! Lestre przekalkulował w myślach ostatnie dni. Owszem Ruth mogła zajść z nim w ciążę, ale... bo choć Samuel nie był w tych sprawach specjalistą... to chyba objawy ciąży powinny być widoczne po kilku miesiącach, a nie po dwóch, trzech dniach. Gdyby takie słowa usłyszał już po tej misji, to by go nie zdziwiło.
Ale teraz?
Ruth była w ciąży. Samuel jakoś wątpił, by była w ciąży z nim akurat.
Pociągnął więc dużego łyka i zaczął w głowie rozważać sytuację. Ruth była z kimś w ciąży. Sądząc po jej trybie życia, raczej nie dowiedzą się z kim. Co teraz? Samuel spojrzał na Ruth, dość długo spoglądał w jej oczy uśmiechając się. Wzruszył ramionami dodając.- Jakoś to będzie. W sumie co to za różnica? Dzikusy wychowują dziecko podczas wędrówek. My też możemy.
W sumie, co za różnica. Możliwe, że Samuel zostawił gdzie po drodze swoich bękartów. Równie dobrze mógł ojcować czyjemuś bękartowi. I nie widział powodu, wyprowadzać Ruth z błędu. To tylko by przyniosło łzy, a tego Samuel wolał uniknąć.
Ruth wstrzymywała oddech, z lekkim niepokojem przyglądając się mężczyźnie, gdy zastanawiał się co powiedzieć. Zdawała sobie sprawę, że zaskoczyła go tą nowiną.
Na szczęście Samuel przyjął to dość dobrze. - Mój kochany - powiedziała i zarzuciła mu ramiona na szyję, jednocześnie przytulając się do niego.
- Trochę się bałam... nadal się boję, bo nie wiem jak to będzie - wyszeptała mu do ucha.
Dłonie Samuela zacisnęły się na pupie dziewczyny, gdy mruknął jej żartobliwie do ucha.. - Ale w łożnicy i tak ci nie odpuszczę. Zanim brzuszek ci napęcznieje, minie parę miesięcy.
- No pewnie - odpowiedziała krótko i nie bacząc na wszystko, przyłożyła swoje usta do jego ust, by po chwili połączyli się w namiętnym pocałunku.
Nie mogli oni jednak się nim zbyt długo rozkoszować i po kilku uroczych sekundach zakończyli pocałunek. Ruth musiała jeszcze załatwić pewne sprawy. Uśmiechając się do Samuela i szepcząc cicho - zaraz wracam - wstała z miejsca, a następnie podeszła do Iriala oraz Lamii.

- Panie Irialu, Panienko Lamio. Muszę z wami pomówić - zaczęła z szacunkiem w głosie. - Najlepiej osobno - dodała spoglądając na Lamię.
- Z każdym z nas z osobna? - upewnił się Irial, zdziwiony nieco sposobem, w jaki zwraca się do nich Ruth. - Jeśli ci na tym zależy, to proszę.
Wstał i podszedł do znajdującego się w pewnej odległości stołu. Jeśli tylko Ruth i Lamia nie zaczną do siebie, lub na siebie krzyczeć, to będą mogły rozmawiać bez problemów.
- Coś się stało, Ruth? - zapytała Lamia wyraźnie zdziwiona. Uśmiechnęła się przy tym dość tajemniczo.
Ruth nie czuła się najlepiej. Lamia dała jej wcześniej wyraźne instrukcje, które ona oczywiście teraz złamała. Owszem, przy Irialu może nie będzie robić z tego wielkiej sprawy i nie załatwi jej zwolnienia... ale lepiej było załatwić sprawę ugodowo i po przyjacielsku.
- Tak. Panienko Lamio - zaczęła z szacunkiem w głosie. - Samuel i ja... zamierzamy się pobrać - oznajmiła spokojnie, choć w głębi denerwowała się obawiając sie reakcji rozpieszczonej panienki. - Po naszej misji, jedno nie przeszkodzi drugiemu. Ale będziemy razem - powiedziała Ruth, mając nadzieję, że Lamia dobrze przyjmie jej szczere wyznanie.
