| Mięśnie twarzy nieznajomej o arogancko wycelowanym ku niebu nosie zadrżały lekko, jakby niezwykle poruszone przez jakąś wstrząsające ziemią i niebiosami obrazą. Dłoń na rękojeści miecza drgnęła, co znaczyło tyle, że mało brakowało, a nadęta primadonna sięgnęłaby po broń. Hilda miała pewnego rodzaju doświadczenie odnośnie tego, co siedzi ludziom w głowach. Wyniesione co prawda głównie z oglądania ich wnętrzności, ale jednak. W tym wypadku, wyobraźnia podsuwała jej dość nieciekawe obrazy. - Och. Widzę, że jesteś zaiste zbyt pochłonięta swymi obecnymi sprawami, by pamiętać o tak nieznacznych wspominkach z przeszłości!
Takie przesłanie niosły słowa. Ciało i ton głosu krzyczały zaś:
“Jak śmiesz nie pamiętać? Najwyraźniej pamięć Twoja ucierpiała z powodu nadmiaru krasnoludzkiej wódki, bądź razów ogrzego młota!”
Tyle że pewnie w mniej przyjaznej dzieciom wersji. - Ale nieważne, o tym będziemy mogły pomówić, gdy znajdziesz chwilkę wolną od piastowania obowiązków, czy to względem słodkiej damy, czy zakonu. Swoją drogą… którą z tych powinności stawiasz wyżej w swojej hierarchii, o Hildo Niszczycielko?
Złośliwe ogniki zatańczyły w oczach wojowniczki, a twarz przyjęła wyraz w sam raz dla kogoś, kto ma w rękawie wielki sekret zdolny niszczyć ludziom życia i uważa go tak zabawny, że nie może się doczekać by się nim z kimś podzielić. - Oczywiście moje obowiązki względem zakonu.
Odpowiedziała bez zastanowienia. Na całe szczęście dziwna, wyniosła panienka nie raczyła zaserwować w tym pytaniu trzeciej opcji, która miałaby szansę naprawdę wywrócić kompas moralny Hildy do góry nogami. Dzięki temu płomiennowłosa mogła pozwolić sobie na potraktowanie owego pytania jak kwestii dotyczącej zeszłorocznego śniegu. - Rozumiem, rozumiem…
Dama pokiwała głową w sposób prześmiewczy. - Wybacz moją niewiedzę, ale nie jestem obeznana w waszej kordyckiej doktrynie…
Złotowłosa za nic na świecie nie chciała sobie odpuścić. - Proszę, przypomnij mi, co właściwie należy do waszych obowiązków, nie licząc zapasów w błocie i przekrzykiwania się przy stole?
Towarzysząca jej, zakuta w stal prawdziwa pani rycerz westchnęła tylko smutno, z jakiegoś bliżej nieznanego powodu. Czy był to wyraz zasmucenia “barbarzyńskością” kordytów, czy dziecinnymi zaczepkami liderki która nie potrafiła się zebrać aby przekazać główną nowinę, nie wiadomo. Głośne sapnięcie, porównywalne tylko z tym jaki może wydawać czerwony smok przed przerobieniem na pieczeń pechowych poszukiwaczy, wydobyło się z ust panny Drachensang. Choć agresywne nacechowanie tego dźwięku mogło zostać niewłaściwie odebrane. Blondynka równie dobrze mogłaby próbować wyprowadzić z równowagi łańcuch górski. Hilda przewróciła oczyma jak parą kuglarskich szkiełek. - Czy zmierzasz do czegoś konkretnego, dziewczyno? Bo jeśli starasz się budować napięcie, wychodzi Ci to dość słabo. Konkrety proszę, jestem w trakcie wykonywania misji i nie mam czasu na bezsensowne ploteczki.
Miłośniczka rozmów godnych starych bab przy rozwieszaniu prania wybuchła głośnym, nieeleganckim śmiechem, który swoją nutą kojarzył się ognistowłosej z terroryzowanym seksualnie kotem. Chciała w końcu zamknąć tą męczącą zmysły jadaczkę, ale ktoś postanowił ją w tym wyręczyć. Rycerska para była może nie rozgniewana tą sytuacją, ale z całą pewnością-zażenowana. Trudno się im dziwić; pół targu przyglądało się grupie z ciekawością, która mogła przeobrazić się następnie w złośliwe plotki. A te miały szansę z reputacją rycerzy zrobić to, co pewien słynny Illithid ze stawiającą się cesarską psioniczką. Dlatego też dama w stal okuta wyprostowała dwa palce lewej dłoni i w lekkim, pełnym gracji i spokoju ruchu, skierowała je w stronę niedojrzałej liderki. Wystrzeliło z nich coś w rodzaju szarego dymu, który dotarł do warg niewychowanej wojowniczki, tylko po to, by zniknąć... razem z jej ustami. Nastąpiło nagłe, magiczne przymuszone milczenie, na które uciszona zareagowała szeroko otwartymi oczyma i niemalże dobyciem broni. Jednak jeden z towarzyszy powstrzymał ją klepnięciem w ramię. Bez zbędnych dodatków, wyciągnął ukrywany przez swoją szefową zwój z pieczęcią oznaczającą tylko jedno - wiadomość wagi najwyższej. Bez ogródek wręczył go Hildzie, wymawiając tylko dwa, krótkie słowa. - Przykro mi.
Prawica Korda od razu przełamała woskową zaporę, chcąc zajrzeć do środka i poznać treść owej enigmatycznej wiadomości. To co przeczytała ujawniło się postronnym w formie delikatnego zdziwienia na jej twarzy. Informacji o wielkiej tragedii, tudzież kataklizmie trudno było się doszukać na skrawku papieru, nie mniej jednak prośba Najwyższego Kapłana sama w sobie zdawała się dość dziwna. Relokalizacja i nowe zadanie? Teraz? W takim momencie? Czyżby trzymała w dłoniach jakąś podróbkę? Nie, niemożliwe. W przeszłości zdarzały się już podobne sytuacje, jednak nigdy w trakcie trwania misji. Sprawa musiała być naprawdę poważna, a sądząc po ujawnionej lokalizacji „specyficzne” talenty Niszczycielki będzie można skutecznie tam wykorzystać. Krwawa Hilda kiwnęła głową z góry na dół, okazując swoje zrozumienie dla zaistniałych okoliczności. - Kto przejmie moje obowiązku względem panny Arii?
W odpowiedzi kobieta zakuta w zbroję skinęła tylko głową na zakneblowaną blondynkę. W miarę jak gest wchodził w życie, uśmiech na twarzy Niszczycielki zaczął zajmować coraz więcej miejsca. W końcu osiągnął rozmiary od ucha do ucha, co w połączeniu z nieco zbyt ostrymi końcówkami białych zębisk dawało dość niemiłe wrażenie. - Nie wiem czy to aby nie nazbyt surowa kara, ale mam dziwne wrażenie, że moja zastępczyni i panna Aria przypadną sobie do gustu. Albo to, albo ich znajomość spowoduje wyrwę w czasoprzestrzeni. Wyruszam bezzwłocznie… i życzę powodzenia.
Ciągle w drodze, ciągle nowe wyzwania. Wybranka Korda nie mogła narzekać na nudę. |