Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2010, 12:57   #133
Cosm0
 
Cosm0's Avatar
 
Reputacja: 1 Cosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputację
Kłamałem... kłamałem... kłaaaamaaałem... kła... małem... - te słowa wciąż pobrzmiewały w głowie czarownicy, nawet gdy tak już otworzyła oczy. Ostatnimi dniami miewała sporo snów - czy to podróż do Erengradu rozbudziła jej wyobraźnię? Niemniej jednak powodów do narzekania nie było za wiele - sny bywały miłe, bywały też intrygujące a przez to ciekawe, wiec Emerahl obudziła się wypoczęta i zadowolona. Tyle czasu minęło już od tamtego rejsu. Rejsu, który pchnął jej życie na nowe tory. Rudowłosa usiadła na łóżku i zatopiła się we wspomnieniach. Podróż do Erengradu z pewnością będzie podróżą do przeszłości i to było pewne. Słońce zawitało na niebie już na dobre i jako, że Iriala nie było w pokoju to Emerahl podejrzewała, że czeka już zniecierpliwiony w głównej sali to też nie przedłużała za bardzo wylegiwania się w pościeli. Spostrzegła także, że w pokoju nie ma już Lamii, co poruszyło w niej struny zainteresowania. Zapewne panienka już się obudziła i będzie można z nią porozmawiać. Pospiesznie przeszła przez poranną toaletę korzystając z miski wody stojącej w pokoju. Poranny rytuał z henną, rozcieraniem liści zmieszanych z jakąś mazistą bliżej nie określoną substancją, którą następnie starannie wyszorowane zostały zęby no i przede wszystkim... rozczesanie kołtunów, a jakże by inaczej... choć skoro ma robić za drużynową wiedźmę to być może należało pominąć te poranne rytuały? Rozczochrane włosy, smoczy oddech, pot na ciele - wiedźma jak znalazł. Rozważań tych jednak Emerahl nie zamierzała wprowadzać w życie. Bycie czarownicą to jedno, a odpychanie ludzi samymi widokiem to inna sprawa. Kiedy wszystkie pasty, liście, proszki i inne damskie bibeloty wylądowały na powrót w torbie przyszedł czas na ubiór. Ten dotychczasowy nosił już wyraźne znamiona podróży i nawet pomimo tego, że czarownica trzymała się zasad higieny w miarę możliwości to po kilku dniach jazdy wierchem każde ubranie będzie nosić zapach właściciela i to bynajmniej nie był zapach perfum... Emerahl wyciągnęła z torby drugi komplet ubrań, a poprzedni złożyła tak aby zajmował możliwie mało miejsca i upchnęła na dnie torby obiecując sobie, że w następnej tawernie zapyta o możliwość wyprania ubrań. Kobieta zrzuciła z siebie śmieszne, przypominające męskie nocne pantalony oraz koszulę odsłaniając wszystkie swoje wdzięki - wczoraj wieczorem przed pójściem spać Emerahl powróciła do swojej normalnej formy, w której o niebo lepiej się czuła. Ktoś kto w tym momencie otworzyłby drzwi z pewnością mógłby się napatrzeć. Naga Emerahl podeszła do lustra przeglądając się w nim. Przypomniała sobie jeden ze snów, które nawiedziły ją odkąd wyruszyli z Delin - ten w którym nosiła w sobie dziecko. Kobieta położyła dłonie na swoim łonie zastanawiając się jakby to było i uświadamiając sobie, że nigdy nawet nie myślała o tym by zostać matką. Niejednokrotnie służyła swoją wiedzą zarówno sobie jak i innym pomagając zapobiec ciąży, nigdy jednak nie przyszło jej do głowy aby kiedyś chcieć mieć dziecko. Czy odziedziczyłoby po niej magiczne zdolności czy musiałoby radzić sobie w życiu bez tego daru? Czy byłoby do niej podobne? Czy byłby to syn czy córka? Jak zmieniłoby się jej życie? Czy potrafiłaby z kimś stworzyć dobrą rodzinę po tak długim czasie życia samemu? Na horyzoncie nie było jednak nikogo, kto mógłby przyczynić się do tego, że Emerahl musiałaby na prawdę zastanawiać się nad takimi rzeczami... jeśli chodzi o 'te sprawy' to gdyby nie codzienna kąpiel to Em zapewne zarosłaby pajęczynami w niektórych miejscach. Bycie tak długo samemu sprawia, że człowiekowi chyba przestaje zależeć na czyimś 'towarzystwie'. Albo też tak bardzo tęskni, że szuka się tego kogoś wszędzie. Niemniej jednak Emerahl jak do te pory nie odczuwała ani potrzeby bliższych z kimś kontaktów, ani schronienia w męskich ramionach, ani potrzeby bycia matką i założenia rodziny. Czas jednak leci nieubłaganie i być może przyjdzie czas, aby się nad tym zastanowić zanim będzie za późno.

