Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2010, 20:37   #12
Jendker
 
Jendker's Avatar
 
Reputacja: 1 Jendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputację
Trębacz obudził was skoro świt. Opornych do wstawania obudził Podporucznik, który zerwał się na nogi pełen gotowości wraz z pierwszym dźwiękiem. Trębacz jeszcze przez chwilę wygrywał melodię porannej pobudki. Słońce również ledwo wstawało. Trawa pełna była rosy, dzisiejszy dzień miał być na szczęście chłodniejszy. Teraz jednak nie pocieszało tak bardzo bo było zimno. Z pomocą przyszedł Czub który każdemu dał łyka z swojego gąsiorka. W tym momencie można było zauważyć bark Edith. Tak duży namiot składało się ciężko, nawet z pomocą podporucznika, choć może wynikał o to raczej z braku wprawy. Namiot okazał się niewielki po złożeniu, i zajmował niewiele miejsca na wozie. Łatwo można było zauważyć że wszystkie krasnoludy siedziały na wozach, by nie spowalniać tępa marszu. Część z pozostałych drużyn również powsiadała na wozy, by wymieniać się podczas marszu. Wy jednak nie mogliście, na waszym, nie wiadomo kiedy i jak znalazła się nieprzytomna Edith. Marsz mijał spokojnie. A koło południa dziewczyna odzyskała przytomność. Trakt obok rzeki Stir był jednym z niewielu zadbanych, jednak władze Stirlandu i Ostermarku musiały o niego dbać. Nawet Korupcja urzędników miała swoje granice.


Gdy zaczynało zmierzchać docieraliście do zaplanowanego obozowiska. Miejsce okazało się starą zrujnowaną stacją poboru myta. Niegdyś ten budynek był świetnie ogrodzonym miejscem w którym pobierano podatki za przejście zarówno traktem, mostem, jak i przepłynięcie po rzece. Teraz pozostały już tylko mury jak i zgliszcza domostwa z koszarami oraz małej karczmy. Zewnętrzne mury były na tle duże że można było w ich wnętrzu rozbić obóz całej kompani. Wam przypadł jeden z najdalszych zakątków. Powoli zaczęliście wypakowywać swoje rzeczy, gdy coś zwróciło uwagę Edith. Długa czarna, biby plama, niby kreska poza murem. Wychyliła głowę przez mur żeby lepiej się jej przyjrzeć. To co zauważyła nie było jednak zwykłą ciemną plamą. Ślad krwi ciągnął sie do samego mur, pod którym leżał kapłan simgmara. Szybko podbiegła do niego. Krzyknęła ze strachu. reszta z was usłyszawszy to wybiegła przed mur. Cały tors kapłana był rozszarpany. Ten próbował coś powiedzieć, i młoda zaklinaczka musiała przyłożyć ucho do jego ust by usłyszeć co mówi.
-To..to nie może...nie..wpaść...w ich ręce...to...musi...dotrzeć do Kar...Kark Kardin.- Ostatnie słowa wysiłku zanim kapłan wyzionął ducha, wciskając w ręce dziewczyny mały pakunek. W tym samym momencie z strony lasu można było usłyszeć ryk.. Sześć mutantów, powykręcanych odmieńców stało właśnie między drzewami wpatrując się w was. Pierwszy miał wystający, długi kościsty ogon i metaliczny korpus z którego zwisały jakieś łachmany, kolejny przypominał wielkiego węża o dwóch ramionach, kolejny wyglądał jak fioletowa kobieta, również w samych łachmanach., obok spory grubas z malutka głową, cały ociekający śluzem, a za nim człowiek z pałką i nogami jak u kruka. Ostatni wyglądał na mężczyzną pokrytego wrzodami z których sączyła się ropa oraz mackowatych palcach prawej dłoni. Pierwszy nich właśnie szarżował na Gottriego.