- Jedno nie przeszkodzi drugiemu? W jakim sensie? - dopytywała się dziewczyna. Najwyraźniej życiowe decyzje dwojga w tej chwili mało ją interesowały.
Ruth zaczynała być niespokojna. Wyglądało na to, że musi się nieźle postarać, aby Panienka dała jej spokój. - No, ten... nasze życie osobiste. Nie przeszkodzi nam ono, w naszej pracy. Pilnowanie bezpieczeństwa Panienki, będzie na pierwszym miejscu. Dla nas. Obojga.
- To dobrze - powiedziała beznamiętnie. - Ale... co was skłoniło do tak... nagłej decyzji - zapytała z nutką zainteresowania w głosie. - Jeśli może spytać, rzecz jasna? - dodała po chwili.
Ruth nie uważała Lami za swoją przyjaciółkę, której mogła by wszystko powiedzieć. Nie mniej jednak poczuła dużą ulgę, że Panienka przyjęła jej nowinę i pod wpływem tego uczucia... wygadała się. - Myśmy od początku czuli coś do siebie. A teraz i bogini Laria pobłogosławiła nasz związek. Będziemy mieli dziecko. - rzekła ze szczerym uśmiechem.
- BędzieCIE? - zaśmiała się dziewczyna akcentując ostatnią sylabę . - Chyba BęDZIESZ - dodała. - Może i jestem podrostkiem, ale nawet ja wiem, że to o wiele za wcześnie, by to - tu wskazała na brzuch Ruth - mogło być jego. Ale jak tam sobie chcecie - dodała na koniec z ledwo dostrzegalnym cieniem kpiny w głosie. - Czy to wszystko, o czym chciałaś ze mną porozmawiać?
Ruth stała przez dłuższą chwilę nieruchomo, z otwartymi ustami wpatrując się z początku w palec Lamii, a potem w swój brzuch. W końcu spojrzała na Lamię z niezwykle głupim wyrazem twarzy. - Nie, to nieprawda - wybąkała cicho. - To będzie dziecko Samuela - powiedziała niezbyt głośno, pewna swojej racji. Chciała pozbyć się ziarnka niepewności, które Lamia właśnie solidnie zasiała w jej skromnym umyśle.
- Czyli rozumiem, że to już wszystko - stwierdziła dziewczyna zupełnie nie zwracając uwagi na zaprzeczenia Ruth. - W takim razie pozostaje mi tylko życzyć wam przychylności Wielkiej Matki - dodała z uśmiechem i nie czekając na odpowiedź kontynuowała posiłek. Nie zwracała już uwagi na Ruth, najwyraźniej uważała rozmowę za zakończoną.
- Dziękuję - mruknęła zdziwiona nieco Ruth. Nie do końca wiedziała co się stało. Nie była zachwycona uwagą Panienki o ojcu jej dziecka i choć nie uwierzyła w jej słowa, to trochę pożałowała, że się wygadała. Jednak podobało jej się, że Panienka Lamia nie obiecała jej szybkiego i bolesnego wykopania z pracy, oraz życzyła im powodzenia na wspólnej drodze. Zakaz zbliżania sie do Samuela mogła uznać za odwołany... pod warunkiem, że nie przeszkodzi jej to w pracy.

W następnej kolejności Ruth ruszyła w stronę stolika Iriala. Po drodze spojrzała na Samuela i z uśmiechem puściła do niego oczko, jako znak, ze rozmowa z Lamią przebiegła dobrze.
Lestre odpowiedział uśmiechem, na jej uśmiech... odprowadzając dziewczynę roztargnionym spojrzeniem.

Dziewczyna doszła do stolika, przy którym siedział czarnowłosy mężczyzna i odsunęła jedno z krzeseł.
- Panie Irialu - zaczęła witając się ponownie i lekko skinając mu głową, zajęła miejsce na przeciwko dowodzącego ich ekipą.
- Tak, słucham cię, Ruth. W czym problem? - spytał. - Bo chyba nie chcesz porozmawiać w cztery oczy o pogodzie?
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko. - Nie, nie o pogodzie - zaczęła spokojnie.