- Nie teraz Em. Jeszcze nie teraz - pomyślała Emerahl. Odwróciła się od lustra i podeszła do łóżka, na którym leżały jej świeże ubrania. Było bardzo ciepło i parno to też czarownica nie opatulała się w odzienek zbyt obficie. Świeża bielizna zakryła to co mogłyby chcieć zobaczyć ciekawskie oczy, a na nią czarne bardzo wąskie w nogawkach i raptownie rozszerzające się w udach spodnie. Klasyczne bryczesy można rzec - wydawały się idealnie pasować do jazdy - dzięki wąskim nogawkom można je było wsunąć w wysokie buty, a bufy w udach nie krępowały ruchów.


Do tego luźna błękitna tunika z rękawami sięgającymi poniżej łokci, a do pasa przypięła swój pas z kieszonkami i sakiewkami, w których trzymała najpotrzebniejsze rzeczy.

Emerahl ponownie popatrzyła w lustro i westchnęła na myśl, że zanim wyjdzie musi ponownie przemienić się w zniszczoną pracą wieśniaczkę, a te wspaniałe ubrania, w których tak dobrze się czuła zamienić w jakieś proste szmaty. Irial uparł się jednak, aby w czasie pobytu w mieście zachować kamuflaż to też chwilę później w lustrze odbijała się ta sama nieciekawa, szara i prosta postać, którą Em przyjęła wczoraj. Czarownica przewróciła oczami i wyszła po cichu z pokoju.

Wedle oczekiwań w głównej sali siedział już Irial i Lamia, a przy stole opodal także Samuel i Ruth.

- Witaj Irialu! - powiedziała Emerahl kiedy podeszła do stołu ich pracodawcy- Witaj Lamio! Cieszę się, że widzę cię na nogach! - zagadała wesoło spoglądając na siedzącą obok 'przemienionego' Iriala dziewczynę. Radość nie trwała jednak długo - uśmiech szybko zszedł z twarzy Emerahl, gdy tylko uzmysławiła sobie, że przez to całe zamieszanie wczoraj nie pomyśleli o tym, że Lamię też trzeba by przemienić... tak oto siedziała przed nią dziewczyna ze swoim normalnym wyglądem. Emerahl nachyliła się do stołu i czym prędzej poinformowała o tym fakcie. Że też nikt tego wcześniej nie zauważył!

- Irialu! Nikt z nas nie zwrócił uwagi na to, że nie zmieniliśmy wyglądu Lamii! - powiedziała nachylając się nad stołem i patrząc na Lamię - Zadbaliśmy o to bym nikt nas nie poznał i zapomnieliśmy... nikt z was tego nie zauważył?! Gdzie ja miałam głowę... Chyba powinniśmy to naprawić tak szybko jak się da?

Irial pokręcił głową - Teraz to nie ma sensu - powiedział - To by wzbudziło niepotrzebne zainteresowanie, gdyby nagle z pokoju wyszła inaczej wyglądająca dziewczyna. Poza tym niedługo Lamia się przebierze w coś bardziej wygodnego i zmieni swój wygląd. Poza tym to przebranie i tak miało dotyczyć tylko Eslov. Chyba - zwrócił się do siedzącej obok niego dziewczyny - że sobie tego życzysz, Lamio.
- Nie wydaje mi się, by była taka potrzeba - odparła dziewczyna z uśmiechem.
- A więc dobrze - odparła Emerahl - Lamio wyglądasz całkiem... normalnie. Cieszę, się że wszystko w porządku. Mamy trochę do przedyskutowania. Ale to nie teraz chyba. W drodze będziemy mieli masę czasu i wiedz, że będę cię zamęczać pytaniami! - wypowiedziała Emerahl niemal na jednym wydechu. Czarownica na prawdę była ciekawa tego co dzieje się z Lamią - te lunatykowanie, niekontrolowana magia i dziwna mgiełka tajemnicy rozpostarta przez Iriala... tak - to wszystko wymagało obgadania.
- A teraz wcinam i lecę zobaczyć jeszcze co u Therona. Zapewnić lekarza, że ktoś do niego przyjedzie i zrobić trochę zakupów. Dołączę do was pod północną bramą tak szybko jak się da - dodała Emerahl po czym odwróciła się i poszła zamówić śniadanie. Posiłek niemal w siebie wrzuciła w biegu - mieli ruszać a ona jeszcze miała do załatwienia parę spraw. Tym bardziej, że zdała sobie sprawę w tym momencie, iż wczoraj nie skontaktowała się z Erwinem! Główna sala nie była jednak ku temu najlepszym miejscem, więc czarownica wróciła na górę do pokoju, usiadła na łóżku i pogrążyła się w transie wysyłając swoją jaźń daleko poza swoje ciało, poza gospodę i poza miasto, na południe ku Delin.