Rozpędził się i z impetem wpadł na Khazada. Jego ciosy okazywały sie nadzwyczaj ciężkie do odparcia[-6]. Khazad próbował unikać[94], ale szpony odmieńca rozharatały[10] mu lewe ramię.
- Alarm! - zaczął wrzeszczeć Shimko, równocześnie cofając się za załom muru. - Atakują nas!
Liczył na to, że kompani znajdujący się za murem, a więc całkiem blisko starcia, usłyszą wołanie i przyjdą im z pomocą. W tym momencie ich sytuacja była nieciekawa, sześciu mutantów przeciw ich piątce. Prawie po równo, ale prawie robi wielką różnicę. [jak się wycofa, to przyjmuje pozycję obronną - akcja podwójna]
Edith i Rudiger byli lekko zaskoczeni, jednak nie na tyle by nie zorientować się, że z bronią w ręku ich szanse są znacznie większe. Szybko dobyli broń i przygotowali się do ataku bestii.
Mutant o niesamowicie małej głowie nawet nie zareagował. Próbował włożyć tylko wielkiego, ubabranego śluzem palca do dziurki od nosa, wielkości ziarnka piasku. Natomiast mężczyzna z wrzodami sączącymi nieustannie ropę opamiętał się całkiem szybko i na cel swojej szarży obrał zaklinaczkę. Impet dodał sporo do tych ataków. Odmieniec przebił[7] się przez gardę Edith. Podjęła starania by obronić się przed pałką mutanta[16]. Szybko sparowała[6] jego atak.
Wężowy stwór pognał z zadziwiającą prędkością za Shimkiem. Temu ostatniemu udało się ustawić w obronnej pozycji nim stwór przypuścił swój atak[29]. To go uratowało przed ostrymi jak brzytwy kłami potwora.
Rannalt cofnął się trochę, robiąc miejsce dla Rudigera, po czym zdjął z pleców kuszę i zaczął ją napinać, mocując się z mechanizmem.
- Pomóż jej! - krzyknął, ruchem głowy wskazując Heinowi Edith. Wiedział, że raczej nie ma szans w walce wręcz, a atakując z dystansu będzie bardziej przydatny.
Rudiger rzuca się na napastnika Edith. Zamachuje się[92] i pudluje.
- Cholera! - krzyknął Hein.
Gottri zacisnął mocniej dłonie na swoim toporze i przystąpił do kontr natarcia. Przedarł się[33] za pocą trzech szybkich cięć przez gardę przeciwnika i w odwecie trafił w lewe ramię. Odrąbana[22] kończyna poleciała w powietrze, a odmieniec chlapał krasnoluda krwią. Po chwili na ziemi leżało już tylko jego truchło w kałuży posoki. Wykorzystując impet ciosu obrócił się i z rykiem ruszył na mutanta atakującego Edith. Niespodziewane natarcie kompletnie zaskoczył potwora który prawie się nie bronił przed ciosem[3]. Mutant upadł, bez prawej nogi[20] wrzeszcząc i wierzgając. Fioletowa kobieta zauważyła że z ich ataku nici i w pewnym momencie po prostu znikła. Chwilę potem coś przedzierało się przez krzaki niknąc w lesie. Człowiek o ptasich nogach ruszył również w las, tym razem jeszcze było go widać pomiędzy drzewami.
Z planu uniknięcia walki nie wyszło nic. Przeklęty mutant był bardzo blisko, zbyt blisko. Shimko musiał sparować ciosy jego pazurów. Wyglądało na to, że nikt nie usłyszał wołania o pomoc, a przecież byli tak blisko, tuż za murem. Czy oni wszyscy byli głusi? Shimko ocenił możliwości stojącego naprzeciw niego stwora i z żalem stwierdził, że jego adwersarz jest nieco lepiej przysposobiony do walki niż on. Oparł się plecami o ścianę i udał, że się potyka. Gdy mutant wychylił się do ataku, sam niespodziewanie zadał cios[13]. Miecz wbił[5]się mutantowi w prawe ramię. Shimko szybko wyrwał ostrze, przygotowując się do obrony przed niechybnym atakiem zmutowanego stwora.
Edith patrzyła, jak obsiany wrzodami mutant wije się przed nią pozbawiony kończyny. Kiwnęła do Gottriego głową na znak wdzięczności i postanowiła skupić się na innym potworze. Jej uwagę przykuł wielki, oślizgły grubas stojący około 10 metrów od niej. Już miała pobiec ku niemu z mieczem, kiedy nagle się zawahała. Spojrzała ku górze. Snujące się ponad rozpościerającym się przed nimi lasem kolorowe wiatry i krwawe plamy na trawniku w ostatniej chwili zmieniły jej decyzję. Skoncentrowała się[54] na opasłej paskudzie i po cichu, tak, żeby nikt nie słyszał, wypowiedziała zaklęcie[2]. Barwne smugi nawet nie drgnęły, przelewając się sennie nad jej głową, co wyprowadziło ją z równowagi.
- NO DO CHOLERY JASNEJ!! - wrzasnęła i momentalnie poczuła na sobie wzrok przynajmniej jednego z towarzyszy.
Rudiger miast szarżować na innych napastników postanowił zająć się tymi którzy są już przy nich, co prawda ranni, ale nadal groźni. Zabrał się wiec do dzieła i wykonał zamach w celu ataku[39] i kolejny raz chybił. Nie martwił się tym jednak zbytnio i dalej zaciekle walczył z napastnikiem, wykonując kolejne pchnięcia i cięcia.
W głowie grubasa nagle pojawiły się dwie strzały. Za chwilę, z wyłomu wyskoczył Podporucznik Czub wrzeszcząc
- Za Honooor!
Po chwili jednak zakończył szarżę widząc że jego niedoszły cel jest już praktycznie martwy.
- Niech cie licho Cichy. On był mój.
W tym momencie dało się zauważyć błysk światła i słyszeć krzyk za załomu muru. Wężowy stwór właśnie poraził Shimka prądem, a potem rzucił się do rozpaczliwej ucieczki w kierunku rzeki. Ze spora prędkością pokonał dystans dzielący go od wody i zniknął w odmętach rzeki Stir. W ślad za nim poleciało kilka strzał ale żadna nie trafiła stwora.
Czub przez chwilę rozglądał się dookoła po czym spojrzał na Edith, potem na kapłana, potem znów na Edith i resztę.
- Co tu się właśnie psia mać stało?
 

Ostatnio edytowane przez Jendker : 23-11-2010 o 22:22.
Jendker jest offline