Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2010, 12:53   #132
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
- Byłeś już w tym mieście? Zielarz to gdzieś w centrum? - podpytała się dziewczyna zaraz po wyjściu na ulicę.
- Zwykle podróżuję po krainach bardziej na zachód stąd. - odparł Samuel wzruszając ramionami. Po czym zaczął się rozglądać za potencjalnym informatorem, wśród przechodniów przemierzających uliczkę.
Patrol straży miejskiej spełniał te wymogi i skierował ich w odpowiednim kierunku. Przez parę minut szli sobie spokojnie, obejmując się wzajemnie jednym ramieniem i rozmawiając o wszystkim i o niczym. Zanim się zorientowali byli już na placu miasta, gdzie znajdowały się przeróżne stragany, a dookoła nich co po bogatsze, tudzież bardziej specjalistyczne sklepy.
- Gdzie teraz? Może ten, obejdziemy na około? - zagadała z uśmiechem Ruth.
- Tak szczerze powiedziawszy...-Lestre rozejrzał się dookoła z rysującym się na twarzy zdezorientowaniem. Wreszcie zaśmiał się.-... to chyba był zły pomysł, Ruth. Powinnaś tu przyjść z Emerahl. Nie mam pojęcia o zielarstwie. Równie dobrze możemy kupić co trzeba, na pierwszym lepszym straganie.
- Ale ja wolę z tobą. Mamy o czym pogadać... i w ogóle, tak jakoś przyjemniej jest - powiedziała spokojnie, uśmiechając się przy tym uwodzicielsko. - Ale nie możemy zapominać za co nam płacą. Wiesz, bo ja obiecałam, że nasz związek nie przeszkodzi nam w pracy - rzekła Ruth. Uznała, że powinna zawiadomić Samuela o tej obietnicy, aby oboje się troszkę pilnowali.
- Niby dlaczego by miał?-wzruszył ramionami Lestre. Po czym dodał.- Ogólnie się zastanawiam, jaką wizję pracy ma Irial. Bo szczerze powiedziawszy, wątpię by miał jakąkolwiek.
Ruth zastanowiła się przez chwilę. - Ja tam nie wiem. Ale pamiętasz? Raz już zajęliśmy się sobą, podczas gdy mieliśmy pilnować szlacheckiego tyłka tej małej - rzekła z uśmiechem, przypominając sobie błogie chwile. - Raz mi już nagadali i nie chcę znowu podpaść - powiedziała śmiało.
- No bo, wiesz. Robotę to ja już nie jedną zawaliłam, ale jeśli nie spiszę się tym razem, to może nas to rozdzielić, a było mi bardzo ciężko udawać przed innymi, że się na ciebie gniewam - Ruth zwierzyła się ze swoich uczuć oraz obaw i spojrzała na Samuela.
W tym właśnie momencie znaleźli się przed apteką, o czym świadczył wyraźny zapach ziół, oraz wzbogacony o odpowiedni napis szyld. Zapatrzona w swego mężczyznę Ruth, nie zwróciła jednak uwagi na znak i gotowa była iść dalej by szukać czegoś co właśnie mijali.
- Bogowie. -rzekł nieco dramatycznym tonem Samuel. Pokręcił głową na boki. - To wszyscy mamy siedzieć wokół Lamii i gapić się w nią jak sroka w gnat? Chyba po to nas wszystkich zatrudnili, by można było jej na zmianę pilnować.
Samuel spojrzał w kierunku szyldu, przyciągnięty przez nagłą zmianę zapachów otoczenia. Nuty ziołowe przeważające w gamie zapachów pobliżu apteki, były wystarczającą wskazówką dla nosa kuriera, by Lestre zatrzymał się i rzekł.- Doszliśmy.
Dziewczyna również się zatrzymała i pokręciła nosem. - Faktycznie - rzekła z uśmiechem, a jej wzrok padł na odpowiedni budynek. - No wiesz, wymyśliłam, że nie najmowali by tylu osób do ochrony, gdyby trakt był bezpieczny. Pewnie w każdej chwili mogą nas napaść, więc chcą, abyśmy mieli pozostawali czujni - powiedziała zanim oboje weszli do apteki.
Pomieszczenie było dość spore, ale wolną przestrzeń w dużej mierze ograniczały półki i ławy, ze słojami pełnymi różnych nasion, skrzynkami z jakimiś bulwami oraz przeróżnymi donicami w których rosło jakieś zielsko. Do tego oczywiście coś suszyło się też wisząc na sznurkach pod sufitem, a w całym pomieszczeniu unosił się specyficzny zapach.
Aptekarz zaś okazał się być wysokim, ale chudym nieomal jak patyk blond elfem. Obecnie nie miał innych klientów, więc gotów był zająć się Ruth i Samuelem.
- To nawet wtedy...-burknął Samuel wchodząc za nią. Ale nie dokończył słów. Wziął od Ruth listę, uśmiechnął się i podał aptekarzowi.
