Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2010, 23:47   #66
Avaron
 
Avaron's Avatar
 
Reputacja: 1 Avaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetny

Słońce wkradło się do dormitorium cichutko niczym niecny złodziejaszek. Bezszelestnie przemknęło przez usianą deszczowymi kroplami szybę okna, by wąskim promieniem peregrynować nielicho przybrudzoną, kamienną podłogę. Dopiero co wyrwało się zza chmur i nawet nie miało zamiaru na podłodze zaprzestać wędrówki. Promyk zaczął zawadiacko wspinać się po rogu grubego, wełnianego koca, który dziwnym trafem znalazł się na jego drodze. Wędrował powoli i początkowo nieśmiało, lecz po chwili przyśpieszył i w pełnym impecie słonecznego pędu wpadł prosto na nos.


Nos był raczej zwykły. Niezbyt imponujący, można powiedzieć, że nawet dość drobny i trochę do tego piegowaty. A przede wszystkim był nosem aktualnie zajętym węszeniem. Jego właściciel musiał widocznie być napastowany przez jakiś bardzo uparty zapach, bo co raz głęboko wciągał powietrze, by wypuścić je z głośnym westchnięciem, a spod wełnianej czeluści koca co raz dało się słyszeć stłumione mlaskanie. Na tym pewnie by się skończyło, gdyby nie niezwykle figlarna natura słonecznych promieni. Bodaj żaden promyk nie przepuści okazji by zdradziecko wedrzeć się w bastiony pościeli i niczym oblężniczy taran przebić się wprost do świadomości błąkającego się na granicy snu delikwenta. Nasz promyk wcale nie odbiegał od promykowej normy. Jednym susem przebił się przez zakamarki koca i ugodził śpiącego wprost między oczy! Po chwili mlaskanie urwało się niczym ucięte nożem, a w ciszę opustoszałego dormitorium wdarł się ryk smoka!

Cóż, tak po prawdzie to może nie do końca był to ryk smoka. Raczej było ziewnięcie, ale dla Aglahada, który drzemał na krześle tuż obok leżącego w łóżku Trzmiela, brzmiało to niczym smocze ryknięcie. A już na pewno żaden smok tak skutecznie nie poderwał by chłopaka z miejsca. Aglahad wyskoczył niczym oparzony i jednym susem przypadł do powoli wyłaniającego się spod koca towarzysza.

-Ha! - Zawołał. - Mówiłem im wszystkim, że przesadzają. Bo ja od razu wiedziałem, że nic Ci nie było. A oni wszyscy tak strasznie panikowali, że nie wiadomo co ci jest. Normalnie jak byś nie wiadomo jak zachorował. A przecież od razu wiedziałem, że tobie to nic, a nic nie było! A Zimira jak przyszła i cię zobaczyła to, mówię ci najprawdziwiej w świecie, pobladła jak ta ściana! I zaczęła krzyczeć! Oj, jak strasznie krzyczała! Jeszcze mi w uchu dzwoni. Akolici prosili ją by nie mówiła takich obel... obelżywczych słów, a ona im na to, że obelżywczy to są oni i ich podstarzali przełożeni, którym skleroza głowy przewierciła na wylot i próchno w nich mają, a nie...

Chłopiec trajkotał bez przerwy, a Trzmiel próbował zrozumieć. Ale zrozumienie było dalece poza zasięgiem jego skołatanych myśli. Dlatego też Trzmiel pozwolił sobie ziewnąć raz jeszcze i rzekł:

- Głodny jestem...




Drzwi naprawdę były paskudne. Smoliście czarne, nabijane brązowymi guzami i obarczone stanowczo za dużą ilością zamków. Przytłaczały swoją wielkością, a co gorsza niezwykle sugestywną ostatecznością, jakby otwierać się miały wprost na deski szafotu, na którym było im przeznaczone dać głowy. Siedzieli przygarbieni na twardych, pozbawionych poduszek ławach z ciemnego drewna stojących pod ścianą. Czekali. Chłód bił od ściany, do której przywarli z lekka przygarbionymi plecami. Byli zmęczeni, głodni i bardzo, ale to bardzo niespokojni. Co raz zza czarnych drzwi dobiegały ich podniesione głosy. Raz był to wysoki głos Zimiry, innym razem władcze dudnienie ojca Edrina, które szybko ustępowało basowemu buczeniu Anduvala. Ravere i Amarys mieli wrażenie, że zajadły i ostry niczym trzaśnięcia bicza, głos starej ergothianki powoli wygrywał ową tajemniczą batalię toczoną za zamkniętymi drzwiami gabinetu Edrina. Ale pewności nie mieli. Czekali na swoją kolej.
 
__________________
"Co będziemy dzisiaj robić Sarumanie?"
"To co zwykle Pinki - podbijać świat..."
by Marrrt

Ostatnio edytowane przez Avaron : 23-11-2010 o 21:35.
Avaron jest offline