- Zechcesz powiedzieć, o jakiej sprawie chcesz rozmawiać - równie spokojnie powiedział Irial, gdy Ruth przez moment milczała - czy też mam zacząć zgadywać, o co chodzi?
Dziewczyna nie była zadowolona z tego co usłyszała. Przykro jej było, że Irial nie dał jej zebrać myśli i na spokojnie powiedzieć, to co chciała mu zameldować jako ich dowódcy.
- Napijesz się czegoś? - dodał tonem gospodarza.
- Poproszę ciepłej wody z miodem - odparła z lekkim uśmiechem, po czym mówiła dalej. - Lekarz powiedział, że nie zostałam otruta. Mam tu listę ziół, które powinnam pić - wyjęła otrzymany od doktora pergamin - Badania też kosztowały mnie cztery srebrne monety, a ja nie mam aż tyle pieniędzy - pożaliła się.
Irial skinął na karczmarza i złożył zamówienie. Gdy napój pojawił się na ich stole podjął rozmowę.
- Coś poważnego? - spytał. Lista ziół nie mówiła mu zbyt wiele. - Można to bez problemów wszędzie dostać, czy musimy zrobić jakiś zapas?
- Nic mi nie grozi, spokojnie. A zapas by się przydał, bo potem na szlaku może być różnie. Ale ja nie mam już pieniędzy. - powiedziała bezradna i napiła się nieco podanego napoju. Było ono całkowicie bez alkoholu, ale jakoś jej zasmakowało.
- Jako że jesteś członkiem wyprawy, to i pieniądze się znajdą na zioła - powiedział Irial. - Długo to potrwa? Ta twoja dolegliwość?
- Cieszę się. - powiedziała zadowolona dziewczyna. - A czy długo, to ja nie wiem... - wzruszyła ramionami. - Chyba długo... A ile trwa ciąża? - rzekła z uśmiechem.
Irial na moment przymknął oczy, a potem spojrzał na Ruth.
- Ciąża, powiadasz? - Pokręcił głową. - To nieco zmienia postać rzeczy. A powiedziałaś temu lekarzowi, dokąd się wybierasz? - spytał.
- Nie, trzymałam gębę na kłódkę. - rzekła, a uśmiech jakoś zniknął z jej twarzy. - A czemu ten? Co zmienia? - spytała.
- Twój stan - powiedział Irial, starannie ukrywając zdziwienie spowodowane faktem, że Ruth nie pojmuje tak oczywistych rzeczy - nie jest czymś normalnym wśród tych, co podróżują wśród niebezpieczeństw. Prawdę mówiąc, powinnaś teraz siedzieć gdzieś pod dachem, a nie włóczyć się po świecie i narażać dwie osoby równocześnie.
Ruth uśmiechnęła się szczerze. - Spokojnie, nie martw się o mnie. Jeszcze mi nawet brzuch nie zaczął rosnąć. Potem będę siedzieć na tyłku, ale lepiej pod dachem ze zdrową strawą, niż z trudem unikając deszczu i głodując pod mostem. Muszę najpierw zarobić.
- Nie chodzi mi o twoją figurę - odparł Irial - tylko o to, że teraz nie będę mógł bez wahania wysłać cię smokowi na pożarcie. Miałbym podwójne wyrzuty sumienia - wyjaśnił.
- Ależ możesz mnie spokojnie... - zaczęła Ruth, po czym zawahała się. - Jak to? Myślisz, że spotkamy smoka? - bardziej się zdziwiła, niż wystraszyła.
- Chrońcie nas bogowie - powiedział Irial. Bez należytej emocji w głosie. - To była poetycka przenośnia - wyjaśnił. - Ale wróćmy do tematu... Żeby nie było wątpliwości - chcę wiedzieć o ewentualnym pogorszeniu się twego stanu zdrowia. Coś ci będzie dolegać, to cię zostawię w jakimś mieście. Albo zorganizuję kogoś, kto cię odprowadzi. I mam nadzieję, że jesteś na tyle dorosła, by nie zgrywać niepotrzebnie bohaterki - dodał.