- Witajcie aptekarzu, my w konkretnej sprawie. - podał aptekarzowi spis.- Macie tu wszystko co potrzebne?
Mężczyzna spojrzał na listę i po chwili pokiwał potwierdzająco głową. - Zaraz wszystko przygotuję - powiedział cichym, nieco melodyjnym głosem. Zaraz potem, z listą w dłoni, zaczął się żwawo krzątać po sklepie. Zbierając odpowiednie zioła, do zrobionego z lekkiego materiału woreczka wielkości ludzkiej głowy, skupił swą uwagę na tym co robił. Ruth miała już wykorzystać tę niewątpliwą okazję, gdy nagle, na swoje szczęście, dostrzegła że był tam ktoś jeszcze. Z zaplecza apteki, przez podwójne otwarte na oścież drzwi, przyglądała im się jakaś chuda elfka, zapewne żona albo siostra aptekarza.



W tej sytuacji żadne kradzieże nie wchodziły w grę i złodziejka dobrze o tym wiedziała. - Coś zacząłeś mówić - mruknęła cicho Ruth, chwytając Samuela za rękę.
- Nieważne. To nie ma znaczenia. - westchnął Lestre.
Ruth uśmiechnęła się i spojrzała na niego przyjaźnie... a wręcz zapatrzyła się na niego. Nie była w stanie stwierdzić, ile czasu tak go podziwiała - mogło to trwać kilka sekund, albo kilkanaście minut. Z zamyślenia, czy raczej zapatrzenia, wyrwał ją charakterystyczny głos aptekarza.
- Gotowe - oznajmił mężczyzna.

Po zapłaceniu, odebraniu towaru oraz listy, Ruth wraz z Samuelem poszli na rynek. Dziewczynie zostało jeszcze trochę pieniędzy, więc mogli teraz zaopatrzyć się w jakąś zdrową żywność.
- Jak myślisz, co powinnam kupić? - zagadała Ruth, gdy przechadzali się między straganami. Jej głos zdradzał, że... może oprócz unikania alkoholu, nie miała pojęcia jaka dieta będzie dobra dla dziewczyny w ciąży.
- Świeże warzywa, owoce... Nie wiem co jeszcze. Gwenefer miewała dziwaczne zachcianki kulinarne, ale miała już wtedy większy brzuch.-zastanawiał się kurier rozglądając po straganach.- Może chude mięso?
Ruth spojrzała na Samuela badawczo. - A kim jest Gwenefer? - spytała nad wyraz spokojnie. Nie była zazdrosna - póki co nie miała powodów, ale zaciekawiło ją to, kim była ciężarna znajoma jej mężczyzny.
- Gwena? To moja siostra. Ma już dwójkę dzieci. Trzylatka i sześciolatkę. Lisę i Thomasa. - odparł Lestre pocierając podbródek dłonią. Uśmiechnął się do siebie, wspominając. - Podczas pierwszego porodu, przeklinała cały ród męski i wrzeszczała tak głośno, że jej krzyki było słychać w całej kamienicy. Ale drugi już zniosła spokojniej. Wiadomo, że pierwszy raz jest najtrudniejszy.
Ruth spojrzała na niego wystraszona i przyjrzała mu się z otwartymi ze zdumienia i strachu ustami. - Powiedz mi, że żartujesz - domagała się z lekko wyczuwalnym śladem paniki w głosie.
Samuel się zaśmiał głośno, po czym dodał żartobliwie.- Może troszkę przesadzam, dla dodania pikanterii opowieści.
Pogłaskał Ruth po głowie mówiąc.- Nie martw się. Kobiety rodzą od lat dzieci i jakoś większości nic się stało. Ty jesteś młoda i silna. Poradzisz sobie.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego u ulgą. Wystraszył ja trochę, ale na szczęście nie za bardzo - majtki nadal miała suche.
- Nie strasz mnie tak - powiedziała cicho i dała mu małego buziaka w usta, na znak, że się nie gniewa.
Delikatnie ciągnąc za sobą Samuela ruszyła między straganami. - Poszukajmy straganu prowadzonego przez jakiegoś młodzika - powiedziała cicho. - Z takimi łatwo jest mi się targować - rzekła z uśmiechem i poprawiła kamizelkę, aby wystawić na światło dzienne nieco więcej biustu niż zwykle.
- Masz dość specyficzny sposób targowania się, czyż nie?- spytał Samuel uśmiechając się lekko. I stanął, nieco z tyłu za rudowłosą.
- Skuteczny. I to się liczy - odpowiedziała z uśmiechem dziewczyna.
- Może tu spróbujemy? - zagadała wskazując na stoisko z warzywami, gdzie jakiś młodzieniec, choć już nie nastolatek sprzedawał właśnie marchewkę jakiemuś brodatemu grubasowi. Na stoisku było w czym wybierać.



- Jak chcesz... nie znam się na warzywach.- odparł beztroskim tonem Samuel.