- Erwinie! - 'zawołała' czarownica i poczęła nasłuchiwać odpowiedzi. Ten sposób komunikacji miał tą wadę, że rozmówca musiał chcieć się skontaktować i musiał odpowiedzieć.
- Erwinie! - ponowiła wołanie - Tu Emerahl. Słyszysz mnie?
- Słyszę Em. Dlaczego zawsze jak kontaktujesz się ze mną tą drogą to przeczuwam kłopoty? Aaa tak... pewnie dlatego, że zawsze wtedy MASZ kłopoty. - odparł Erwin
- - Zapewne masz rację... No w każdym razie dotarliśmy do Eslov. Mieliśmy po drodze kilka fajerwerków...
- Fajerwerków? Z twoich ust brzmi to wyjątkowo złowróżbnie.
- Lamia spaliła stajnię - Erwin niemal zakrztusił się własnym językiem.
- Mniejsza o to jak to się stało. W każdym razie Theron jest ciężko ranny. Wyjdzie z tego najpewniej, ale wymaga opieki lekarza. Ja niestety nie mogłam mu pomóc. Jest całkowicie odporny na magię. I w tym miejscu pojawia się prośba do ciebie. Zostawiamy go w Eslov pod opieką medyka Gordona. Ja podałam się za jego siostrę. Powiadziałam jednocześnie, że niestety nie mogę zostać, ale że przyjedzie do niego, znaczy do Therona, mój brat. A bratem tym ma być ktoś od ciebie. Potrzeba, żeby tutaj przyjechał i zajął się wszystkim, co z Theronem związane. Wiele roboty nie ma, ale trzeba doglądać czy mu się polepsza. Przy okazji... niech ten ktoś nie tłumaczy medykowi jak wyglądałam, bo zmieniłam wygląd. Byłam u niego jako wsioczka w średnim wieku, z brązowymi wypłowiałymi włosami... Wystarczy, że powie, że przyjechał doglądać brata.

[...]

Instrukcje zostały wydane, a Emerahl zostało jeszcze osobiście zajrzeć do lekarza i ponownie zapewnić go, że lada dzień zjawi się tutaj rzekomy brat. Czarownica wyszła z pokoju zabierając ze sobą swoją torbę i pakując do niej wszystkie pozostałe bibeloty, po czym udała się wdrożyć plan na dzisiejszy poranek w życie. Szybka wizyta u lekarza, a następnie jeszcze szybsza w świątyni. Emerahl miała nadzieję, że być może tam będą w stanie jej powiedzieć, jakie jest przeznaczenie theronowego amuletu i choć wątpiła bardzo by kapłani potrafili na szybko rozszyfrować jego właściwości, jeśli nie zrobił tego wykwalifikowany mag to jednak spróbować nic nie szkodziło. Kolejny punktem programu była wizyta w sklepie z ubraniami. Mieli przejechać przez góry, a w górach potrafi być zimno. Gruby płaszcz zatem z pewnością przynieść mógł więcej pożytku niźli złego, wynikającego z jego dzwigania. Tym bardziej, że mieli teraz nadliczbowego konia. Theronowi w najbliższym czasie nie będzie on potrzebny, a im przyda się wierzchowiec juczny. Niecałą godzinę później Emerahl dołączyła do czekającego pod północną bramą Iriala i Lamii. Pozostało jedynie czekać na pozostałych towarzyszy i ruszać w dalszą ekscytującą podróż...
 
__________________
Wisdom of all measure is the men's greatest treasure.

Ostatnio edytowane przez Cosm0 : 21-11-2010 o 22:00.
Cosm0 jest offline