- No dobra, powiem jakby coś. Ale chyba nic mi nie będzie, jak będę pić te ziółka - dziewczyna wskazała na otrzymaną od lekarza listę. - A wiesz, ja nie wiedziałam, że jesteś poetą - dodała mówiąc całkiem poważnie. Upiła nieco wody z miodem i znad kubka uśmiechnęła się przyjaźnie do rozmówcy.
- Uprzedzam cię - powiedział Irial - że jeśli uznam, że coś jest nie tak z twoim zdrowiem, zwiążę cię i zostawię w pierwszej napotkanej gospodzie. I dopilnuję, żeby cię zawieziono do jakiegoś miasta. Jeśli przyjmujesz ten warunek, to możemy kontynuować naszą wycieczkę.
- No dobra - odpowiedziała, mając nadzieję, że napar z ziół zwalczy jej dolegliwości... których nigdy wcześniej nie miała i których nie spodziewała się mieć w przyszłości.
- Dasz mi trochę pieniędzy? - spytała. Badania, ziółka... było to dla dziewczyny trochę nietypowe, wszak pieniądze wydawała tylko na alkohol, jedzenie i czasem pokój w karczmie.
Iral skinął głową.
- Jeszcze jedno... - Wpatrywał się przez moment w Ruth. - Pamiętaj o tym, żeby zaopatrzyć się w odpowiedni prowiant. Nie znam się zbytnio na tym ale słyszałem, tak zapewne, jak i ty, że dość ważna jest dieta.
Dziewczyna oczywiście o tym nie pomyślała, ale nie przyznała się do tego.
- No jasne - odpowiedziała po chwili, spokojnie spoglądając na swego rozmówcę.
- Zorientuj się zatem, co ci będzie potrzebne - powiedział Irial, kładąc na stole garść monet - i kup sobie te zioła.
- Mhm - mruknęła dziewczyna i pokiwała potwierdzająco głową. Uśmiechnęła się, że dostała potrzebne jej pieniądze i zgarnęła je do kieszeni kamizelki. Tym razem nie wyda ich na alkohol, nie był to już produkt pierwszej potrzeby, a wręcz przeciwnie... chyba, że wystarczy jej pieniędzy, to zrobi prezent Samuelowi, aby ten mógł opić radosną nowinę zostania ojcem.

Ich rozmowa dobiegła końca. Irial wstał i wrócił do stołu, przy którym siedziała Lamia. Ruth natomiast jednym haustem dopiła swój napój, zabrała listę ziół i dosiadła się do Samuela.


- I jak humorek? - spytał Samuel, kładąc dłoń na kolanie dziewczyny i wędrując palcami po jej nodze z kolana na udo w kierunku krótkiej spódniczki.
- Znacznie lepiej - odpowiedziała z uśmiechem. I przesiadła się z niewygodnego krzesła, na znacznie lepsze miejsce obok, jakim były kolana Samuela. Objęła go za szyję.
- Pójdziesz po śniadaniu, ze mną na zakupy? - spytała uśmiechając się figlarnie.
- Na zakupy? A co chcesz kupować? - spytał Samuel obejmując Ruth w pasie, jedną dłonią, a drugą wsuwając pod spódniczkę i masując powolnymi ruchami palców majteczki dziewczyny, korzystając z tego że stół ukrywał nieco, jego niecne zamiary.
Czując poczynania Samuela, dziewczyna rzuciła okiem na siedzących nieopodal Iriala i Lamię. Zdawała sobie sprawę, że lepiej by było, gdyby nie widzieli oni co się dzieje pod stołem. Wszak wystarczyło, aby któreś z nich się schyliło i wszystko by się wydało. Owszem, mieli już pozwolenie na bycie razem, ale pod warunkiem, że nie wpłynie to na ich pracę... Należało być ostrożnym.