- Spróbuję - rzekła z uśmiechem i podeszła bliżej sprzedawcy. Uśmiechnęła się do niego i nachyliła lekko, aby pochwalić się dekoltem. Młodzieniec oczywiście nie omieszkał zawiesić oko i Ruth wiedziała już, że połknął zarzucony przez nią haczyk. Wybierała warzywa i uśmiechając się zaczęła zagadywać o niższą cenę. Flirt się sprawdzał, a uwaga mężczyzny aż tak uległa rozproszeniu, że Ruth bez trudu wynegocjowała zniżkę, a do tego ukradkiem schowała do kieszeni dwie rzodkiewki i jedną cebulkę... nie wspominając, że za darmo spróbowała jednego drugiego i trzeciego warzywa w ramach sprawdzenia czy są dobre.
Samuelowi jednak mogło się to nie spodobać całe to owijanie sprzedawcy wokół palca, o czym dziewczyna nie pomyślała.
Gdyby oczywiście to zauważył, ale... albo patrzył na przechodzące pomiędzy straganami co ładniejsze młódki, albo gapił się na zgrabny tyłeczek Ruth.
Potem, gdy dziewczyna obładowała Samuela warzywami, poszli między straganami i razem zabrali się za wybieranie pomidorów. Ruth nabrała na nie apetytu, gdy tylko zobaczyła stragan.
- Nie znam się na tym, ale to wszystko się chyba za parę dni zepsuje, co nie? - zagadała do stojącego obok niej Samuela.
- Chyba nie... zwłaszcza, że w górach jest zimniej. - odparł kurier wykazując się całkowitą ignorancją w sprawach żywności. Ale cóż, na wyprawy brał głównie suszone mięso i alkohol, czasem polując po drodze.
Ruth westchnęła. - Nie mam ciuchów na góry - powiedziała, choć nie brzmiało to jak składanie skargi.
Nagle poczuła niemiły uścisk na prawym pośladku i podskoczyła do góry jak oparzona. - Samuś?! - wyrwało jej się zaskoczonym głosem z nutą pretensji i spojrzała na swego ukochanego. Tej jednak stał prawie metr od niej i spokojnie oglądał pomidory. Ruth zrozumiała, że to nie mogła być jego sprawka, więc obróciła się gwałtownie do tyłu i rozejrzała dookoła.
- Ktoś mnie uszczypnął w tyłek - powiedziała niezadowolona.
- Doprawdy? - spytał zaskoczonym głosem Lestre, po czym rzekł cicho. - Będziemy musieli to obejrzeć na osobności. Ja będę musiał zbadać.
Dłoń kuriera wsunęła się pod spódniczkę dziewczyny i zacisnęła na pośladku masując go lubieżnie.
Dziewczyna uśmiechnęła się błogo. - Dzięki... Ale może nie tak przy ludziach - wyszeptała. - Weźmy te pomidory i wracajmy, co? Może będziemy mieli jeszcze chwilę dla siebie zanim wyjedziemy - powiedziała z lubieżnym uśmiechem i puściła do niego oczko.
Samuel delikatnie klepnął pupę dziewczyny i dodał cicho. - Niech ci będzie. No to biorę te pomidory.
Dokonali transakcji, a następnie Samuel wziął zakupioną przez Ruth żywność i spytał. - Tooo...wracamy?
Dziewczyna pokiwała energicznie głową. - Chciałam jeszcze kupić dla ciebie flaszkę czegoś mocnego. Abyś mógł opić... no wiesz co - zaczęła spokojnie - ale coś mi mówi, że może mi potem braknąć na żarcie, a nie chcę się dwa razy prosić Iriala o to samo - powiedziała nieco zmartwiona. - Może póki co wystarczy ci zawartość mojej manierki? Ale wiesz, jak chcesz, to w tym tłumie mogę skołować jakąś sakiewkę - dodała już z lekkim uśmiechem.
- Może innym razem... bardziej przyda się chyba kilka ciepłych kocy. Może namiot. - rzekł w odpowiedzi Samuel, objął dziewczynę w pasie przyciągając ją do siebie i szepcząc jej ducha.- Ale zamierzam się też rozgrzać tobą.
Nie chciał mówić Ruth, że jej wieści nie nastrajały go do świętowania. Co prawda oswoił się z myślą o dziecku, to jednak nie wywoływała ona u niego wybuchów entuzjazmu.
Ruth zachichotała zadowolona wizją wspólnie spędzonych nocy. Kiedyś już sądziła, że znalazła tego jedynego, ale tym razem była tego bardziej pewna - wszak Laria pobłogosławiła ich związek, krótko po tym jak ten się zaczął.
- Nie mogę siś już doczekać - odparła ze szczerym uśmiechem.
Krótko potem wrócili do karczmy. Ruth wystarczyło tylko zabrać z pokoju plecaczek i mogła ruszać w drogę...
 
Mekow jest offline