- Lekarz dał mi listę ziółek, - zaczęła krzywiąc się lekko - wolałabym pić piwo, albo coś mocniejszego, no ale teraz ten, nie wolno mi - wyjaśniła powód swego niezadowolenia. Pomyślała o tym jak ciężko się poświęca dla swego dziecka i z dominującą w myślach troską dotknęła dłonią swego brzucha. - A i jeszcze. Irial doradził zapasy zdrowej żywności. To byśmy do zielarza i na jarmark poszli - dodała z uśmiechem. Cieszyły ją nie tylko poczynania Samuela pod jej spódnicą, ale i perspektywa wspólnych zakupów... Za tym drugim nigdy specjalnie nie przepadała, ale jeśli mieli je zrobić razem, to bardzo się cieszyła.
- Czyli ... potrzebujesz tragarza.- uśmiechnął się kwaśno Lestre, wzruszył ramionami, dodając.-Niech ci będzie. Mogę pomóc w dźwiganiu. Żaden problem.
- Dzięki - powiedziała z uśmiechem i w ramach podziękowania, dała mu małego buziaka w usta. - Ale wiesz. Wolę abyś to ty był ze mną, niż na przykład taki... no niż ktokolwiek inny - dodała, zbliżając swoją twarz, do jego i spoglądając mu w oczy.
Wtedy to właśnie, na ich stoliku wylądowało zamówione przez Samuela śniadanie.
- Poproszę jeszcze ciepłej wody z miodem - dodała zamówienie, jakoś zasmakował jej taki napitek.
- Nie wątpię. - odparł z lekkim westchnieniem Lestre, wyciągając z pomiędzy ud dziewczyny swą dłoń, akurat gdy przyszła służka z jajecznicą. Samuel posłał jej uśmiech, na co ona odpowiedziała mu też uśmiechem. Po czym Lestre spojrzał na Ruth z miną łobuziaka, przepraszającego za swoje wyczyny. Cóż... nawet ciąża, nie zmieni urodzonego uwodziciela, w przykładnego męża w przeciągu kilku minut. Kurier spytał Ruth obojętnym tonem głosy.- To kiedy idziemy ?
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego przyjaźnie. Nie przeszkadzało jej aż tak, że jej mężczyzna oglądał się za innymi, dopóki w grę nie wchodziło nic więcej.
- Najlepiej zaraz po śniadaniu, no bo pewnie zaraz potem będziemy ruszać dalej - powiedziała spokojnie. Zapach ciepłej strawy przypomniał jej jak była głodna. Odwróciła się do stolika i... już miała zacząć jeść, gdy zrozumiała, że siedząc na kolanach Samuela blokowała mu dostęp do talerza. - No to zjedzmy sobie coś - powiedziała rozbawiona i zachichotała cicho... choć jedzenia jeszcze nie ruszyła.
- Tylko na co ja mam ochotę? - wpierw Samuel szepnął żartobliwie do ucha dziewczyny, po czym przesuwają czubkiem języka po tym uszku i szyi Ruth, aż ta zachichotała. A potem zabrał się do jedzenia, mimo trudności, jaką była siedząca na jego kolana rudowłosa.
Jeśli jemu nie przeszkadzało takie spożywanie posiłku, to jej też nie. Rozkoszowała się zarówno smaczną jajecznicą, jak i znacznie wygodniejszym niż twarde krzesło siedzeniem. A jakby tych wygód nie było dość, kelnerka podała zamówiony wcześniej napój.
Jakąkolwiek niewygodę sprawiała mu Ruth siedząca na jego kolanach, Samuel się nie skarżył. Powoli i potulnie jadł posiłek jedną ręką, drugą nadal obejmując dziewczynę w pasie. Nie spieszył się, ani też niespecjalnie przejmował.

Po zjedzonym posiłku, a ten był wprost wyborny, Ruth i Samuel mogli udać się na zaplanowane zakupy. Wycieczka nie zapowiadała się na czasochłonną, więc spokojnie mogli sobie na nią pozwolić.
- Idziemy na zakupy - Ruth powiadomiła Iriala zanim oboje z Samuelem zniknęli za drzwiami karczmy.
Lestre dał się potulnie zaciągnąć dziewczynie, machając dłonią pozostałym członkom drużyny na pożegnanie.
 

Ostatnio edytowane przez Mekow : 21-11-2010 o 21:31. Powód: Mała poprawka ;)
Mekow jest offline